Выбрать главу

– Nie wiem. Miałam nadzieję, że mi coś podpowiesz.

Sanna potrząsnęła głową.

– Nic o tym nie wiem. Skąd je masz?

Erika opowiedziała o wizycie w dawnym mieszkaniu Christiana w Göteborgu i spotkaniu z Janosem Kovácsem, który zachował listy z rysunkami.

– Dlaczego interesujesz się przeszłością Christiana? – spytała Sanna.

Erika musiała się namyślić. W pierwszej chwili sama nie wiedziała, jak to wyjaśnić.

– Kiedy się dowiedziałam, że dostaje listy z pogróżkami, zaczęłam się o niego bać. Nie dawały mi spokoju, taka już jestem. Christian nic nie mówił, więc zaczęłam szperać.

– Pokazałaś je Christianowi? – Sanna sięgnęła po następny rysunek, przyglądała mu się uważnie.

– Nie, najpierw chciałam się czegoś dowiedzieć od ciebie. – Przerwała na chwilę. – Co wiesz o przeszłości Christiana? Jego rodzinie i dzieciństwie?

Sanna uśmiechnęła się smutno.

– Trudno to sobie wyobrazić, ale właściwie nic. Nie znam nikogo, kto by tak mało mówił o sobie. Pytałam go o różne rzeczy, o rodziców, gdzie mieszkali, co robił, kiedy był mały, jakich miał kolegów… zadaje się takie pytania nowo poznanym osobom. Christian nic nie mówił. Powiedział tylko, że rodzice już nie żyją, nie ma rodzeństwa, dzieciństwo miał takie jak wszyscy i nie ma do powiedzenia nic ciekawego. – Sanna przełknęła ślinę.

– Nie przyszło ci do głowy, że to dziwne? – spytała Erika ze współczuciem. Widziała, że Sanna z trudem hamuje łzy.

– Kocham go, a że zawsze się złościł, gdy pytałam, to przestałam. Chciałam tylko… żeby został – wyszeptała ze spuszczonym wzrokiem.

Erika w pierwszym odruchu chciała ją przytulić. Wydała jej się taka młodziutka, bezbronna. Musiało być jej trudno w związku, w którym zawsze była tą gorszą. Nie mogło być wątpliwości, że Christian nie odwzajemniał jej miłości.

– Więc nie wiesz, kim jest ta mała postać koło Christiana? – spytała miękko.

– Nie mam pojęcia, ale to musiało narysować dziecko, prawda? Może ma jakieś nieślubne dzieci, o których nic nie wiem? – Zaśmiała się, ale śmiech uwiązł jej w gardle.

– Tylko bez pochopnych wniosków. – Erika przestraszyła się, że tylko pogorszyła sprawę. Sanna wydawała się bliska załamania.

– Ja też mam mnóstwo wątpliwości. Odkąd zaczęły przychodzić te listy, pytałam go tysiące razy, czy wie, kto je przysyła, a on zaprzeczał. Ale jakoś mu nie wierzę. – Zagryzła wargi.

– Opowiadał ci o swoich byłych dziewczynach? Były w jego życiu jakieś kobiety? – Zdawała sobie sprawę, że robi się natarczywa, ale może Christian kiedyś powiedział coś, co utkwiło Sannie w pamięci.

Sanna potrząsnęła głową i zaśmiała się gorzko.

– Uwierz mi, pamiętałabym, gdyby wspomniał o innej kobiecie. Przecież ja nawet myślałam… – Urwała i zrobiła minę, jakby żałowała, że zaczęła.

– Co myślałaś? – spytała Erika, ale Sanna nie odpowiedziała.

– Nic takiego. Nieważne. Powiedzmy, że jestem zazdrośnicą.

Nie ma w tym nic dziwnego, pomyślała Erika. Jeśli się z kimś żyje tyle lat i kocha bez wzajemności, to nic dziwnego, że człowiek się robi zazdrosny. Ale nie powiedziała tego, zmieniła temat. Myślała o tym od wczoraj.

– Wczoraj rozmawiałaś z koleżanką Patrika, Paulą Morales.

Sanna przytaknęła.

– Bardzo miła. Gösta też mi się podobał. Pomógł mi domyć dzieci. Powiedz Patrikowi, żeby go pozdrowił i podziękował w moim imieniu. Wczoraj jakoś o tym nie pomyślałam.

– Przekażę. – Erika milczała chwilę. – Paula chyba nie zrozumiała czegoś, co powiedziałaś.

– Skąd wiesz? – zdziwiła się Sanna.

– Nagrała waszą rozmowę. Patrik wczoraj odsłuchiwał nagranie i ja niechcący też słyszałam.

