Spoglądała na niego, jakby nie zrozumiała, co powiedział. Po kilku sekundach potrząsnęła głową, stwierdzając zarazem ze zdumieniem w głosie: – To było podłe. Kto wtedy kogo odesłał z kwitkiem? Kto kogo całymi miesiącami wodził za nos? Kto komu obiecywał gwiazdkę z nieba? Do licha, miałam dopiero szesnaście lat! Wierzyłam ci. Dokładnie wiesz, czemu wtedy zadałam się z Herbertem. Bo sądziłam, że w ten sposób mogę cię zranić. Chciałam cię zranić, chciałam ci zadać taki ból, jaki ty zadałeś mnie. Tak głupim jest się tylko w wieku szesnastu lat. Tobie to przecież było bardzo na rękę. Przynajmniej nie musiałeś podejmować żadnej decyzji.
– To nieprawda, Betty – zaprzeczył. – To jest…
Machnęła ręką, przerywając mu. – Ach, przestań. Nie mam ochoty odgrzebywać starych historii. Mamy ważniejsze sprawy, o których musimy pomyśleć. Jeśli twoja jedyna troska polega na tym, że pójdę do łóżka z policjantem, to mogę tylko powiedzieć, że rzeczywiście jesteś bardzo pewny swego. Ale pozwolisz, że ja nie będę. A jeśli podczas tych badań jednak wyjdzie na jaw coś istotnego? Wiem, że w to nie wierzysz, ale załóżmy, że jest taka możliwość. Jeśli wtedy będziesz pod ręką, to cię złapie. Mam nadzieję, że to dla ciebie jasne. Ale jeśli cię nie będzie…
Nie dokończyła tego zdania, pochyliła się naprzód, kładąc mu rękę na kolanie. – Thomas, wiem, co dla mnie zrobiłeś. Nigdy w życiu o tym nie zapomnę. I nie chcę, żebyś za to poszedł do więzienia. To jeszcze jeden powód, żeby cię na kilka dni odesłać. O wiele lepiej bym się czuła, gdybyś się z tym zgodził.
Zobaczyła, że chce jej odpowiedzieć, więc szybko poczęła mówić dalej: – Mówię to śmiertelnie poważnie. Boję się, Thomas. Jeśli będzie trzeba, jeśli w ten sposób będę mogła zapobiec temu, żebyś wpadł po uszy w kłopoty, to pójdę i z nim do łóżka.
– Fantastycznie – odpowiedział z należną porcją sarkazmu. – A jak daleko sięga twoja ofiarność, na raz, dwa razy, a może na więcej?
– Raz pewnie by wystarczył – stwierdziła. – Potem się go pozbędę.
– I sądzisz, że on podziękuje za twoją łaskę i dobrowolnie odejdzie? Na takiego to on nie wygląda.
– Herbert też na takiego nie wyglądał – powiedziała. – A mimo to początkowo było to wiarygodne samobójstwo.
Thomas pojął, do czego zmierza, i nie wierząc własnym uszom, potrząsnął głową. – Zwariowałaś? Ten człowiek jest policjantem.
– Ale nie jest nieśmiertelny – odpowiedziała. – Jest rozwiedziony, sfrustrowany, samotny, rozczarowany, zgorzkniały. Z nim byłoby jeszcze łatwiej niż z Herbertem. Nikt by nie stawiał zbyt wielu pytań, gdyby znaleziono go martwego w jego wozie, mogłoby to być zatrucie spalinami. Do tego nie potrzebuję żadnej pomocy.
Potem cicho się roześmiała. – Ale prawdopodobnie wystarczy, jeśli pójdę z nim raz na kolację.
Popatrzyła mu w twarz z lekko przechyloną głową. – Bądź miły i zaufaj mi. Wiem, co robię. Nie jest najgorzej, kiedy funkcjonariusz policji widzi same różowe serduszka.
Potem wyjaśniła mu, jak to sobie wyobraża. On zamiast niej powinien pojechać na kilka dni do Holandii, oficjalnie byłaby to podróż służbowa, nieoficjalnie mały urlop i czas oczekiwania. – Jeśli pojedziesz w czwartek rano, to będziesz miał dwa dni czasu, żeby obejrzeć domy i odbyć dokładne konsultacje. Zadzwonię do van Beurena i powiem mu, że przyjeżdżasz. Na pewno będziesz mógł u niego zamieszkać – do piątku. Jeśli ten glina rzeczywiście czegoś ode mnie chce, to skłonię go do tego, żeby w piątkowy wieczór wybrał się ze mną na kolację. A kiedy już zajdziemy tak daleko, to dowiem się też, o co chodzi z tymi badaniami.
Uśmiechnęła się do niego tym dziecinnym uśmiechem, któremu nie można było się oprzeć, stanowiącym mieszankę niewinności i pożądania. – Zarezerwuję miły hotelik na wybrzeżu. Co myślisz o Renesse? A jeśli wszystko będzie w porządku, to w sobotę do ciebie dojadę. Spędzimy piękne dwa dni. Zgoda?
