Выбрать главу

Dłonie miała splecione na piersi. Rozplótł je delikatnie, żeby ostatni raz potrzymać ją za rękę. Poczuł dotyk szorstkiej skóry, która na skutek zabiegów straciła miękkość, ale nadal była taka znajoma.

Podniósł jej rękę i przycisnął do ust. Łzy padały na jego i jej dłoń, łącząc je ze sobą. Przymknął oczy, żeby poczuć jej zapach. Chciałby już nigdy jej nie puścić, ale wiedział, że to niemożliwe. Lisbet już nie należy do niego. Powinien pozwolić jej odejść. Już nie czuje bólu. Zniknął. Rak zwyciężył, a jednak przegrał, bo umrze wraz z nią.

Ostrożnie ułożył jej rękę wzdłuż ciała. Prawa nadal leżała na jej piersi, tak jakby wciąż była spleciona z lewą. Podniósł ją, żeby i ją ułożyć wzdłuż ciała.

Zatrzymał się w pół ruchu. Trzymała coś w dłoni, coś białego. Serce zaczęło mu walić. Wolałby znów spleść jej dłonie, żeby nie widzieć. Ale nie mógł. Drżącymi palcami otworzył jej prawą dłoń. Na kołdrę spadł biały papierek. Był zwinięty, nie było widać, co jest na nim napisane. Mimo to wiedział, wyczuł zło.

Kenneth sięgnął po kartkę. Chwilę się wahał, potem przeczytał.

Anna dopiero co wyszła, gdy zadzwonił dzwonek. W pierwszej chwili Erika pomyślała, że siostra czegoś zapomniała, ale Anna nie miała zwyczaju zawracać sobie głowę takimi drobiazgami jak czekanie, aż jej otworzą. Otwierała sobie sama.

Erika właśnie sprzątała ze stołu. Odstawiła filiżanki i poszła otworzyć.

– Gaby? A co ty tu robisz? – Odsunęła się od drzwi, wpuszczając szefową wydawnictwa. Rozświetlała zimową szarość turkusowym płaszczem i olbrzymimi kolczykami, kapiącymi od złota.

– Byłam na spotkaniu w Göteborgu i pomyślałam, że po drodze wpadnę pogadać.

Po drodze? Półtorej godziny jazdy w jedną stronę i nawet nie zadzwoniła, żeby się upewnić, że jest w domu. O co jej chodzi? Co ją tak przypiliło?

– Chciałabym z tobą porozmawiać o Christianie – odpowiedziała Gaby na niewypowiedziane pytanie Eriki i weszła do przedpokoju. – Znajdzie się dla mnie filiżanka kawy?

– Eee… oczywiście.

Spotkanie z Gaby jak zwykle przypominało zderzenie z lokomotywą. Nie przeszło jej przez myśl, żeby zdjąć buty. Tylko z grubsza wytarła je o wycieraczkę, a potem, stukając cieniutkimi obcasami, pomaszerowała po drewnianej podłodze. Erika patrzyła na to z niepokojem. Oby nie porobiła dziur w pięknych, wyszorowanych deskach. Ale zwracanie uwagi Gaby mijałoby się z celem. Erika nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek widziała ją bosą. Wątpiła nawet, żeby Gaby zdejmowała buty, idąc spać.

– Jak tu u was… przytulnie – powiedziała Gaby z szerokim uśmiechem. Widać było, że z przerażeniem patrzy na wszechobecny bałagan, porozrzucane po całym parterze zabawki, ubranka Mai, papiery Patrika i tak dalej. Bywała już u nich, ale zawsze uprzedzała i Erika mogła porządnie posprzątać.

Siadając, strzepnęła jakieś okruszki z krzesła. Erika pośpiesznie chwyciła ścierkę i przejechała po stole. Nie wytarła go ani po śniadaniu, ani po kawie z Anną.

– Przed chwilą była u mnie siostra – powiedziała, zabierając pusty pojemnik po lodach.

– Wiesz chyba, że to mit, że można jeść za dwoje? – spytała Gaby, patrząc na jej ogromny brzuch.

– Tak. – Erika ugryzła się w język, żeby nie powiedzieć czegoś złośliwego. Gaby nie cieszyła się opinią osoby taktownej. Szczupłą figurę zawdzięczała rygorystycznej diecie i intensywnym ćwiczeniom, które odbywała trzy razy w tygodniu pod okiem osobistego trenera w Sturebadet[14]. Nie zmagała się ze skutkami ciąży, bo najważniejsza zawsze była kariera.

