Niezdarnie odstawiła kieliszek na biurko i zaczęła wyciągać szufladę za szufladą. Do tej pory, mimo dręczących ją wątpliwości, nigdy nie przeszukiwała jego rzeczy. Wolała nie wiedzieć. Podejrzenia były lepsze od pewności, choć w tym przypadku różnica była niewielka. Zawsze się domyślała, z kim Erik się spotyka. W czasach, gdy mieszkali w Göteborgu, były to dwie sekretarki, przedszkolanka córek, później mama ich koleżanki z klasy. Poznawała to po zawstydzonym spojrzeniu, gdy je spotykała, ale również po zapachu perfum albo przelotnym dotknięciu, takim nie na miejscu.
Teraz po raz pierwszy grzebała w szufladach, nie zważając na to, że mąż się o tym dowie. Była coraz bardziej pewna, że trwające od kilku dni ciężkie milczenie może oznaczać tylko jedno: Erik zamierza ją zostawić. Wyrzucić jak śmieć, jak niepotrzebny, zużyty towar, choć urodziła mu dzieci, sprzątała jego dom, wydawała cholerne przyjęcia dla jego partnerów biznesowych, przeważnie tak nudnych, że głowa jej pękała, gdy musiała ich zabawiać rozmową. Ale jeśli on myśli, że wycofa się bez walki, to się grubo myli. Wiedziała o jego rozmaitych interesach, nie do obrony w razie dokładniejszej kontroli. Lekceważąc ją, popełniłby błąd, który drogo by go kosztował.
Ostatnia szuflada była zamknięta na klucz. Ciągnęła i szarpała, bez skutku. Wiedziała, że musi ją otworzyć. Musiał mieć powód, żeby ją zamknąć na klucz. Widocznie chce coś przed nią ukryć. Rozejrzała się po biurku, dość nowoczesnym. Do takiego nie tak trudno się włamać jak do tych solidnych, masywnych, staroświeckich. Zauważyła nóż do rozcinania listów. Może być. Wyciągnęła szufladę do miejsca, gdzie blokowała ją zapadka, i podważyła nożem. Wydawało jej się, że zamek się nie podda, musiała podważyć mocniej. Drewno zatrzeszczało, poczuła, jak wstępuje w nią nadzieja. W końcu zamek puścił. Tak nagle, że niemal upadła na plecy. W ostatniej chwili złapała za kant biurka i utrzymała się na nogach.
Zaciekawiona zajrzała do szuflady. Coś bielało na dnie. Sięgnęła, starając się wyostrzyć nieco zamglony winem wzrok. W szufladzie było kilka białych kopert. Przypomniała sobie, że widziała, że przychodzą, ale nie zwracała na nie uwagi. Były zaadresowane do Erika, więc odkładała je na kupkę, którą zawsze przeglądał po przyjściu z pracy. Dlaczego trzymał je zamknięte na klucz?
Wyjęła listy, usiadła na podłodze i rozłożyła je przed sobą. Pięć kopert z wypisanym czarnym atramentem nazwiskiem Erika i ich wspólnym adresem. Ozdobne pismo.
Przez chwilę chciała je włożyć z powrotem do szuflady i żyć dalej w niewiedzy. Ale zamek jest już wyłamany, Erik i tak zauważy, że się włamała, więc równie dobrze może przeczytać listy.
Sięgnęła po kieliszek. Musiała poczuć, jak alkohol spływa do żołądka i przynosi ulgę. Trzy łyki. Odstawiła kieliszek i otworzyła pierwszy list.
Kiedy przeczytała ostatni, złożyła je wszystkie na kupkę. Nic z tego nie rozumiała. Wiedziała tylko, że ktoś chce mu zaszkodzić. Ich rodzinie grozi niebezpieczeństwo, a on jej nic nie powiedział. Wpadła w prawdziwą furię. Złość to za mało. On nie uważa jej za partnera, za kogoś, kto ma prawo wiedzieć. Już ona mu pokaże. Nie pozwoli się tak traktować.
Wsiadła w samochód. Koperty położyła na siedzeniu obok. Chwilę trwało, zanim trafiła kluczykiem do stacyjki. Udało jej się dopiero, kiedy wzięła kilka głębszych oddechów. Zdawała sobie sprawę, że w tym stanie nie powinna prowadzić samochodu, ale jak wiele razy przedtem uciszyła głos sumienia i wyjechała na ulicę.
12
Teraz, gdy leżała bez ruchu, już nie krzyczała i niczego się nie domagała ani nic mu nie zabierała, wydała mu się nawet ładna. Wyciągnął rękę i dotknął jej czoła. Woda zmarszczyła się i zmąciła obraz jej twarzyczki.
