Выбрать главу

– Nas też dopadnie.

Niesamowity spokój, z jakim to mówił, sprawił, że Erik dostał gęsiej skórki. Przez chwilę myślał, że Kenneth musiał dostać po głowie. Dosłownie.

– Mógłbyś mnie uprzejmie dopuścić do tajemnicy?

– Ciebie zostawi sobie na koniec.

Erik musiał się opanować, żeby ze złości nie cisnąć telefonem o biurko.

– Naprawdę nie rozumiesz? Tylu ludzi zraniłeś i skrzywdziłeś, że nie wiesz, o kogo chodzi? Dla mnie sprawa jest oczywista. To jedyny człowiek, jakiego kiedykolwiek skrzywdziłem. Nie wiem, czy Magnus zdawał sobie sprawę, że ona chce się zemścić, ale wiem, że męczyła go ta historia. Ciebie pewnie nigdy nie męczyła, prawda? Nie miałeś żadnych wyrzutów sumienia, nie cierpiałeś na bezsenność, bo zrobiłeś komuś coś złego. – Mówił to wszystko bez emocji, rzeczowym tonem, spokojnie.

– O czym ty mówisz? – warknął Erik. Myśli galopowały mu przez głowę. Coś mu się niewyraźnie przypomniało, jakiś obraz, czyjaś twarz. Coś zaczęło się w nim budzić. Coś, co wyparł z pamięci tak skutecznie, że samo z siebie nigdy nie wypłynęłoby na powierzchnię.

Mocno ścisnął telefon. A może…

Kenneth się nie odzywał. Erik nie musiał potwierdzać, że wie. Powiedziało to jego milczenie. Rozłączył się bez pożegnania, jakby chciał się od tego odciąć.

Otworzył pocztę internetową i zabrał się do załatwiania najważniejszych spraw. Czas naglił.

Zaniepokoił się, gdy wjeżdżając na podjazd przed domem, rozpoznał samochód Eriki. Wiedział, że ma skłonność do wtrącania się w nie swoje sprawy. Nie raz podziwiał jej dociekliwość, która często przynosiła wymierne rezultaty, ale bardzo nie lubił, gdy zahaczała o kompetencje policji. Chciałby chronić ją, Maję i mające przyjść na świat bliźnięta przed złem tego świata, ale Erika mu tego nie ułatwiała i raz po raz wkraczała w samo centrum wydarzeń. Domyślił się, że i tym razem bez jego wiedzy wmieszała się w sprawę.

– Czy to nie samochód twojej żony? – spytał Gösta, gdy parkowali obok beżowego volva.

– Tak – potwierdził Patrik. Gösta poprzestał na uniesieniu brwi.

Nie musieli dzwonić do drzwi, siostra Sanny już w nich stała. Na jej twarzy malował się niepokój.

– Stało się coś? – Była spięta, zmarszczki wokół ust mocno się zarysowały.

– Chcielibyśmy rozmawiać z Sanną – oznajmił Patrik, nie odpowiadając. Żałował, że nie ma z nim Pauli, ale nie chciał czekać.

Zmarszczki wokół ust siostry Sanny pogłębiły się, ale bez słowa wpuściła ich do domu.

– Jest na werandzie – powiedziała, wskazując ręką.

– Dziękuję. – Patrik spojrzał na nią. – Czy mogłaby pani dopilnować, żeby dzieci nam nie przeszkadzały?

Przełknęła ślinę.

– Zajmę się nimi.

Poszli na werandę. Słysząc kroki, obie podniosły wzrok – Erika z miną winowajcy. Patrik dał jej znak, że o tym porozmawiają później, i usiadł obok Sanny.

– Niestety przynoszę bardzo smutną wiadomość – powiedział spokojnie. – Christian nie żyje. Znaleźliśmy go wczesnym rankiem.

Sanna nie mogła złapać tchu, łzy napłynęły jej do oczu.

– Na razie niewiele wiemy, ale robimy, co się da, żeby ustalić, jak to się stało – dodał.

– Jak… – spytała Sanna.

Patrik się zawahał. Nie wiedział, jak jej to powiedzieć.

– Wisiał na wieży do skoków na Badholmen.

– Wisiał? – Oddech miała krótki, urywany. Patrik uspokajającym gestem położył jej rękę na ramieniu.

– Na razie tylko tyle wiemy.

Sanna skinęła głową. Patrzyła przed siebie szklanym wzrokiem. Patrik powiedział cicho do Eriki:

– Mogłabyś zastąpić jej siostrę? Poproś ją, żeby do nas przyszła, a ty posiedź przy dzieciach.

