Выбрать главу

– Oprócz tego kawałka o pieprzeniu – powiedział Frank – nie zrozumiałem ani słowa z tego, co powiedziałeś.

– Ani ja. I o to mi właśnie chodzi. W takim miejscu jak „Raj” słyszy się tylko plastykowe rozmowy, bełkot o błyszczącej powierzchni, słowa tak wypowiadane, by zaciągnąć każdego do łóżka przy możliwie jak najmniejszym oporze. W „Raju” nie zadajesz kobiecie pytań o cokolwiek naprawdę ważnego. Nie pytasz ją o jej uczucia, emocje, uzdolnienia, lęki, nadzieje, potrzeby, pragnienia czy marzenia. W rezultacie więc idziesz do łóżka z nieznajomą. I co gorsza, okazuje się, że kochasz się z jakąś laską, z papierową wycinanką z czasopisma dla mężczyzn, z obrazkiem, a nie z kobietą, z kawałkiem mięsa, a nie z człowiekiem, co oznacza, że wcale się nie kochasz. Ten akt staje się tylko zaspokojeniem fizycznego pożądania, nie różniącym się od podrapania swędzącego miejsca albo porządnego wypróżnienia kiszek. Jeśli się redukuje seks do tego, to równie dobrze można zostać samemu w domu i skorzystać z własnej ręki.

Frank zatrzymał się na czerwonym świetle i powiedział:

– Ręka nie da ci tyle przyjemności.

– Jezu, Frank, czasami potrafisz być dosłowny jak jasna cholera.

– Jestem po prostu praktyczny.

– To, co staram się powiedzieć, oznacza, że przynajmniej dla mnie taniec nie jest wart wysiłku, jeśli się nie zna partnera. Nie należę do tych ludzi, którzy chodzą do dyskoteki tylko po to, żeby się rozkoszować własną wymyślną choreografią. Ja muszę wiedzieć, jakie są kroki partnerki, jak ona chce się poruszać i dlaczego, co ona czuje i myśli. Seks jest po prostu o wiele ciekawszy, jeśli ona coś dla ciebie znaczy, jeśli jest inną istotą, na swój sposób osobliwą, nie tylko gładkim, lśniącym ciałem, które jest zaokrąglone w odpowiednich miejscach, ale i odrębną osobowością, charakterem, który ma swoje wady, zalety i jakieś doświadczenie.

– Nie wierzę w to, co słyszę – powiedział Frank ruszając spod świateł. – To te stare nudziarstwa, że seks jest tani i nie daje spełnienia, jeśli się go nie połączy w jakiś sposób z miłością.

– Nie mówię o wiecznej miłości – ciągnął Tony. – Nie mówię o nierozerwalnych przysięgach na wierność, aż po kres życia. Można kogoś pokochać na chwilę, na małą skalę. Można go kochać nadal nawet wtedy, gdy już nie jest się z nim związanym fizycznie. Przyjaźnię się z dawnymi kochankami, bo nie uważamy siebie za nacięcia na kolbie karabinu; coś nas łączy, nawet jeśli przestaliśmy dzielić ze sobą łóżko. Słuchaj, zanim pójdę się miętosić do wyra, zanim wystawię goły tyłek i wszystkie słabe miejsca przed kobietą, chcę wiedzieć, czy mogę jej ufać; chcę poczuć, że ona jest w jakiś sposób wyjątkową, bliską dla mnie osobą, wartą poznania i zbliżenia, wartą, żeby przez chwilę stała się częścią mnie.

– Kretynizmy – stwierdził pogardliwie Frank.

– Ja tak to czuję.

– Pozwól, że cię przestrzegę.

– No dalej.

– To najlepsza rada, jaką kiedykolwiek mógłbyś usłyszeć.

– Słucham.

– Jeśli myślisz, że naprawdę istnieje coś takiego jak miłość, jeśli uczciwie przed Bogiem wierzysz, że rzeczywiście jest coś takiego jak miłość, która jest tak samo silna i prawdziwa jak nienawiść czy strach, to się tylko wystawiasz na duże cierpienie. Bo to jest kłamstwo. Wielkie kłamstwo. Miłość jest czymś, co wymyślili pisarze, żeby sprzedawać książki.

– Chyba nie myślisz tego poważnie.

– Niech mnie szlag trafi, jeśli tak nie myślę. – Frank oderwał na chwilę wzrok od drogi, spojrzał na Tony’ego z politowaniem. – Ile ty masz lat, trzydzieści trzy?

– Prawie trzydzieści pięć – powiedział Tony, a Frank, wpatrzony znowu w ulicę, wyminął jadącą wolno ciężarówkę wyładowaną kawałkami metalu.

