– Rany, Wendy. – Zaskoczył go ten atak. – Nie chciałem… Wyglądasz świetnie, jak zawsze…
– Świetnie? – powtórzyła, lekko rozwścieczona.
– I na pewno nie musisz operować sobie biustu. To znaczy… – wybąkał pod jej miażdżącym spojrzeniem. – Powiedziałem, że przydałaby ci się kawa, w nadziei, że usiądziesz i napijesz się ze mną.
Podsunął jej krzesło.
Wendy patrzyła na niego podejrzliwie. A co tam, pomyślała, odrzucając włosy za ramiona. W końcu nie miała nic innego do roboty. Usiadła.
– No i? Jak leci, Selden?
– Świetnie…
– W Nowym Jorku i Los Angeles wszystkim świetnie leci, zwłaszcza w naszej branży. Zauważyłeś, Selden?
– Ja…
– To cię nie niepokoi, Selden? Nie wydaje ci się… podejrzane?
– Jeśli patrzysz na to w ten sposób… – zaczął.
– Patrzę.
Selden bawił się słomką.
– Ale tobie naprawdę świetnie leci. Prosię w sosie dostało dwa Oscary.
– Nie jako najlepszy film.
– Przecież to komedia, Wendy – powiedział cierpliwie. – Ostatnią komedią, która dostała Oscara w kategorii najlepszy film, było Wożąc panią Daisy. Pod koniec lat osiemdziesiątych. Przecież wiesz, jak to działa.
– Wiem – odparła ostro i ugryzła się w język. Czemu była dla Seldena taka niemiła? Popatrz tylko na niego, pomyślą- ła, biorąc do ręki serwetkę. Z tą łagodną twarzą i przydługimi włosami wygląda raczej na profesora uczelni niż na rekina z branży filmowej. Mogła to być celowa próba wprowadzenia w błąd partnerów w interesach i ukrycia swojej prawdziwej natury. Z drugiej strony mogło to oznaczać, że Selden Rose jest taki sam jak wszyscy inni i chce młodziej wyglądać. Czy naprawdę jeszcze rok wcześniej się go bała? Może kiedy spełnia się naj – gorszy koszmar, człowiek nabiera dystansu do innych spraw.
Pomyślała, że musi zadzwonić do Nico i opowiedzieć jej o spotkaniu z Seldenem.
– Co tutaj robisz? – spytała, próbując się uśmiechnąć.
– Mieszkam tuż za rogiem. Przychodzę tu w każdą niedzielę na śniadanie – odparł. – Samotność daje mi się we znaki wyłącznie w niedzielne poranki. Nie ma nic bardziej przygnębiającego niż przyrządzanie sobie jajecznicy na bekonie. – Uśmiechnął się słodko, a Wendy znów zapatrzyła się na jego włosy. Dlaczego tak się wyprostowały? Miała nadzieję, że Selden nie traktuje ich prostownicą.
– Jestem pewna, że bez problemu mógłbyś znaleźć dziewczynę, Selden – powiedziała stanowczo, nie dając się nabrać na tę opowiastkę samotnego kawalera z odzysku. – Odniosłeś sukces, nie masz dzieci, jesteś… – urwała – atrakcyjny.
– Naprawdę tak uważasz? – Najwyraźniej ten komplement sprawił mu przyjemność. Wręczył jej menu. – Powinnaś zamówić suflet serowy. Jest pyszny. Tak czy owak, to nie takie proste. – Usiadł wygodniej na krześle.
Wendy pokiwała głową i zaczęła przeglądać menu.
– Suflet czy związek? – zapytała, mając nadzieję, że mówił o suflecie. – Czy to nie za wczesna pora na dyskusje o związkach? – Oddała mu menu.
– Masz rację – przytaknął. – Pogadajmy o tobie. Co tutaj robisz? – spytał niewinnie. – Mieszkasz gdzieś z dala od centrum?
– No i znowu rozmawiamy o związkach.
– Naprawdę?
– Tak, teraz tutaj mieszkam. I tyle – odparła. Rozejrzała się z zakłopotaniem, czując ukłucie seksualnego podniecenia. Z jakiegoś niepojętego powodu Selden Rose ją pociągał, nic nie mogła na to poradzić. Założyła nogę na nogę i owinęła stopę wokół kostki drugiej nogi, jakby ten gest pomagał tłamsić niechciane pragnienia.
– Naprawdę? – zapytał Selden. Czyżby w jego glosie usłyszała żądzę? Czy tylko ją sobie wyobraziła? Jakby chcąc ocenzurować własne uczucia, zmarszczył brwi. – A więc jednak nie ułożyło ci się z mężem.
