Выбрать главу

— No cóż, kwestię Micka się załatwi, tak czy inaczej. — Kaduceusz podzwania, zwracając jej uwagę, więc mówiąc, zaczyna coś przy nim majstrować. — Nie wydaje mi się, żeby uszkodzenia psychologiczne były nienaprawialne i chyba nie trzeba go będzie odzyskiwać z backupu. To dobrze. Ale parametry motywacyjne będę musiała zaprojektować mu od zera. — Marszczy czoło, patrząc na wężową główkę, lecz nie tłumaczy dalej. — A Cass będzie… no, na razie zajmuję się obrażeniami fizycznymi. Kiedy poczuje się lepiej, zapytam ją, kim chciałaby być. — Milknie na parę sekund. — Większość towarzystw medycznych, w obliczu tak ciężko uszkodzonego pacjenta, zaordynowałaby poważną operację pamięci albo po prostu likwidację instancji i przywrócenie z backupu. Ja natomiast nie dam zgody na tak poważną interwencję, nie biorąc pod uwagę jej woli.

Milknie znowu. Po chwili uświadamiam sobie, że wpatruje się we mnie.

— O co chodzi?

— Musimy porozmawiać o tych twoich zanikach.

— Moim czym? — gryzę się w język, ale już trochę za późno udawać durną.

Hanta unosi brew i krzyżuje ręce na piersi.

— Wiesz co, nie jestem głupia. — Odwraca wzrok, jakby mówiła do kogoś innego. — Wszyscy tutaj przeszli edycyjną modyfikację wag i redukcję doświadczeń, zanim zostali zrekrutowani. Między innymi dlatego ten ustrój potrzebuje medycznego nadzoru. Żeby być przygotowanym na kryzysy tożsamości. Większość ludzi ma niewyraźną świadomość, kim kiedyś byli i dlaczego zdecydowali się na operację pamięci. Od czasu do czasu trafi się ktoś, kto nie pamięta — bo chciał coś schować tak głęboko, żeby w normalnych warunkach nie mieć o tym pojęcia. Coś bolesnego. Ale na ogół nie obserwujemy… no właśnie! Odkąd cię tu przyjęto, dwa razy miałaś fugę, wiesz o tym? Podczas ostatniej rozmawiałam z twoim mężem i powiedział, że masz je coraz częściej. — Nachyla się ku mnie, dalej trzymając dłonie pod pachami. — Nie chcę ci wchodzić z butami, jeśli nie chcesz, ale sądząc po objawach, pomoc jest ci bardzo potrzebna. Wygląda na to, że źle reagujesz na supresanty, które dała ci klinika; jest ryzyko, że zmierzasz do jakiegoś kryzysu. Nie chcę dramatyzować, ale w najgorszym przypadku możesz stracić… no właśnie: wszystko, co sprawia, że jesteś sobą. Na przykład, jeśli to reakcja autoimmunologiczna — w karcie masz napisane, że wszczepiono ci heurystyczne ulepszenia układu dopełniacza, a te bayesowskie moduły czasem zaczynają strzelać do czego popadnie — może się skończyć amnezją następczą, kompletną niezdolnością do tworzenia nowych struktur pamięciowych. Albo po prostu gdzieś spod spodu przebija się poprzednia, nieudolna operacja, co powoduje zaniki na skutek braku integracji wspomnień, w tym przypadku to powinno po jakimś czasie przejść, chociaż po drodze wcale nie będzie przyjemnie. Nie mogę ci jednak powiedzieć, czego możesz się spodziewać, ani tym bardziej zaczynać cię leczyć, jeśli nie chcesz nawet przyznać, że masz problem.

— Hm. — Chwilę trwa, zanim to wszystko do mnie dotrze, Hanta jest jednak niesamowicie cierpliwa i czeka, aż sobie to przemyślę. Gdybym nie wiedziała, kim jest, mogłabym przysiąc, że naprawdę mnie lubi. — Problem — powtarzam, nie wiedząc ile mogę wyjawić, a potem zimny pot znów płynie mi po kręgosłupie i wpadam w niekontrolowane dreszcze.

— A propos problemów… — Unosi kaduceusz. — Trochę zaboli, ale tylko przez chwilę i znacznie mniej niż mechanoplaga, która zjada cię żywcem. — Uśmiecha się blado, celując nim w moje ramię.

Krzywię się, gdy kąsają mnie żmije. Ząbki trochę kłują, kiedy pompują mi do krwi środki wspomagające odporność, ulepszające mój protetyczny system immunologiczny, żeby poradził sobie z pestis. Próbuję się nie krzywić.

