Выбрать главу

Dalszy ciąg listu był dokumentacją wyników działań tajnej grupy obserwacyjnej w składzie: Stony Stevenson i Wujo. W dalszym ciągu listu wszystkie niemal pewniki poprzedzano zwrotem: „Stony twierdzi” albo: „Odkryłeś, że”, albo: „Powiedziałeś Stony’emu”, albo: „Którejś nocy na strzelnicy spiliście się ze Stonym w cztery dupy i doszliście do wniosku, że…”

Najważniejszy wniosek, do jakiego doszli pijani w cztery dupy Stony i Wujo, był taki, że właściwym dowódcą całego Marsa jest potężny, łagodny, uśmiechnięty, melodyjnie zaciągający mężczyzna, który zawsze pokazuje się z potężnym psem. Człowiek z psem pojawiał się — jak informował Wuja list — mniej więcej raz na sto dni, aby wziąć udział w tajnym posiedzeniu rzeczywistych dowódców armii Marsa.

List nie wyjaśniał — gdyż jego autor o tym nie wiedział — że mężczyzną i psem byli kolejno: Winston Niles Rumfoord i Kazak, Pies z Kosmosu. Ich wizyty na Marsie wcale nie były nieregularne. Rumfoord i Kazak, infundybułowani chronosynklastycznie, pojawiali się na Marsie z częstotliwością równie łatwą do przewidzenia, jak pojawienie się komety Halleya. Pojawiali się tam co sto jedenaście dni.

Jak informował Wuja list: (155.) Zdaniem Stony’ego, ten wielkolud z psem pojawia się na zebraniach i robi wszystkich w jajo. Umie nieźle czarować, więc zanim jeszcze zebranie dobiegnie końca, wszyscy usiłują myśleć dokładnie tak, jak on. Wszystko, co przychodzi ludziom do głowy, pochodzi od niego. A on się tylko uśmiecha i zaciąga tym swoim śmiesznym głosem, faszerując wszystkie głowy nowymi pomysłami. A potem uczestnicy zebrania wymieniają poglądy, jakby je właśnie osobiście wymyślili. On ma hopla na punkcie szwabskiej szmacianki. Nikt nie wie, jak on się nazywa. Kiedy, go zapytać — tylko się śmieje. Zazwyczaj nosi mundur oddziałów narciarsko-desantowych, ale rzeczywisty dowódca wojsk narciarsko-desantowych zaklina się, że widuje go tylko na zebraniach.

(156.) Wuju, mój stary przyjacielu! — głosił dalej list. — Dopisuj do tego listu każdą rzecz, jaką odkryjecie ze Stonym. List trzymaj w bezpiecznym ukryciu. Pamiętaj powiadomić Stony’ego o każdej zmianie kryjówki. Dzięki temu, nawet gdybyś trafił do szpitala na czyszczenie pamięci.

Stony będzie ci mógł powiedzieć, gdzie masz się udać, żeby odzyskać pamięć.

(157.) Wuju, czy wiesz, dlaczego się jeszcze jako tako trzymasz? Trzymasz się, bo masz swoją kobietę i dziecko. Prawie nikt na Marsie nie ma ani jednego, ani drugiego. Twoja kobieta nazywa się Be. Pracuje jako instruktorka w Szkole Oddechowej Schliemanna w Phoebe. Twój syn ma na imię Chrono. Zdaniem Stony’ego Stevensona Chrono jest szkolnym mistrzem gry w szwabską szmaciankę. Be i Chrono, jak wszyscy mieszkańcy Marsa, nauczyli się żyć samotnie. Nie tęsknią za tobą. W ogóle o tobie nie myślą. Ty jednak musisz im udowodnić, że potrzebują cię, jak niczego na świecie.

(158.) Wuju, ty pierdolnięty sukinsynu, ja cię kocham. Jesteś szajbus jak ta lala. Kiedy już zbierzesz do kupy tę swoją rodzinkę, gwizdnij gdzieś rakietę i spływajcie tam, gdzie jest cicho i pięknie, i gdzie nie trzeba bez przerwy łykać piguł, żeby nie wykitować. Zabierz ze sobą Stony’ego. A jak już będziecie na miejscu, nie żałujcie czasu na dociekanie, dlaczego ktoś, kto to wszystko urządził, urządził to, i po co.

Teraz Wujowi został do przeczytania jedynie podpis pod listem.

Podpis ten znajdował się na oddzielnej kartce.

Zanim Wujo na niego spojrzał, spróbował wyobrazić sobie psychikę i wygląd zewnętrzny autora listu. Autor listu był nieustraszony. Autor listu był tak gorącym miłośnikiem prawdy, że z własnej woli wystawiał się na dowolnie silny ból, byle tylko powiększyć swój zasób prawd. Górował i nad Wujem, i nad Stonym. Obserwował ich konspiracyjną działalność i opisywał ją z sympatią, rozbawieniem i dystansem.

Wujo wyobrażał go sobie jako wspaniałego siwobrodego starca o posturze kowala.

Wujo odwrócił kartkę i odczytał podpis.

Pozdrawiam cię najserdeczniej — głosiła formułka nad podpisem.

Sam podpis zajmował niemal całą stronę. Składał się z czterech drukowanych liter, każda wysokości sześciu cali i szerokości dwóch. Litery były koślawe, jakby wysmarowane z wielkim przejęciem przez przedszkolaka. Oto podpis:

Byt to podpis Wuja.

Bohaterskim autorem listu był Wujo.

Wujo napisał ten list do siebie samego, zanim poddano go zabiegowi czyszczenia pamięci. List był pierwszej wody literaturą, gdyż dzięki niemu Wujo poczuł się dzielny, czujny i potajemnie wolny. Stał się swoim własnym bohaterem w godzinie wielkiej potrzeby.

Wujo nie wiedział, że człowiekiem, którego zamordował przy palu, był jego najlepszy przyjaciel, Stony Stevenson. Gdyby o tym wiedział, być może popełniłby samobójstwo. Los jednak oddalił od niego tę wiedzę na wiele lat.

Kiedy Wujo powrócił do baraku, żołnierze ostrzyli właśnie maczety i bagnety wielkimi płachtami papieru ściernego. Wszyscy cyzelowali ostrza.

Na wszystkich twarzach widniał charakterystyczny potulny uśmieszek. Był to uśmieszek potulnego baranka, który, w sprzyjających okolicznościach, z rozkoszą dokona krwawego mordu.