Выбрать главу

— Czołem, stara dziuro — powiedział Boaz.

Wujo od niechcenia nacisnął guzik „start”.

Pilot-nawigator mruknął z cicha.

W ciągu dziesięciu ziemskich sekund pilot-nawigator był całkowicie rozgrzany.

Statek z lekkością piórka uniósł się nad podłoże jaskini, musnął ścianę, ze zgrzytliwym, rozdzierającym piskiem zaczął szorować o ścianę burtą, huknął kopułą w sterczący u góry występ, cofnął się, znów huknął kopułą, cofnął się, ściął występ, poszedł lekko w górę. Za chwilę ponownie rozległ się zgrzytliwy pisk — tym razem ze wszystkich stron jednocześnie.

Ruch do góry ustał całkowicie.

Statek wklinował się w litą skałę.

Pilot-nawigator stęknął.

Przez podłogę kabiny posłał swojej załodze smużkę musztardowego dymu.

Pilot-nawigator przestał stękać.

Przegrzał się, przegrzanie zaś było dla pilota-nawigatora sygnałem do wycofania statku z beznadziejnego bigosu, w jaki sam go wpakował. Pilot-nawigator zgrzytając zabrał się do wykonywania zadania. Jęknęły stalowe wsporniki. Nity szczęknęły jak karabiny w akcji.

W końcu statek został uwolniony.

Pilot-nawigator wiedział, że wyżej dupy nie podskoczy.

Skierował pojazd na powrót ku podłożu jaskini, gdzie osadził go z donośnym cmoknięciem.

Pilot-nawigator wyłączył się.

Wujo ponownie wcisnął guzik „start”.

Statek ponownie wtarabanił się w ślepy korytarz, ponownie się wycofał, ponownie osiadł na dole i zgasił silniki.

Po dwunastokrotnym powtórzeniu tego cyklu czynności jasne było, że statek może jedynie rozwalić się w drobny mak. Powłoka była już i tak mocno naruszona.

Kiedy statek po raz dwunasty osiadł na podłodze jaskini, Wujo i Boaz rozkleili się kompletnie. Zaczęli płakać.

— Już po nas, Wuju, już po nas — szlochał Boaz.

— Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek żył — powiedział Wujo załamującym się głosem. — Myślałem, że w końcu chociaż trochę użyję życia.

Wujo zbliżył się do luku i oczami pełnymi łez wyjrzał na zewnątrz.

Zobaczył, że najbliższe statku stworzenia utworzyły na akwamarynowym tle doskonale kształtną, jasnożółtą literę Ę.

Utworzenie litery Ę mieściło się w granicach prawdopodobieństwa ułożenia czegokolwiek przez bezmózgie stworzenia, grupujące się w sposób niekontrolowany. Po chwili jednak Wujo stwierdził, że przed Ę znajduje się doskonale zarysowane J. Przed J zaś — doskonale zarysowane C.

Wujo przekrzywił głowę i z ukosa wyjrzał przez luk. Pozycja ta zapewniła mu pole widzenia długości stu jardów, obejmujące całą zachwaszczoną harmoniami ścianę.

Wujo skonstatował w osłupieniu, że harmonie układają na ścianie wiadomość z olśniewających liter.

Wiadomość ta — akwamarynowa na cytrynowym tle — brzmiała:

TO JEST TEST NA INTELIGENCJĘ!

Rozdział 9

Zagadka rozwiązana

Na początku Bóg stał się Niebem i Ziemią… I rzekł Bóg: „Niech się stanę światłem”. I stał się światłem.

AUTORYZOWANA POPRAWIONA BIBLIA Winstona Nilesa Rumfoorda

Doskonałą przekąską na podwieczorek będą młode harmonie zwinięte w tutki i nadziewane serkiem wenusjańskim.

KUCHNIA GALAKTYCZNA Beatrycze Rumfoord

W sensie duchowym męczennicy z Marsa umarli nie w chwili zaatakowania Ziemi, lecz wówczas, gdy zostali wcieleni w tryby marsjańskiej machiny wojennej.

KIESZONKOWA HISTORIA MARSA Winstona Nilesa Rumfoorda

Znalazłem sobie miejsce, gdzie mogę robić dobrze nie wyrządzając nikomu krzywdy.

