– Jakie to ekscytujące, że mamy we Fjällbace jeszcze jednego pisarza! Najpierw Erika Falck, teraz Christian… – Cecilia prawie podskakiwała z podniecenia. – Czytaliście jego książkę?
– Ja czytam tylko gazety finansowe – powiedział Erik.
Louise przewróciła oczami. Cały Erik, kokietuje tym, że nie czyta książek.
– Mam nadzieję, że dostaniemy egzemplarz – powiedziała, owijając się szczelnie płaszczem. Niechby wreszcie ruszyła się ta kolejka, chciałaby już znaleźć się w cieple.
– Tak, w naszej rodzinie to Louise czyta książki. Nie ma w końcu wiele do roboty, skoro nie pracuje. Prawda, kochanie?
Louise wzruszyła ramionami. Uszczypliwa uwaga męża spłynęła po niej. Nie chciało jej się przypominać mu, że to on nalegał, żeby została w domu, dopóki dziewczynki nie podrosną. I że od rana do wieczora dba, żeby dom funkcjonował jak dobrze naoliwiona maszyna. On uważał to za oczywistość.
Porozmawiali jeszcze chwilę, powoli posuwając się naprzód. W końcu mogli wejść i powiesić płaszcze, a potem zejść po schodkach do jadalni.
Louise skierowała się do baru, czując na plecach wzrok Erika.
– Żebyś się tylko nie przemęczyła – powiedział Patrik i pocałował Erikę. Erika wyszła, dźwigając przed sobą wielki brzuch.
Maja zapiszczała na widok wychodzącej mamy, ale uspokoiła się, gdy Patrik posadził ją przed telewizorem. Właśnie pokazała się czołówka z zielonym smokiem, zwiastun Bolibompy[5]. Od paru miesięcy była kapryśna i uparta, miała napady złości i wyrażała kategoryczny sprzeciw lepiej niż niejedna diwa. Patrik nawet to rozumiał. Z pewnością działało na nią panujące w domu napięcie. Nastrój oczekiwania mieszał się z niepokojem przed pojawieniem się rodzeństwa. Bliźniaki. Dobry Boże. Wprawdzie wiedzieli o tym od pierwszego badania USG w osiemnastym tygodniu, ale Patrik nie mógł się oswoić z tą myślą. Czasem się zastanawiał, jak sobie poradzą. Jedno niemowlę to wyzwanie, a co dopiero dwoje? Jak sobie poradzić z karmieniem, usypianiem i tak dalej? Trzeba będzie kupić nowy samochód, taki, w którym się zmieści trójka dzieci i wózki. A to tylko jeden przykład.
Patrik siedział przy Mai na kanapie i tępym wzrokiem patrzył przed siebie. Ostatnio czuł się bardzo zmęczony, jakby już nie miał skąd czerpać sił. Czasem ledwo mógł się zwlec z łóżka. Może nie ma w tym nic dziwnego. Do domowych kłopotów, ciąży i zmęczenia Eriki i buntującej się Mai doszły problemy w pracy. Od czasu gdy poznał Erikę, prowadził kilka trudnych śledztw w sprawie morderstwa. Sporo kosztowały go również nieustające walki z szefem, Bertilem Mellbergiem.
A teraz jeszcze zaginięcie Magnusa Kjellnera. Patrik był przekonany, że musiało mu się stać coś złego, choć nie był pewien, czy przemawia przez niego doświadczenie, czy przeczucie. Wypadek czy zbrodnia, nie wiadomo, ale gotów był się założyć, że Magnus Kjellner nie żyje. Środowe spotkania z jego żoną, która z tygodnia na tydzień wyglądała na coraz bardziej zmarnowaną i udręczoną, wiele go kosztowały. Wiedział, że zrobili wszystko, by go znaleźć, ale ciągle miał przed oczami jej twarz.
– Tata! – z rozmyślań wyrwał go niewyobrażalnie głośny okrzyk Mai. Wskazała palcem na ekran telewizora. Patrik od razu orientował się, o co chodzi. Musiał błądzić myślami dłużej, niż sądził, bo Bolibompa już się skończyła. Zastąpił ją program dla dorosłych, który nie interesował jego córeczki.
– Tata zaraz to załatwi – powiedział, unosząc ręce w uspokajającym geście. – Może być Pippi? Co ty na to?
Znał odpowiedź. Od pewnego czasu Pippi była ulubienicą Mai. Wyjął kasetę z filmem o Pippi na morzach i oceanach, usiadł obok córeczki i objął ją ramieniem. Przylgnęła do niego jak pluszowa zabawka. Pięć minut później spał.
