Выбрать главу

Krótko mówiąc, w oparciu o zdrowy rozsądek i najdoskonalsze dane naukowe, nie dawało się powiedzieć nic na korzyść badania kosmosu.

Dawno minęły czasy, gdy jeden naród mógł zyskać optyczną przewagę nad innym narodem za pomocą wyrzucenia w nicość ciężkiego przedmiotu. Ostatnie zamówienie na tego typu cudeńko otrzymała korporacja Wehikuł Międzygwiezdny, kontrolowana — tak się składa — przez Malachiego Constanta. Zamówienie dotyczyło statku wysokości trzystu stóp i trzydziestu sześciu stóp średnicy. Skonstruowano go nawet, lecz sygnał do wystrzelenia nigdy nie nastąpił.

Pojazd nosił skromną nazwę „Wieloryb” i wyposażony był w kabiny mieszkalne dla pięciu pasażerów.

Nagle wstrzymanie wszelkich działań spowodowane było odkryciem infundybuł chronosynklastycznych. Odkryto je drogą matematyczną, w oparciu o niewytłumaczalne trajektorie statków bezzałogowych, wysyłanych w przestrzeń prawdopodobnie w celu przetarcia szlaków dla człowieka.

Odkrycie infundybuł chronosynklastycznych postawiło ludziom w efekcie następujące pytanie: „Co każe wam sądzić, że w ogóle gdziekolwiek dążycie?”

Dla amerykańskich kaznodziejów-fundamentalistów była to sytuacja jak na zamówienie. To oni pierwsi zaczęli mówić sensownie na temat ukróconej Ery Kosmicznej. Wyprzedzili filozofów, historyków i wszystkich innych. W dwie godziny po zawieszeniu na czas nieokreślony ekspedycji „Wieloryba” czcigodny Bobby Denton wołał do uczestników Krucjaty Miłości w Wheeling, Zachodnia Wirginia:

— „Tedy Pan zstąpił, aby oglądał miasto ono, i wieżę, którą budowali synowie ludzcy. I rzekł Pan: Oto lud jeden, i język jeden tych wszystkich; a toć jest zaczęcie dzieła ich, a teraz nie zabroni im nikt wszystkiego, co zamyślili uczynić. Przetoż zstąpmy, a pomieszajmy tam język ich, aby jeden drugiego języka nie zrozumiał. A tak rozproszył je Pan stamtąd po obliczu wszystkiej ziemi; i przestali budować miasta onego. Przetoż nazwał imię jego Babeclass="underline" iż tam pomieszał Pan język wszystkiej ziemi; i stamtąd rozproszył je Pan po obliczu wszystkiej ziemi”.[1]

Bobby Denton pluł swoim słuchaczom w oczy pełne blasku i oddania, po czym przypiekał ich dalej na ogniu własnej nieprawości.

— Czyż nie żyjemy oto w czasach biblijnych? — wołał. — Czyśmy nie powznosili ze stali i dumy szkaradzieństw daleko wyższych niż Wieża Babel? I czyśmy nie zamierzali, jak owi dawni budowniczowie, dotrzeć za ich pomocą wprost do nieba? I czyśmy nie słyszeli po stokroć, że język nauki jest językiem międzynarodowym? Wszyscy naukowcy używają tych samych słów z łaciny i greki, i wszyscy posługują się językiem liczb.

To ostatnie najwyraźniej wydało się Dentonowi dowodem szczególnie inkryminującym, a Krzyżowcy Miłości potulnie przyznali mu rację, nie wiedząc właściwie dlaczego.

— Czemu więc mielibyśmy krzyczeć ze zdumienia i bólu teraz, gdy Bóg powtarza nam to, co powiedział już niegdyś budowniczym Wieży Babeclass="underline" „Nie! Jazda stąd! Nie pojedziecie tym świństwem ani do nieba, ani gdziekolwiek indziej! Rozpierzchnijcie się, słyszycie? Przestańcie się porozumiewać językiem nauki! Jeśli nie przestaniecie się porozumiewać językiem nauki, wszystko, co zamierzaliście osiągnąć, stanie przed wami otworem — a ja sobie tego nie życzę! Ja, wasz Pan w Niebiesiech, nie życzę sobie, aby wszystko stanęło przed wami otworem, więc macie przestać myśleć o bzdurnych wieżach i rakietach do nieba, a zacząć myśleć o tym, jak być lepszymi sąsiadami, mężami, żonami, córkami i synami! Nie szukajcie zbawienia w rakietach — szukajcie go w swoich domach i kościołach!”

