Patrik usiadł zaspany na łóżku. Obudziło go jakieś brzęczenie. W pierwszej chwili nie mógł się zorientować, co tak brzęczy. W końcu oprzytomniał na tyle, żeby sięgnąć po komórkę. Wyłączył dzwonek, ale ustawił wibracje i aparat wściekle podskakiwał na nocnym stoliku, a wyświetlacz migał w półmroku.
– Halo?
Natychmiast się rozbudził i zaczął się ubierać. Jednocześnie słuchał i zadawał pytania. Parę minut później był ubrany i już miał wychodzić, gdy zobaczył kartkę od Eriki. Uzmysłowił sobie, że nie było jej w łóżku. Zaklął i pobiegł na górę. Maja wydostała się z łóżeczka i spokojnie bawiła się na podłodze. Cholera, co robić? Przecież nie zostawi jej samej. Ze złością zadzwonił do Eriki, ale po kilku sygnałach włączyła się poczta głosowa. Gdzie ona jest o tej porze?
Rozłączył się i zadzwonił do Anny i Dana. Odebrała Anna. Patrik odetchnął z ulgą i szybko wyjaśnił, o co chodzi. Potem przez dziesięć minut sterczał w przedpokoju, niecierpliwie przestępując z nogi na nogę.
– Coś ostatnio macie same pilne wyjazdy. Najpierw Erika ni z tego, ni z owego jedzie do Göteborga, teraz u ciebie pożar – zaśmiała się Anna, wchodząc do domu.
Patrik podziękował szybko i pobiegł do samochodu. Dopiero za kierownicą dotarło do niego, co usłyszał. Erika do Göteborga? Wczoraj? Nic z tego nie rozumiał. Później się tym zajmie. Teraz ma co innego na głowie.
Na Badholmen pełną parą pracowali technicy. Zostawił samochód przed kutrem ratowniczym i pobiegł truchtem na wyspę. Byli tam już Torbjörn Ruud i jego ekipa.
– Kiedy dostaliście zawiadomienie? – spytał Patrik Göstę, kiedy ten do niego podszedł. Technicy jechali z Uddevalli, więc nie powinni dojechać przed nim. Tak samo Gösta z Martinem. Przecież jechali z Tanumshede. Dlaczego nie zadzwonili do niego wcześniej?
– Annika dzwoniła do ciebie kilka razy. Wczoraj wieczorem też, ale nie odbierałeś.
Patrik wyciągnął komórkę z kieszeni. Już chciał powiedzieć, że to nieprawda, kiedy spojrzał na wyświetlacz: sześć nieodebranych połączeń. Trzy wczoraj wieczorem i trzy dziś rano.
– Nie wiesz, czego chciała wczoraj wieczorem? – spytał Patrik, złoszcząc się na siebie, że wyłączył dzwonek, żeby mieć jeden wieczór odpoczynku. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów pozwolił sobie nie myśleć o pracy i oczywiście od razu musiało się coś stać.
– Nie mam pojęcia. Dziś rano chodziło o to. – Gösta wskazał na wieżę.
Patrik drgnął. W wisielcu kołyszącym się na wietrze było coś niesłychanie poruszającego i w jakiś sposób pierwotnego.
– A niech to… – mruknął Patrik. Pomyślał o Sannie i dzieciach, i o Erice. – Kto go znalazł? – Wolał wrócić do zawodowej roli i nie myśleć o innych okolicznościach. W tym momencie Christian przestał być kimś, kto miał żonę i dzieci, przyjaciół i jakieś życie. Stał się denatem, zagadką do rozwiązania. A on miał wyjaśnić, co i jak się stało.
– Zgłosił to ten stary, stoi tam. Sven Olov Rönn. Mieszka w tym białym domu. – Gösta wskazał na jeden z domów stojących na skraju pagórka, nad szopami. – Ma zwyczaj co rano rozglądać się po Fjällbace przez lornetkę. Zobaczył, że z wieży coś zwisa. Z początku myślał, że młodzież zrobiła sobie kawał, ale przytelepał się tutaj i zobaczył, co się stało.
– Co z nim? W porządku?
– Trochę roztrzęsiony, co zrozumiałe, ale chyba twarda z niego sztuka.
– Nie puszczaj go do domu, dopóki z nim nie pogadam – powiedział Patrik i podszedł do nadzorującego odgradzanie wieży taśmą Torbjörna.
– Można powiedzieć, że dbacie, żebyśmy mieli co robić – powiedział Torbjörn.
