– Posłałam go do wszystkich diabłów – powiedziała Cecilia z satysfakcją.
– Dlaczego? – spytała beznamiętnie Louise.
– Dostałam od niego, co chciałam.
– To znaczy? – Louise patrzyła pustym, nieobecnym wzrokiem.
Cecilii ulżyło tak bardzo, że prawie nie mogła złapać tchu. Nigdy nie będzie taka jak Louise, jest silna. Z drugiej strony może Louise też kiedyś była silna i pełna nadziei, że wszystko ułoży się jak najlepiej. Teraz już nie miała nadziei. Zostało tylko wino i lata kłamstw.
Przez chwilę Cecilia zastanawiała się, czy nie skłamać albo przynajmniej na razie nie mówić prawdy. Z czasem i tak wszystko wyjdzie na jaw. Doszła jednak do wniosku, że musi powiedzieć, jak jest. Nie wolno okłamywać kogoś, kto stracił wszystko.
– Jestem w ciąży. Z Erikiem – odparła. A po chwili dodała: – Powiedziałam mu wyraźnie, że oczekuję od niego tylko jednego: pomocy finansowej. Zagroziłam, że w przeciwnym razie powiem ci o wszystkim.
Louise parsknęła śmiechem. Śmiała się coraz głośniej, coraz przeraźliwiej, aż łzy pociekły jej z oczu. Cecilia patrzyła na nią jak urzeczona. Nie spodziewała się takiej reakcji. Louise zrobiła jej kolejną niespodziankę.
– Dziękuję – powiedziała Louise, gdy przestała się śmiać.
– Za co? – zapytała Cecilia. Zawsze czuła sympatię do Louise, choć nie do tego stopnia, żeby jej to przeszkadzało pieprzyć się z jej mężem.
– Za to, że dałaś mi kopniaka w tyłek. Dokładnie tego było mi trzeba. Zobacz, jak ja wyglądam. – Spojrzała na krzywo zapiętą bluzkę i poprawiając ją, o mało nie wyrwała guzików. Trzęsły jej się ręce.
– Proszę bardzo – zaśmiała się Cecilia, dostrzegając komizm sytuacji. – Co zamierzasz?
– To samo co ty. Posłać go do wszystkich diabłów – odparła z naciskiem Louise. Już nie miała pustki w oczach, apatia ustąpiła poczuciu, że panuje nad własnym życiem.
– Tylko zadbaj o swoje sprawy – powiedziała sucho Cecilia. – Kochałam się wprawdzie w Eriku, ale wiem, jaki jest. Jeśli od niego odejdziesz, postara się, żebyś została bez grosza. Dla takiego faceta jak on to nie do przyjęcia, żeby go żona rzuciła.
– Nic się nie martw. Już ja wycisnę z niego, ile się da – powiedziała Louise, wsuwając bluzkę do spodni. – Jak wyglądam? Makijaż mi się nie rozmazał?
– Trochę. Zaczekaj, pomogę ci.
Cecilia wstała, zwilżyła pod kranem papierowy ręcznik i stanęła przed Louise. Delikatnie starła jej tusz z policzków. Przerwała w pół ruchu, gdy Louise położyła jej dłoń na brzuchu. Milczały. Potem Louise wyszeptała:
– Mam nadzieję, że to będzie chłopiec. Dziewczynki zawsze chciały mieć braciszka.
– Straszna historia! Chyba nigdy nie słyszałam nic koszmarniejszego – powiedziała Paula, gdy Patrik powtórzył jej, czego Erika dowiedziała się od Sanny. Zerknęła na siedzącego obok kolegę. Po wczorajszym incydencie na szosie, gdy omal nie zginęli, nie zamierzała dopuszczać go do kierownicy, dopóki nie odpocznie.
– Ale co to ma do rzeczy? Minęło tyle lat.
– Dokładnie trzydzieści siedem. Nie wiem, co to ma do rzeczy. Wiem tylko, że wszystko kręci się wokół Christiana. Myślę, że odpowiedzi należy szukać w jego przeszłości. I w tamtych trzech. Jeśli to się łączy – dodał. – Może byli tylko niewinnymi świadkami i zostali w to zamieszani dlatego, że się kolegowali z Christianem. Właśnie tego musimy się dowiedzieć. Więc równie dobrze możemy zacząć od przeszłości Christiana.
Wyprzedzając ciężarówkę, Paula omal nie przeoczyła zjazdu na Trollhättan.
– Na pewno nie chcesz, żebym prowadził? – zaniepokoił się Patrik. Trzymał się uchwytu nad drzwiami.
