Na ekranie pojedyncze włosy wyglądały niczym zakrzywione pnie palmowe.
Odchyliły się z wolna, ukazując pomarszczoną powierzchnię skóry. Po chwili pojawiło się też ostrze, które w tym powiększeniu wcale nie przypominało precyzyjnego narzędzia. Cięcie zostało wykonane dokładnie między włosami i bez uszkodzenia czy nawet dotknięcia któregokolwiek z nich. Po chwili ostrze weszło głębiej, odsłaniając cebulki włosów wraz z zespołami drobnych mięśni, które zapewniały sierści ruchliwość. Te również zostały starannie ominięte.
Moment później na środku ekranu ujrzeli jedno z zaczopowanych naczyń kapilarnych.
Thornnastor naciął je wzdłużnie i wprowadził do środka cienką sondę z nieco grubszym czubkiem. Krwawienie ograniczyło się do kilku kropel, które w tym powiększeniu miały rozmiar piłek futbolowych.
O’Mara przymknął na moment oczy, aby uświadomić sobie, że Tralthańczyk pracuje wewnątrz naczynia nie grubszego niż ludzki włos. Starał się usunąć skrzep bez uszkodzenia ścianek, aby umożliwić swobodny przepływ krwi.
Takich naczyń był cały szereg. Jednak sposób, w jaki Thornnastor podchodził do każdego z nich, wydał się O’Marze niezwykły.
— To niewątpliwie jest mikrochirurgia — powiedział cicho do Mannena. — Ale tej procedury nie znam.
— Nie wiedziałem, że ma pan… — powiedział Mannen i dopiero wtedy się zreflektował. — Jasne, zapomniałem. Co jest nie tak?
Thornnastor odchrząknął i zahuczał z naganą w głosie.
— Jak zauważył O’Mara, przyjęta przeze mnie procedura różni się od normalnych kelgiańskich metod operowania podobnych schorzeń — powiedział. — Zdecydowałem się na pewną modyfikację. Zastosowałem sposoby znane mi dzięki trzem pozostałym, posiadanym obecnie przeze mnie zapisom. Ale to precyzyjna robota i wymaga koncentracji. Proszę więc o zachowanie całkowitej ciszy, wyjąwszy konieczną komunikację słowną między członkami zespołu operacyjnego.
Mannen, nidiański wykładowca, i O’Mara posłuchali go bez cienia sprzeciwu i nie odezwali się do chwili, gdy chirurg odsunął się od stołu. Porucznik był pełen niemego podziwu dla Thornnastora.
— Jak widzicie, naczynia zostały udrożnione, a nerwy mięśni cebulek włosowych nie doznały uszczerbku — powiedział Tralthańczyk, zerkając jednym okiem na ekran. — Pacjent musi jednak nadal pozostawać pod narkozą, aby jego futro nie poruszało się aż do chwili, gdy wszystkie ślady urazu, jak i operacji zostaną wygojone.
Nagle tupnął mocno dwoma środkowymi kończynami, aż narzędzia na tacach zadzwoniły.
— Dziękuję wszystkim — powiedział. — Sądzę, że osiągnęliśmy optymalny rezultat.
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
Starszy wykładowca skorzystał ze swojej pozycji i zajął jedyne wolne krzesło, podczas gdy O’Mara i Thornnastor stanęli po prostu przed biurkiem Craythorne’a. Major odezwał się do nich, nie podnosząc głosu, widać było jednak, że jest nad wyraz zirytowany. Najpierw zwrócił się do obu lekarzy.
— Pragnę przeprosić was za to, czego dopuścił się porucznik O’Mara. Zwykle zachęcam moich ludzi do wykazywania się inicjatywą i tym samym ponoszę pełną odpowiedzialność za ich błędy, jednak w tym przypadku sądzę, że O’Mara przesadził z entuzjazmem. Mam nadzieję, że nie przekażecie sprawy wyżej i pozwolicie, abym uporał się z tym w obrębie mojego działu?
— Oczywiście, majorze — odparł Mannen i uśmiechnął się nagle. — Ale proszę nie dręczyć zbytnio porucznika.
Craythorne pokręcił głową i spojrzał na Tralthańczyka.
— Teraz, gdy O’Mara wymazał już przekazane panu dwa dni temu zapisy, czy mogę przyjąć, że pański stan wrócił do normy? Nie ma żadnych opóźnionych skutków, doktorze?
— Nie może pan przyjąć — odpowiedział Thornnastor. — Na marginesie dodam, że chociaż tytułowanie mnie doktorem jest całkiem na miejscu w zwykłej rozmowie, winien pan wiedzieć, że dzisiaj rano otrzymałem awans na starszego lekarza.
— Proszę przyjąć moje gratulacje, starszy lekarzu Thornnastor — powiedział major z uśmiechem, chociaż wcale nie było mu do śmiechu. — Ale w czym się mylę? Czy odczuwa pan jakąś dezorientację wynikłą z wymazania taśm?
