Nafta rozpala niezwykłe emocje i namiętności, ponieważ nafta jest przede wszystkim wielką pokusą. Jest pokusą łatwych i olbrzymich pieniędzy, bogactwa i siły, fortuny i potęgi. Jest to brudna i cuchnąca ciecz, która ochoczo tryska w górę, a potem opada na ziemię w postaci szeleszczącego deszczu pieniędzy. Ktoś, kto odkrył i posiadł źródło ropy, czuje się tak, jakby po długiej wędrówce w podziemiach napotkał nagle skarbiec królewski. Nie tylko stał się bogaczem, ale nawiedza go nieco mistyczne przekonanie, że jakaś wyższa siła spojrzała na niego łaskawym okiem, że szczodrobliwie wyniosła go ponad innych i obrała swoim faworytem. Zachowało się wiele fotografii, na których utrwalona jest chwila, kiedy z szybu następuje pierwszy wytrysk ropy: ludzie skaczą z radości, padają sobie w objęcia, płaczą. Trudno by wyobrazić sobie robotnika, który wpada w euforię po wkręceniu kolejnej śrubki na taśmie montażowej, lub uznojonego chłopa, który skacze z radości idąc za pługiem. Bo też ropa daje złudzenie życia zupełnie odmiennego, życia bez wysiłku, życia za darmo. Ropa jest surowcem, który zatruwa myśli, mąci wzrok, demoralizuje. Ludzie z biednego kraju chodzą i rozmyślają: Boże, żebyśmy mieli ropę! Myśl o nafcie doskonale wyraża odwieczne ludzkie marzenie o bogactwie osiągniętym przez szczęśliwy przypadek, przez łut szczęścia, a nie drogą wysiłku, potu, męki, katorgi. W tym sensie ropa jest bajką i jak każda bajka — jest kłamstwem. Ropa napełnia człowieka taką pychą, iż zaczyna wierzyć, że może łatwo zburzyć tak oporną i nieustępliwą kategorię, jaką jest czas. Mając ropę, mawiał ostatni szach, w ciągu jednego pokolenia stworzę drugą Amerykę! Nie stworzył. Ropa jest silna, ale ma też słabe strony — nie zastępuje myślenia, nie zastępuje mądrości. Jedną z kuszących zalet ropy, która najbardziej pociąga panujących, jest to, że ropa umacnia władzę. Ropa daje wielkie zyski, ale pracuje przy niej niewielu ludzi. Ropa jest społecznie mało kłopotliwa, bo nie wytwarza licznego proletariatu ani licznej burżuazji, a więc rząd nie musi z nikim dzielić się dochodami i może nimi swobodnie dysponować wedle własnych pomysłów i chęci. Spójrzmy na ministrów z krajów naftowych — jak wysoko unoszą głowy, jakie mają poczucie siły, oni, energetyczni lordowie, którzy zdecydują, czy jutro będziemy jeździć samochodem, czy chodzić piechotą. A nafta i meczet? Ile wigoru, ile blasku i znaczenia dodało to nowe bogactwo ich religii — islamowi, który przeżywa okres wzmożonej ekspansji zdobywając ciągle nowe tłumy wiernych.
Mówi, że to, co stało Się później z szachem, było w istocie bardzo irańskie. Od niepamiętnych czasów panowanie każdego szacha kończyło się w żałosny i haniebny sposób. Albo ginął ze ściętą głową lub z nożem w plecach, albo — jeśli miał więcej szczęścia — wymykał się śmierci, ale musiał uciekać z kraju i dopiero później umierał na zesłaniu, opuszczony i zapomniany. Nie pamięta, choć może były jakieś wyjątki, żeby szach umarł na tronie śmiercią naturalną i dokonał żywota otoczony szacunkiem i miłością. Nie pamięta, żeby naród opłakiwał któregoś z szachów i odprowadzał go do grobu ze łzami w oczach. W naszym stuleciu wszyscy szachowie, a było ich kilku, tracili koronę i życie w przykrych dla siebie okolicznościach. Lud uważał ich za okrutników, wytykał im podłość, ich odejściu towarzyszyły wyzwiska i przekleństwa tłumu, a wiadomość o ich śmierci stawała się radosnym świętem.
(Mówię mu, że nigdy nie zrozumiemy tych rzeczy, ponieważ dzieli nas głęboka różnica tradycji. Poczet naszych królów składał się w większości z ludzi, którzy nie łaknęli krwi i pozostawili po sobie dobrą pamięć. Jeden z królów polskich zastał kraj drewniany, a zostawił murowany, inny głosił zasadę tolerancji i nie pozwalał rozpalać stosów, jeszcze inny obronił nas przed zalewem barbarzyństwa. Mieliśmy króla, który nagradzał uczonych, i takiego, który przyjaźnił się z poetami. Nawet przydomki, jakie im nadawano — Odnowiciel, Szczodry, Sprawiedliwy, Pobożny — świadczą o tym, że myślano o nich z uznaniem i sympatią. Dlatego w moim kraju, jeżeli ludzie słyszą, że jakiegoś monarchę spotkał okrutny los, odruchowo przenoszą na niego uczucia zrodzone z zupełnie innej tradycji, z innego doświadczenia i darzą tego pokaranego władcę podobnym sentymentem, z jakim wspominamy naszych Odnowicieli i Sprawiedliwych myśląc sobie, jakiż biedny musi być ten człowiek, któremu tak bezlitośnie zerwali z głowy koronę!).