– Nie możesz iść sama? – zapytała. – Myślę, że byłby to lepszy plan. – Skinęła głową w stronę baru i bezgłośnie mruknęła: „ldźże!", dyskretnie przeganiając mnie pod stołem ręką.
– Planowałam iść sama, ale byłoby cudownie, gdybyś poszła ze mną.
– Dziewczyny, skąd wam się to wzięło? – odezwał się Elliot, obdzielając nas uśmiechem. – Słowo daję, jeszcze nie spotkałem takiej, która by mogła iść do toalety sama. – Pochylił się do nas i szepnął konspiracyjnie: – Możecie mi to zdradzić? Dam wam po pięć dolców, serio. – Sięgnął do tylnej kieszeni. – A jak mnie tam wpuścicie i załapię, o co biega, dam nawet po dysze.
– Zbok – Vee rzuciła mu przelotny uśmiech. – Nie zapomnij. – Wepchnęła mi torby 7-Eleven. Elliot wyraźnie się zdziwił.
– Śmieci – wyjaśniła mu poufnym tonem. – Mamy pełny śmietnik. Mama kazała mi je wyrzucić po drodze.
Elliot najwyraźniej nie dowierzał, a Vee najwyraźniej miała to w nosie. Wstałam, obładowana częściami garderoby w reklamówkach i przełknęłam dziką furię.
Przecisnęłam się między stolikami i ruszyłam przez sień w stronę toalet. Sień w kolorze terakoty ozdabiały marakasy, słomkowe kapelusze i drewniane lalki. Było tam tak gorąco, że musiałam otrzeć czoło z potu. Zgodnie z obecnym planem miałam się uwinąć jak najprędzej i wracając do stołu, wymyślić pretekst do wyjścia – razem z Vee. Bez względu na jej widzimisię.
Zajrzałam do trzech kabin w damskiej toalecie. Upewniwszy się, że jestem sama, zamknęłam główne drzwi od środka na klucz, po czym wysypałam na blat obok umywalki zawartość reklamówek: platynową perukę, fioletowy stanik typu push-up, obcisły czarny top bez ramiączek, ozdobioną cekinami mini, jaskraworóżowe kabaretki i szpilki ze skóry rekina w rozmiarze osiem i pół.
Stanik, top i kabaretki włożyłam z powrotem do toreb. Zrzuciłam dżinsy i wciągnęłam mini. Schowałam włosy pod peruką, umalowałam usta pomadką i nałożyłam na nie grubą warstwę połyskliwego błyszczyku.
– Dasz radę – powiedziałam do swojego odbicia w lustrze, zakręcając wieczko błyszczyka i dla efektu zaciskając wargi. – Spokojnie możesz robić za Marcie Millar. Uwiedziesz któregoś i wyśpiewa wszystko. Łatwizna!
Zdjęłam mokasyny i razem z dżinsami wsadziłam je do torby, którą schowałam pod umywalką.
– Poza tym – ciągnęłam – poświęcić dumę dla dobra śledztwa to nic złego. Skoro masz takie opory, pamiętaj, że jeśli się czegoś nie dowiesz, możesz nawet zginąć. Bo czy ci się to podoba, czy nie, ktoś próbuje cię skrzywdzić.
Przyjrzałam się szpilkom. W życiu widziałam już o wielo brzydsze rzeczy. Prawdę mówiąc, były całkiem seksy. Coś w stylu „Szczęki w Coldwater". Wsunęłam w nie stopy i kilka razy przeszłam się po toalecie.
Parę minut później usiadłam na stoiku przy barze.
Barman zmierzył mnie wzrokiem.
– Szesnaście? – zapytał. – Siedemnaście?
Na oko był o dziesięć lat starszy ode mnie i miał ogolone, mocno przerzedzone nad czołem, brązowe włosy. Z prawego ucha zwisało mu srebrne kółko. Do tego – biały T-shirt i lewisy. Nie powalał urodą.
– Nie jestem małoletnia – krzyknęłam, starając się za głuszyć muzykę i gwar dookoła. – Czekam na koleżankę, a stąd dobrze widać drzwi.
Wydobyłam z torebki listę pytań i ukradkiem wsunęłam ją pod szklaną solniczkę.
– Co to jest? – spytał barman, wycierając dłonie w ręcznik i wskazując kartkę.
Wsunęłam ją dalej.
– Nic – odparłam z miną niewiniątka. Uniósł brwi.
Postanowiłam nie przesadzać z prawdą:
– To… lista zakupów. Po drodze do domu muszę kupić mamie kilka artykułów spożywczych.
Co z tym flirtowaniem? – pomyślałam. – Gdzie się podziała Marcie Millar?
Spojrzał na mnie taksująco, więc uznałam, że nie jest aż tak źle.
– Po pięciu latach w tej branży świetnie wyczuwam kłamstwo.
