– Nie – odparł Martin. – Zaliczyliśmy w zasadzie wszystkie domy w okolicy, ale nikt nic nie widział.
– Musimy pojechać do Thydellów i przeprowadzić gruntowną wizję. Może znajdziemy coś, co wskazywałoby na to, że spotkał się tam z mordercą.
– Z mordercą? – zdziwił się Gösta. – To znaczy, że myślisz, że to morderstwo, a nie samobójstwo?
– W tej chwili nie wiem, co myślę – odpowiedział Patrik, pocierając dłonią czoło. – Ale proponuję, żebyśmy, dopóki się nie dowiemy czegoś więcej, zakładali, że również Christian został zamordowany. – Zwrócił się do Mellberga – Bertil, a ty jak uważasz?
Dobrze jest przynajmniej udawać, że szef bierze udział w śledztwie. To wiele ułatwia.
– Tak, bardzo słusznie – odparł Mellberg.
– Czekają nas również zmagania z mediami. Jak tylko coś zwietrzą, sprawa znajdzie się w centrum ich uwagi. Proponuję nie wdawać się w rozmowy z reporterami, tylko kierować ich do mnie.
– Nie zgadzam się – powiedział Mellberg. – Uważam, że tak ważna sprawa jak kontakty z mediami powinna się znajdować w mojej gestii, szefa komisariatu.
Patrik stanął przed dylematem. Zgodzić się na koszmar, jakim będą dywagacje Mellberga w odpowiedzi na pytania reporterów, czy tracić energię na wybijanie mu tego z głowy.
– Okej. Ty odpowiadasz za kontakty z mediami. Ale jeśli mogę coś doradzić, mów im jak najmniej, zważywszy na sytuację.
– Nie ma obaw. Z takim doświadczeniem jak moje można ich sobie owinąć wokół małego palca – powiedział Mellberg, rozpierając się na krześle.
– Jak wiecie, byliśmy dziś z Paulą w Trollhättan.
– Znaleźliście coś ciekawego? – ożywiła się Annika.
– Jeszcze nie wiem. Ale wydaje mi się, że to dobry trop, i będziemy drążyć dalej. – Wypił kolejny łyk wody. Pora opowiedzieć kolegom historię, z którą sam się jeszcze nie uporał.
– No i czego się dowiedzieliście? – spytał Martin i niecierpliwie zabębnił ołówkiem o blat. Natychmiast przestał, gdy Gösta spojrzał na niego z irytacją.
– Annika ustaliła, że Christian jako małe dziecko został sierotą. Wychowywała go matka, Anita Thydell. Ojciec nieznany. Z danych pomocy społecznej wynika, że żyli samotnie i że Anita miewała okresy, gdy z powodu choroby psychicznej i uzależnień nie radziła sobie z opieką nad dzieckiem. Po doniesieniach sąsiadów pracownicy opieki społecznej przyszli na kilka inspekcji, ale widocznie wypadły wtedy, gdy jego matka jako tako kontrolowała sytuację. W każdym razie tak nam tłumaczyli brak zainteresowania nimi. No i wtedy były inne czasy – dodał z ironią. – Pewnego dnia, gdy Christian miał około trzech lat, jeden z lokatorów zwrócił gospodarzowi domu uwagę, że z mieszkania strasznie śmierdzi. Gospodarz otworzył drzwi zapasowym kluczem i zastał dziecko przy zwłokach matki. Przypuszczalnie była martwa od tygodnia. Christian przeżył dzięki temu, że zjadł wszystko, co było w domu do jedzenia, i pił wodę z kranu. Widocznie jednak jedzenie skończyło się po kilku dniach, bo gdy na miejsce przybyły policja i pogotowie, był wygłodzony i skrajnie osłabiony. Leżał skulony i półprzytomny obok ciała matki.
– O Boże – powiedziała Annika. Oczy zaszły jej łzami.
Również Gösta mrugał energicznie, a twarz Martina pozieleniała.
– Niestety na tym problemy Christiana się nie skończyły. Został umieszczony w rodzinie zastępczej, u małżeństwa nazwiskiem Lissander. Byliśmy u nich z Paulą.
– Chyba nie było mu tam za słodko – wtrąciła Paula. – Szczerze mówiąc, odniosłam wrażenie, że z tą panią coś jest nie w porządku.
Gösta drgnął. Lissander. Gdzie on słyszał to nazwisko? Skojarzyło mu się z Ernstem Lundgrenem, dawnym kolegą, który został wyrzucony z policji. Szukał w pamięci. Zastanawiał się nawet, czy nie powiedzieć, że to nazwisko obiło mu się o uszy, ale postanowił zaczekać, może mu się coś przypomni.
