Выбрать главу

Wszystkie baraki w odnośnej kwaterze stały puste.

Na maszcie flagowym przed nimi powiewało świeże powietrze.

Opustoszałe baraki były niegdyś kwaterą Komandosów Marsjańskich. Przed miesiącem Komandosi zniknęli cichcem w środku nocy. Usmoliwszy twarze i przytwierdziwszy przylepcem blaszki identyfikacyjne, żeby nie brzęczały, odlecieli rakietami w nieznanym kierunku.

Komandosi Marsjańscy specjalizowali się w duszeniu wartowników pętlami z fortepianowych strun.

Nieznanym celem ich podróży był księżyc planety Ziemia. Tam mieli rozpocząć inwazję.

Wujo odnalazł błękitny kamień za kotłownią baraku dwunastego. Był to turkus. Turkus jest pospolitym minerałem na Marsie. Turkus znaleziony przez Wuja był płytą o boku długości jednej stopy.

Wujo zajrzał pod spód. Znalazł aluminiową tulejkę z nakrętką. Wewnątrz tulejki znajdował się bardzo długi list napisany ołówkiem.

Wujo nie wiedział, kto jest autorem listu. I nie bardzo miał jak zgadywać, ponieważ znał z imienia tylko trzech ludzi: sierżanta Brackmana, Boaza i Wuja.

Wujo wszedł do kotłowni i zamknął za sobą drzwi.

Był bardzo przejęty, chociaż nie rozumiał, dlaczego. Zabrał się do czytania przy skąpym świetle spoza brudnej szyby.

List zaczynał się słowami: Drogi Wuju!

Drogi Wuju! — zaczynał się list. — Bóg mi świadkiem, nie jest tego wiele, ale zapisałem tu kilka rzeczy, które wiem na pewno, a na końcu znajdziesz listę pytań, na które powinieneś za wszelką cenę uzyskać odpowiedzi. To bardzo ważne pytania. Zastanawiałem się nad nimi o wiele więcej niż nad odpowiedziami, które już uzyskałem. Oto pierwsze, co wiem na pewno:

(1.) Jeśli pytanie nie ma sensu, odpowiedź również nie będzie miała sensu.

Każda rzecz, którą autor listu wiedział na pewno, miała swój numer, jakby dla podkreślenia bolesnego, mozolnego charakteru zabawy w odnajdywanie pewników. Rzeczy, które autor listu wiedział na pewno, było sto pięćdziesiąt osiem. Pierwotnie było ich sto osiemdziesiąt pięć, ale siedemnaście wykreślono.

Punkt drugi brzmiał: (2.) Jestem tak zwanym przedmiotem ożywionym.

Punkt trzeci brzmiał: (3.) Znajduję się w miejscu zwanym Mars.

Punkt czwarty brzmiał: (4.) Należę do części czegoś, co się nazywa armia.

Punkt piąty brzmiał: (5.) Armia zamierza zabić inne przedmioty ożywione, znajdujące się w miejscu zwanym Ziemią.

Żaden z pierwszych osiemdziesięciu jeden punktów nie został skreślony. Przez pierwsze osiemdziesiąt jeden punktów autor zbliżał się do spraw coraz bardziej subtelnych i robił coraz więcej błędów.

Boaza rozszyfrował i pozbył się go już na samym wstępie zgaduj-zgaduli.

(46.) Uważaj na Boaza, Wuju. On nie jest tym, na kogo wygląda.

(47.) W prawej kieszeni Boaz nosi coś, co zadaje ludziom ból w głowie, jeśli zrobią coś, co się Boazowi nie spodoba.

(48.) Nie tylko Boaz ma to coś, co zadaje ból w głowie. Na oko nie rozpoznasz, kto to ma, a kto nie, więc bądź miły dla wszystkich.

