Выбрать главу

– Biega pan zawsze o tej samej porze? – Gösta rozparł się na krześle i skrzyżował ramiona na piersi.

– Tak, czasem z dziesięciominutowym poślizgiem.

– Nie pomyślał pan, że… Zważywszy na to, że… – Martin się zająknął.

– Nie pomyślał pan, żeby dziś zrezygnować, zważywszy na to, że wczoraj umarła pańska żona? – dopowiedział Gösta, ale nie zabrzmiało to ani niemiło, ani jak zarzut.

Kenneth nie od razu odpowiedział. Musiał najpierw przełknąć ślinę.

– Jeśli kiedykolwiek naprawdę odczuwałem potrzebę pobiegania, to właśnie dziś – odparł cicho.

– Rozumiem – powiedział Gösta. – Zawsze biega pan tą samą trasą?

– Tak. Tylko czasami w weekendy korzystam z okazji i robię dwa okrążenia. Jestem przywiązany do określonego porządku, nie lubię niespodzianek, przygód ani zmian. – Umilkł. Gösta i Martin rozumieli, co miał na myśli, i również się nie odzywali.

Kenneth chrząknął i odwrócił głowę, żeby ukryć łzy, które napłynęły mu do oczu. Jeszcze jedno chrząknięcie, żeby odzyskać głos.

– A więc, jak już powiedziałem, lubię żyć według stałego rytmu. Od ponad dziesięciu lat tak biegam.

– Domyślam się, że wie o tym wiele osób. – Martin podniósł wzrok znad notesu, w którym zapisał i otoczył kółkiem: dziesięć lat.

– Nie było powodu robić z tego tajemnicy. – Uśmiech na jego twarzy zgasł równie szybko, jak się pojawił.

– Nie spotkał pan nikogo? – spytał Gösta.

– Żywego ducha. Rzadko kiedy kogoś spotykam. Może parę razy kogoś z psem albo z wózkiem, bo dziecko się wcześnie obudziło. Ale to wyjątki. Najczęściej jestem na trasie zupełnie sam. Dziś również.

– Nie widział pan żadnego samochodu zaparkowanego w pobliżu? – spytał Martin, a Gösta z uznaniem kiwnął głową.

Kenneth musiał się zastanowić.

– Nie wydaje mi się. Nie mógłbym przysiąc, bo mogłem nie zwrócić uwagi. Chociaż nie, raczej bym zauważył.

– To znaczy, że dzisiejszy poranek nie różnił się od innych? – naciskał Gösta.

– Nie, wszystko było tak jak zawsze. Poza… – Słowa zawisły w powietrzu, z oczu znów popłynęły łzy.

Martinowi zrobiło się głupio, że jest zażenowany, kiedy patrzy na jego łzy. Zupełnie nie wiedział, co robić. Tymczasem Gösta sięgnął przez łóżko do nocnego stolika, wziął serwetkę i wytarł Kennethowi twarz. Potem odłożył ją na miejsce.

– Czy już coś wiadomo? – spytał cicho Kenneth. – O Lisbet?

– Nie, jeszcze nie. Musimy poczekać, aż wypowie się lekarz sądowy.

– To ona ją zabiła. – Skurczył się na łóżku, patrzył przed siebie nieruchomym wzrokiem.

– Przepraszam, co pan powiedział? – spytał Gösta, nachylając się do niego. – Jaka ona? Wie pan, kto to zrobił?

Martin widział, że Gösta wstrzymał oddech, i uzmysłowił sobie, że on również.

W oczach Kennetha zobaczyli błysk.

– Nie mam pojęcia – odparł zdecydowanie.

– Powiedział pan: ona – zauważył Gösta.

Kenneth odwrócił wzrok.

– Wydaje mi się, że listy są pisane kobiecą ręką. Dlatego założyłem, że to kobieta.

– Hm… – mruknął Gösta z niedowierzaniem. – Ten ktoś wziął na celownik was czterech nie bez powodu. Magnus, Christian, Erik i pan. Macie z kimś na pieńku, ale wszyscy – cóż, z wyjątkiem Magnusa – twierdzicie, że nie macie pojęcia z kim ani dlaczego. Coś takiego musi jednak wynikać z wielkiej nienawiści do was. Dlatego pytamy, o co tu chodzi. Jakoś trudno mi uwierzyć, że nic nie wiecie, że nie macie żadnych podejrzeń. – Przysunął się do Kennetha.

– To musi być ktoś chory na umyśle. Innego wytłumaczenia nie widzę. – Kenneth odwrócił głowę i zacisnął usta.

Martin i Gösta wymienili spojrzenia. Zdali sobie sprawę, że nic więcej z niego nie wydobędą. Na razie.

