Выбрать главу

Głos jej zadrżał łkaniem. Umilkła, aby się uspokoić. Oczy jej zwracały się błagalnie ku mężowi i patrzyły jakby na nieprzejednanego sędziego. Pozwolił jej mówić do końca, nie przerywał tego namiętnego wyznania, ale nie obdarzył ani jednym słowem pociechy lub pojednania. Gdy umilkła, usiłując stłumić gorące łzy, napływające wciąż do oczu, czekał z niewzruszonym spokojem. Szary blask świtu wyolbrzymiał jego wyniosłą postać i nadawał mu wyraz dziwnie surowy. Ta twarz zazwyczaj taka dobroduszna, jakby senna, była dziwnie przeobrażona. Małgorzata zauważyła, mimo wewnętrznego wzburzenia, że jego oczy błyszczały niezwykłym ogniem spod przymkniętych powiek, a kurczowo zaciśnięte usta jakby powstrzymywały wzbierającą namiętność. Małgorzata Blakeney była przede wszystkim kobietą. Zrozumiała w jednej chwili, że przez pięć ostatnich miesięcy została wprowadzona w błąd i że ten człowiek, pozornie zimny jak posąg, kochał ją tak jak przed rokiem i że ta miłość ukrytqa czy uśpiona, stawała się równie silna, potężna i porywająca na dźwięk jej melodyjnego głosu, jak wówczas, gdy po raz pierwszy usta ich połączyły się w długim upajającym pocałunku. Duma trzymała go z dala od niej. Małgorzata zapragnęła gorąco zdobyć na nowo to serce, które do niej należało. Nagle odczuła, że jedynym szczęściem, które życie dać jej jeszcze mogło, był uścisk tego człowieka.

– Wysłuchaj mnie, sir Percy, do końca… – rzekła słodkim głosem, drżącym z miłości -Armand był dla mnie wszystkim. Nie mieliśmy rodziców i wychowaliśmy się wzajemnie. On był moim ojcem, a ja jego mateczką. Kochaliśmy się tak bardzo! Pewnego dnia… – czy słuchasz mnie jeszcze Percy? -Margrabia de St. Cyr kazał obić mego brata przez swoich lokai. Obić Armanda, którego kochałam ponad wszystko! A czym zawinił? Oto on, plebejusz, śmiał kochać córkę arystokraty i za to schwytano go podstępnie i zbito, zbito jak psa, prawie na śmierć. Przeżyłam tortury upokorzenia; a gdy nadarzyła się sposobność, zemściłam się… ale chciałam tylko upokorzyć dumnego margrabiego. Spiskował z Austrią przeciw własnej ojczyźnie, o czym dowiedziałam się przypadkiem i powtórzyłam usłyszane wieści. Nie wiedziałam… bo jakże wiedzieć mogłam, co stanie się później… oszukano mnie, a gdy zrozumiałam, było już za późno…

– Trudno jest, madame, cofnąć się w tak daleką przestrzeń -rzekł sir Percy po chwili milczenia. – Mówiłem ci niejednokrotnie, że pamięć moja jest bardzo krótka ale o ile się nie mylę, przypominam sobie, że prosiłem cię o wyjaśnienie tych bezecnych plotek. Jeżeli ta sama pamięć mnie znów nie zawodzi, to zdaje mi się, że odmówiłaś mi wszelkiego wyjaśnienia, żądając od mej miłości upokarzającej uległości, której nie miałem żadnego zamiaru ci okazać.

– Chciałam wystawić na próbę twoją miłość, ale ona próby nie wytrzymała. Zapewniałeś mnie zawsze, że żyłeś tylko dla mnie i z miłości ku mnie.

– I aby wypróbować tę miłość, żądałaś ode mnie, bym wyrzekł się własnego honoru – odparł, tracąc coraz bardziej panowanie nad sobą. – Chciałaś, abym pochwalił bez szemrania, bez zapytania, jak niemy i najposłuszniejszy z niewolników każdy czyn mej wszechwładnej pani? Całym sercem, przepełnionym przywiązaniem, prosiłem cię o wyjaśnienie; czekałem, nie zwątpiłem w ciebie, lecz ufałem… Gdybyś była choć słówko powiedziała, przyjąłbym każde wytłumaczenie, bo pragnąłem uwierzyć. Ale pozostawiłaś mnie bez słowa wyjaśnienia, prócz suchego wyznania wstrętnego faktu. Powróciłaś dumnie do domu swego brata i pozostawiłaś mnie samego… całymi tygodniami, gdy ja sam nie wiedziałem, komu wierzyć, odkąd jedyna świętość, zawierająca moje wszystkie złudzenia, rozprysła się u moich stóp.

Nie mogła się już skarżyć, że był zimny i obojętny. Głos jego drżał ze wzruszenia, a opanowywał się nadludzkim wysiłkiem.

