Выбрать главу

– Erika Linda potrafię sobie wyobrazić w tej roli, ale pana? I Magnusa?

Wiedział, że go nie oskarża, ale i tak zapiekło. Tyle razy sam zadawał sobie to pytanie. Erikowi czegoś zabrakło, trudno powiedzieć czego, na pewno współczucia. To żadne usprawiedliwienie, chociaż wiele wyjaśnia. Ale on i Magnus zdawali sobie sprawę z tego, co robią. Czy to umniejsza ich grzech, czy przeciwnie? Nie umiał sobie odpowiedzieć.

– Byliśmy młodzi i głupi – odparł. Sam słyszał, że to niezbyt przekonujące. Ślepo szedł za Erikiem, nawet go podziwiał. Zwykła głupota. Strach i tchórzostwo.

– Nie poznaliście go, kiedy wrócił? Kiedy był już dorosły? – spytała.

– Nie. Może mi pani nie uwierzy, ale w ogóle nie przyszło mi to do głowy. Tamtym też nie. To był zupełnie inny człowiek. Chodzi nie tylko o wygląd. Stał się kimś zupełnie innym. Nawet teraz, kiedy już wiem… – Kenneth potrząsnął głową.

– A Alice? Proszę mi opowiedzieć o Alice.

Skrzywił się. Nie chciał o niej mówić. Opowiadać o Alice to jak świadomie włożyć rękę w ogień. Z biegiem lat zepchnął ją w niepamięć, jakby nigdy nie istniała. Ale ten czas minął. Musi opowiedzieć, choćby miał się poparzyć.

– Była tak piękna, że na jej widok człowieka aż zatykało. Ale wystarczyło, żeby się poruszyła albo odezwała, i od razu było widać, że coś nie gra. Snuła się za nim jak cień, ale nie wiedzieliśmy, co on o tym myśli. Na jej widok czasem się złościł, a czasem wydawał się niemal uradowany.

– Rozmawialiście z nią?

– Nie, poprzestawaliśmy na wyzwiskach. – Zawstydził się. Przypomniał sobie, co mówili i co robili. Jakby to było wczoraj. To było wczoraj. Nie, jednak dawno temu. Zaczęło mu się mieszać. Jakby wspomnienia, które zepchnął w podświadomość, wróciły do niego z siłą, która porwała ze sobą wszystko.

– Gdy Alice miała trzynaście lat, wyprowadzili się z Fjällbacki, a Christian od nich odszedł. Coś się wtedy stało i myślę, że pan wie co. – Erika powiedziała to spokojnie, nie osądzała go i właśnie dlatego odpowiedział. Przecież i tak wkrótce zjawi się ona. A on dołączy wtedy do Lisbet.

– To było w lipcu – powiedział, zamykając oczy.

23

Christian coraz bardziej się niepokoił. Niepokój ogarniał całe jego ciało, nie dawał mu spać po nocach. Kazał mu widzieć oczy pod wodą.

Wiedział, że musi odejść. Jeśli ma sobie znaleźć miejsce w życiu, musi odejść od rodziców i od Alice. Dziwne – najbardziej bolała go myśl o rozstaniu z Alice.

– Halo! Ej, ty!

Odwrócił się ze zdumieniem. Jak zwykle przyszedł na Badholmen. Lubił siedzieć i patrzeć na morze i na Fjällbackę.

– Tutaj!

Nie wiedział, co o tym myśleć. Niedaleko, przy męskiej przebieralni, zobaczył Erika, Magnusa i Kennetha. Wołał go Erik. Spojrzał na niego podejrzliwie. Czegokolwiek chcą, na pewno nie czeka go nic dobrego. Ale ciekawość zwyciężyła. Z udawaną obojętnością wsunął ręce w kieszenie i powoli ruszył w ich stronę.

– Chcesz szluga? – Erik podsunął mu papierosa.

Christian potrząsnął głową. Cały czas oczekiwał katastrofy: zaraz wszyscy trzej się na niego rzucą. Wszystkiego się spodziewał, ale nie takiej… uprzejmości.

– Siadaj – powiedział Erik, wskazując miejsce obok.

