Dan domyślił się i przytulił ją. Zamknął oczy i położył dłoń na jej brzuchu.
– Już niedługo, kochanie, mały będzie z nami.
Anna pojaśniała. Rozmyślała o przyszłym dziecku z przekonaniem, że żadne zło jej nie dosięgnie. Ogromnie kochała Dana i aż ją rozsadzało ze szczęścia, że w brzuchu nosi ich wspólne maleństwo. Pogłaskała go po głowie i wtulając usta w jego włosy, powiedziała:
– Przestań mówić „mały”, bo według mnie w środku jest mała księżniczka. Uważam, że uderza nóżką jak baletnica – powiedziała, przekomarzając się z nim.
Dan miał już trzy córki i marzył, żeby tym razem urodził się syn. Ale Anna wiedziała, że będzie szczęśliwy niezależnie od tego, kto się urodzi. Przecież to ich wspólne dziecko.
Patrik wysadził Göstę w pobliżu Badholmen. Po chwili namysłu pojechał do domu. Musiał porozmawiać z Eriką, dowiedzieć się, co wie.
Wszedł do domu i wziął głęboki oddech. Usłyszał, że jest Anna, a nie zamierzał jej wciągać w kłótnię. Miała denerwujący zwyczaj stawania po stronie siostry, a on nie chciał wychodzić na ring z dwiema przeciwniczkami. Podziękował Annie i Danowi, który wystąpił w roli asystenta opiekunki, i dał im do zrozumienia, że chciałby zostać z Eriką sam. Anna domyśliła się i pociągnęła za sobą Dana, który musiał jeszcze przekonać Maję, żeby mu pozwoliła wyjść.
– Domyślam się, że Maja nie pójdzie dziś do przedszkola, co? – spytała pogodnie Erika, patrząc na zegarek.
– Po co poszłaś do Sanny Thydell? I co wczoraj robiłaś w Göteborgu? – spytał ostro Patrik.
– No więc… – Erika przekrzywiła głowę i zrobiła słodką minę, co jednak nie spotkało się z oczekiwaną reakcją. Westchnęła i zdała sobie sprawę, że najlepiej będzie się przyznać. Przecież i tak miała zamiar wszystko mu powiedzieć, ale tak się złożyło, że ją uprzedził.
Usiedli przy kuchennym stole. Patrik splótł przed sobą dłonie i patrzył na Erikę, a ona zastanawiała się, od czego zacząć.
Powiedziała, że dziwiło ją, że Christian nigdy nie mówił o swojej przeszłości. Więc postanowiła w niej poszperać. Pojechała do Göteborga, do jego ostatniego mieszkania przed przeprowadzką do Fjällbacki. Opowiedziała o sympatycznym Węgrze, o listach, które nadal przychodziły do Christiana, a których nigdy nie dostał, bo nie podał nowego adresu. Potem zebrała się w sobie i przyznała, że ukradkiem przeczytała materiały ze śledztwa, a także odsłuchała kasetę z nagraniem rozmowy Pauli z Sanną. Wyjaśniła, że zwróciła uwagę na pewien szczegół i postanowiła to sprawdzić. Stąd dzisiejsza poranna wizyta u Sanny. Powtórzyła, co Sanna jej powiedziała. O niebieskiej sukience i o niewyobrażalnym koszmarze. Pod koniec aż się zasapała i nie miała odwagi spojrzeć na męża. Patrik siedział bez ruchu, bez słowa. Erika przełykała ślinę i przygotowywała się na najgorsze.
– Chciałam ci tylko pomóc – dodała. – Wyglądasz na przemęczonego.
Patrik wstał.
– Później o tym porozmawiamy. Muszę jechać do komisariatu. Rysunki zabieram ze sobą.
Wyszedł. Erika długo patrzyła za nim. Po raz pierwszy, odkąd byli razem, nie pocałował jej przed wyjściem.
To niepodobne do Patrika. Nigdy się tak nie zachowywał. Annika wydzwaniała do niego od wczorajszego wieczoru. Nagrała się, prosząc, żeby oddzwonił, bo osobiście chciała mu powiedzieć, co znalazła.
Kiedy w końcu zjawił się w komisariacie i spojrzała w jego zmęczoną twarz, zaniepokoiła się. Paula mówiła jej, że kazała mu zostać w domu i odpocząć, a ona przyklasnęła jej w duchu. Ostatnio kilka razy miała ochotę zrobić to samo.
– Chciałaś ze mną rozmawiać – powiedział Patrik, wchodząc do jej pokoju za szklaną ścianą recepcji. Annika obróciła się na krześle.
– Tak, ale nie śpieszyłeś się z oddzwanianiem – odparła, patrząc na niego znad okularów. Nie mówiła z wyrzutem, raczej z troską.
