Jest to reprodukcja karykatury, którą jakiś opozycyjny artysta narysował w dniach rewolucji. Widzimy ulicę w Teheranie. Jezdnią przemyka kilka wielkich, amerykańskich samochodów, krążowników szos. Na chodniku stoją ludzie, mają rozczarowane miny. Każdy z nich trzyma w ręku bądź klamkę od drzwi samochodowych, bądź pasek klinowy, albo dźwignię od skrzynki biegów. Pod tym rysunkiem jest podpis — Każdemu Peykan! (Peykan to nazwa popularnego samochodu w Iranie). Kiedy szach otrzymał wielkie pieniądze, obiecał, że każdy Irańczyk będzie mógł kupić sobie auto. Karykatura przedstawia, w jaki sposób obietnica ta została wypełniona. Nad tą ulicą, na obłoku, siedzi zagniewany szach. Nad jego głową biegnie napis — Mohammed Reza sierdzi się na naród, który nie chce przyznać, iż odczuwa poprawę. Jest to ciekawy rysunek, który mówi, jak Irańczycy interpretowali Wielką Cywilizację, a mianowicie — jako Wielką Niesprawiedliwość. W społeczeństwie, nigdy nie znającym równości, powstały teraz jeszcze większe przepaście. Oczywiście, zawsze szachowie mieli więcej niż inni, ale trudno było ich nazwać milionerami. Musieli sprzedawać koncesje, żeby utrzymać dwór na jakim takim poziomie. Szach Naser-ed-Din tak zadłużył się w burdelach paryskich, że aby wykupić się i wrócić do ojczyzny sprzedał Francuzom prawa na poszukiwania archeologiczne i wywóz znalezionych starożytności. Ale to była przeszłość. Teraz, w połowie lat siedemdziesiątych, Iran zdobywa wielką fortunę. I co robi szach? Część pieniędzy rozdziela między elitę, połowę majątku przeznacza na swoją armię, a resztę — na rozwój. Ale co to znaczy — rozwój? Rozwój nie jest kategorią obojętną i abstrakcyjną, rozwój odbywa się zawsze w imię czegoś i dla kogoś. Może być rozwój, który wzbogaca społeczeństwo i czyni jego życie lepszym, wolnym i sprawiedliwym, ale rozwój może mieć także charakter przeciwny. Tak jest w systemach jedynowładczych, gdzie elita utożsamia swój interes z interesem państwa (jej instrumentem panowania) i gdzie rozwój, mając jako cel umocnienie państwa i jego aparatu represji, umacnia dyktaturę, niewolę, jałowość, nijakość, pustkę egzystencji. I taki był właśnie rozwój w Iranie sprzedawany w reklamowym opakowaniu Wielkiej Cywilizacji. Czy można dziwić się Irańczykom, że ponosząc straszliwe ofiary powstali i zburzyli ten model rozwoju? Uczynili tak nie dlatego, że byli ciemni i zacofani (mowa jest o narodzie, a nie o paru oszalałych fanatykach), ale przeciwnie, ponieważ byli mądrzy i inteligentni i rozumieli, co się wokół nich dzieje, rozumieli, że jeszcze kilka lat takiej Cywilizacji, a nie będzie czym oddychać i nawet przestaną istnieć jako naród. Walkę z szachem (to znaczy walkę przeciw dyktaturze) prowadził nie tylko Chomeini i mułłowie. Tak to przedstawiała zręczna (jak okazało się) propaganda Savaku: że niby ciemni mułłowie zniszczyli światłe i postępowe dzieło szacha. Nie! Tę walkę prowadzili przede wszystkim ci wszyscy, którzy stanowili rozum, sumienie, honor, uczciwość i patriotyzm Iranu. Robotnicy, pisarze, studenci, uczeni. Oni przede wszystkim ginęli w więzieniach Savaku i oni pierwsi chwycili za broń, żeby walczyć z dyktaturą. Bo też Wielkiej Cywilizacji towarzyszą od początku dwa zjawiska, które rozwijają się na skalę dotąd w tym kraju nie spotykaną: wzrost represji policyjnych i terroru dyktatury, a z drugiej strony coraz większa ilość strajków robotniczych i studenckich oraz powstanie silnej partyzantki. Przewodzą jej fedaini irańscy (którzy notabene z mułłami nie mieli nic wspólnego, przeciwnie — są przez nich zwalczani). Ta partyzantka działa na znacznie większą skalę niż w wielu krajach Ameryki Łacińskiej, ale na ogół świat o jej istnieniu w ogóle nie wie, bo cóż to kogo obchodzi, skoro szach daje wszystkim zarobić? Tymi partyzantami są lekarze, studenci, inżynierowie, poeci — to jest ta irańska „ciemnota”, która występuje przeciw światłemu szachowi i jego nowoczesnemu państwu, które wszyscy chwalą i podziwiają. W ciągu pięciu lat ginie w bitwach kilkuset partyzantów irańskich, a kilkuset innych morduje Savak w czasie tortur. W tym okresie, takich tragicznych ofiar nie miał na swoim sumieniu ani Somoza, ani Stroessner. Z tych, którzy utworzyli partyzantkę irańską, którzy byli jej dowódcami i teoretykami, którzy stali na czele fedainów, mudżahedinów i innych walczących ugrupowań, nie pozostał przy życiu ani jeden człowiek.
Szyita — to przede wszystkim zaciekły opozycjonista. Z początku szyici stanowili małą grupę, przyjaciół i stronników zięcia Mahometa, męża jego ukochanej córki Fatimy — Alego. Po śmierci Mahometa, który nie pozostawił męskiego potomka ani nie wskazał wyraźnie swojego następcy, wśród muzułmanów zaczęła się walka o schedę po proroku, o to, kto będzie przywódcą (kalifem) wyznawców Allacha, pierwszą osobą w świecie islamu. Stronnictwo (bo to właśnie oznacza słowo szyi’a) Alego lansuje na to stanowisko swojego przywódcę utrzymując, że Ali jest jedynym przedstawicielem rodziny proroka, ojcem dwóch wnuków Mahometa — Hasana i Huseina. Jednakże sunnicka większość muzułmańska przez dwadzieścia cztery lata ignoruje głos szyitów wybierając na trzech kolejnych kalifów Abu Bakra, Umara i Utmana. W końcu Ali zdobywa kalifat, ale tylko na lat pięć, gdyż zginie zamordowany przez zamachowca, który rozpłata mu głowę zatrutą szablą. Z dwóch synów, jakich miał Ali, Hasan będzie otruty, a Husein padnie w bitwie. Śmierć rodziny Alego pozbawia szyitów szans na zdobycie władzy (która dostaje się w ręce sunnickich dynastii Omajjadów, potem Abbasydów, wreszcie Otomanów). Kalifat, mający według wyobrażeń proroka być instytucją skromności i prostoty, zostaje przemianowany w monarchię dziedziczną. W tej sytuacji plebejscy, pobożni i ubodzy szyici, których razi nowobogacki styl zwycięskich kalifów, przechodzą do opozycji.
Wszystko to dzieje się w połowie wieku siódmego, ale jest ciągle żywą i namiętnie rozpamiętywaną historią. W rozmowie z pobożnym szyitą na temat jego wiary będzie on stale wracać do tamtych, zamierzchłych dziejów i ze łzami w oczach opowiadać wszystkie szczegóły masakry pod Karbalą, w czasie której Huseinowi odcięto głowę. Sceptyczny, ironiczny Europejczyk pomyśli w tym miejscu — Boże, jakież to dziś ma znaczenie! ale jeżeli głośno wypowie tę myśl, narazi się na gniew i nienawiść szyity.