Выбрать главу

Skrzywiła twarz w domyślnym uśmiechu, obie ręce oparła na jego ramionach. Nie wiedziała, do czego Georg zmierza. Oczywiście, że stary sporządził testament. Wkrótce po wypadku Thomas zawiózł go do notariusza i opowiedział jej o tym. Ale Thomas nie był przy tym obecny, kiedy ustanowiono testament. A kto został spadkobiercą, nad tym nie trzeba się było długo zastanawiać przy jednym tylko synu.

Nie rozumiała, co to wszystko ma znaczyć. Dlaczego Georg o to pyta. Musiała być jakaś przyczyna. I tylko Bóg raczy wiedzieć, ile zależało od jej odpowiedzi. Nadal zachowała na twarzy uśmiech, udało jej się nawet przybrać kusząco-drwiący ton: – A co się ze mną stanie, jeśli nie będę tego wiedziała? Aresztujesz mnie z powodu szpiegostwa?

Potrząsnął głową, przycisnął usta do jej skroni, smakując mieszankę soli i pudru. – Z powodu szpiegostwa nikogo się nie aresztuje – mruknął. – W takich wypadkach kładziemy ludzi na stół. – Jego spojrzenie było przy tym aż nadto wyraźne. Przesunął ją jeszcze trochę w tył, aż jej stopa uderzyła o najniższy stopień tarasu.

– I o to chcesz się od razu postarać? – spytała. – Jeszcze przed obiecaną kawą?

– Kawa w tym czasie może się parzyć.

Na tarasie ją puścił, ale natychmiast ujął jej dłoń i pociągnął ją za sobą do otwartych drzwi wiodących do salonu. Nawet nie dał jej dosyć czasu, żeby zrzuciła ubłocone buty, przeciągnął ją przez pokój i korytarz do kuchni. Tam wypuścił jej rękę i podszedł do ekspresu do kawy.

Sprawa testamentu zdawała się nie być aż tak ważna, w przeciwnym razie nie zostawiłby jej tak łatwo w spokoju. A może chciał wrócić do tego później?

– Nie tutaj – powiedział, kiedy obróciwszy się w jej stronę, stwierdził, że usiadła na krześle. Wstała więc i usiadła na krawędzi stołu.

– Tak już lepiej – powiedział.

Kiedy zaczął rozpinać jej guziki bluzki, objęła jego twarz obiema dłońmi, pocałowała go, a potem poprosiła: – Nie tak! Pozwól mi przynajmniej najpierw wziąć prysznic. Jestem cała spocona.

– Sama jesteś sobie winna – mruknął tylko. – Nikt ci nie kazał przekopywać całego ogrodu.

Bluzka była rozpięta, biustonoszowi nie poświęcił chwili czasu, podciągnął jej tylko w górę spódnicę, pytając przy tym: – Mam nadzieję, że masz dobrego adwokata? Nie znam się na odpowiednich paragrafach. Dobry adwokat z pewnością wie lepiej ode mnie, jak powinnaś postąpić.

W ogóle nie zwrócił uwagi na fakt, że mu nie odpowiada. Ściągając jej figi i rozpinając pasek swoich spodni, mówił dalej: – Nie musisz wcale sprzedawać lamborghini. Możesz nim sama jeździć, jeśli masz ochotę. Akurat by do ciebie pasował. Pieniądze jeszcze są i jest to własność firmy, jeśli jestem w stanie to ocenić. Twój mąż nie miał prawa z nich korzystać. Możesz zażądać zwrotu wszystkiego. I pewnie jest tego wiele więcej, niż sobie wyobrażasz. Twój mąż nie był już od prawie roku w kasynie. Grzecznie oddawał wszystko przyjaciółce, żeby ta mogła odkładać na wspólną przyszłość.

Przez dwie, trzy sekundy wsunęła się pomiędzy nich wąska, ciemna twarz, na którą patrzył zaledwie kilka godzin temu, z całym swoim smutkiem i rozpaczą. W ciągu tych sekund czuł się bardzo podle, jak okropny zdrajca, jak Judasz, który za trzydzieści srebrników zdradza swego pana. Zaraz to jednak minęło, kiedy w nią wszedł. Teraz czuł już tylko ją.

Jego słowa dotyczące adwokata sprawiły, że cała zesztywniała. Uszło to jego uwadze, bo całą energię poświęcił na zdarcie z niej fig. A potem znowu wszystko potoczyło się tak szybko. Najpierw nie czuła nic oprócz strachu. Potem nadeszła ulga, bezgraniczna ulga, nie tylko dlatego, że miała jeszcze pieniądze, ale raczej, że on nic nie przeczuwa. Wreszcie mogła się skoncentrować na tym, co on robi. Nareszcie wzrosło jej podniecenie, ale on już skończył.

– Zostań tak – szepnęła, przyciągnęła go nogami bliżej siebie, położyła głowę na ramieniu, zamknęła oczy. – I opowiadaj dalej.