Christian aż się spocił. Gaby właśnie mu oznajmiła, że zaraz wchodzi na scenę. Nie wszystkie miejsca na sali były zajęte, ale przy stolikach siedziało około sześćdziesięciu czekających na niego gości. Przed nimi stały talerze z jedzeniem i szklanki z piwem lub kieliszki z winem. Christian nie był w stanie przełknąć niczego poza winem. Właśnie pił trzeci kieliszek, chociaż wiedział, że nie powinien. Byłoby niedobrze, gdyby bełkotał do mikrofonu podczas wywiadów, ale bez wina nie dałby rady. Rozglądał się po sali, gdy nagle poczuł czyjąś dłoń na przedramieniu.
– Cześć, jak się czujesz? Masz tremę? – Erika spojrzała na niego z niepokojem.
– Trochę – przyznał i poczuł ulgę, że może to komuś powiedzieć.
– Znam to – powiedziała Erika. – Pierwsze wystąpienie przed publicznością miałam w Sztokholmie podczas imprezy dla debiutujących pisarzy. Myślałam, że będą musieli mnie zeskrobywać z podłogi. A potem kompletnie nie pamiętałam, co mówiłam, stojąc na scenie.
– Mam wrażenie, że mnie też przydałaby się skrobaczka – powiedział Christian, przesuwając dłonią po szyi. Pomyślał o listach i poczuł, że wpada w panikę. Zachwiał się. Erika przytrzymała go i tylko dzięki temu się nie przewrócił.
– Uważaj – powiedziała. – Widzę, że wypiłeś trochę na wzmocnienie, ale już nie pij. – Delikatnie wyjęła mu kieliszek z ręki i odstawiła na najbliższy stół. – Zobaczysz, będzie dobrze. Gaby zacznie od przedstawienia ciebie i twojej książki, potem ja zadam ci kilka pytań. Już je przedyskutowaliśmy. Zaufaj mi. Jedyny problem to jak mnie wtaszczycie na scenę.
Roześmiała się, Christian jej zawtórował. Może nie do końca szczerze i nieco za głośno, ale podziałało. Napięcie trochę puściło, mógł odetchnąć. Odpędził od siebie myśl o listach. Ta sprawa nie powinna mu teraz zaprzątać głowy. Wystarczy, że w książce oddał głos Syrence.
– Cześć, kochanie. – Sanna przyłączyła się do nich. Oczy jej błyszczały, gdy rozglądała się po sali.
Christian zdawał sobie sprawę, że to dla niej wielka chwila. Chyba nawet większa niż dla niego.
– Świetnie wyglądasz – powiedział. Przez chwilę rozkoszowała się pochwałą.
Rzeczywiście, świetnie wyglądała. Christian zdawał sobie sprawę, jakie miał szczęście, że ją poznał. Nie był dla niej dobry. Musiała wiele znieść, więcej, niż zniósłby ktokolwiek inny. To nie jej wina, że nie potrafiła zapełnić pustki, którą odczuwa. Pewnie nikt by nie potrafił. Objął ją ramieniem i pocałował w głowę.
– Ale jesteście śliczni! – Gaby przeszła obok, stukając głośno obcasami. – Christianie, dostałeś kwiaty.
Spojrzał na wiązankę, którą trzymała w ręku. Piękną, prostą, z samych białych lilii.
Sięgnął po przyczepioną do niej białą kopertę. Ręka trzęsła mu się tak, że nie mógł jej otworzyć, ledwie świadom zdumionych spojrzeń stojących obok kobiet.
Zawartość była równie zwyczajna. Biały bilecik, a na nim słowa napisane czarnym atramentem. To samo ozdobne pismo co w listach. Przez chwilę patrzył na zapisane linijki, potem pociemniało mu w oczach.
2
Była taka piękna, nigdy nie widział nic piękniejszego. Na dodatek pięknie pachniała. Długie włosy nosiła zaczesane do tyłu, przytrzymywała je białą wstążką. Lśniły tak, że musiał zmrużyć oczy. Niepewnie zrobił krok w jej kierunku, nie wiedząc, czy wolno mu uczestniczyć w tym pięknie. Otworzyła ramiona, podbiegł do niej, zostawiając za sobą mrok i zło. Otuliła go biel, światło, zapach kwiatów i jedwabiste włosy dotykające jego policzka.