Chcecie latać w przestrzeń? — ciągnął Bobby Denton głosem schrypniętym i przytłumionym. — Pan Bóg ofiarował wam najcudowniejszy pojazd kosmiczny! Tak! Prędkość? Chcecie wielkich prędkości? Pojazd kosmiczny dany wam od Boga pędzi z szybkością sześćdziesięciu tysięcy mil na godzinę — i, jeśli Bóg pozwoli, utrzyma tę prędkość przez całą wieczność. Chcecie pojazdu, który zapewni człowiekowi wygodną podróż? Macie go! Ten pojazd zabierze nie tylko bogacza i jego psa, nie tylko pięciu czy dziesięciu ludzi. O nie! Pan Bóg nie bawi się w półśrodki! Pan Bóg dał wam pojazd, który pomieści miliardy mężczyzn, kobiet i dzieci! O tak! I nie trzeba w nim przypinać się pasami do foteli ani wkładać na głowę akwarium. O nie! Nie na pokładzie statku bożego. Pasażerowie statku bożego mogą chodzić na basen, spacerować w słońcu, grać w baseball, ślizgać się na łyżwach, jeździć własnymi automobilami na rodzinne majówki po mszy i na niedzielne obiady ze sztuką mięsa!

O tak! — potrząsnął głową Bobby Denton. — Więc jeśli ktoś uważa, że Pan Bóg jest złośliwy, bo umieszcza w kosmosie rzeczy, które przeszkadzają nam latać, niech sobie ten ktoś przypomni o statku kosmicznym, który Pan Bóg już nam ofiarował. Do tego statku nie musimy kupować paliwa, nie musimy zamartwiać się i panikować nad problemem, czym go napędzać. O nie! Troszczy się o to sam Pan Bóg.

Pan Bóg powiedział nam też, co my sami mamy do zrobienia w tym cudownym kosmicznym pojeździe. Spisał reguły tak, aby każdy mógł je zrozumieć. Dla ich zrozumienia nie trzeba być ani fizykiem, ani wybitnym chemikiem, ani Albertem Einsteinem. O nie! I nie ma tych reguł za wiele. Słyszałem, że gdyby miało dojść do wystrzelenia „Wieloryba”, trzeba by przeprowadzić jedenaście tysięcy różnych testów, aby się upewnić, że jest gotów do podróży: czy taki zawór otwarty, czy siaki zawór zamknięty, czy przewód podłączony, czy zbiornik pełen? — i tak dalej.

I tak dalej, jedenaście tysięcy rzeczy do sprawdzenia. Tu, w — naszym — bożym pojeździe, Pan Bóg każe nam sprawdzić zaledwie dziesięć rzeczy — i to nie przed wycieczką na jakiś tam wielki, martwy, trujący głaz w przestrzeni, lecz przed podróżą do Królestwa Niebieskiego! Zastanówcie się nad tym! Gdzie wolelibyście się jutro znaleźć — na Marsie czy w Królestwie Niebieskim?

Czy znacie pytania testowe obowiązujące na kulistym, zielonym bożym statku powietrznym? Czy mam je wam przypomnieć? Czy chcecie posłuchać bożego odliczania?

Krzyżowcy Miłości — odkrzyknęli, że chcą.

— Dziesięć! — zawołał Bobby Denton. — Czy pożądasz żony bliźniego swego albo jakiej rzeczy, która jego jest?

— Nie! — zawołali Krzyżowcy Miłości.

— Dziewięć! — zawołał Bobby Denton. — Czy świadczysz fałszywie przeciw bliźniemu twemu?

— Nie! — zawołali Krzyżowcy Miłości.

— Osiem! — zawołał Bobby Denton. — Czy kradniesz?

— Nie! — zawołali Krzyżowcy Miłości.

— Siedem! — zawołał Bobby Denton. — Czy cudzołożysz?

— Nie! — zawołali Krzyżowcy Miłości.

— Sześć! — zawołał Bobby Denton. — Czy zabijasz?

— Nie! — zawołali Krzyżowcy Miłości.

— Pięć! — zawołał Bobby Denton. — Czy czcisz ojca swego i matkę swoją?

— Tak! — zawołali Krzyżowcy Miłości.

— Cztery! — zawołał Bobby Denton, — Czy — pamiętasz, aby dzień święty święcić?

— Tak! — zawołali Krzyżowcy Miłości.

— Trzy! — zawołał Bobby Denton. — Czy wzywasz imię Pana Boga swego nadaremno?

— Nie! — zawołali Krzyżowcy Miłości.

— Dwa! — zawołał Bobby Denton. — Czy czynisz sobie ryciny lub podobieństwo rzeczy tych, które są na niebie?

— Nie! — zawołali Krzyżowcy Miłości.

вернуться

1

Wszystkie cytaty biblijne z wydania „Biblia, to jest całe Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu”, wyd. Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne, Warszawa 1980 (przyp. tłum.).