– Nie. Może się teraz przekonasz, jak to jest – zaśmiała się Paula. – Po wczorajszym straciłam do ciebie zaufanie. A właśnie, udało ci się trochę odpocząć? – Rzucając mu szybkie spojrzenie, równie szybko objechała rondo.
– A wiesz, że tak – odparł. – Przespałem się parę godzin, potem spędziłem wieczór z Eriką. Było bardzo miło.
– Musisz na siebie uważać.
– Annika powiedziała to samo. Mogłybyście nie przesadzać.
Patrząc to na mapę, którą skopiowali z książki telefonicznej, to na nazwy ulic, Paula niemal wjechała w rowerzystę.
– Daj mi mapę. Ta gadka o podzielności uwagi u kobiet nie ma za wiele wspólnego z rzeczywistością – zaśmiał się Patrik.
– Ty, uważaj – ostrzegła Paula.
– Teraz skręć w prawo, jesteśmy już blisko – powiedział Patrik. – To będzie naprawdę ciekawe. Okazuje się, że mają całą dokumentację. Kobieta, do której się dodzwoniłem, od razu wiedziała, o co chodzi. Widocznie nie zapomina się takich spraw.
– Całe szczęście, że w prokuraturze dobrze poszło. Mogłyby być kłopoty ze zgodą na dostęp do tych dokumentów.
– Tak. – Patrik w skupieniu studiował mapę.
– To tam. – Paula wskazała palcem siedzibę opieki społecznej w Trollhättan.
Kilka minut później weszli do gabinetu Evy Leny Skog. Patrik rozmawiał z nią wcześniej przez telefon.
– Wielu ludzi pamięta tę historię – powiedziała, kładąc na biurku teczkę z pożółkłymi dokumentami. – Tyle lat minęło, ale taka sprawa zostaje w pamięci – dodała, odgarniając kosmyk siwych włosów. Starannie upięła je w kok, co nadawało jej wygląd nauczycielki.
– Nikt się nie zorientował, że było aż tak źle? – spytała Paula.
– I tak, i nie. Dostawaliśmy doniesienia i… – Otworzyła teczkę i przesunęła palcem po kartce leżącej na wierzchu. – Dwa razy byliśmy u nich na inspekcji.
– I uznaliście, że nie ma potrzeby interweniować? – spytał Patrik.
– Trudno to dziś wyjaśnić, to były jednak inne czasy – odparła z westchnieniem Eva Lena Skog. – Dziś zareagowalibyśmy znacznie wcześniej, ale wtedy… Nie wiedzieliśmy tyle co dziś. Prawdopodobnie miała okresowe wahania, a nasze wizyty widocznie wypadły akurat wtedy, gdy czuła się lepiej.
– Nie miała krewnych ani przyjaciół, którzy by zareagowali? – dopytywała się Paula. Trudno zrozumieć, że nikt niczego nie zauważył.
– Nie miała krewnych. Zdaje się, że przyjaciół też nie. Żyli w izolacji, dlatego tak się stało. Gdyby nie ten smród… – Przełknęła ślinę i spuściła wzrok. – Dużo się zmieniło od tamtych czasów. Dziś to by się nie mogło stać.
– Miejmy nadzieję – odparł Patrik.
– Domyślam się, że te dokumenty są wam potrzebne w związku ze śledztwem w sprawie morderstwa – powiedziała Eva Lena Skog, podsuwając im teczkę z dokumentami. – Proszę się z nimi obchodzić bardzo ostrożnie. Wydajemy je tylko w wyjątkowych przypadkach.
– Będziemy bardzo dyskretni, obiecuję – powiedział Patrik. – Jestem pewien, że pomogą nam w śledztwie.
Eva Lena Skog spojrzała na niego ze źle skrywanym zaciekawieniem.
– Co mogą mieć z tym wspólnego? Przecież minęło tyle lat.
– Tego nie mogę ujawnić – odparł Patrik. Prawda była taka, że sam nie miał pojęcia, ale od czegoś przecież trzeba zacząć.
20
– Mamo? – Trącił ją, ale się nie ruszała. Nie wiedział, od jak dawna tak leży. Miał dopiero trzy lata i nie znał się na zegarku. Pamiętał, że dwa razy zrobiło się ciemno. Nie lubił ciemności, tak samo jak mama. W nocy, gdy spali, zawsze zostawiali zapaloną lampę. Teraz sam ją zapalił, gdy w domu już prawie nic nie było widać. Potem jak zwykle przytulił się do mamy. Zawsze spali przytuleni. Przyciskał buzię do jej miękkiego ciała. Mama składała się z samej miękkości, ciepła i bezpieczeństwa.