– Ach tak. – Sanna gładko przełknęła kłamstwo. – Czego nie zrozumiała?

– Powiedziałaś, że Christianowi też nie było łatwo, jakbyś miała na myśli coś konkretnego.

Sanna zesztywniała. Uciekła wzrokiem i zaczęła skubać frędzle obrusa.

– Naprawdę nie wiem, co…

– Proszę cię, to nie pora na osłanianie Christiana. Cała wasza rodzina jest w niebezpieczeństwie, inni też. Ale jeszcze można coś zrobić, żeby się nie skończyło tak jak z Magnusem. Nie wiem, co ukrywasz. Ani dlaczego. Może to nie ma nic wspólnego z tą sprawą. Przypuszczam, że tak właśnie myślisz, bo w przeciwnym razie, jestem o tym przekonana, powiedziałabyś. Zwłaszcza po tym, co się wczoraj przytrafiło dzieciom. Więc jak?

Sanna wpatrywała się w jakiś punkt za oknem, nad domami, nad zamarzniętym morzem i wyspami. Milczała dłuższą chwilę. Widać było, że toczy wewnętrzną walkę, a Erika cierpliwie czekała.

– Znalazłam na strychu sukienkę. Niebieską – odezwała się w końcu. Opowiedziała, jak pokazała sukienkę Christianowi, jaka była zła i jak niepewnie się czuła. O tym, jak w końcu opowiedział jej tę koszmarną historię. A potem zamilkła i zapadła się, jakby z niej uszło powietrze.

Erika znieruchomiała. Usiłowała przyjąć do wiadomości to, co usłyszała. Ale nie potrafiła. Ludzki umysł nie dopuszcza do siebie pewnych rzeczy. Mogła tylko położyć rękę na dłoni Sanny.

Erik Lind po raz pierwszy w życiu poczuł, że się panicznie boi. Christian nie żyje. Wisiał na wieży Badholmen, kołysał się na wietrze jak szmaciana lalka.

Zawiadomiła go telefonicznie policjantka i przykazała, żeby na siebie uważał. Dodała, że w razie potrzeby może w każdej chwili dzwonić do komisariatu. Podziękował jej i powiedział, że na pewno nie będzie takiej potrzeby. Kompletnie nie mógł zrozumieć, kto mógł się na nich aż tak uwziąć. Nie zamierzał siedzieć z założonymi rękami i czekać na swoją kolej. Przejmie kontrolę nad sytuacją – jak zawsze.

Plamy potu na koszuli dowodziły jednak, że nie jest tak spokojny, jak sobie wmawiał. W dłoni trzymał telefon. Niezgrabnymi palcami wybrał numer Kennetha. Po pięciu sygnałach włączyła się poczta głosowa. Rozłączył się i ze złością rzucił komórkę na biurko. Próbował się zmusić do myślenia. Trzeba się zastanowić, co dalej.

Odezwał się dzwonek. Drgnął i spojrzał na wyświetlacz. Kenneth.

– Halo?

– Nie mogę odbierać tak szybko – odezwał się Kenneth. – Ktoś musi mi pomóc przy zakładaniu słuchawki. Sam nie utrzymam telefonu w ręce – wyjaśnił, nie rozczulając się nad sobą.

Erik pomyślał, że może powinien się zdobyć na ten wysiłek i odwiedzić Kennetha w szpitalu albo chociaż posłać mu kwiaty. Trudno, nie da się myśleć o wszystkim naraz. Zresztą ktoś musi siedzieć w biurze. Kenneth na pewno to rozumie.

– Jak się czujesz? – Starał się, żeby to zabrzmiało tak, jakby go to obchodziło.

– Dobrze – odparł krótko Kenneth. Znał Erika. Wiedział, że nie pyta dlatego, że go to naprawdę interesuje.

– Mam złe wieści. – Najlepiej powiedzieć prosto z mostu. Kenneth w milczeniu czekał na dalszy ciąg. – Christian nie żyje. – Erik szarpał kołnierzyk. Nadal pocił się obficie, nawet dłoń trzymającą telefon miał mokrą. – Właśnie się dowiedziałem. Dzwonili z policji. Powiesił się na wieży na Badholmen.

Cisza w słuchawce.

– Halo! Słyszałeś, co mówiłem? Christian nie żyje. Policjantka, z którą rozmawiałem, powiedziała tylko tyle, ale każdy głupi się domyśli, że to ten sam świr.

– Tak, to ona – powiedział z kamiennym spokojem Kenneth.

– Co chcesz przez to powiedzieć? Wiesz, kto to zrobił? – Erik niemal krzyczał. Jak to, wiedział i nic nie mówił? Osobiście go zamorduje, jeśli nikt go nie uprzedzi.