– Nie kłamię – odparłam. – No, może przed chwilą, ale tylko trochę. Jedno małe kłamstwo nie czyni mnie nieprawdomówną.
– Wyglądasz na dziennikarkę.
– Pracuję w szkolnym e-zinie – wyznałam, zaraz tego żałując, bo, jak wiadomo, dziennikarze nie wzbudzają zaufania i ludzie na ogół są wobec nich podejrzliwi. – Ale dziś mam wolne – dodałam szybko. – Jestem tu tylko dla własnej przyjemności. Niczego nie załatwiam. Z niczym się nie kryję. Absolutnie.
Po sekundzie milczenia stwierdziłam, że najwyższa pora zacząć działać. Odchrząknąwszy, zapytałam:
– Czy uczniowie szkół średnich chętnie zatrudniają się w Granicy?
– Tak, owszem. Jako hostessy, do pomocy w kuchni itepe.
– Naprawdę? – udałam zaskoczenie. – To może tu kogoś znam?…
Barman skierował wzrok na sufit i podrapał się po zarośniętej brodzie. Jego obojętne spojrzenie nie nastrajało mnie zbyt optymistycznie. Poza tym, nie miałam tak znów dużo czasu. Może właśnie w tej chwili Elliot wsypywał Vee do coli śmiercionośny narkotyk…
– Patch Cipriano? – spytałam. – Pracuje tutaj?
– Patch? Tak, pracuje. Dwa wieczory w tygodniu i w weekendy.
– A w niedziele pracował?
Starałam się zbytnio nie narzucać z pytaniami. Musiałam jednak sprawdzić, czy Patch mógł być w pobliżu mola. Powiedział, że idzie na imprezę na wybrzeżu, ale może zmienił plany. Gdyby ktoś mi potwierdził, że w niedziele był w pracy, wykluczyłabym jego udział w napaści na Vee.
– W niedzielę? – Barman poskrobał się po szyi. – Nie kojarzę. Popytaj hostessy. Na pewno któraś pamięta. Jak tylko się pojawi, chichoczą i szaleją. – Uśmiechnął się, tak jak bym mu powinna współczuć.
– Nie masz przez przypadek dostępu do jego podania o pracę? – zapytałam. I adresu!
– Niestety.
– A tak z ciekawości: można się tu zatrudnić, jeśli się jest notowanym za przestępstwo?
– Przestępstwo? – Zaśmiał się krótko. – Żartujesz?
– Okej, może nie przestępstwo, ale wykroczenie…? Rozłożył dłonie na kontuarze i pochylił się nade mną.
– Nie – jego ton przeszedł z wesołego w urażony.
– Świetnie. Doskonale.
Aby się przesunąć, musiałam najpierw odkleić się od stołka. Byłam cała spocona. Stwierdziłam, że jeśli regułą flirtowania numer jeden ma być brak ściągi, to reguła numer dwa powinna zabraniać pocenia się.
Zajrzałam do listy.
– Nie wiesz, czy Patch był kiedyś aresztowany? Notowany, bo kogoś prześladował? – Czując, że nie działam na barmana pozytywnie, postanowiłam zasypać go wszystkimi pytaniami naraz, nim poprosi, bym odeszła od baru, albo co gorsza każe mnie wyrzucić za molestowanie go lub podejrzane zachowanie. – Ma dziewczynę? – wyrzuciłam.
– Jego spytaj – odparł. Zamrugałam oczami.
– Przecież dziś nie pracuje.
Na jego szeroki uśmiech mój żołądek zaczął się uspokajać.
– Nie ma go dziś w pracy… prawda? – podniosłam głos o oktawę. – Wtorki ma przecież wolne!!!
– Normalnie tak. Ale zastępuje Benjiego. Benji wylądował w szpitalu. Pękł mu wyrostek robaczkowy.
– Chcesz powiedzieć, że Patch tu jest? Teraz? – Zasłaniając pól twarzy sztucznymi włosami, obejrzałam się przez ramię i ogarnęłam wzrokiem salę.
– Parę minut temu wszedł do kuchni. Zerwałam się z miejsca.
– Chyba zostawiłam włączony samochód. Fajnie się z tobą gadało! – Czym prędzej ruszyłam w stronę toalet.
W damskiej zamknęłam się od środka, przywarłszy plecami do drzwi, wzięłam kilka wdechów, po czym podeszłam do umywalki i opryskałam twarz zimną wodą. Patch zaraz się dowie, że go szpiegowałam. Zapewniłam to sobie pamiętnym występem. Z pozoru był on nieciekawy i lekko upokarzający. Ale musiałam zmierzyć się z faktem, że Patch jest bardzo tajemniczy. Tajemniczy ludzie nie lubią, gdy wścibia się nos w ich sprawy. Jak miałby zareagować na wieść, że oglądam go pod mikroskopem?