Boaz, w WUJU I BOAZIE W JASKINIACH MERKUREGO Sary Horne Canby

Najpopularniejszą książką jest od pewnego czasu Autoryzowana poprawiona Biblia Winstona Nilesa Rumfoorda. Drugie miejsce pod względem poczytności zajmuje uroczy żart literacki pt. Kuchnia galaktyczna Beatrycze Rumfoord. Na trzecim plasuje się Kieszonkowa historia Marsa Winstona Nilesa Rumfoorda. Na czwartym zaś — powieść dla dzieci. Wujo i Boaz w jaskiniach Merkurego pióra Sary Horne Canby.

Poczciwy wydawca wyjaśnia sukces książki pani Canby na skrzydełku obwoluty: „Które dziecko nie marzy o tym, by rozbić się gdzieś na statku kosmicznym wyposażonym w zapas hamburgerów, hot dogów, ketchupu, sprzętu sportowego i oranżady w proszku?”

Dr Frank Minot z kolei, w książce pt. Czy dorośli to harmonie?, definiuje perwersyjny aspekt miłości, jaką dzieci darzą książkę pani Canby: „Zastanówmy się — pisze Minot — jak bliskie są doświadczenia Wuja i Boaza codziennym doświadczeniom dziecka. Wujo i Boaz z całą powagą i szacunkiem odnoszą się do stworzeń, będących w gruncie rzeczy istotami nieprzyzwoicie wręcz pozbawionymi motywacji, wrażliwości i intelektu”. Kreśląc paralelę między ludzkimi rodzicami a harmoniami, Minot powołuje się na postępowanie Wuja i Boaza wobec harmonii. Przez trzy lata, co czternaście ziemskich dni, harmonie przekazywały Wujowi i Boazowi nowy komunikat, zawsze pełen wiary lub zawoalowanej drwiny.

Autorem komunikatów był naturalnie Winston Niles Rumfoord, który materializował się na Merkurym w cyklu czternastodniowym. Odlepiał on harmonie tu, a przylepiał je ówdzie, formując na ścianach litery.

W opowieści pani Canby pierwsza wzmianka o tym, że Rumfoord od czasu do czasu kręcił się po jaskiniach, pada pod sam koniec książki, gdy Wujo odkrywa w pyle ślady wielkich psich łap.

W tym miejscu — jeśli to dorosły czyta książkę na głos dziecku — dorosły musi obowiązkowo zapytać fantastycznie groźnym głosem:

— No i jak myślisz, co to był za piesek?

Był to piesek Kazak. Był to straszliwy, ogromny, bezlitosny, infundybułowany chronosynklastycznie piesek Winstona Nilesa Rumfoorda.

Kiedy Wujo odkrył w pyle korytarza jaskini ślady łap Kazaka, Wujo i Boaz przebywali na Merkurym już od trzech ziemskich lat. Przez ten czas Merkury dwanaście i pół raza obwiózł Wuja i Boaza dookoła Słońca.

Wujo znalazł ślady w korytarzu biegnącym sześć mil ponad komorą, w której spoczywał powgniatany, poharatany, uwięziony w skale statek kosmiczny. Wujo nie mieszkał już na statku, tak samo zresztą jak Boaz. Statek służył im teraz za wspólną bazę zaopatrzeniowej, do której mniej więcej raz na ziemski miesiąc zgłaszali się po zapasy żywności.

Wujo i Boaz rzadko się spotykali. Obracali się w zupełnie różnych kręgach.

Kręgi, w których obracał się Boaz, były dość ograniczone. Boaz zamieszkiwał stałą i bogato urządzoną posesję. Znajdowała się ona na tym samym poziomie, co statek, tyle że o ćwierć mili dalej.

Kręgi, w których obracał się Wujo, były ogromne i różnorakie. Wujo nie założył domu. Wędrował niestrudzenie coraz dalej, pnąc się ku powierzchni, póki nie powstrzymał go chłód. Tam, gdzie chłód zatrzymywał Wuja, tam zatrzymywał i harmonie. W górnych regionach, po których błądził Wujo, harmonie były zziębnięte i nieliczne.