(71.) Wuju, mój drogi — prawie wszystko, co wiem na pewno, jest owocem zmagań z bólem, który zadaje antena — wyjaśniał dalej autor listu. — Ilekroć odwracam się, żeby na coś popatrzeć, i czuję ból, odwracam się tym bardziej, bo wiem, że zobaczę coś, czego nie powinienem zobaczyć. Ilekroć stawiam pytanie i czuję ból, wiem, że postawiłem naprawdę dobre pytanie. Następnie dzielę to pytanie na małe cząstki i pytam o każdą cząstkę z osobna. Otrzymuję wówczas serię odpowiedzi cząstkowych, które następnie łączę w całość, aby otrzymać odpowiedź na cale pytanie.

(72.) Im lepiej uczę się znosić ból, tym więcej się dowiaduję. Ty, Wuju, na razie boisz się bólu, ale jeśli nie będziesz go prowokował — nie dowiesz się niczego. A im więcej się dowiesz, tym radośniej będziesz znosił ból.

W kotłowni opustoszałego baraku Wujo na chwilę odłożył list. Zbierało mu się na płacz, gdyż bohaterska wiara autora listu w Wuja nie mogła być bardziej mylnie zaadresowana. Wujo wiedział, że nie zniósłby nawet ułamka bólu, jaki wytrzymał autor listu — że nie zdołałby do tego stopnia pokochać prawdy.

Nawet maleńkie próbne dźgnięcie, jakie zaserwowano mu w szpitalu, było tortura nie do zniesienia. Na wspomnienie straszliwego bólu, jakim Boaz poraził go w baraku, Wujo gwałtownie zachłysnął się powietrzem, jak konająca na brzegu ryba. Wolałby umrzeć, niż wystawić się na kolejne ryzyko takiego bólu.

Oczy zaszkliły mu się łzami.

Gdyby teraz spróbował coś powiedzieć, zatkałby rozpaczliwie.

Biedny Wujo, już nigdy nikomu nie chciał się narażać. Całą wiedzę, jaką oferował mu list — wiedzę zdobytą dzięki cudzemu bohaterstwu — postanowił wykorzystać do unikania bólu w przyszłości.

Wujo pomyślał, że może niektórzy ludzie są bardziej odporni na ból. Pomyślał, że z takim właśnie przypadkiem ma tu zapewne do czynienia. Ze łzami w oczach powiedział sobie, że on sam jest pod tym względem wyjątkowo nieodporny. Wujo nie życzył źle autorowi listu, ale życzył mu, żeby choć raz poczuł ból tak, jak go odczuwa Wujo.

Może wówczas zaadresowałby swój list do” kogoś innego.

Wujo nie miał możności sprawdzenia, na ile rzetelne były zawarte w liście informacje. Wszystko chłonął łapczywie, bezkrytycznie. A chłonąc, zaczynał pojmować życie dokładnie tak, jak je pojmował autor listu. Wujo jednym haustem przełknął całą filozofię życiową.

Filozofia ta nadziewana była plotką, historią, astronomią, biologią, teologią, geografią, psychologią, medycyną — a nawet krótką formą literacką.

Oto pierwsze z brzegu przykłady.

Plotka: (22.) Generał Borders chodzi wiecznie pijany. Chodzi tak pijany, że nie potrafi nawet przyzwoicie zasznurować butów, żeby mu się nie rozwiązywały. Oficerowie są tak samo skołowani i nieszczęśliwi jak wszyscy. Ty też, Wuju, byłeś kiedyś oficerem i miałeś własny batalion.

Historia: (26.) Cała ludność Marsa przybyła z Ziemi. Myśleli, że na Marsie będzie im się lepiej powodziło. Nikt już nie pamięta, dlaczego na Ziemi było mu tak niedobrze.

Astronomia: (11.) Wszystko, co jest na niebie, obraca się wokół Marsa raz na dobę.

Biologia: (58.) Nowi ludzie wydostają się z kobiet, kiedy kobiety śpią z mężczyznami. Na Marsie nowi ludzie prawie nigdy nie wychodzą z kobiet, gdyż mężczyźni i kobiety sypiają tu oddzielnie.

Teologia: (15.) Ktoś to wszystko zrobił w jakimś celu.

Geografia: (16.) Mars jest kulisty. Jedyne miasto na Marsie nazywa się Phoebe. Nikt nie wie, dlaczego miasto nazywa się Phoebe.