Usiadł, czuł się jak we śnie. Wszystko było nierzeczywiste. Tyle razy wyobrażał sobie tę scenę – i oto stało się. Siedzi razem z nimi, jakby był jednym z nich.

– Co robisz dziś wieczorem? – spytał Erik, wymieniając spojrzenia z Kennethem i Magnusem.

– Nic szczególnego. Bo co?

– Robimy tu imprezę. Takie małe przyjątko. – Zaśmiał się.

– Aha – powiedział Christian. Przesunął się, żeby mu było wygodniej.

– Przyjdziesz?

– Ja? – Pomyślał, że się przesłyszał.

– Tak, ty. Ale trzeba mieć bilet wstępu. – Erik rzucił porozumiewawcze spojrzenie na Magnusa i Kennetha.

Czyli jest w tym haczyk. Cóż takiego wymyślili, żeby go pognębić?

– Jaki bilet? – spytał, choć wiedział, że lepiej nie pytać.

Chwilę poszeptali. W końcu Erik spojrzał na niego i powiedział wyzywająco:

– Butelkę whisky.

Tylko tyle. Odetchnął z ulgą. Nie będzie problemu.

– Nie ma sprawy. O której przyjść?

Erik zaciągnął się papierosem. Wyglądał z nim bardzo światowo, dorośle.

– Musimy mieć pewność, że nikt nam nie przeszkodzi, więc po północy. Powiedzmy o wpół do pierwszej.

Christian gorliwie kiwnął głową.

– Okej, wpół do pierwszej. Będę.

– Dobrze – odparł z rezerwą Erik.

Christian oddalił się pośpiesznie. Miał wrażenie, że stąpa lekko, jakby unosił się nad ziemią. Może to zwrot w jego życiu? Może wreszcie nie będzie sam?

Dzień wlókł się niemiłosiernie. W końcu przyszła pora, żeby się położyć do łóżka. Bał się zmrużyć oczy, żeby nie zaspać. Leżał i patrzył na przesuwające się powoli wskazówki zegara. Kwadrans po północy wstał i ubrał się jak najciszej. Skradając się na palcach, zszedł na parter. W barku stało sporo butelek whisky. Wziął tę, w której było najwięcej. Kiedy ją wyjmował, coś zadźwięczało. Zamarł, ale chyba nikt się nie obudził.

Szedł w stronę Badholmen. Słyszał ich już z daleka. Wyglądało na to, że są tam od jakiegoś czasu, że impreza zaczęła się bez niego. Pomyślał, że może powinien zawrócić, przejść ten niewielki kawałek do domu, wejść na palcach, odstawić butelkę na miejsce i położyć się do łóżka. Wtedy usłyszał śmiech Erika. On też chciałby się tak śmiać, stać się jednym z tych, z którymi wymieniał porozumiewawcze spojrzenia. Więc poszedł. Pod pachą ściskał butelkę.

– Siemasz! – wybełkotał Erik, wskazując na niego palcem. – Przyszedł król balu. – Zachichotał. Kenneth i Magnus poszli w jego ślady. Magnus wyglądał, jakby wypił najwięcej. Siedział, kiwał się, wzrok miał błędny.

– Bilet wstępu jest? – Erik przywołał go gestem.

Christian ostrożnie podał mu butelkę. Czy teraz zostanie poniżony? Może go przepędzą, skoro już dostali, co chcieli?

Nic takiego nie nastąpiło. Erik odkręcił nakrętkę, wypił porządny łyk i podał butelkę Christianowi. Christian wpatrywał się w nią przez chwilę. Chciał, ale nie miał odwagi. Erik nalegał. Christian uzmysłowił sobie, że jeśli chce być z nimi, musi go słuchać. Usiadł na ziemi, podniósł butelkę do ust i o mało się nie udusił. Wlał sobie do gardła za dużo.

– Chłopie, co z tobą? – Erik ze śmiechem stuknął go w plecy.

– W porządku – odparł i na dowód wypił kolejny łyk.

Po kilku kolejkach poczuł, jak po całym jego ciele rozchodzi się przyjemne ciepło. Już się nie bał. Whisky sprawiła, że zniknęło wszystko, co ostatnio nie dawało mu spać. Oczy. Odór gnijącego mięsa. Wypił jeszcze łyk.