– Można to tak ująć. Thorvald przypuszcza, że Christian chorował na schizofrenię, a oprócz tego cierpiał na coś, co nazywa się dysocjacyjnym zaburzeniem osobowości. Do rozszczepienia osobowości może dojść wskutek ciężkich urazów. Człowiek tak sobie radzi z rzeczywistością. Christian przeżył kilka takich urazów. Najpierw śmierć matki i tydzień spędzony przy jej zwłokach. Potem Iréne Lissander. Powiedziałabym, że się nad nim znęcała. Przypuszczam, że gdy urodziła się Alice, przybrani rodzice przestali zwracać na niego uwagę. Kolejny raz coś stracił. A winą za to obarczył małą Alice.
– Dlatego próbował ją utopić? – Anna przesunęła dłonią po brzuchu.
– Tak. Ojciec ją uratował, ale na skutek niedotlenienia doznała poważnego uszkodzenia mózgu. Ojciec chciał chronić Christiana, więc nic nie powiedział. Pewnie uważał, że w ten sposób oddaje mu przysługę, ale mam co do tego poważne wątpliwości. Pomyśl tylko: żyć z taką świadomością, w poczuciu tak strasznej winy. Im był starszy, tym wyraźniej musiał zdawać sobie sprawę z tego, co zrobił. A to, że Alice go kochała, na pewno nie przynosiło mu ulgi.
– Mimo tego, co jej zrobił.
– Przecież ona o tym nie wiedziała. Wiedzieli tylko Ragnar i Christian.
– Potem ten gwałt.
– Tak, potem gwałt. – Głos uwiązł jej w gardle. Wyliczała wydarzenia z życia Christiana, jakby to były dwie strony równania, które na końcu muszą się zgodzić. A przecież była to niewyobrażalna tragedia.
Zadzwonił telefon. Erika odebrała.
– Erika Falck, słucham. Nie. Żadnego komentarza nie będzie. Proszę więcej nie dzwonić. – Ze złością rzuciła słuchawkę.
– Kto to? – spytała Anna.
– Z tabloidu. Chcieli, żebym coś powiedziała o śmierci Christiana. Znów ruszyła nagonka. A nie wiedzą jeszcze wszystkiego. – Westchnęła. – Biedna Sanna.
– Kiedy Christian zachorował? – Anna była całkowicie zdezorientowana. To zrozumiałe. Erika również zasypała Thorvalda pytaniami, a on powoli i cierpliwie odpowiadał.
– Jego matka chorowała na schizofrenię. To dziedziczna choroba. Ujawnia się najczęściej w okresie dojrzewania. U Christiana mogły wtedy wystąpić pierwsze objawy: niepokój, sny, głosy, omamy, a on nie rozumiał, co się dzieje. Lissanderowie pewnie nic nie zauważyli, bo w tym czasie się wyprowadził. Czy raczej został wygnany.
– Wygnany?
– Tak, Christian napisał o tym w liście, który zostawił w szopie. Lissanderowie od razu uznali, że to Christian zgwałcił Alice, a on nie zaprzeczył. Pewnie miał straszne wyrzuty sumienia, że jej nie bronił. Ale to tylko moje domysły – dodała Erika.
– Więc wyrzucili go z domu?
– Tak. Nie potrafię ocenić, jak to wpłynęło na przebieg jego choroby. Patrik ma szukać jego dokumentacji medycznej. Jeśli po przyjeździe do Göteborga się leczył, powinno to być odnotowane. Tylko trzeba ustalić gdzie. – Zrobiła przerwę. Pomyślała, że trudno w kilku zdaniach streścić całe życie Christiana i to, co zrobił. – Patrik przypuszcza, że teraz, kiedy wiadomo to, co wiadomo, wznowią śledztwo w sprawie zabójstwa partnerki Christiana i jej synka – powiedziała.
– Podejrzewają, że sprawcą był Christian? Dlaczego?
– Całkiem możliwe, że nigdy się nie dowiemy, ani czy to zrobił, ani dlaczego – powiedziała Erika. – Jeśli jego druga osobowość, Syrenka albo Alice, jakkolwiek ją nazwiemy, gniewała się na Christiana, to prawdopodobnie nie mogła się pogodzić z tym, że jest szczęśliwy. Tak przynajmniej mówi Thorvald. To całkiem prawdopodobne. Może to szczęście Christiana wyzwoliło to, co wydarzyło się później. Ale nie wierzę, że kiedykolwiek poznamy całą prawdę.