– Cóż, mam dziesięć lat więcej – powiedział Frank. – Posłuchaj więc mądrości doświadczenia. Prędzej czy później pomyślisz, żeś się zakochał w jakiejś anielicy i kiedy się będziesz nachylał, żeby ucałować jej cudne stopy, ona cię kopnie tak, że się pofajdasz. To jasne jak słońce, że złamie ci serce, jak tylko dasz poznać, że je posiadasz. Przywiązanie? Jasne. To w porządku. I pożądanie. Pożądanie jest właściwym słowem, kolego. Pożądanie to coś, o co w tym wszystkim chodzi. Ale nie miłość. Musisz zapomnieć o tych bredniach na temat miłości. Zabawiaj się. Wyłapuj wszystkie dupy, dopóki jesteś młody. Pieprz je i zwiewaj. W ten sposób nie dasz się zniszczyć. Jeśli dalej będziesz śnił na jawie o miłości, to tylko będziesz bez końca, bezustannie robił z siebie idiotę, aż wreszcie zrobią z ciebie mokrą plamę.

– To zbyt cyniczne jak na mnie.

Frank wzruszył ramionami.

Sześć miesięcy temu miał przykre przejścia związane ze sprawą rozwodową. Nadal był zgorzkniały po tym doświadczeniu.

– A ty tak naprawdę nie jesteś taki cyniczny – powiedział Tony. – Nie sądzę, że naprawdę wierzysz w to, co mówisz.

Frank nie odpowiedział.

– Jesteś wrażliwym człowiekiem – powiedział Tony.

Frank znowu wzruszył ramionami.

Przez jakieś dwie minuty Tony próbował ożywić zamarłą rozmowę, ale Frank powiedział już wszystko, co miał zamiar powiedzieć na ten temat. Pogrążył się w swym zwykłym sfinksowym milczeniu. Dziwne, że w ogóle coś powiedział, bo nie był zbyt gadatliwy. W sumie, jak się Tony nad tym wszystkim zastanowił, to ta właśnie zakończona krótka dyskusja była najdłuższą, jaką kiedykolwiek między sobą odbyli.

Tony i Frank Howard byli partnerami od ponad trzech miesięcy i Tony nadal nie był pewien, czy to połączenie wyjdzie im na dobre.

Różnili się między sobą w tak wielu sprawach. Tony był gadatliwy, Frank zazwyczaj zaledwie odmrukiwał w odpowiedzi. Tony miał cały szereg zainteresowań nie związanych ze swoim zawodem: film, literatura, kuchnia, teatr, muzyka, sztuka, narciarstwo, bieganie, a jak dotychczas mógł stwierdzić, Franka nie interesowało nic oprócz pracy. Tony uważał, że detektyw ma wiele sposobów, za pomocą których może wyciągać informacje od świadków: uprzejmość, delikatność, spryt, empatię, umiejętność słuchania, wdzięk, upór, inteligencję – i oczywiście zastraszanie, a w rzadkich przypadkach uciekanie się do łagodnej przemocy. Frank uważał, że wystarcza mu upór, inteligencja, stosowanie zastraszania i trochę większej przemocy, niż pozwalano na to w ich wydziale; tak czy inaczej nie używał tych pozostałych metod z listy Tony’ego. Dlatego Tony musiał go przyhamowywać przynajmniej dwa razy w tygodniu, subtelnie, ale stanowczo. Kiedy zbyt wiele rzeczy nie udawało się jednego dnia, Frank ulegał tym atakom złości, podczas których oko nabiega krwią i burzy się krew. Natomiast Tony był nieomal zawsze opanowany. Frank miał pięć stóp i dziewięć cali wzrostu, był masywny i silny jak dąb. Tony miał sześć stóp i jeden cal wzrostu, był szczupły, zwinny, o wyrazistym wyglądzie. Frank był błękitnookim blondynem, a Tony był brunetem. Frank był wiecznie zamyślonym pesymistą, a Tony optymistą. Czasami wydawało się, że różnią się od siebie tak krańcowo, że nigdy nie zostaną dobrymi partnerami.

Byli jednak podobni pod paroma względami. Z jednej strony żaden z nich nie był gliniarzem tego typu, który codziennie pracuje równe osiem godzin. Znacznie częściej pracowali dodatkowe dwie, a nawet i trzy godziny poza wynagrodzeniem i żaden z nich się na to nie uskarżał. Kiedy kończyli jakąś sprawę, kiedy poszlaki i dowody stawały się coraz wyraźniejsze, pracowali w wolne dni, jeśli uważali to za konieczne. Nikt od nich nie wymagał, żeby pracowali po godzinach. Nikt im tego nie nakazywał. Wybór należał wyłącznie do nich.