Выбрать главу

Do niego należało codzienne toczenie porannej bitwy. Sam się zgłosił. Erice byłoby za ciężko ubierać i rozbierać Maję, a schylanie się i zawiązywanie jej bucików w ogóle nie wchodziło w grę. Zatem nie było innego wyjścia. Niemniej było to bardzo męczące i zaczynało się jeszcze w domu. Przy ubieraniu Maja wiła się jak piskorz. Patrik wstydził się przyznać, ale czasem ze zdenerwowania przytrzymywał ją tak szorstko, że wrzeszczała na całe gardło. Czuł się potem podle.

Zmęczony przesunął ręką po oczach, odetchnął głęboko i uruchomił silnik. Ale zamiast jechać do Tanumshede, pod wpływem impulsu skręcił w stronę willowego osiedla za Kullen. Zaparkował przed domem Kjellnerów i niepewnie podszedł do drzwi. Powinien właściwie uprzedzić, że przyjedzie, ale skoro już tu jest… Mocno uderzył pięścią w białe, drewniane drzwi, na których nadal wisiał świąteczny wianuszek. Nikt nie pomyślał, żeby go zdjąć albo zamienić na coś innego.

Z domu nie dochodziły żadne odgłosy, zapukał jeszcze raz. Może nikogo nie ma? Ale po chwili usłyszał kroki. Cia otworzyła i na jego widok wyraźnie się spięła. Pośpiesznie potrząsnął głową.

– Nie, nie, ja nie w tej sprawie – powiedział. Oboje dobrze wiedzieli, co miał na myśli. Opuściła ramiona i odsunęła się od drzwi, wpuszczając go do środka.

Patrik zdjął buty i powiesił kurtkę na jednym z nielicznych haczyków niezajętych przez młodzieżowe kurtki.

– Pomyślałem, że zajrzę, żeby porozmawiać – odezwał się niepewnie, zastanawiając się, jak przedstawić swoje niepoparte niczym rozważania.

Cia skinęła głową i poszła do kuchni, w prawo. Patrik ruszył za nią. Już tu był, i to kilka razy. W pierwszych dniach po zniknięciu Magnusa siedzieli przy sosnowym stole kuchennym, powtarzając raz po raz wszystko po kolei. Pytał o prywatne sprawy, które powinny takie pozostać, ale przestały nimi być z chwilą, gdy Magnus Kjellner wyszedł z domu, by już nie wrócić.

Dom wyglądał tak jak przedtem. Przyjemnie, zwyczajnie, lekki nieład z mnóstwem śladów nieuważnych nastolatków. Ale ostatnim razem mieli jeszcze nadzieję. Teraz Patrik wyczuwał nastrój rezygnacji. Również kiedy patrzył na Cię.

– Zostało mi trochę tortu. Ludvig miał wczoraj urodziny – powiedziała niechętnie. Wstała i wyjęła z lodówki ćwierć tortu śmietanowego. Patrik chciał protestować, ale już zaczęła stawiać na stole talerzyki i łyżeczki, więc pogodził się z tym, że na śniadanie będzie jadł tort.

– Ile lat skończył? – Postarał się ukroić jak najmniejszy kawałek.

– Trzynaście – odparła. Na jej twarzy błysnął uśmiech i sobie również nałożyła kawałek. Patrik pomyślał, że powinna zjeść więcej. W ostatnich miesiącach bardzo schudła.

– Cudowny wiek. Albo i nie – stwierdził Patrik, zdając sobie sprawę, że zabrzmiało to dość sztucznie. Tort rósł mu w ustach.

– Jest taki podobny do taty – powiedziała Cia. Jej łyżeczka zadzwoniła o talerzyk. Odłożyła ją i spojrzała na Patrika. – O co chodzi?

Chrząknął.

– Może błądzę jak dziecko we mgle, ale wiem, że zależy ci, żeby zrobić wszystko, co się da, więc wybacz, jeśli…

– Powiedz, o co chodzi – przerwała.

– Widzisz, zastanawiam się nad jedną rzeczą. Magnus przyjaźnił się z Christianem Thydellem. Skąd się znali?

Cia spojrzała na niego ze zdziwieniem, ale nie spytała o nic. Zaczęła się zastanawiać.

– A wiesz, że nie wiem. Wydaje mi się, że poznali się wkrótce po tym, jak Christian i Sanna się tu wprowadzili. Ona jest stąd. To musiało być jakieś siedem lat temu. Tak, zgadza się, bo wkrótce potem Sanna zaszła w ciążę, a Melker ma teraz pięć lat. Pamiętam, że pomyśleliśmy, że szybko się uwinęli.

– Czyli poznali się przez ciebie i Sannę?