Erika patrzyła jeszcze na telefon, wstrząśnięta po rozmowie z Patrikiem. Zadzwonił, żeby zawiadomić, że późno wróci, i pokrótce opowiedział, co się stało. Nie mogła uwierzyć, że ktoś zrobił krzywdę dzieciom Christiana. Potem jeszcze ten zamach na Kennetha. Sznurek rozciągnięty w poprzek ścieżki. Proste i pomysłowe.

Zastanawiała się gorączkowo. Musi być jakiś sposób, żeby przyśpieszyć to śledztwo. W głosie Patrika słyszała przygnębienie. Zrozumiałe, bo działo się coraz więcej, a policja wcale nie zbliżała się do rozwiązania.

Zastanawiała się, obracając w ręku telefon. Jeśli się wtrąci, Patrik będzie wściekły. Z drugiej strony ma pewne doświadczenie w zbieraniu danych. Wprawdzie zajmowała się już zakończonymi śledztwami, ale to chyba niewielka różnica. Przede wszystkim jednak nudziło jej się w domu. Bardzo ją kusiło, żeby się włączyć.

Poza tym miała instynkt, który kilka razy okazał się niezawodny. Teraz mówił jej, że odpowiedzi należy szukać u Christiana. Przemawiały za tym następujące okoliczności: pierwszy zaczął otrzymywać listy, jest bardzo tajemniczy, jeśli chodzi o przeszłość, i ewidentnie bardzo tym wszystkim wytrącony z równowagi. Niby drobiazgi, ale istotne. Od czasu rozmowy w jego pracowni w szopie miała również nieodparte wrażenie, że coś ukrywa.

Szybko, żeby się nie rozmyślić, ubrała się do wyjścia. Po drodze zadzwoni do Anny i poprosi, żeby odebrała Maję z przedszkola, bo sama nie zdąży, chociaż wróci przed wieczorem. Na wyprawę do Göteborga potrzebowała półtorej godziny w jedną stronę, sporo jak na taki kaprys. A nawet gdyby nic nie znalazła, zawsze może odwiedzić Görana, swego niedawno poznanego przyrodniego brata.

Jeszcze się nie przyzwyczaiła do myśli, że ma starszego brata. Oszołomiło ją odkrycie, że podczas drugiej wojny światowej jej matka w tajemnicy urodziła syna i oddała go do adopcji. Dramatyczne wydarzenia ubiegłego lata miały przynajmniej ten jeden dobry skutek. Obydwie z Anną nawiązały więź z Göranem. Wiedziała, że zawsze będzie mile widziana i u niego, i u jego przybranej matki.

Anna od razu zgodziła się odebrać Maję, ulubienicę zarówno jej dzieci, jak i Dana. Wieczorem Maja wróci do domu wybawiona i objedzona słodyczami.

Erika mogła wyruszyć. Pracując nad cieszącymi się ogromnym powodzeniem książkami o prawdziwych zbrodniach, nauczyła się przygotowywać dokumentację. Byłoby łatwiej, gdyby znała numer identyfikacyjny Christiana, ale poradzi sobie i bez niego. Wie, jak się nazywa, i pamięta, co kiedyś powiedziała jej Sanna: że gdy się poznali, Christian mieszkał w Göteborgu. Miała również w pamięci, że May wspomniała o Trollhättan, ale uznała, że Göteborg będzie najlepszym punktem wyjścia. Mieszkał tam, zanim się przeprowadził do Fjällbacki, więc tam trzeba zacząć. Potem, jeśli zajdzie potrzeba, będzie się cofać w czasie. Nie miała cienia wątpliwości, że prawdy należy szukać w przeszłości Christiana.

Po czterech rozmowach telefonicznych znała adres, pod którym Christian mieszkał, zanim się wprowadził do Sanny. Zatrzymała się na stacji Statoil przed wjazdem do Göteborga i kupiła plan miasta. Korzystając z okazji, rozprostowała nogi i poszła do toalety. Bardzo jej było niewygodnie z dwojgiem dzieci między nią a kierownicą, drętwiały jej krzyż i nogi.

Wcisnęła się z powrotem na siedzenie, gdy zadzwonił telefon. Trzymając w jednej ręce tekturowy kubek z kawą, drugą chwyciła komórkę, żeby spojrzeć na wyświetlacz. Patrik. Lepiej niech się nagra na sekretarkę. Potem mu wszystko wyjaśni. Zwłaszcza jeśli wróci do domu z czymś, co im pomoże w śledztwie. Może wtedy będzie na nią trochę mniej zły.

Ostatni rzut oka na mapę i mogła wyjechać na autostradę. Minęło ponad siedem lat od czasu, gdy Christian mieszkał tam, dokąd zmierzała. Ogarnęły ją wątpliwości. Jakie są szanse, że zostały po nim jakieś ślady? Ludzie ciągle się przeprowadzają, nic po sobie nie zostawiając.