Erika natychmiast wstała. Rzuciła jeszcze okiem na Sannę i weszła na schody. Po chwili, słysząc, że ktoś schodzi na dół, Gösta wyszedł do przedpokoju. Patrik pomyślał z wdzięcznością, że postanowił przekazać siostrze Sanny wiadomość o śmierci Christiana, żeby Sanna nie musiała słuchać tego dwa razy.

Siostra weszła na werandę, usiadła obok Sanny i objęła ją. Patrik spytał, czy ma jeszcze kogoś zawiadomić, może poprosić pastora. Chwycił się tych rutynowych pytań, żeby nie myśleć o dwóch małych chłopcach bawiących się piętro wyżej i niewiedzących, że właśnie stracili ojca.

Pora ruszać. Miał zadanie do wykonania. Musiał to zrobić między innymi, a raczej przede wszystkim, dla nich. Prowadząc śledztwo, mniej czy bardziej skomplikowane, zawsze miał przed oczami ofiary i ich najbliższych.

Sanna płakała rozdzierająco. Patrik poszukał wzroku jej siostry. Kiwnęła lekko głową w odpowiedzi na niewypowiedziane głośno pytanie. Wstał.

– Na pewno nie trzeba nikogo zawiadomić?

– Sama zawiadomię rodziców – odparła siostra Sanny. Była blada, ale z jej twarzy bił spokój i Patrik czuł, że może je bez obaw zostawić.

– Sanno, dzwoń, gdybyś czegoś potrzebowała – powiedział, przystając w drzwiach. – My… – Nie był pewien, jak daleko może się posunąć w obietnicach, bo znalazł się w sytuacji dla policjanta prowadzącego śledztwo najgorszej: zwątpił, czy kiedykolwiek złapią sprawcę.

– Nie zapomnij zabrać rysunków – powiedziała Sanna, pociągając nosem. Wskazała leżące na stole kartki.

– Co to takiego?

– Erika przyniosła. Ktoś je wysyłał na stary adres Christiana, do Göteborga.

Patrik przez chwilę przyglądał się rysunkom, a potem ostrożnie złożył je na kupkę. Co ta Erika znowu zmalowała? Musi z nią porozmawiać, i to szybko. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że rysunki budziły nadzieję. Może się okaże, nie pierwszy raz zresztą, że Erika wpadła na coś, co przesądzi o wyniku śledztwa.

Ostatnio często przypada nam opieka nad Mają – zauważył Dan, wchodząc do domu Eriki i Patrika. Dzwonił na komórkę Anny i dowiedziawszy się, gdzie jest, przyjechał do Sälvik.

– Nie mam pojęcia, czym się zajmuje Erika, i chyba nawet nie chcę wiedzieć – powiedziała Anna. Przykolebała się do Dana i nadstawiła policzek.

– Czyli nie będą mieli nic przeciwko temu, że wpadłem bez zaproszenia? – upewnił się Dan. W tym momencie Maja niemal go przewróciła, rzucając się na niego na powitanie. – Cześć, malutka! Co słychać u mojej dziewczyny? Jesteś moją dziewczyną, prawda? Chyba nie znalazłaś sobie nowego chłopaka, co? – Dan zrobił groźną minę. Maja, zanosząc się od śmiechu, potarła noskiem o jego nos. Uznał to za potwierdzenie, że nadal ma u niej fory.

– Słyszałeś, co się stało? – spytała Anna, poważniejąc.

– Nie, a co? – Dan podrzucał Maję do góry. Zważywszy na jego wzrost, była to jazda przyprawiająca o zawrót głowy.

– Nie wiem, gdzie jest Erika, ale Patrik musiał pojechać na Badholmen. Rano znaleźli Christiana Thydella. Wisiał na wieży do skoków.

Dan znieruchomiał. Maja zawisła głową w dół. Śmiała się głośno, uważając, że to dalszy ciąg zabawy.

– Co ty mówisz? – Dan ostrożnie postawił Maję na dywanie.

– Wiem tylko tyle, ile Patrik powiedział, zanim wybiegł z domu. – Nie znała bliżej Sanny Thydell, ale czasem wpadały na siebie, jak to w małej miejscowości. Pomyślała o jej synkach.

Dan usiadł ciężko przy kuchennym stole, a Anna próbowała odsunąć od siebie obraz malców.

– Cholera jasna – powiedział Dan, patrząc w okno. – Najpierw Magnus Kjellner, potem Christian. I jeszcze Kenneth Bengtsson wylądował w szpitalu. Patrikowi musi się palić pod nogami.

– Tak. – Anna nalała Mai soku. – Może byśmy zmienili temat? – Zawsze się denerwowała, gdy komuś działa się krzywda, tym bardziej teraz, w ciąży. Nie mogła słuchać takich rzeczy.