– Nie. – Pokręciła głową. – Pewnie od początku miałeś rację. Powiedziałeś, że jeśli ktoś raz zdradził, zrobi to ponownie.
– Przykro mi, Wendy, z twojego powodu, jeśli cię to unieszczęśliwia. – Umilkł, a potem dodał coś zdumiewającego. – Ale ja jestem zadowolony.
Popatrzyła na niego z osłupieniem. Naprawdę tak powiedział? Oblała się rumieńcem, czuła, że kręci się jej w głowie. Na pewno nie miał na myśli tego, co powiedział. Powinna to zignorować…
– Pewnie nie będziesz chciała, ale pomyślałem, że któregoś dnia moglibyśmy pójść razem na kolację – wyjaśnił.
– To znaczy…?
– To znaczy na randkę – oświadczył śmiało. – Chyba nadal tak się to nazywa. Chociaż to trochę zabawne, żeby ludzie w naszym wieku chodzili na randki.
– Ja i ty? – spytała z przerażeniem. Nie chciała, żeby to tak wyszło, ale była do tego stopnia zaskoczona, że nie wiedziała, co mówi. Zastanawiała się, kiedy ostatnio jakiś mężczyzna zaprosił ją na randkę. Czy w ogóle kiedyś ktoś ją zaprosił?
– Jeśli nie zechcesz, zrozumiem – powiedział Selden. – W końcu razem pracujemy…
Czy gdyby poszli na randkę, znaczyłoby to, że się ze sobą prześpią? Znowu poczuła podniecenie. Nie, to później. Nie powinno się uprawiać seksu na pierwszej randce.
Wciąż kręciło się jej w głowie.
– Nie, nie, Selden – zapewniła go pośpieszenie. – To znaczy jasne. Bardzo chętnie zjem z tobą kolację. Teraz już mogę. Dzieci nie są ze mną każdego dnia.
– Nie? – zapytał.
Wzruszyła ramionami, chcąc zmienić temat. Randka z nim to jedno, ale opowiadanie mu o tej żałosnej sytuacji nie wchodziło w grę.
– Nie masz dzieci, prawda?
– Chciałem… – Wydawał się zakłopotany. – Ale nie mogę.
– Nie możesz? – Była zdumiona.
– Próbowałem z pierwszą żoną. Przeprowadziliśmy wszystkie testy i okazało się, że to ja mam problem. Niezbyt dobrze to przyjęła. Zdradzała mnie, dowiedziałem się, no to i ja ją zdradziłem.
– To koszmarne – jęknęła Wendy.
– Koszmarne bagno, fakt – zgodził się. – A druga żona… Powiedzmy, że ożeniłem się z kompletnym przeciwieństwem pierwszej żony. Nie byliśmy małżeństwem wystarczająco długo, żebym się zorientował, czy chciała dzieci, ale jestem przekonany, że z pewnością nie. Zresztą i tak nie byłem dla niej dość bogaty.
– Takie kobiety nadal istnieją? – zapytała z przerażeniem.
– Owszem. – Selden odgarnął włosy z czoła. – Ale to moja wina. Byłem głupi. Była supermodelką, a ja dopuściłem do tego, żeby moja próżność wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem.
– Przynajmniej się zreflektowałeś – powiedziała Wendy życzliwie. Ulżyło jej, że rozmawiają o nim, a nie o jej problemach ani o perspektywie randki. – Większość mężczyzn uważa, że zdobycie supermodelki rozwiąże ich wszystkie problemy.
– To dopiero początek problemów – oświadczył Selden zagadkowo.
Wendy pokiwała głową i usiadła wygodniej. Była pod wrażeniem. Nic nie wpływa lepiej na samopoczucie kobiety niż zaloty mężczyzny, który był z supermodelką i ją odrzucił. To bardzo krzepi. Oznacza, że facet ma prawidłową hierarchię wartości. Przez chwilę wpatrywała się w jego twarz. Czyżby Selden faktycznie był taki przyzwoity? A może popełniała błąd i to wszystko… było jakąś sztuczką… żeby… żeby co, zastanowiła się. Jeśli usiłował zaciągnąć ją do łóżka, czy to faktycznie było takie straszne?
– Co teraz robisz? – zapytał znienacka. – Miałem się przejść po Soho. Wybierzesz się ze mną?
– Czemu nie?
Nagle uznała, że perspektywa spaceru z Seldenem Rose'em to uroczy pomysł na spędzenie poranka. Przynajmniej nie będzie sama.
Selden zapłacił rachunek i wstali.
– Zapomniałem cię o coś spytać – odezwał się nagle. – Czemu mieszkasz w Mercerze? Czy to nie twój mąż powinien tu trafić?