– Ach, duma moja, ta duma szalona! – westchnęła smutno. – Ledwie wyjechałam, już żałowałam swego postępowania. Ale gdy wróciłam, byłeś tak zmieniony! Nosiłeś na twarzy tę maskę sennej obojętności, której już nigdy nie zdjąłeś… i dopiero teraz widzę… – Stała tak blisko męża, że miękkie jej włosy muskały jego twarz. Oczy błyszczące od łez, zwrócone ku niemu, doprowadzały go do szaleństwa, melodia tego głosu rozpalała mu ogniem krew. Ale nie chciał poddać się magicznemu urokowi tej kobiety, tak gorąco niegdyś kochanej, kobiety, dla której tyle wycierpiał. Zamknął oczy, aby odsunąć czarującą wizję jej twarzyczki, śnieżnobiałej szyi i uroczej postaci, którą lekkie światło jutrzenki zaczynało otaczać różową aureolą.

– Nie, madame, to nie maska – rzekł lodowato. – Przysiągłem ci niegdyś, że moje życie należy do ciebie, a ponieważ przez szereg miesięcy było twoją igraszką, wypełniło już swoje zadanie.

W tej chwili Małgorzata zdawała sobie jasno sprawę, że ta zewnętrzna obojętność była tylko maską. Już bez goryczy przypominała sobie troski i niepokoje, przeżyte podczas ubiegłej nocy, gdyż miała wrażenie, że człowiek, który ją kochał, pomoże w dźwiganiu jej ciężaru.

– Sir Percy! – rzekła z uniesieniem. – Bóg jeden wie, jak utrudniasz mi zadanie, które wzięłam na siebie. Przed chwilą wspomniałeś o swym zmiennym usposobieniu. Jeżeli chcesz, możemy je tak nazwać. Ale pragnę pomówić z tobą, bo… jestem w wielkiej rozterce i szukałam u ciebie pociechy…

– Jestem na twoje rozkazy, madame.

– Ach, jakiś ty zimny -westchnęła – naprawdę, trudno mi uwierzyć, że przed kilkoma miesiącami jedna łza w moim oku przyprawiłaby cię o szaleństwo! A teraz przychodzę do ciebie ze złamanym sercem i…

– Proszę cię, madame -przerwał, a głos jego drżał nie mniej jak słowa Małgorzaty – w czym mogę ci służyć?

– Percy! Armand jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie. List… nierozważny i porywczy, jak wszystkie jego czyny, napisany przez niego do sir Andrewa Ffoulkesa, wpadł w ręce fanatyka. Armand jest beznadziejnie skompromitowany. Jutro może go zaaresztują… a potem gilotyna, jeżeli… jeżeli… ach, to okropne! -krzyknęła z nagłą rozpaczą, gdy wszystkie wypadki tej nocy stanęły przed jej oczami. -Okropne! A ty mnie nie rozumiesz, nie możesz mnie zrozumieć… a przecież nie mam nikogo, do kogo mogłabym się zwrócić po ratunek, nawet po współczucie…

W oczach jej zalśniły łzy. Złamały ją wszystkie te walki i niepokoje i okropna niepewność o los Armanda. Zachwiała się i oparłszy dłoń o kamienną balustradę, wybuchnęła gorzkim płaczem.

Gdy sir Percy usłyszał imię Armanda i dowiedział się niebezpieczeństwie, które mu groziło, twarz jego lekko pobladła, a wyraz niezłomnego uporu i żelaznej woli błysnął jeszcze posępniej w jego wzroku. Nie wyrzekł ani słowa, tylko patrzył na delikatną postać żony, wstrząsaną łkaniem. Powoli twarz jego łagodniała i coś jakby łza zabłysło w jego oczach.

– A więc tak… – rzekł wreszcie z gorzką ironią – krwiożerczy pies rewolucji zwraca się przeciwko rękom, które go karmiły… Proszę cię, madame – dodał z wielką dobrocią, gdy Małgorzata nie przestawała spazmatycznie szlochać – osusz swoje łzy. Nigdy nie znosiłem widoku płaczącej kobiety.

Instynktownie, na widok jej bezradności i rozpaczy, uniesiony nieprzezwyciężonym szałem, wyciągnął do niej ręce i byłby porwał ją w swe ramiona, przytulił do siebie i bronił ode złego za cenę życia i krwi serdecznej… ale duma i tym razem zwyciężyła w walce z miłością. Pohamował się ze zdumiewającą siłą woli i zapytał zimno, choć łagodnie:

– Czy nie zechcesz zwrócić się do mnie, madame, i powiedzieć mi, w jaki sposób mogę mieć zaszczyt okazania ci pomocy?

Usiłowała opanować się, zwróciwszy ku niemu twarz oblaną łzami, wyciągnęła jeszcze raz rękę, którą ucałował z tą samą galanterią. Ale tam razem palce Małgorzaty pozostały w ręce sir Percy'ego dłużej, niż wymagał konwenans. Odczuła, że ręka męża drżała lekko i płonęła jak ogień, gdy usta były chłodniejsze od marmuru.