— Pewną dezorientację rzeczywiście odczuwam — stwierdził Tralthańczyk. — Ale usunięty został jeden tylko zapis. Ten stwarzający problemy, kelgiański. Pozostałe zachowałem, uzyskawszy na to zgodę starszego wykładowcy Mannena. Porucznik O’Mara pomógł mi w podjęciu decyzji.
— Ale dlaczego? — spytał poważnie już zaniepokojony Craythorne. — To bardzo ryzykowne. Nie mamy pojęcia, jakie skutki może wywołać podobne postępowanie. Nigdy jeszcze tego nie robiono.
— Ale niebawem stanie się normą — powiedział Mannen, spoglądając na Thornnastora i O’Marę. — Praktycznie elementem codzienności. Wielu pójdzie w nasze ślady.
Major ponownie pokręcił głową.
— Musicie mi to wyjaśnić.
— Gdy przyjąłem wszystkie cztery zapisy, skutek był dokładnie taki, jak O’Mara przewidywał — powiedział Thornnastor. — Wysoki poziom koncentracji w trakcie operowania sprawił, że wszystkie niechciane składowe osobowości dawców zeszły na drugi plan i skupiłem się jedynie na ich wiedzy medycznej. Dysponowałem wiedzą i doświadczeniem czworga znamienitych chirurgów, co pozwoliło mi na stworzenie całkiem nowej metody operowania konkretnego schorzenia. Bez ich wsparcia nie zdołałbym pomóc pacjentowi.
— Starszy lekarz Thornnastor powiedział mi, że koegzystencja z trzema wszczepionymi osobowościami nie sprawia mu problemów i gotów jest zatrzymać je na dłużej — dodał Mannen. — A skoro on może, to dlaczego nie inni? Oczywiście pański dział będzie musiał wypowiadać się każdorazowo w kwestii równowagi emocjonalnej potencjalnego biorcy i jego ogólnej przydatności do przyjęcia zapisu, ale chyba dostrzega pan już, co możemy w ten sposób osiągnąć.
Dotychczas pozwalano lekarzowi na przyjęcie tylko jednej taśmy potrzebnej do leczenia aktualnego pacjenta innego gatunku — dodał szybko wykładowca. — Potem miała być wymazywana, aby zrobić miejsce dla kolejnego zapisu, i tak dalej. Jednak gdy będziemy mieli lekarzy noszących cały czas w głowie informacje dotyczące kilku ras, otworzy to przed nami całkiem nowe możliwości.
Chodzi nie tylko o wynajdywanie nowych technik operacyjnych, jak miało to miejsce w przypadku Thornnastora — rozpalał się Mannen. — Będziemy mogli prowadzić pionierskie badania w dziedzinie ksenobiologii i wielogatunkowej medycyny. Nawet jeśli trafimy na rozbitków ze statku całkiem nieznanej nam rasy, ci właśnie lekarze będą zdolni dostosować terapię z dużo mniejszym ryzykiem, że już pierwszy zabieg zabije pacjenta. To będzie specjalna grupa medyków nastawionych na myślenie syntetyczne. Musimy tylko znaleźć dla niej nazwę. Może ksenodiagnostycy albo jakoś tak…
Mannen zamilkł nagle, jakby zawstydzony, że dał się ponieść zwykłym, ludzkim emocjom i radości wywołanej nowymi perspektywami rozwoju jego kochanej dziedziny.
Zerknął na zegarek, wstał i odwrócił się szybko. Thornnastor był już w drodze do drzwi.
— Mam zajęcia, muszę już iść — powiedział, ale zatrzymał się jeszcze i spojrzał z uśmiechem na O’Marę. — Już wcześniej prosiłem, aby nie dręczył pan zanadto porucznika, majorze. Może w ogóle mu pan daruje?
Gdy wyszli, Craythorne wskazał na puste krzesło.
— Mam wrażenie, poruczniku, że uczynił pan ze zwykłej niesubordynacji coś na kształt sztuki. Chwilami nietrudno mi być wobec pana nieuprzejmym, ale panu zawsze udaje się obrócić kota ogonem. Wychodzi pan z całej afery czysty i pachnący, bo ostatecznie okazuje się, że miał pan rację. Tak więc… — Poklepał leżący na jego biurku stos papierów. — Zapewnię panu teraz długie i nudne zajęcie, które może pan potraktować jako karę. To raporty tygodniowe z postępów stażystów. Należy włączyć je do ich akt. Wcześniej jednak przejrzy je pan w poszukiwaniu jakichkolwiek niepokojących sygnałów. Może się łudzę, ale nie sądzę, aby zdołał pan coś w ten sposób namieszać. Gdy pan już skończy, proszę udać się na poziom sto jedenasty i spróbować przekonać tamtejszych lokatorów do radości płynących ze wspólnego spożywania posiłków i wysłuchiwania nocnych koncertów. Skoro przekonał pan mnie i Mannena, może i tam się panu uda.