— Trochę potrwa, zanim infekcja się uspokoi. Jest pewne ryzyko, że będzie ewoluować szybciej niż robofagi, więc poleżysz tu jeszcze przez noc. Na obserwacji. Mam nadzieję, że jutro poczujesz się na tyle dobrze, żeby cię wypisać. I dam ci jeszcze tydzień zwolnienia. W międzyczasie zastanów się nad tym, co mówiłam o twoim problemie z pamięcią. Rano, kiedy przyjdę cię zbadać, pogadamy.

Żmijowe główki puszczają mnie i owijają się z powrotem wokół laski. Hanta wstaje.

— Śpij dobrze!

* * *

Oczywiście wcale dobrze nie śpię.

Najpierw przez nieokreślony czas trzęsę się od zimnych potów, od czasu do czasu zapominając oddychać, dopóki jakiś prymitywny odruch nie zmusi mnie do potężnego, chrapliwego wdechu. Kiedy się boisz, że przestaniesz oddychać, sen w ogóle nie wchodzi w grę, więc podkręcam się aż do skrajnego podenerwowania, odtwarzając w myślach wypadki ostatniego dnia. Potężne strugi tętniczej krwi rzucane jak duchy na ściany, cienie moich wyrzutów sumienia, że zabiłam Fiorego… Fiorego? On nie ma pojęcia, że go zabiłam! Czy ja sobie to wszystko wyhalucynowałam? Tę wariacką wspinaczkę szybem? Na pewno nie, nadwerężone mięśnie jeszcze mnie pieką. I ksiądz, i lekarka wiedzieli o niej. Zakładając, że nie wyobraziłam sobie ich odwiedzin, upominam sama siebie. Walczę z robocią infekcją i nieznanym kryzysem neurologicznym jednocześnie. Można chyba w tej sytuacji podejrzewać, że mi odbija?

Światła na oddziale przygasły, a skrawek nieba widoczny przez okna ciemnieje, przybierając fioletową barwę, usiany świetlnymi punkcikami, które dziwnie migocą, jak przepuszczone przez grubą warstwę wody. Może nie zorientowali się, że wiem o Osobliwej Żółcieni i asemblerze w piwnicy biblioteki, mówię sobie. Po prostu myślą, że dopadło mnie załamanie nerwowe i poszłam się powspinać. Fuga dysocjacyjna, nie tak to nazywali starożytni? Zakaziłam się kompostowym nano, Fiore zawołał Hantę, żeby mnie poskładała, ale nie piśnie o tym słowa w kościele, bo to podważa spójność eksperymentu. Może mają rację i po prostu sobie wyobraziłam, że go zabiłam. Może nie przypominam sobie fragmentów byle jak usuniętych wspomnień, lecz konfabuluję na podstawie urywków, syntetyzuję fałszywe wspomnienia z odłamków pozostałych po nieudanej operacji pamięci. Pamiętam pobyt u Kotów, może to po prostu wspomnienia z jakiejś gry, w którą kiedyś grałam? Realistycznej, dla wielu graczy, z intrygą i modelem tożsamości — nie przypominam sobie, żebym grała, ale gdybym była uzależniona od gier, może próbowałabym się tego pozbyć lekkim zabiegiem na pamięci?

Dociera do mnie, że nikogo nie mogę spytać. Jeśli zapytam Sama, a on stwierdzi, że nie słyszał o Kotach Linebargera, to nie oznacza, że nie istnieli naprawdę — przecież wszyscy tutaj są po kasowaniu pamięci! Zachichotałabym, gdybym nie miała tak sucho w gardle. Jestem Reeve! Patrzcie, teraz wymyślę sobie kupę wspomnień, żeby mnie zadręczały! A ten gość, który śledził mnie w korytarzach Niewidzialnej Republiki, był prawdziwy czy nie? A ta walnięta dziwka z mieczem, która mnie wyzwała? Uciekałam przed wrogami, których w zasadzie nigdy nie widziałam — tylko migali mi na skraju pola widzenia. Całkiem jakbym cierpiała na ślepowidzenie, tę osobliwą neurologiczną przypadłość, której ofiary nic nie widzą, ale potrafią zgadywać, co się dzieje w ich polu widzenia. Może jestem agentką wywiadu, usiłującą wytropić kryjówkę niebezpiecznych wrogów…? A może po prostu żałosną, chorą kobietą, której gra zastąpiła prawdziwe życie i teraz za to płaci.

Leżę pośród zmroku, nie mogę zasnąć. W końcu zauważam, że dreszcze ustąpiły. Wszystko mnie boli, jestem osłabiona, ale to nic dziwnego po tej wspinaczce. Kiedy tak leżę, zaczynają docierać do mnie ciche odgłosy z sali, dyskretny biały szum klimatyzatora, tykanie zegara, ciche szlochanie…