Выбрать главу

Usiłował wypełnić to zadanie — ciągnął Rumfoord — i to nie jeden raz, Wuju, lecz wiele razy. Za każdym razem doznawał porażki. Zadanie to stało się jednak centralnym problemem jego życia, być może dlatego, że sam pochodził z rozbitej rodziny.

Źródłem jego porażek, Wuju — mówił dalej Rumfoord — była wrodzona oziębłość kobiety, a także szkoła psychiatryczna, która ideały marsjańskiego społeczeństwa utożsamiała ze szlachetnym zdrowym rozsądkiem. Ilekroć naszemu bohaterowi udało się przekabacić kobietę na swoją stronę — totalnie pozbawiona poczucia humoru psychiatria marsjańska prostowała ją na nowo, czyniąc z niej na powrót pełnowartościową obywatelkę.

Zarówno nasz bohater, jak i jego kobieta, byli częstymi gośćmi na oddziałach psychiatrycznych swoich szpitali. I warto, być może, zastanowić się nad tym — zakończył Rumfoord — że ów doszczętnie sfrustrowany mężczyzna był jedynym Marsjaninem, który stworzył dzieło filozoficzne, zaś owa doszczętnie autofrustrująca się kobieta była jedyną Marsjanką, która stworzyła wiersz.

Boaz zbliżył się do kompanijnego statku-matki od strony miasta Phoebe, gdzie szukał Wuja.

— Jasna cholera — zwrócił się do Rumfoorda. — Polecieli sobie, a nas zostawili! — Boaz przyjechał rowerem.

Dostrzegł Wuja.

— Jasna cholera, kumplu — zwrócił się do Wuja. — Dałeś ty, stary, popalić swojemu kumplowi. Jak słowo daję! Jakżeś się tu dostał?

— Żandarmeria — odparł Wujo.

— Jedyny sposób dostania się do dokądkolwiek — uzupełnił beztrosko Rumfoord.

— Musimy ich gonić, kumplu — powiedział Boaz. — Chłopaki nie zaatakują, jak nie ma z nimi statku-matki. O co by mieli walczyć?

— O przywilej zostania pierwszą armią, jaka padła w zbożnym celu — odparł Rumfoord.

— Jak to? — zdziwił się Boaz.

— Nieważne — odparł Rumfoord. — Wy, chłopaki, wskakujcie teraz do środka, zamknijcie właz i naciśnijcie guzik „start”. Dogonicie ich bez kłopotu. Wszystko jest w pełni zautomatyzowane.

Wujo i Boaz wskoczyli do środka.

Rumfoord przytrzymał zewnętrzną klapę włazu.

— Boaz — powiedział — przycisk „start” to jest ten czerwony guzik na środkowym pulpicie.

— Wiem — powiedział Boaz.

— Wuju — rzekł Rumfoord.

— Słucham? — odparł obojętnie Wujo.

— Ta kobieta, ta, co urodziła jego dziecko — rzekł Rumfoord — ta, co była jedyną poetką na Marsie…

— No, co z nią? — zniecierpliwił się Wujo. Nie obchodziła go specjalnie. Nie domyślił się, że kobieta z opowieści Rumfoorda to Be, jego własna kobieta.

— Przed przyjazdem na Marsa była przez kilka lat żoną kogoś innego — powiedział Rumfoord. — Ale kiedy ten pistolet podpułkownik dobrał się do niej w kajucie statku lecącego na Marsa… była nadal dziewicą.

Winston Niles Rumfoord mrugnął do Wuja, zanim zamknął zewnętrzną klapę włazu.

— Zrobiliście jej mężowi niezły kawał, co. Wuju? — powiedział na pożegnanie.

Rozdział 7

Zwycięstwo

Nie ma powodu, dla którego zło miałoby triumfować częściej niż dobro. Triumf to kwestia organizacji. Jeżeli istnieje coś takiego jak zastępy anielskie, to mam nadzieję, że działają one według schematu organizacyjnego Mafii.

Winston Niles Rumfoord

Ktoś powiedział, że cywilizacja ziemska wydała jak dotąd aż dziesięć tysięcy wojen, ale tylko trzy inteligentne komentarze na temat wojny — komentarze autorstwa Tukidydesa, Juliusza Cezara i Winstona Nilesa Rumfoorda.