24
Nie miała nic przeciwko tej kobiecie i dziecku. Nie życzyła im źle. Ale nie mogła pozwolić, żeby żyli, ponieważ zrobili coś niezwykłego: sprawili, że Christian był szczęśliwy.
Śmiał się teraz często. Pogodnym, serdecznym śmiechem prosto z brzucha. Nienawidziła tego śmiechu. Sama już nie umiała się śmiać, była pusta w środku, zimna, martwa. Kiedyś on również był martwy, ale odżył dzięki tej kobiecie i jej dziecku.
Czasem podglądał ich ukradkiem. Kobietę z dzieckiem na ręku. Tańczyła, dziecko się śmiało. Uśmiechał się wtedy. Był szczęśliwy, chociaż nie zasługiwał na to. Zabrał jej wszystko. Wepchnął ją pod wodę, o mało jej płuca nie pękły. Gdy woda zamknęła się nad jej głową, mózg został pozbawiony tlenu i zaczęła powoli gasnąć.
Mimo to kochała go, był dla niej wszystkim. Nie zważała na to, jak inni się do niego odnoszą. Dla niej był najpiękniejszy, najlepszy na świecie. Był jej bohaterem.
A on ją opuścił. Pozwolił, żeby ją wzięli, zhańbili i skatowali. Pozwolił, żeby leżała z rozłożonymi nogami i patrzyła w rozgwieżdżone niebo. A potem uciekł.
Już go nie kochała. Nikomu innemu też na to nie pozwoli. Ani na to, żeby on kogoś pokochał. Jak tę kobietę w niebieskiej sukience i dziecko, które nawet nie było jego.
Wczoraj rozmawiali o drugim dziecku, byłoby ich wspólne. Christian i ona snuli plany, śmiali się, potem kochali. Wszystko słyszała. Z zaciśniętymi pięściami podsłuchała, jak snuli wspólne plany na przyszłość. Taką, która nigdy nie będzie jej udziałem.
Nie było go w domu. Drzwi jak zwykle nie były zamknięte na klucz. Kobieta była roztargniona. Często zwracał jej uwagę, że musi zamykać drzwi, bo nigdy nie wiadomo, kto może wejść.
Ostrożnie nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi. Słyszała, jak nuci w kuchni. Z łazienki słychać było pluskanie. Dziecko siedziało w wannie, matka na pewno zaraz przyjdzie. Pilnowała takich rzeczy. Nigdy nie zostawiała go w wannie na zbyt długo.
Weszła do łazienki. Chłopczyk rozjaśnił się na jej widok.
– Ćśśś… – powiedziała, robiąc taką minę, jakby to miała być zabawa.
Mały się roześmiał. Nasłuchując, czy matka nie nadchodzi, podeszła do wanny i spojrzała na nagiego chłopczyka. To nie jego wina, że dzięki niemu Christian jest szczęśliwy, ale nie mogła na to pozwolić.
Chwyciła dziecko i lekko uniosła, żeby je położyć na wznak. Chłopczyk śmiał się radośnie. Przecież nie może mu się stać nic złego. Jego buzia znalazła się pod wodą i przestał się śmiać. Zaczął wymachiwać rączkami i nóżkami. Utrzymanie go pod wodą nie było trudne, wystarczyło lekko przycisnąć klatkę piersiową. Machał coraz gwałtowniej, potem coraz słabiej, w końcu przestał.
Usłyszała kroki kobiety. Spojrzała na dziecko. Było takie spokojne. Stanęła przy ścianie, na prawo od drzwi. Kobieta weszła do łazienki. Na widok dziecka zatrzymała się w pół kroku, krzyknęła i podbiegła do wanny.
Poszło prawie tak łatwo jak z dzieckiem. Podeszła cichutko i chwyciła za kark nachyloną nad wanną kobietę. Potem nacisnęła całym ciężarem i przytrzymała jej głowę pod wodą. Poszło nieoczekiwanie łatwo.
Wychodząc, nawet nie obejrzała się za siebie. Była zadowolona. To uczucie rozchodziło się po całym jej ciele. Christian już nie będzie szczęśliwy.
Patrik spojrzał na rysunki. Teraz już rozumiał. Duża postać i mała, Christian i Alice. I jeszcze czarne postacie, znacznie ciemniejsze od pozostałych.