Выбрать главу

Najpierw spróbowała uspokajającego uśmiechu, potem znaczących spojrzeń, by zatrzymać go z dala od sofy. On jednak, nie reagując na to, podszedł do niej – i usiadł obok! Nie bezpośrednio obok, ale nie pozostało pomiędzy nimi za wiele miejsca. Policjant zmarszczył brwi.

Thomas wyciągnął przed siebie nogi, prawe ramię oparł o tylne oparcie sofy, a tym samym położył praktycznie rękę na jej ramieniu. A policjant na chwilę zagryzł wargi w wąską kreskę.

Fantastycznie! Żeby teraz nie wpadł tylko na jakiś głupi pomysł. Wpadł, jego mina mówiła wszystko. Tylko nie stracić panowania! Odwrócić jego uwagę, wyraźnie mu pokazać, że Thomas to jedynie bliski przyjaciel. A potem postarać się go pozbyć.

– Thomas, masz ochotę się czegoś napić – spytała. I zanim jeszcze zdążył na to pytanie odpowiedzieć, już stała obok sofy, zbliżając się powoli do barku. – Może koniaku? Sądzę, że go jeszcze mamy.

Nie było już koniaku i dobrze o tym wiedziała. Wprawdzie stała tu cała kolekcja butelek, ale niemal wszystkie puste. W ostatnich miesiącach Herbert systematycznie niweczył ich zapasy alkoholu w ciągu tych nielicznych godzin, które spędzał w domu. A jej brakowało pieniędzy, żeby ponownie napełnić barek.

Wódka była chyba ostatnim trunkiem, który nabyła już kilka miesięcy temu, kiedy jej plan przybrał konkretne kształty. Aż do tego popołudnia trzymała tę butelkę w ukryciu.

– Wolałbym wodę mineralną – powiedział Thomas. Chciała pójść do kuchni, ale machnął ręką. – Nie zadawaj sobie trudu, daj mi koniaku.

Zaczęła szukać pomiędzy pustymi butelkami. Była jeszcze resztka sherry. Przelała ją do wielkiej lampki od koniaku i postała jeszcze chwilę przy barku, spoglądając ku Thomasowi. Naprawdę zdumiewające, jak spokojny się wydawał. Nie wyglądał dobrze, blady i przemęczony, ale zdenerwowany nie był. Uśmiechał się do niej uśmiechem zwycięzcy. Głupiec! Dlaczego od razu nie powie: – Zadanie wykonane, Betty. Uwolniłem cię od wszelkich trosk.

Aż do tego momentu Wassenbergowi nie rzuciło się w oczy nic ważnego. Był zdenerwowany, że mu ktoś przeszkodził. Nie pasowało mu też, że Lehnerer w tak oczywisty sposób demonstrował ich zażyłość. Ale mimo wszystko było to normalne. Znali się od dawna bardzo dobrze, byli bliskimi współpracownikami i również prywatnie przyjaciółmi. Dlaczego Lehnerer nie miałby w tej sytuacji usiąść przy niej na sofie i objąć ją ramieniem? Przecież było normalnie przyjęte wśród przyjaciół, by w takich razach się wspierać. Także i to, że tak bardzo troszczyła się o Lehnerera, zaraz zeskoczyła z sofy i zaproponowała mu coś do picia, sprawiało całkiem naturalne wrażenie.

Georg Wassenberg przyglądał się jej, jak napełnia kieliszek. Potem zauważył spojrzenie, jakie rzuciła Thomasowi znad barku. Było jak policzek, nawet towarzyszący temu bardzo bolesny uśmiech niczego tu nie zmieniał.

– Mam niestety tylko sherry.

– Przecież to nie szkodzi. Nawet je wolę.

A potem zauważył spojrzenie, jakim Lehnerer obserwował Betty. Była to mieszanka wyczerpania, oddania i radosnego oczekiwania. Jak u psa, który wielokrotnie aportował patyk ku zadowoleniu swojej pani, został serdecznie pochwalony i teraz czeka na kolejną komendę. I było jeszcze coś.

Georg Wassenberg nie był w stanie od razu tego zaklasyfikować. Dopiero po kilku sekundach uświadomił sobie, że on sam wpatrywał się w nią przez połowę wieczoru prawdopodobnie dokładnie w taki sam sposób. Nie ulegało wątpliwości, że Lehnerer ją ubóstwia. Ale i to nie musiało niczego oznaczać. Po prostu ją cenił, szanował. Szefowa, osoba wzbudzająca respekt.

Powoli podeszła z powrotem do sofy, ale już nie usiadła, wyciągnęła tylko rękę z kieliszkiem. A Lehnerer nie tylko sięgnął po lampkę, ujął też jej dłoń. Zdawało się nawet, że za nią pociągnął. Było w tym coś zaborczego. Chciał, żeby ponownie usiadła. Koło niego! Ona jednak wcale nie miała takiego zamiaru.

