Выбрать главу

Pięć minut po telefonie Patrik i Gösta siedzieli w samochodzie. W pierwszej chwili Kenneth Bengtsson nie mógł wydobyć słowa, ale w końcu udało im się go zrozumieć. Powiedział, że jego żona została zamordowana.

– Cholera, co tu się dzieje? – Gösta potrząsnął głową. Mocno trzymał się uchwytu nad oknem, bo prowadził Patrik. – Musisz tak grzać na zakrętach? Prawie się rozpłaszczam na szybie.

– Przepraszam. – Patrik zwolnił, ale już po chwili jego noga znów opadła ciężko na pedał gazu. – Pytasz, co tu się dzieje? Też się zastanawiam – powiedział ponuro i zerknął we wsteczne lusterko, upewniając się, czy Paula i Martin jadą za nimi.

– Co ci powiedział? Jego żona też ma rany cięte? – spytał Gösta.

– Niewiele z niego wyciągnąłem. Musiał być w szoku. Powiedział tylko, że wrócił do domu i stwierdził, że żona nie żyje, została zamordowana.

– Słyszałem, że i tak była bliska śmierci – stwierdził Gösta. Nie znosił rozmawiać o chorobach i śmierci. Przez większą część życia spodziewał się, że dopadnie go jakaś zaraza. Byle przedtem rozegrać jak najwięcej rund golfa. Ale teraz to raczej Patrik wyglądał na chorego. – Ty też nie za bardzo wyglądasz.

– Coś ty się tak uwziął! – wybuchnął Patrik. – Zobaczyłbyś, jak się pracuje, gdy się ma małe dziecko. Nigdy nie można z niczym zdążyć ani się porządnie wyspać. – W tym samym momencie Patrik pożałował, że to powiedział. Przecież wiedział, że Gösta stracił synka, który zmarł wkrótce po urodzeniu. – Przepraszam, to było głupie – powiedział.

Gösta skinął głową.

– Nic się nie stało.

W milczeniu jechali do Fjällbacki. Słychać było tylko szum opon na szosie.

– Cieszę się, że Annice się udało z tą dziewczynką – powiedział w końcu Gösta.

– Ale muszą jeszcze bardzo długo czekać. – Patrik ucieszył się, że zmienili temat.

– Właśnie. Nie miałem pojęcia, że tak długo. Przecież dziecko jest, więc w czym problem? – Gösta był prawie tak samo zgnębiony jak Annika i jej mąż Lennart.

– Biurokracja – powiedział Patrik. – Właściwie powinniśmy się cieszyć, że dokładnie wszystko sprawdzają, zamiast rozdawać dzieci byle komu.

– Pewnie masz rację.

– Jesteśmy na miejscu. – Patrik zajechał przed dom Bengtssonów. Zaraz za nim stanęła Paula. Kiedy wyłączyli silniki, słychać było tylko szum lasu.

Kenneth Bengtsson otworzył im drzwi. Był bardzo blady i wyraźnie roztrzęsiony.

– Patrik Hedström – przedstawił się Patrik, podając mu rękę. – Gdzie ona jest? – spytał, dając kolegom znak, żeby poczekali na zewnątrz i nie robili w środku nowych śladów. Kenneth przytrzymał drzwi i wskazał w głąb przedpokoju.

– Tam. Ja… czy mogę tu zostać? – Spojrzał na Patrika nieobecnym wzrokiem.

– Proszę zostać z moimi kolegami, wejdę sam – odparł Patrik, dając Göście znak, żeby się zajął mężem zmarłej. Gösta nie miał wielkich predyspozycji do pracy w policji, ale umiał rozmawiać z ludźmi i Patrik mógł liczyć na to, że zajmie się Kennethem. Zresztą wkrótce powinno przyjechać pogotowie. Zanim wyjechali z komisariatu, zadzwonił po karetkę. Na pewno już jest w drodze.

Ostrożnie wszedł do przedpokoju i zdjął buty. Potem poszedł w kierunku wskazanym przez Kennetha, domyślając się, że chodzi o drzwi na samym końcu. Były zamknięte. Sięgnął do klamki, ale jego ręka zawisła w powietrzu. Na klamce mogły być odciski palców. Nacisnął łokciem i pchnął drzwi.

