W owych czasach środkiem lokomocji były muły, osły i konie. Jednego muła dosiadało przeważnie dwóch obywateli. Małżonkę obywatel sadzał na zadzie muła lub konia. Damy jeździły przeważnie na spokojnych człapakach. Przy gospodach stały wysokie pieńki, z których łatwiej było wdrapać się na »wierzchowca«. Ulice były wąskie, a karety robiły większe wrażenie niż późniejsze ukazanie się pierwszego samochodu. Tak zakończył się 1610 rok.
Po śmierci Henryka IV rozpoczyna się trwająca aż do rewolucji parada Ludwików, ale nie tyle królów, co koronowanych dzieci. Jeśli starym kapitanom przychodziło do głowy, że są pierwszymi po Bogu, to co mogło przyjść do głowy małoletniemu bohaterowi, kiedy został królem?
Pierwszym z serii nieletnich królów był Ludwik XIII. Panowanie jego - to rządy kardynała Richelieu, ciemne, jak ciemne były wówczas ulice Paryża. Próbowano ulice oświetlić w ten sposób, że właścicielom domów kazano w jednym z okien stawiać świecę. Mimo to po każdej nocy znajdowano na ulicach miasta kilkanaście trupów. Richelieu za życia króla wystawił mu pomnik umieszczając na nim hymn na cześć władcy. Paryżanie byli odmiennego zdania i po śmierci króla ozdobili pomnik dwoma wierszykami:
Il eut cent vertm du valet
Et pas une vertu du maitre.
Miał sto zalet lokaja, Ani jednej pana.
I drugi wiersz:
Ci-git, le Roi, notre bon maitre,
Qui fut vingt am, valet d'un prętrę.
Tu leży król nasz, dobry pan, Przez lat dwadzieścia lokaj klechy.
Myślę, że zasłużył na przydomek »Niedołężny«.
Następny na tronie Ludwiczek - to siedmiołatek. Gdy stał się Ludwikiem XIV, podobno uwierzył, że »Państwo - to ja«. Niektórzy zaprzeczają temu, ale wobec przekonania, że jest bogiem, tamto wydaje się nieważne. Należy mu się chyba przydomek »Pracowity«, gdyż sam wszystkim dokładnie usiłował się zajmować. Trzeba przyznać, że skutecznie. Doprowadził Francję do rozkwitu gospodarczego, a dwór w Wersalu stał się wzorem dla innych monarchów europejskich. W tym czasie w Paryżu wprowadzono dla ochrony obywateli światło ruchome, niesione przez czterech ludzi i dające światło dziesięciu świec. Świeca wówczas kosztowała pięć soldów. Ostatni z niosących światło zaopatrzony był w klepsydrę do mierzenia czasu. Za każde piętnaście minut pobierano trzy soldy. Paryż zawdzięcza Ludwikowi XIV wiele instytucji naukowych i kulturalnych, a także większe i szersze ulice, pierwszą numerację domów i pierwsze nazwy ulic, no i pomnik samego króla, który to pomnik postawiono za życia władcy i któremu się kłaniano, jakby król na pomniku był żywy.
Kolejny Ludwiczek, prawnuk poprzedniego, zasiadł na tronie jako pięcioletni bachor. W piętnastym roku życia został ożeniony z córką polskiego króla, Stanisława Leszczyńskiego. W roli monarchy wsławił się powiedzeniem: »Po mnie chociażby potop«. Rozbudowywał Paryż w duchu pradziada - Króla Słońce. Za jego rządów w Paryżu powstaje coraz więcej nowych dzielnic i pojawia się coraz więcej powozów, ale pomimo to przydomek, który musiałby mu dać Paryż, nie mógłby być inny niż: Ludwik XV »Niedbały«. Na piedestale postawionego sobie przez króla pomnika umieszczono figury przedstawiające Siłę, Prawo, Pokój, Roztropność - nad tym wszystkim górował monarcha na koniu. W kilka dni potem znaleziono przyczepiony do szyi konia dwuwiersz:
Oh! La belle statuę! Oh! Le beau piedestal!
Les Yertus sont d pied, le Vice est a cheval.
O piękna statuo! O piękny piedestale!
Cnoty są u podnóża, nieprawość na koniu.
Ostatni z Ludwików objął tron w wieku lat dwudziestu. Pomimo najlepszych chęci nie potrafił sprostać problemom, które narosły za rządów ostatniego bachora i, Bogu ducha winny, stracił głowę. Jako Ludwik XVI dla Paryża był chyba... »Obojętny«.
Ten, któremu Paryż zawdzięcza najwięcej - to Bóg Wojny, Napoleon I. Dla swoich poddanych ułożył taki katechizm: »Kto czci naszego cesarza i służy mu, ten czci przez to Pana Boga i Bogu służy«. Mimo że początkowo przemawiał do ludu za pomocą armat, kończąc tym przemówieniem okres rewolucji, uosabiał pragnienia większości obywateli francuskich. Rozumiał, że tak jak żołnierze dla zdobycia chwały potrzebują butów, tak lud paryski, by podziwiać symbole tej chwały w postaci łuków triumfalnych i świątyń, potrzebuje chodników dla pieszych, prawidłowej numeracji domów, a także nazw ulic. ich oświetlenia i ostatecznego zlikwidowania cuchnących rynsztoków. Paryżowi należało dać czyste powietrze. Mimo polepszenia doli mieszkańców, a nawet organizowanych dla nich balów i rewii, paryżanie nie wydawali się Napoleonowi I przyjemni. Zniecierpliwiony ich niemiłym wyglądem, spytał prefekta policji: »Co robić, żeby byli przyjemni?« Odpowiedź była krótka: »Daj im wody, Sire!«
Do tego czasu w Paryżu panowała taka sama oszczędność wody jak na żaglowcach - jeden litr na jeden dzień dla jednego człowieka. Napoleon dał Paryżowi czystą wodę. Świątynie chwały, łuki triumfalne, czyste powietrze, czysta woda - to wszystko jest zasługą Napoleona, drugiego po Julianie Apostacie władcy, który koronował się tutaj. Słusznie więc o Paryżu ówczesnym mówiono: IMPERATORSKI RZYM NOWEGO CEZARA.
Ostatnim wielkim budowniczym Paryża, którego wpływ po dziś dzień wytycza kierunek rozbudowy, był synowiec Napoleona I, syn wspomnianej już przeze mnie królowej holenderskiej Hortensji, córki Józefiny Beauharnais, i brata Napoleona I - Ludwika, króla Holandii. Młody Napoleon uważał się za spadkobiercę idei wielkiego stryja. Obrał sobie nawet jego zawód - oficera artylerii. Starał się uchodzić za zwolennika wyzwoleńczych dążeń ludów Europy. Gotów był stanąć na czele powstania polskiego, zaproszony przez delegację polską. Zawrócił z drogi, gdy się dowiedział, że powstanie upadło. Był to rok 1831.
Kiedy sprowadzono prochy Napoleona I z Wyspy Świętej Heleny, mówił, że nie tylko prochy należy sprowadzić, ale i idee. Jednakże gdy, popierany przez bonapartystów, został cesarzem Francji, jako Napoleon III, nie umiał skorzystać z doświadczeń stryja. Można powiedzieć, że niepohamowana ambicja zdobywcza i jego doprowadziła do zrujnowania własnego dzieła. I on stracił tron. Zmarł w Anglii.