– Jak się miewa twoja głowa? – chciał wiedzieć Lehnerer. Twarz mu przy tym drgnęła, jakby to on cierpiał, a nie ona.

– Trochę lepiej – odpowiedziała, zabierając swoją rękę z jego dłoni, nie pospiesznie, nie z poczuciem winy, jak przyłapana grzesznica, lecz spokojnie i chłodno. Po prostu, szefowa. I zatroskany o jej zdrowie prokurent.

Spojrzała na Georga, też całkiem spokojnie, z drobnym uśmieszkiem. Właściwie cieniem uśmiechu. Potem podeszła do wolnego fotela. I w zasadzie to było to. To był ten błąd, który popełniła.

W tym momencie, gdy siadała, z pytania, które Georg zadał sobie przed kilkoma godzinami niemal machinalnie, narodziło się okropne podejrzenie. Kochanek! Thomas Lehnerer?

Przemawiało za tym kilka faktów. Po pierwsze, nieuświadomione do końca poczucie, że od kiedy wszedł Lehnerer, on przestał się liczyć jako mężczyzna. Że i przedtem nie liczył się naprawdę, tylko został w pewnym stopniu nabrany. Po drugie, to nieprzyjemne uczucie tkwiące w ostatnim rzuconym mu spojrzeniu. Przesłanie, które przez nie przebijało. Tylko nie wyciągaj żadnych fałszywych wniosków, panie policjancie! Jeśli nie było żadnych wniosków do wyciągnięcia, to przesłanie było zbyteczne. Po trzecie, fakt, że Betty była młodą kobietą. Przy całej tej pracy i odpowiedzialności o wiele za młodą, by przez całe lata tak całkowicie rezygnować z męskiego towarzystwa. Tylko przy całej pracy i odpowiedzialności brakowało jej pewnie czasu, żeby rozejrzeć się poza firmą za jakimś mężczyzną, który by jej dał to, czego od czasu do czasu potrzebowała.

Lehnerer był przystojny, nawet teraz, z tym zmęczonym spojrzeniem i w przepoconym dresie. Atleta z przedmieścia. Kobiety to lubią, nieco muskułów i ani grama tłuszczu. Przy jego wzroście, prawie metr dziewięćdziesiąt jeden, nawet tak wysoka kobieta jak Betty mogła się na nim wesprzeć.

Jak to przed chwilą powiedziała? „Dobry człowiek. Jestem szczęśliwa, że go mam”. Na szczęśliwą w tym momencie nie wyglądała, jedynie na wyczerpaną. W każdym razie zadawała sobie wiele trudu, by sprawiać takie wrażenie. Tego jednak Georg nie kupił już tak bez zastrzeżeń. Jak na to zbyt demonstracyjnie odsunęła się od Thomasa.

Przypuszczał, że kryje się za tym dokładnie to, co rzeczywiście za tym stało, czyli chęć pozbycia się go. Poczuł się zdegradowany do roli widza, gdy tak dokładnie obserwował ich obydwoje, nie pozwalając, by jego uwadze umknęła żadna reakcja. Te drobne zdradzieckie gesty, te spojrzenia, z których dawało się wyczytać ścisłe związki i niemą zmowę. Tyle że więcej nie było już na co patrzeć.

Podając kieliszek, dała Thomasowi do zrozumienia, naciskając paznokciem na grzbiet jego dłoni, że tu oto ktoś pożera tę scenę oczami. Wreszcie to do niego dotarło. Mimo że nie pojmował, dlaczego Betty się tak denerwuje. Czuł się nadal silny. Ta siła wynikała z jego oceny, że wspaniale rozwiązał ich problem. A z tej siły z kolei narodził się pogląd, że żaden nawet najbardziej wyrafinowany policjant o nic się nie może do niego przyczepić.

Kiedy Betty usiadła, wyjaśnił w stronę Georga: – Zrobiłem, co mogłem. – Po prostu musiał to powiedzieć, właśnie w ten sposób. Podzielić się swoim sukcesem tak, żeby osoba postronna nie powzięła podejrzeń. Tylko on i Betty rozumieli dwuznaczność tego stwierdzenia.

– Dalsze jeżdżenie po okolicy nie miało żadnego sensu – kontynuował. – Oczy wręcz same mi się zamykały. I nie wiedziałem, gdzie jeszcze miałbym szukać. Przykro mi. Pańscy koledzy jeszcze się nie zgłosili?

Georg potrząsnął głową.

Thomas Lehnerer upił łyka. – Jeśli Herbert nie udawał, to mamy coraz mniej czasu. – Opowiedział o rozmowie telefonicznej z lekarzem w centrali pogotowia od zatruć, o barach i dziewczynach, które odwiedził. Łącznie trzy dziewczyny, ale otworzyła mu tylko jedna z nich.