Leżała na łóżku. Oczy miała zamknięte, ręce wyciągnięte wzdłuż ciała, jakby spała. Podszedł bliżej, szukając wzrokiem obrażeń. Nie było ani krwi, ani żadnych śladów uszkodzeń. Wyraźnie natomiast było widać piętno choroby. Pod napiętą, wysuszoną skórą odcinały się kości, a głowa pod apaszką wydawała się łysa. Serce mu się ścisnęło na myśl o tym, ile musiała wycierpieć i jak ciężko musiało być Kennethowi, gdy widział żonę w takim stanie. Wszystko przemawiało za tym, że spokojnie umarła we śnie. Wycofał się tyłem.

Kiedy wyszedł, Gösta uspokajał Kennetha, podczas gdy Paula i Martin pomagali kierowcy karetki wjechać tyłem na podjazd.

– Byłem u niej – powiedział cicho, kładąc rękę na ramieniu Kennetha. – Nic nie wskazuje na to, żeby została zamordowana, jak pan mówił przez telefon.

Kenneth w milczeniu kiwał głową.

– Nie sądzi pan, że po prostu umarła we śnie?

– Nie, została zamordowana – odparł ostro Kenneth.

Patrik i Gösta spojrzeli na siebie znacząco. To nic niezwykłego, w szoku człowiek reaguje dziwnie i mówi dziwne rzeczy.

– Dlaczego pan tak myśli? Jak powiedziałem, widziałem pańską żonę, na jej ciele nie ma żadnych obrażeń, nic nie wskazuje na to, żeby się stało coś… niezwykłego.

– Ona została zamordowana! – upierał się Kenneth. Patrik doszedł do wniosku, że nic więcej nie może dla niego zrobić. Trzeba poprosić załogę karetki, żeby się nim zaopiekowała. – Proszę spojrzeć! – Kenneth wyciągnął coś z kieszeni i podał Patrikowi. Patrik wziął, nie namyślając się. Biały papierek, złożony na pół. Spojrzał na Kennetha pytającym wzrokiem i rozłożył go. Ozdobne czarne litery mówiły:

Zabiła ją prawda o tobie.

Od razu rozpoznał to pismo.

– Gdzie pan to znalazł?

– Miała to w dłoni. Wyjąłem jej z ręki – odparł, zacinając się, Kenneth.

– Na pewno nie napisała tego sama? – Zbędne pytanie, ale Patrik chciał rozwiać wszelkie wątpliwości. Odpowiedź już znał. Pismo to samo, a słowa brzmiały tak samo złowieszczo jak w liście, który Erika zabrała Christianowi.

Jak było do przewidzenia, Kenneth zaprzeczył.

– Z całą pewnością nie – odparł i pokazał mu coś, co trzymał w ręku. Patrik spostrzegł to dopiero teraz. – Pisała to ta sama osoba, która przysłała list Christianowi.

W przezroczystej foliowej torebce było kilka białych kopert. Adres wypisany czarnym atramentem, wytwornym pismem. Tym samym co tekst na karteczce, którą trzymał w ręku.

– Kiedy pan to dostał? – spytał Patrik z bijącym sercem.

– Właśnie mieliśmy je wam przekazać – powiedział cicho Kenneth i podał mu torebkę.

– Mieliśmy? My, czyli kto? – Patrik przyglądał się kopertom. Cztery listy.

– Ja i Erik. On też takie dostał.

– Erik Lind? On też dostał takie listy? – powtórzył Patrik, upewniając się, czy dobrze usłyszał.

Kenneth przytaknął.

– Dlaczego nie przyszliście z tym na policję? – Patrik próbował ukryć niezadowolenie. Stojący przed nim człowiek dopiero co stracił żonę, nie pora na wyrzuty.

– Ja… my… Dopiero dziś zorientowaliśmy się z Erikiem, że obaj to dostawaliśmy. O tym, że Christian też, dowiedzieliśmy się z gazet w ostatni weekend. Nie chcę mówić za Erika, ale jeśli o mnie chodzi, nie chciałem niepokoić… – Głos uwiązł mu w gardle.

Patrik jeszcze raz spojrzał na torebkę z kopertami.

– Na trzech jest adres i stempel pocztowy, na jednej tylko pańskie nazwisko. Jak pan dostał ten list?

– Wczoraj w nocy ktoś wszedł do domu i położył go na stole w kuchni. – Przerwał. Patrik milczał, czekając na dalszy ciąg. – Obok listu leżał nóż. Jeden z naszych noży kuchennych. Trudno to zrozumieć inaczej, jest tylko jedna możliwość. – Dalej mówił już z płaczem. – Odebrałem to jako ostrzeżenie, że ktoś na mnie czyha. Ale dlaczego na Lisbet? Po co zabił Lisbet? – Wierzchem dłoni starł łzy, wyraźnie zażenowany, że płacze przy ludziach.