Patrik mówił dalej.
– Powiedzieli, że nie mieli z nim żadnego kontaktu, odkąd się wyprowadził i zniknął. Miał wtedy około osiemnastu lat.
– Czy waszym zdaniem mówią prawdę? – spytała Annika.
Patrik spojrzał na Paulę, a ona skinęła głową.
– Raczej tak – odparł. – Albo bardzo dobrze kłamią.
– I nic im nie wiadomo o kobiecie, która mogłaby mieć powód, żeby się na nim mścić? – spytał Gösta.
– Twierdzą, że nie, ale tego już nie jestem taki pewien.
– Nie miał rodzeństwa?
– Nie mówili, ale może byś sprawdziła, Anniko? Nie powinno z tym być problemu. Podam ci ich pełne dane, żebyś mogła to zrobić jak najprędzej.
– Jeśli chcesz, mogę to zrobić teraz – odparła Annika. – Zaraz się z tym uwinę.
– Wszystko, co trzeba, znajdziesz w teczce na moim biurku. Przylepiłem żółtą karteczkę.
– Dam ci znać – powiedziała, wstając.
– A może jeszcze raz pogadać z Kennethem? Może teraz, kiedy również Christian nie żyje, zdecyduje się mówić? – zaproponował Martin.
– Dobry pomysł. Czyli przed nami następujące zadania: rozmowa z Kennethem i gruntowne przeszukanie domu Christiana. Trzeba też szczegółowo prześwietlić życie Christiana przed przeprowadzką do Fjällbacki. Gösta i Martin pogadają z Kennethem, dobrze? – Obaj skinęli głowami i Patrik zwrócił się do Pauli: – My tymczasem pojedziemy do Christiana. Jeśli znajdziemy coś ciekawego, wezwiemy techników.
– Dobrze – odparła.
– Szefie, ty zostajesz na miejscu, będziesz odpowiadał na ewentualne pytania mediów – ciągnął Patrik. – A Annika niech dalej szpera w przeszłości Christiana. Teraz mamy więcej materiału.
– Znacznie więcej, niż myślisz – odezwała się Annika, stając w drzwiach.
– Znalazłaś coś? – spytał Patrik.
– Tak, znalazłam – odparła z wyraźnym napięciem. – Dwa lata po tym, jak Lissanderowie wzięli go na wychowanie, urodziła im się córka. Christian miał przybraną siostrę. Alice Lissander.
– Louise? – zawołał z przedpokoju.
Czyżby szczęście mu sprzyjało i nie było jej w domu? Bardzo dobrze. Nie będzie musiał szukać pretekstu, żeby się jej na jakiś czas pozbyć. Musiał się spakować. Czuł się, jakby miał gorączkę, jakby całe jego ciało domagało się, żeby natychmiast wyjechał.
Wszystkie sprawy praktyczne załatwił. Zabukował na jutro bilet z Landvetter. Na własne nazwisko. Nawet nie próbował kombinować z fałszywą tożsamością. Za długo by to trwało. Zresztą nie wiedziałby, jak się do tego zabrać. Poza tym nie było powodu przypuszczać, że ktoś będzie chciał mu przeszkodzić. Byle wyjechać. A potem szukaj wiatru w polu.
Erik przystanął przed pokojami dziewczynek. Chciałby wejść, popatrzeć, pożegnać się, ale nie był w stanie. Trzeba założyć końskie okulary i skupić się na sprawach najważniejszych.
Na łóżku położył dużą walizę, która zawsze stała w piwnicy. Zanim Louise zauważy, że jej nie ma, będzie już daleko. Wyjedzie jeszcze dziś wieczór. To, czego się dowiedział od Kennetha, wstrząsnęło nim tak bardzo, że nie mógł zostać ani minuty dłużej. Zostawi jej kartkę. Napisze, że musiał pilnie wyjechać w interesach. Potem pojedzie samochodem na Landvetter i przenocuje w hotelu. A jutro po południu będzie siedział w samolocie lecącym na południe. I nikt go nie złapie.
Wrzucał do walizki kolejne ubrania. Nie mógł wziąć za dużo, bo jeśli Louise zobaczy puste szafy i szuflady, zorientuje się, co się stało. Wziął, ile się dało. Resztę kupi sobie na miejscu, z pieniędzmi nie będzie problemu.
Pakował się w napięciu. Bał się, że Louise go zaskoczy. W razie czego wsunie walizę pod łóżko i uda, że pakuje się do walizki kabinowej, którą trzymał w sypialni i z którą zawsze wyjeżdżał służbowo.