Nie poruszała się, tylko jej mięśnie się skurczyły, a oddech przyspieszył. Opowiedział jej jeszcze trochę o Eugenie Boussier, o planach rozwodu jej męża. Potem o swojej wizycie u jej teścia i jak on to postrzega. Na koniec o jej spadku. Nie było widać, czy go słucha.

Mówił cicho, nie spuszczając wzroku z jej twarzy. To było fascynujące, tak się jej przyglądać. Oddychała z lekko otwartymi ustami, oczy miała zamknięte, nie wydała z siebie żadnego dźwięku, tylko kilka razy drgnęła raptem jak pod wpływem przepływającego prądu, rzuciła głową w przód i wtuliła twarz w jego ramiona. Przy tym przez jej usta przebiegł jakby jęk. Jej nogi drżały, ramiona również. Znowu uniosła głowę, otworzyła oczy, spojrzała na niego lekko szklanym spojrzeniem.

– To było dobre – mruknęła, przyciągnęła do siebie jego głowę i zaczęła go całować.

Ale w tej chwili nie miał nastroju do pieszczot. Na razie był zadowolony i chciał otrzymać jeszcze tylko kilka odpowiedzi, żeby usunąć ostatnie niejasności. Nie dała po sobie poznać, czy jego zachowanie zepsuło jej nastrój, ta gwałtowna zmiana mężczyzny w policjanta. Spokojnym, neutralnym głosem udzieliła mu informacji.

Butelka wódki w barku?

– Nigdy nie troszczyłam się o barek. Gdy się miało ojca alkoholika, a potem jeszcze męża, to nie kupuje się wódek. Poza tym nie miałam na to pieniędzy. Herbert napełniał barek, poza tym też sam robił sobie zakupy. To puszeczkę kawioru na śniadanie, ale tylko bielugę, to na obiad wyborne gotowe danie, filet wołowy w ryżu, naturalnie wołowina wyłącznie argentyńska. Czy może myślisz, że jeszcze dla niego gotowałam? Tego nie robiłam nawet dla siebie.

To brzmiało wiarygodnie. A plany rozwodu?

– Nie mówił o rozwodzie ani w ostatni poniedziałek, ani nigdy przedtem. Gdyby uczynił taką propozycję, obojętne, w którym momencie, z pewnością nie rzucałabym mu kłód pod nogi. Wręcz przeciwnie.

Mówiąc to, miała jeszcze dokładnie przed oczami tamtą scenę, a w uszach głos męża: – Zniknę, w porządku? – To pewnie o to chodziło. Poczynił też kilka aluzji, z których można było wnioskować, że wie o testamencie swego ojca. Ten idiota! Wiedział, a nigdy nie zdradził się ani słówkiem. Mógłby jeszcze żyć, gdyby wcześniej już…

Ale zadawanie sobie pytania, dlaczego przez te wszystkie lata trzymał buzię na kłódkę i znosił ten związek, było zbyteczne. Ponieważ natychmiast wyrzuciłaby go na ulicę. Bo nie mógł jej pozwolić dożyć tego triumfu, nie po osiemnastu latach walki. On chciał być tym, który się śmieje ostatni. – Piję za jutrzejszy poranek! – Słyszała to nadal wyraźnie. Czy on rzeczywiście wyobraził sobie, że sięgając po raz ostatni do kasy, zada jej śmiertelny cios? Właśnie on? Ten wieczny przegrany!

Dla Georga wszystko znowu było w jak najlepszym porządku. Lepiej już być nie mogło. Teraz miał nastrój na pieszczoty. Tyle że nie dane mu było rozkoszować się nimi zbyt długo. Nadal stał przy stole, a ona siedziała na nim, obejmując jego kark ramionami, a nogami biodra, wodząc ustami po jego twarzy, kiedy u drzwi wejściowych zabrzmiał dzwonek.

Wzdrygnęła się. To nie łagodny gong do drzwi tak ją wystraszył, ale raczej natychmiast powracające wspomnienie tego, co mu opowiedziała tej długiej nocy z poniedziałku na wtorek. Przede wszystkim to jedno zdanie: – Ale gdybym się z nim rozstała, to co by się stało z firmą?

Zapomniał o tym. Musiał o tym zapomnieć, w przeciwnym razie musiałoby mu się rzucić w oczy, jakie znaczenie ma to pytanie. Ale on stał tu przed nią ze spuszczonymi spodniami, pozwalał się całować z zamkniętymi oczami.

– Po prostu nie otworzymy – mruknął, kiedy gong rozległ się po raz wtóry.

– Zwariowałeś. – Szepnęła tylko. Dla niej było jasne, kto stoi tam pod drzwiami. W grę wchodził tylko jeden. – Przecież zobaczy, że na dworze stoi moje auto. Poczekasz, aż wejdzie przez taras? Drzwi są jeszcze otwarte. Mnie to obojętne, to ty jesteś tym, który się tu kompromituje.