Erika złośliwie postawiła na stole talerz ciasteczek i podsunęła go Gaby.

– Jedno chyba zjesz, co?

Gaby była wyraźnie rozdarta. Chciała być uprzejma, ale wolałaby odmówić. Stanęło na kompromisie.

– Pół, jeśli można. – Ułamała kawałek i zrobiła minę, jakby brała do ust karalucha.

– Chciałaś porozmawiać o Christianie, tak? – Erika mimo wszystko była ciekawa.

– Tak. Nie wiem, co w niego wstąpiło. – Gaby zjadła ciastko i ulżyło jej. Popiła solidnym łykiem kawy. – Powiedział, że odmawia udziału w kolejnych akcjach promocyjnych, ale przecież tak nie można. To nieprofesjonalne!

– Wydaje się, że bardzo przeżył tę pisaninę w gazetach – zauważyła Erika. Znów ją opadły wyrzuty sumienia.

Gaby machnęła wypielęgnowaną dłonią.

– Mogę go nawet zrozumieć, ale sprawa szybko przycichnie. Poza tym popchnęła sprzedaż książki. Ludzie są ciekawi i jego, i jego powieści. Chodzi mi o to, że w ostatecznym rozrachunku on na tym zyskuje. Poza tym powinien pamiętać, że zainwestowaliśmy w niego i w promocję książki sporo czasu i pieniędzy. Więc oczekujemy, że i on podejmie wysiłek.

– Tak, jasne – mruknęła Erika, nie mogąc się zdecydować, jakie ma zająć stanowisko.

Z jednej strony rozumiała Christiana. To straszne, gdy sprawy osobiste są w ten sposób wystawiane na widok publiczny. Z drugiej strony, rzeczywiście, sprawa szybko przycichnie. To dopiero początek jego kariery pisarskiej. Możliwe, że przez długie lata będzie miał pożytek z tego rozgłosu.

– Dlaczego mnie o tym mówisz? – spytała ostrożnie. – Czy nie powinnaś przypadkiem porozmawiać o tym z Christianem?

– Spotkaliśmy się wczoraj – odparła krótko Gaby. – Można powiedzieć, że nie najlepiej nam poszło. – Zacisnęła wargi, jakby chciała to dodatkowo podkreślić. Erika domyśliła się, że spotkanie zakończyło się klapą.

– To niedobrze. Ale wydaje mi się, że Christian przeżywa trudne chwile. Trzeba to zrozumieć…

– Ja to rozumiem, ale prowadzę biznes i zawarłam z Christianem umowę, w której wprawdzie nie wymienia się szczegółowo jego zobowiązań, jeśli chodzi o kontakty z prasą i o marketing, i tak dalej, ale to oczywiste, że mamy wobec niego pewne oczekiwania. Są pisarze, którzy mogą sobie pozwolić na zgrywanie pustelników i odcięcie się od wszystkiego, bo są ponad to. Zyskali sławę i mają wielu czytelników. Christianowi jeszcze do nich daleko. Może kiedyś do nich dołączy, ale takiej pozycji nie zyskuje się z dnia na dzień. Z kolei start, jaki mu dała Syrenka, oznacza, że powinien się zdobyć na pewne poświęcenia zarówno dla siebie samego, jak i dla wydawnictwa. – Gaby umilkła na chwilę i utkwiła wzrok w Erice. – Miałam nadzieję, że będziesz mu to mogła wytłumaczyć.

– Ja? – Erika nie wiedziała, co powiedzieć. Nie była przekonana, że to właśnie ona powinna namawiać Christiana, żeby znów się im rzucił na żer. Przecież to ona sprowadziła pod jego drzwi drapieżniki.

– Nie wiem, czy to takie… – Szukała zręcznego wytłumaczenia, ale Gaby wpadła jej w słowo.

– A więc postanowione. Spotkasz się z nim i wytłumaczysz, czego się po nim spodziewamy.

– Co takiego? – Erika patrzyła na Gaby i zastanawiała się, co właściwie powiedziała, że Gaby uznała to za zgodę.

Gaby właśnie wstawała. Wygładziła spódnicę i zarzuciła na ramię torebkę.

– Dziękuję za kawę i za rozmowę. Świetnie nam się współpracuje. – Pochyliła się i cmoknęła powietrze przy policzkach Eriki, po czym, stukając obcasami, pomknęła do drzwi. – Nie rób sobie kłopotu, trafię! – zawołała. – Pa, pa!

– Pa, pa! – odpowiedziała Erika, machając ręką. Czuła się, jakby nie tylko zderzyła się z lokomotywą, ale została wręcz rozjechana.