– Wiem. – Patrik usiadł na krześle dla interesantów. – Zrobiło się tego trochę za dużo naraz.
– Uważaj na siebie. Mam znajomą, która przeceniła swoje siły, zderzyła się ze ścianą i do tej pory nie może się wylizać. Czasem jak człowiek wpadnie w dół, potrzebuje dużo czasu, żeby się odbić od dna.
– Wiem – odparł. – Ale aż tak źle nie jest. Sporo pracy i tyle. – Przesunął dłonią po włosach i oparł łokcie na kolanach. – Więc? Co chciałaś mi powiedzieć?
– Sprawdziłam Christiana. – Przerwała. Nagle uświadomiła sobie, co Patrik robił od rana. – Właśnie, jak wam poszło? – spytała cicho. – Jak Sanna to przyjęła?
– A jak można przyjąć taką wiadomość? – Patrik dał znak, żeby mówiła dalej. Nie chciał o tym rozmawiać.
Annika chrząknęła.
– Zacznijmy od tego, że Christian nie figuruje w naszych rejestrach. Nie był karany ani o nic podejrzany. Zanim przyjechał do Fjällbacki, wiele lat mieszkał w Göteborgu. Studiował na uniwersytecie. Bibliotekoznawstwo studiował potem zaocznie, na uczelni w Borås.
– Mhm… – mruknął z pewnym zniecierpliwieniem Patrik.
– Dalej: nie był wcześniej żonaty, ma dzieci tylko z Sanną.
Umilkła.
– To wszystko? – Nie ukrywał zawodu.
– Nie, nie doszłam jeszcze do najciekawszego. Dość łatwo udało mi się ustalić, że w wieku trzech lat został sierotą. Urodził się w Trollhättan i mieszkał tam do śmierci matki. Ojca nie znalazłam. Będę szukać dalej.
Wzięła do ręki jakiś papier i zaczęła czytać na głos. Patrik słuchał w napięciu. Myślał gorączkowo, usiłując połączyć nowe informacje z tymi niewieloma, które zdobyli wcześniej.
– Więc w wieku osiemnastu lat wrócił do nazwiska matki, Thydell – powiedział.
– Tak, o niej też co nieco znalazłam. – Podała mu kartkę. Przeczytał szybko, chcąc jak najprędzej poznać odpowiedź.
– Jest kilka nitek, za które można pociągnąć – powiedziała, widząc, jak się ożywił. Uwielbiała szperać w rozmaitych rejestrach, wyszukiwać szczegóły i szczególiki. Połączone w całość wskazywały trop, którym można było podążyć dalej.
– Chyba już wiem, od której zacznę – powiedział Patrik, podnosząc się. – Od niebieskiej sukienki.
Wyszedł. Annika patrzyła za nim ze zdumieniem. O czym on mówi?
Cecilia nie zdziwiła się specjalnie, gdy otworzyła drzwi i zobaczyła, kto za nimi stoi. Nawet się tego spodziewała. Fjällbacka to mała miejscowość, wszystkie tajemnice w końcu zawsze wychodzą na jaw.
– Wejdź, Louise – powiedziała, odsuwając się od drzwi. Już miała położyć rękę na brzuchu, ale powstrzymała odruch, którego nabrała, kiedy się potwierdziło, że jest w ciąży.
– Mam nadzieję, że nie zastałam Erika – powiedziała Louise, potykając się o słowa. Cecilii zrobiło się przykro. Gdy już się odkochała, zrozumiała, że małżeństwo z Erikiem musiało być piekłem. Na miejscu Louise pewnie też zaglądałaby do kieliszka.
– Nie, nie ma go. Proszę – powtórzyła i poszła przodem, do kuchni.
Louise jak zwykle była elegancka, miała na sobie kosztowne ubrania o klasycznym kroju i dyskretną złotą biżuterię. Cecilia poczuła się przy niej jak flejtuch. Pierwszej klientki spodziewała się dopiero o trzynastej i pozwoliła sobie na chodzenie po domu w dresie. W dodatku męczyły ją mdłości i nie miała siły żyć w dotychczasowym tempie.
– Tyle było tych romansów, że w końcu człowiek ma dość.
Cecilia spojrzała na nią zdumiona. Nie spodziewała się, że ta rozmowa przybierze taki obrót. Przygotowała się na wybuch gniewu, oskarżenia i wyrzuty. Tymczasem na twarzy Louise malował się smutek. Cecilia usiadła obok niej i wtedy na eleganckiej fasadzie dostrzegła rysy. Włosy Louise były pozbawione blasku, lakier na poobgryzanych paznokciach odpryśnięty, a krzywo zapięta bluzka wyszła po jednej stronie ze spodni.