– Wolelibyśmy ciszę i spokój, wierz mi. – Patrik zebrał się w sobie i jeszcze raz spojrzał na Christiana. Oczy miał otwarte. Głowa mu opadła, gdy zawisł na sznurze i złamał sobie kark. Wyglądał, jakby się wpatrywał w wodę.
Patrik się wzdrygnął.
– Długo jeszcze musi tak wisieć?
– Niedługo. Zrobimy kilka zdjęć i go odetniemy.
– A transport?
– Już jedzie – odparł krótko Torbjörn. Pilno mu było do pracy.
– Dobrze, róbcie swoje – powiedział Patrik, oddalając się.
Torbjörn od razu zaczął wydawać dyspozycje.
Patrik podszedł do Gösty i starszego pana, który wyglądał, jakby mu było zimno.
– Patrik Hedström, policja – powiedział, wyciągając do niego rękę.
– Sven Olov Rönn – odparł mężczyzna, stając niemal na baczność.
– Jak się pan czuje? – Patrik przyglądał się jego twarzy, szukając oznak szoku. Sven Olov Rönn był trochę blady, ale dosyć pozbierany.
– No cóż, niezbyt to przyjemne – powiedział powoli. – Ale wrócę do domu, wypiję parę kropli na wzmocnienie i będzie dobrze.
– A może chce pan, żeby pana zbadał lekarz? – spytał Patrik.
Sven Olov Rönn spojrzał na niego z przerażeniem. Należał do tych starszych panów, którzy prędzej dadzą sobie rękę uciąć, niż pójdą do lekarza.
– Nie, nie – odpowiedział. – Nie trzeba.
– Niech będzie – powiedział Patrik. – Wiem, że mój kolega z panem rozmawiał. – Wskazał głową na Göstę. – Ale chciałbym, żeby pan jeszcze raz opowiedział, jak to się stało, że znalazł pan… tego mężczyznę na wieży.
– Widzi pan, ja zawsze wstaję z kurami – zaczął Sven Olov Rönn i dodając kilka nowych szczegółów, powtórzył to, co chwilę wcześniej zreferował Patrikowi Gösta. Patrik zadał jeszcze kilka pytań i odesłał go do domu, żeby się ogrzał.
– Gösta, co o tym myślisz? Co to znaczy? – spytał w zamyśleniu.
– Po pierwsze musimy się dowiedzieć, czy zrobił to sam, czy to ta sama… – Nie dokończył, ale Patrik zrozumiał.
– Zauważyliście coś, co świadczyłoby o tym, że walczył, stawiał opór czy coś w tym rodzaju? – zawołał Patrik do Torbjörna, który zatrzymał się w połowie schodów na szczyt wieży.
– Jak dotąd nic, ale jeszcze nie zdążyliśmy go dokładnie obejrzeć. Zaczynamy od zdjęć. – Machnął aparatem. – Potem zobaczymy i w razie czego damy znać.
– Dziękuję – odparł Patrik.
To na razie wszystko. Teraz czeka na niego inne zadanie.
Podszedł do nich Martin Molin, blady, jak zwykle, gdy musiał patrzeć na zwłoki.
– Mellberg i Paula też jadą.
– No to fajnie – powiedział bez entuzjazmu Patrik. Zarówno Gösta, jak i Martin nie mieli wątpliwości, że nie chodzi mu o Paulę.
– Co robimy? – spytał Martin.
– Zaczekaj na nich. Mellbergiem się nie przejmuj, będzie tylko sterczeć i przeszkadzać technikom. Przejdźcie się z Paulą po domach przy wjeździe na Badholmen. Większość stoi pusta, więc nie będzie to trudne. Gösta, pojedziesz ze mną do Sanny?
Gösta spojrzał na niego smutno.
– Oczywiście. Kiedy?
– Teraz – odparł Patrik. Chciał to mieć za sobą. Zastanawiał się, czy nie zadzwonić do Anniki i nie spytać, po co wczoraj do niego dzwoniła, ale uznał, że to może poczekać.
Opuszczając Badholmen, obaj z Göstą starannie unikali patrzenia na sylwetkę huśtającą się na wietrze.
– Nic z tego nie rozumiem. Kto przysyłał Christianowi te rysunki? – Sanna była zdziwiona. Wzięła jeden do ręki. Erika pogratulowała sobie, że każdy rysunek włożyła do osobnej koszulki, dzięki czemu można je było oglądać, nie ryzykując, że stracą wartość dowodową.