Psychologia: (103.) Wuju! Największą wadą kardynalnych durniów jest to, że są zanadto głupi, by uwierzyć w coś takiego jak mądrość.

Medycyna: (73.) Kiedy na Marsie wywabiają człowiekowi pamięć, nigdy nie wywabiają jej doszczętnie. Czyszczą jak gdyby tylko sam środek. Zawsze sporo zostaje po kątach. Krążą opowieści o tym, jak to kilku ludziom spróbowano wyczyścić pamięć do cna. Nieszczęśnicy, których to spotkało, nie potrafili chodzić ani mówić, ani nic. Ponieważ nie bardzo było wiadomo, co z nimi począć, postanowiono ich wytresować, wyuczyć podstawowego zasobu tysiąca słów i przydzielić pracę w urzędach wojskowych lub cywilnych.

Krótka forma literacka: (89.) Twoim najlepszym przyjacielem, Wuju, jest Stony Stevenson. Stony jest duży, wesoły i silny, i wypija ćwiartkę whisky dziennie. Stony nie ma pod czaszką anteny i pamięta wszystko, co mu się zdarzyło. Podaje się za asa wywiadu, ale jest jednym z rzeczywistych dowódców. Poprzez zdalne sterowanie kontroluje szturmową kompanię piechoty, która szykuje się do ataku na pewne miejsce na Ziemi zwane Anglią. Stony pochodzi z Anglii. Stony’emu podoba się armia Marsa, bo jest taka śmieszna. Stony śmieje się bez przerwy. Kiedy się dowiedział, co z ciebie za świrus, Wuju, specjalnie przyszedł do twojego barku, żeby ci się przypatrzeć. Udawał przyjaciela, żeby cię naciągnąć na rozmowę. Po chwili zacząłeś mu ufać i wyłożyłeś mu część swoich tajnych teorii dotyczących życia na Marsie. Stony próbował się roześmiać, ale nagle uprzytomnił sobie, że mówisz mu o rzeczach, o jakich sam nie miał pojęcia. Nie mógł się z tym pogodzić, gdyż — teoretycznie — to on powinien był wiedzieć wszystko, a ty nie powinieneś był wiedzieć nic. A potem ty zadałeś Stony’emu mnóstwo ważnych pytań, a on potrafił odpowiedzieć tylko na połowę z nich. Potem Słony wrócił do swojego baraku, ale pytania, na które nie potrafił ci odpowiedzieć, ciągle krążyły mu po głowie. Tej nocy nie mógł zasnąć, chociaż pił, pił i pił. Zaczął się orientować, że ktoś go wykorzystuje, a on nie ma pojęcia, kto to jest. Nie wiedział nawet, po co właściwie istnieją Marsjańskie Siły Zbrojne. Nie wiedział, dlaczego Mars zamierza zaatakować Ziemię. A im więcej przypominał sobie na temat Ziemi, tym głębiej był przekonany, że Marsjańskie Siły Zbrojne mają tam mniej więcej takie same szansę, jak śnieżna kula w piekle. Zmasowany atak na Ziemię był pewnym samobójstwem. Stony zastanowił się, z kim mógłby o tym pogadać, i jedynie ty, Wuju, przyszedłeś mu do głowy. Więc Stony zwlókł się z łóżka mniej więcej na godzinę przed świtem, wśliznął się do twojego baraku i obudził cię. Powiedział ci wszystko, co wiedział o Marsie. Powiedział też, że od tej chwili będzie ci mówił wszystko, kurwa, czego się dowie, a ty masz mu mówić wszystko, kurwa, czego sam się dowiesz. I co jakiś czas mieliście siadać gdzieś na boku i składać to wszystko do kupy. Potem dał ci butelkę whisky. Napiliście się obaj i Stony powiedział ci, że jesteś jego najlepszym, kurwa, przyjacielem. Powiedział, że jesteś jedynym, kurwa, przyjacielem, jakiego w ogóle ma na Marsie, chociaż bez przerwy jest wesoły, a potem się rozpłakał i mało nie pobudził tych, co spali obok ciebie. Kazał ci uważać na Boaza, a na koniec wrócił do swojego baraku i zasnął jak dziecko.