Usłyszał, jak ojciec żegna się przy drzwiach z gościem. Potem usłyszał kroki. Ojciec zrozumie. Jego też odrzucono. Jemu też odebrała mamę.
Wodził palcami po wodzie, wywołując fale. Jej rączki i nóżki spoczywały na dnie, tylko kawałek czoła i kolanka wystawały z wody.
Słyszał, jak ojciec dochodzi do drzwi, ale nie podniósł wzroku. Nie potrafił go od niej oderwać. Teraz mu się podobała. Polubił ją. Jeszcze mocniej przycisnął policzek do wanny. Był przekonany, że ojciec zrozumie, że wreszcie się od niej uwolnili, że obaj odzyskali mamę. Ucieszy się. Był tego pewien.
Nagle poczuł, że ktoś jednym szarpnięciem odrywa go od wanny. Ze zdumieniem podniósł wzrok. Twarz ojca wykrzywiły uczucia, których nie umiał sobie wytłumaczyć. Wiedział tylko, że ojciec nie jest zadowolony.
– Coś ty zrobił? – spytał ochrypłym głosem i porwał na ręce Alice. Bezradnie trzymał nieruchome ciałko. Potem ostrożnie położył ją na dywaniku. – Coś ty zrobił? – powtórzył, nie patrząc na niego.
– Ona zabrała mamę. – Czuł, jak słowa więzną mu w gardle i nie mogą się z niego wydostać. Nic nie rozumiał. Myślał, że ojciec się ucieszy.
Ojciec nie odpowiedział. Spojrzał na niego z niedowierzaniem. Potem pochylił się i nacisnął na klatkę piersiową córki. Zatkał jej ręką nosek, delikatnie dmuchnął w usta i znów nacisnął klatkę piersiową.
– Dlaczego tata to robi? – pytał płaczliwie. Mama nie lubiła, gdy mówił takim tonem. Objął kolana rękami i oparł się plecami o wannę. Nie tak miało być. Dlaczego ojciec patrzy na niego tak dziwnie? Wygląda, jakby był nie tylko zły, ale też przestraszony.
Ojciec wciąż dmuchał w buzię Alice. Leżała nieruchomo na dywaniku, jak przedtem w wannie. Gdy ojciec przyciskał jej pierś, drgała, ale tylko pod jego naciskiem.
Po czwartym dmuchnięciu, gdy kolejny raz miał przycisnąć jej pierś, jedna rączka drgnęła. Potem Alice kaszlnęła, a potem krzyknęła. Dobrze znany, głośny i domagający się uwagi krzyk. Już mu się nie podobała.
Na schodach rozległy się kroki mamy. Ojciec przytulił Alice do piersi, mocząc sobie cały przód koszuli. Mała krzyczała tak głośno, że cała łazienka zaczęła wibrować. A on marzył tylko o tym, żeby przestała i zachowywała się tak cichutko jak przedtem, zanim ojciec się nią zajął.
Kroki mamy zbliżały się, ojciec przykucnął przed nim. W oczach miał strach. Przybliżył twarz do jego twarzy i powiedział cicho:
– Nie będziemy do tego wracać. Jeśli jeszcze raz spróbujesz zrobić coś takiego, odeślę cię stąd tak szybko, że nawet się nie obejrzysz. Zrozumiano?! Żebyś się nie ważył jej dotknąć.
– Co tu się dzieje? – spytała mama od drzwi. – Człowiek chce odpocząć, liczy na pomoc, a tu jedna wielka histeria. Co jej jest? Czy on jej coś zrobił? – Spojrzała na niego.
Przez chwilę słychać było tylko krzyk Alice na rękach ojca.
– Nie. Złości się, bo wyjąłem ją z kąpieli i nie dość szybko przykryłem ręcznikiem – odpowiedział.
– Na pewno nic jej nie zrobił? – spytała, wpatrując się w niego. Spuścił głowę i udawał, że jest zajęty skubaniem frędzli dywanika.
– Skądże, pomagał mi. Był bardzo dzielny.
Kątem oka zobaczył, że ojciec patrzy na niego ostrzegawczo.
Mama zadowoliła się tym wyjaśnieniem i z niecierpliwością wyciągnęła ręce do Alice. Ojciec po chwili wahania podał jej córkę. Mama oddaliła się kołyszącym krokiem, uspokajając córeczkę. Wtedy spojrzeli na siebie w milczeniu. Z oczu ojca wyczytał, że powiedział to, co naprawdę myślał. Że nie będą wracać do tego, co się stało.