– Nie. Sanna jest ode mnie młodsza o dziesięć lat, więc wcześniej się ze sobą nie zadawałyśmy. Szczerze mówiąc, nie pamiętam, jak to było. Poza tym, że Magnus zaproponował, żeby ich zaprosić na kolację. Od tamtego czasu często się spotykaliśmy. Nie mamy z Sanną zbyt wiele wspólnego, ale to miła dziewczyna, a Elin i Ludvig lubią podokazywać z ich chłopcami. Zresztą zdecydowanie wolę Christiana od innych kolegów Magnusa.

– Kogo masz na myśli?

– Jego kolegów z dzieciństwa, Erika Linda i Kennetha Bengtssona. Z nimi i z ich żonami spotykałam się wyłącznie ze względu na Magnusa. Wydają mi się kompletnie różni od nas.

– A Magnus i Christian? Blisko się przyjaźnili?

Cia uśmiechnęła się.

– Christian chyba nie ma bliskich przyjaciół. Wydaje się dość nietowarzyski i zamknięty w sobie. Ale przy Magnusie zachowywał się zupełnie inaczej. Mój mąż tak działał na ludzi. Wszyscy go lubili. Przy nim się rozluźniali. – Przełknęła ślinę. Patrik zdał sobie sprawę, że mówiła o mężu tak, jakby już nie żył. – A dlaczego pytasz o Christiana? Chyba nic złego się nie stało? – dodała z niepokojem.

– Nie, skąd, nic z tych rzeczy.

– Słyszałam, co się stało podczas imprezy. Miałam zaproszenie, ale nie poszłam. Czułabym się dziwnie bez Magnusa. Mam nadzieję, że Christian nie ma mi tego za złe.

– Nie sądzę – odparł Patrik. – Okazuje się natomiast, że od roku dostaje listy z pogróżkami. Może to zupełnie bez sensu, ale spytam cię. Czy Magnus też coś takiego dostawał? Znali się przecież, może jest jakiś związek.

– Listy z pogróżkami? I ty myślisz, że bym ci nie powiedziała? Dlaczego miałabym to ukrywać, jeśli mogłoby pomóc ustalić, co się z nim stało? – mówiła podniesionym głosem.

– Jestem przekonany, że powiedziałabyś, gdybyś wiedziała – wtrącił Patrik. – Ale mogłoby się zdarzyć, że Magnus nie wspomniałby o tym, żeby cię nie niepokoić.

– To skąd miałabym wiedzieć?

– Z mojego doświadczenia wynika, że żony wyczuwają takie rzeczy, więc niekoniecznie trzeba mówić. Przynajmniej w przypadku mojej żony tak jest.

Cia uśmiechnęła się.

– Masz rację. To prawda. Wiedziałabym, gdyby Magnusowi coś ciążyło. Ale on był pogodny, jak zawsze. Był człowiekiem niezwykle solidnym, niezawodnym, życzliwym i wesołym. Czasem doprowadzał mnie tym do pasji. Próbowałam go nawet prowokować, kiedy sama byłam nie w humorze albo byłam rozdrażniona. Nigdy mi się nie udało. Magnus po prostu taki był. Gdyby coś go zaniepokoiło, od razu by mi o tym powiedział. Gdyby zaś tego nie zrobił, co mało prawdopodobne, na pewno bym to zauważyła. Wiedział o mnie wszystko, a ja wiedziałam wszystko o nim. Znaliśmy się na wylot. – Mówiła bardzo zdecydowanie i na pewno tak myślała. A jednak Patrik miał wątpliwości. Człowiek nigdy nie wie wszystkiego o drugim człowieku. Nawet o tym ukochanym, z którym żyje na co dzień.

– Wybacz mi, może uznasz, że posuwam się za daleko, ale mógłbym się u was rozejrzeć? Żeby stworzyć sobie wyraźniejszy obraz Magnusa, dowiedzieć się, kim był. – Zrobiło mu się nieprzyjemnie z powodu tego sformułowania, chociaż już wcześniej rozmawiali o Magnusie jak o zmarłym.

Cia się nie odezwała i, wskazując na drzwi, powiedziała:

– Rozglądaj się, ile chcesz. Naprawdę. Możecie robić, co wam się podoba, i pytać, o co chcecie, bylebyście go tylko znaleźli. – Gwałtownym ruchem starła łzę wierzchem dłoni.

Patrik domyślił się, że chciałaby zostać sama, i korzystając z okazji, wstał od stołu. Zaczął od salonu. Wyglądał jak salony w tysiącach szwedzkich mieszkań. Duża granatowa kanapa z Ikei, regał na książki Billy z wbudowanym oświetleniem. Płaski telewizor na ławie z jasnego drewna, takiego samego jak ława przed kanapą. Niewielkie ozdoby i pamiątki z podróży, zdjęcia dzieci na ścianach. Patrik podszedł do dużej, oprawionej fotografii ślubnej wiszącej nad kanapą. Nie był to bynajmniej tradycyjny, sztywny portret państwa młodych. Magnus, we fraku, leżał na boku na trawie, głowę podparł ręką. Za nim, w strojnej sukni ślubnej, stała Cia, opierając stopę na leżącym mężu.