Winston Niles Rumfoord tak umiejętnie dobrał 75000 słów dla swojej Kieszonkowej historii Marsa, że nie sposób cokolwiek dodać lub uściślić w jego opisie wojny ziemsko-marsjańskiej. Każdy, kto dokonując opisu historycznego uważa za swój obowiązek opisać przebieg wojny ziemsko-marsjańskiej, musi ulec onieśmielającej pewności, że zostało to już zrobione — i to doskonale — przez Rumfoorda.

Zbity z pantałyku historyk przyjmuje wówczas najczęściej następujący tok postępowania: relacjonuje przebieg wojny w sposób możliwie najbardziej faktograficzny, oschły i skrótowy, po czym natychmiast odsyła czytelnika do dzieła Rumfoorda.

Powyższy tok postępowania przyjmuje się i tutaj.

Wojna ziemsko-marsjańska trwała 67 dni ziemskich. Zaatakowane zostały wszystkie państwa na Ziemi.

Straty wojenne Ziemi wyniosły: 461 zabitych, 223 rannych, 0 jeńców i 216 zaginionych.

Straty wojenne Marsa wynosiły: 149315 zabitych, 446 rannych, 11 jeńców i 46634 zaginionych.

Po zakończeniu wojny okazało się, że wszyscy Marsjanie bądź to nie żyją, bądź też zostali ranni, wzięci do niewoli lub zaginęli.

Na Marsie nie ostała się żywa dusza. Wszystkie budowle na Marsie zostały zrównane z ziemią.

Załogi ostatnich marsjańskich statków, które zaatakowały Ziemię, składały się — ku zgrozie Ziemian, którzy najpierw podziurawili je jak sita — ze starców, kobiet i kilkorga małych dzieci.

Marsjanie przybyli na Ziemię w najzmyślniej skonstruowanych rakietach, jakie znał System Słoneczny. Póki oddziałami marsjańskimi sterowali rzeczywiści dowódcy, oddziały te walczyły zawzięcie, ofiarnie i z dużą ochotą do bezpośredniego zwarcia z wrogiem, co zyskiwało im zazdrosny podziw przeciwnika.

Często dochodziło jednak do tego, że oddział tracił rzeczywistego dowódcę — czy to w powietrzu, czy na lądzie. Ilekroć do tego doszło, duch w oddziale zamierał w jednej chwili.

Największym problemem wojsk marsjańskich było jednak to, że ich uzbrojenie niewiele odbiegało od uzbrojenia oddziału policji w ziemskim mieście średniej wielkości. Walczyli przy użyciu broni palnej, granatów, noży, moździerzy i małych katapult rakietowych. Nie dysponowali ani bronią nuklearną, ani czołgami, ani średnią czy ciężką artylerią, ani osłoną powietrzną, ani też — od chwili wylądowania na Ziemi — transportem.

Oddziały marsjańskie nie miały ponadto żadnego wpływu na miejsce lądowania swoich statków. Każdym z pojazdów sterował całkowicie zautomatyzowany pilot-nawigator, który to zespół urządzeń elektronicznych został przez techników marsjańskich ustawiony tak, aby statek wylądował w z góry wyznaczonym punkcie na Ziemi, niezależnie od tego, jak niesprzyjająco mogłaby się tam akurat przedstawiać sytuacja strategiczna.

Jedynymi dostępnymi załodze elementami sterowania byty dwa przyciski na środkowym pulpicie kabiny — jeden z napisem „start”, drugi z napisem „stop”. Po naciśnięciu guzika z napisem „start” pojazd odlatywał z Marsa. Po naciśnięciu guzika z napisem „stop” nie działo się nic. Guzik „stop” zainstalowano w rakietach na usilne żądanie marsjańskich psychiatrów, zdaniem których istoty ludzkie zawsze wolą mieć do czynienia z mechanizmem, który — przynajmniej we własnym mniemaniu — mogą w każdej chwili wyłączyć.

Wojna ziemsko-marsjańska rozpoczęła się 23 kwietnia, kiedy to Komandosi Marsjańscy opanowali księżyc planety Ziemia. Nikt nie stawił oporu. Jedynymi Ziemianami na Księżycu byli akurat: Amerykanie, w liczbie 18, w Obserwatorium im. Jeffersona, Rosjanie, w liczbie 53, w Obserwatorium im. Lenina, i duńscy geologowie, w liczbie 4, gdzieś na terytorium Mare Imbrium.

Marsjanie drogą radiową przekazali Ziemi wiadomość o swoim przybyciu i zażądali bezzwłocznego poddania się. Następnie uraczyli Ziemię tym, co w ich mniemaniu stanowiło „przedsmak piekła”.