Выбрать главу

– Widocznie jakiś wariat usłyszał, że piszę książkę, i zaczęły mu przychodzić do głowy głupie myśli. I tyle – powiedział już spokojniej.

Erika nie uwierzyła, że to cała prawda, ale to było tylko wrażenie. Szła do samochodu z nadzieją, że Christian nie zauważy, że w szufladzie zostało pięć listów zamiast sześciu. Jeden wsunęła do torebki. Nawet się zdziwiła, że zdobyła się na coś takiego. Ale skoro Christian nie chce mówić, sama będzie musiała poszperać. Wydźwięk listów był groźny, jej przyjacielowi mogło grozić niebezpieczeństwo.

Musiałaś odwołać klientkę? – Erik złapał zębami sutek Cecilii. Cecilia jęknęła i wyciągnęła się na łóżku. Salon fryzjerski znajdował się w wygodnej odległości od jej mieszkania, na parterze.

– Podobałoby ci się, gdybym zaczęła odwoływać klientki, żeby mieć czas dla ciebie, prawda? Skąd ci przyszło do głowy, że jesteś taki ważny?

– A jest coś ważniejszego od tego? – Przesunął językiem po jej piersi. Nie mogła już dłużej czekać, pociągnęła go na siebie.

Gdy było po wszystkim, leżała z głową opartą na jego ramieniu. Kilka twardych włosków łaskotało ją w policzek.

– Dziwnie się poczułam, kiedy wczoraj wpadłam na Louise. I na ciebie.

– Mhm. – Erik zamknął oczy. Nie miał ochoty rozmawiać z kochanką o żonie ani o swoim małżeństwie.

– Przecież ja ją lubię. – Skubała włosy na jego piersi. – I gdyby wiedziała…

– Ale nie wie – ostro przerwał Erik, podnosząc się na łóżku. – I się nie dowie.

Cecilia skierowała na niego wzrok. Erik już wiedział, dokąd ich zaprowadzi ta dyskusja.

– Prędzej czy później musi się dowiedzieć.

Erik westchnął w duchu. Że też zawsze musi dojść do rozmowy o tym, co będzie dalej, o przyszłości. Spuścił nogi na podłogę i zaczął się ubierać.

– Już idziesz? – spytała z rozżaloną miną, która go rozzłościła jeszcze bardziej.

– Mam dużo pracy – odparł i zapiął koszulę. Wiedział, że pachnie seksem. Trudno, weźmie prysznic w biurze. Na wszelki wypadek trzymał tam zmianę bielizny.

– Więc to tak?

Cecilia prawie usiadła na łóżku. Musiał spojrzeć na jej nagie ciało. Sterczące piersi. Duże, ciemne sutki stwardniały od panującego w pokoju chłodu. Szybko zmienił zdanie. Właściwie nie śpieszy mu się do biura, można by to powtórzyć, czemu nie. Teraz pewnie będzie musiał przekonywać, namawiać, ale napięcie wzbierające w ciele podpowiadało mu, że warto się postarać. Usiadł na łóżku, pogłaskał ją po policzku, spojrzał czule i równie czule powiedział:

– Cecilia.

Mówił dalej, a słowa spływały mu z ust tak samo łatwo jak zawsze. W odpowiedzi przytuliła się do niego. Przez koszulę poczuł dotyk jej piersi. Wtedy rozpiął koszulę.

Po późnym lunchu w restauracji Källaren Patrik zaparkował samochód przed niskim, białym budynkiem, który z pewnością nie miałby szans na nagrodę za projekt architektoniczny, po czym wszedł do komisariatu.

– Masz gościa – powiedziała Annika, patrząc znad okularów.

– Kto to?

– Nie wiem, ale bardzo ładna. Może trochę pękata, ale myślę, że ci się spodoba.

– O czym ty mówisz? – spytał Patrik, dziwiąc się, skąd u Anniki takie stręczycielskie zapędy wobec szczęśliwie żonatego kolegi.

– Sam się przekonasz, siedzi w twoim pokoju. – Annika mrugnęła znacząco.

Patrik poszedł do siebie i stanął w drzwiach.

– Cześć, kochanie, a co ty tu robisz?

Erika siedziała na fotelu dla gości, z roztargnieniem przeglądając gazetkę policyjną.

– Co tak późno? – Nie odpowiedziała na jego pytanie. – Tak wygląda wyczerpująca praca policjanta?