A jeśli nie wszystko jest w porządku? – Thomas nadal był sceptyczny, zdenerwowany i niezdecydowany oraz nieco zatroskany, że mogła tekst o martwym policjancie traktować poważnie. Ale nie zdawało się to możliwe.
– Wystarczy jeden telefon – powiedziała – i będziesz wiedział, co i jak. W takim wypadku zatroszczę się o to, żebyś w najbliższym czasie nie musiał się martwić o finanse, ani o Margot i dzieci.
Znowu się uśmiechnęła, koniuszkami palców pogłaskała jego nogę. – Ale ty nie wierzysz, że mógłby ci czegoś dowieść, a więc nie miejmy czarnych myśli. Lepiej się nastawmy na piękny weekend.
Potem wstała, usiadła mu na kolanach i otoczyła ramionami jego szyję. Kilka tych lekkich pocałunków, które tak lubił. Powoli przeszedł do czułości, przyciągnął ją do siebie, twarz wtulił w jej szyję. Dwa piękne dni, powiedziała Betty, a pomiędzy nimi była noc. Jeszcze nigdy nie spędził z nią całej nocy. Nie wiedział, jak to jest, zasypiać przy niej i budzić się obok.
– A co mam opowiedzieć Margot, jeśli zostanę na weekend? Przecież nie uwierzy, że mam tak długą podróż służbową. Tak głupia to nie jest.
– Jestem pewna, że coś wymyślisz. – Poczuła, jak jego ramiona obejmują ją mocniej. – Zadzwoń po prostu do niej w piątek i powiedz, że van Beuren zaprosił cię na weekend.
Skinął głową. – Brzmi nieźle.
Kiedy zaczął rozpinać jej bluzkę i jedną rękę przesunął w górę uda, przytrzymała ją, mrucząc: – Nie teraz, jestem potwornie spocona, muszę najpierw wziąć prysznic. A potem muszę sobie założyć świeży opatrunek.
Podsunęła mu lewą dłoń. A kiedy spytał, jak doprowadziła do zakażenia rany, opowiedziała mu o krzakach bzu. Trzy sztuki, a przecież bez ma tak rozgałęzione korzenie. To musiała być głęboka dziura.
Podczas gdy Betty poszła pod prysznic, Thomas Lehnerer wyszedł na zewnątrz, obejrzał sobie dziurę i potrząsnął głową. A potem zaczął kopać. Następnie założył jej świeży opatrunek, sam poszedł na górę do łazienki, a stamtąd od razu do sypialni. Betty już leżała na łóżku, spoglądając ku niemu z uśmieszkiem. Właściwie było już za późno, już dawno powinien być w domu. Margot będzie się dziwiła, gdzie się tak długo podziewa.
Wziął ją w ramiona, był jak zwykle delikatny, nie spieszył się, zostawił sobie dużo czasu. Ona odpowiadała na jego pieszczoty z zamkniętymi oczami. W pewnym momencie Thomas szepnął: – Kocham cię.
– Ja ciebie też – odpowiedziała szeptem Betty, przyciągnęła go mocniej do siebie i powtórzyła: – Ja ciebie też.
Thomas Lehnerer został jeszcze przez kwadrans. Dla swojej żony znalazł wymówkę, którą Margot przyjęła z nieruchomą twarzą, mimo że ani przez chwilę nie uwierzyła, że był właśnie w kilku miejscach, w których jako dzieci spędzali dużo czasu z Herbertem.
Po południu we wtorek odbył się pogrzeb Herberta Theissena. Georg Wassenberg prawie o tym zapomniał. Dla niego wtorek zaczął się od pośpiechu. We wczesnych godzinach porannych ktoś uprawiający w parku jogging odkrył tam na ławce piątego trupa. Jeszcze przed szóstą wezwano Georga na komendę.
Wkrótce po nim przybyła Dina. Podejrzewana pani Rasche była śledzona także w poniedziałek, wróciła jednak do swojego mieszkania wczesnym wieczorem i już go nie opuszczała, to było pewne. Tym samym i tak skąpe podejrzenia zostały ostatecznie obalone. Dina przyjęła to spokojnie: – Każdy się może pomylić.
Późnym popołudniem zadzwoniła Sonia, by się dowiedzieć, czy Georg chce wieczorem omówić z nią szczegóły opieki nad psem. O psie zupełnie zapomniał, nie był też pewien, czy tego wieczora zdąży.
– Jeśli się zrobi późno – zapewniła ochoczo Sonia – to nic nie szkodzi. Nigdy nie chodzimy spać przed północą. Ale lecimy w czwartek wcześnie rano. Na pewno nie zechcesz odbierać klucza w ostatniej minucie. A jutro wieczorem nie mam czasu, bo muszę się spakować.