Patrik tylko prychnął. Erika uwielbiała się z nim droczyć.

– Więc co tu robisz? – spytał, siadając na swoim fotelu. Pochylił się i spojrzał na żonę. Znów do niego dotarło, jaka jest piękna. Przypomniał sobie, jak po raz pierwszy przyszła do komisariatu w związku z zabójstwem przyjaciółki, Alexandry Wijkner, i pomyślał, że od tamtej pory jeszcze wypiękniała. Czasami zapominał o tym, przytłoczony codziennością: pracą, odwożeniem i odbieraniem z przedszkola, zakupami i wieczorami na kanapie przed telewizorem. Ale co jakiś czas uświadamiał sobie z całą siłą, że wcale mu nie spowszedniała ta miłość. Patrzył na siedzącą przed nim Erikę z dwójką ich wspólnych dzieci w brzuchu. Zimowe promienie słońca wpadały przez okno, podkreślając jasność jej włosów, i wiedział, że zapamięta tę chwilę do końca życia.

Nie usłyszał, co powiedziała, i poprosił o powtórzenie.

– Mówiłam, że przed południem byłam u Christiana, żeby z nim porozmawiać.

– I co z nim?

– W porządku, chociaż jest trochę roztrzęsiony. Ale… – Zagryzła wargę.

– Ale co? Może z nerwów po prostu za dużo wypił.

– To nie wszystko. – Sięgnęła po foliową torebkę i podała Patrikowi bilecik i list. – Bilecik dostał wczoraj, z wiązanką kwiatów. A list jest jednym z sześciu, jakie przyszły w ciągu ostatniego półtora roku.

Patrik spojrzał na nią przeciągle. Chciał otworzyć torebkę.

– Będzie lepiej, jeśli przeczytasz bez wyjmowania. Dotykał ich Christian i ja, nie potrzeba więcej odcisków palców.

Znów spojrzał przeciągle, ale posłuchał i odczytał bilecik i list przez folię.

– Jak to rozumiesz? – Pochyliła się do przodu, ale zaraz musiała się wyprostować, bo krzesło zachybotało się pod nią.

– Pogróżki, choć nie wprost.

– Też tak uważam. Jestem pewna, że Christian również, chociaż próbuje to bagatelizować. Nie chce tego pokazać policji.

– A to…? – Patrik podniósł do góry foliową torebkę.

– Ojej, musiałam zabrać przez pomyłkę. Gapa ze mnie. – Przekrzywiła głowę, starając się wyglądać czarująco, ale nie dał się nabrać.

– Ukradłaś je Christianowi?

– Zaraz ukradłaś. Pożyczyłam na chwilę.

– I co ja mam zrobić z tymi… pożyczonymi materiałami? – spytał Patrik, choć znał odpowiedź.

– Najwyraźniej ktoś grozi Christianowi, i on się boi. Widać było, że tak jest. Traktuje to poważnie. Nie rozumiem, dlaczego nie chce tego zgłosić na policję, ale może mógłbyś dyskretnie sprawdzić, czy da się coś stwierdzić na podstawie listu albo bileciku? – Mówiła tonem tak proszącym, że Patrik wiedział, że musi się poddać. W takich sytuacjach bywała naprawdę niemożliwa, nie raz tego doświadczył.

– Okej, okej. – Podniósł ręce do góry. – Poddaję się. Sprawdzę, czy uda się coś ustalić, ale na pewno nie natychmiast.

Uśmiechnęła się.

– Dziękuję ci, kochanie.

– A teraz idź do domu i odpocznij trochę – powiedział, nachylając się, by ją pocałować.

Kiedy wyszła, zamyślił się. Skubał torebkę z kartką i listem. Miał wrażenie, że jego głowa przestała pracować, ale coś się w niej jednak poruszyło. Christian i Magnus byli przyjaciółmi. Może tu… Odpędził tę myśl, ale uparcie wracała. Spojrzał na fotografię wiszącą na przeciwległej ścianie. Czyżby był jakiś związek?

Bertil Mellberg szedł, pchając przed sobą wózek. Siedział w nim Leo, jak zwykle wesoły i zadowolony. Od czasu do czasu pokazywał w uśmiechu dwa dolne zęby. Ernst został w komisariacie, ale zazwyczaj szedł grzecznie obok wózka, pilnując, żeby nic się nie stało małemu, który również dla niego stał się najważniejszy na świecie. Dla Mellberga był najważniejszy bezsprzecznie.