Выбрать главу

– Nic. Ale kazali mi bulić więcej niż 6 dolców za godzinę.

– A ile?

– 175.

– To najlepszy dowód, że odbiła panu szajba.

– Dlaczego?

– Bo tylko wariat gotów jest tyle płacić.

Potem siedzieliśmy i gapiliśmy się na siebie. Jak para idiotów. Usiłowałem się skupić. Ale bolały mnie skronie.

Potem drzwi się otworzyły. I weszła laska. Na świecie są miliardy lasek, nie? Niektóre wyglądają w porządku. Niektóre wyglądają całkiem fajnie. Ale raz na jakiś czas przyrodzie wychodzi naprawdę rzadki numer; udaje jej się sklecić zupełnie niewiarygodną, bombową laskę. Człowiek gapi się, gapi, i nie wierzy własnym gałom. Taka babka porusza się jak żywe srebro, jak wąż, cała faluje, widzisz kostkę, łokieć, cycek, kolano, a wszystko łączy się razem w jedną ponętną, doskonałą całość, w dodatku oczy laski tak się iskrzą, a wygięte nieco w podkówkę usta tak układają, jakby zaraz miała parsknąć śmiechem, rozbawiona twoją bezradnością. I wie, jak się ubierać, a jej długie włosy powiewają, kiedy idzie. Aż oczy bolą.

Grovers wstał.

– Jeannie!

Sunęła przez pokój płynnie niczym striptizerka na wrotkach. Zatrzymała się przed nami; nawet ściany drżały z podniecenia. Spojrzała na Groversa.

– Hal, co robisz u tego podrzędnego łapsa?

– Hej, nie pozwalaj sobie, suko! – warknąłem.

– Hm, wiesz, Jeannie, mam pewien drobny problem, z którym sam nie umiem sobie poradzić.

– Problem? Jaki?

– Nie mogę ci powiedzieć. Zapomniałem języka w gębie.

– Hal, dopóki jestem z tobą, nie potrzebujesz zwracać się o pomoc do nikogo innego. Umiem wszystko robić 100 razy lepiej niż ten podrzędny łaps.

Wstałem. Zresztą i tak już stałem.

– Taa, głupia pipo? No to zrób, żeby ci stanęła dłuższa kuśka niż moje 18 centymetrów!

– Skretyniały mizogin!

– A widzisz, a widzisz? Nie potrafisz!

Jeannie przez chwilę krążyła po pokoju, ą nam aż ślina kapała z pysków. Potem odwróciła się nagle. Spojrzała na Groversa.

– Do nogi, psie! Czołgaj się do mnie po podłodze! Szybko!

– Nie rób tego, Hal! – wrzasnąłem.

– Hę?

Ale już się czołgał. Był coraz bliżej. Doczołgał się do stóp Jeannie i znieruchomiał.

– A teraz zacznij lizać moje buty! – rozkazała.

Grovers usłuchał. Wystawił język i lizał. Jeannie spojrzała na mnie i uśmiechnęła się z wyższością. Z wyższością. Nie wiedziałem, jak zareagować.

Podskoczyłem.

– TY PIERDOLONA DZIWKO! – wrzasnąłem.

Rozpiąłem pasek, wyciągnąłem ze spodni i potrząsając nim, wyszedłem zza biurka.

– Ty pierdolona dziwko – powtórzyłem. – DOBIORĘ CI SIĘ DO TYŁKA!

Rzuciłem się w jej stronę. Resztki mojej duszy drżały z radosnego podniecenia. Cudowne pośladki tej ślicznotki żarzyły mi się w mózgu. Niebo wywróciło się do góry nogami i całe dygotało.

– Rzuć pasek, dupolu – powiedziała, strzelając palcami.

Pasek wypadł mi z dłoni. Znieruchomiałem.

Zwróciła się do Groversa.

– No już, głuptasku, wstawaj. Idziemy z tej dziury.

– Tak, kochanie.

Grovers podniósł się i poczłapał za nią do drzwi. Otworzyły się, zamknęły, i znów byłem sam. Nie mogłem się poruszyć. Ta suka musiała mnie porazić strzałem z miotacza promieni. Nie mogłem ani drgnąć. Może wybrałem sobie zły zawód? Po mniej więcej 20 minutach poczułem w całym ciele mrowienie. Potem stwierdziłem, że mogę poruszyć brwiami. Następnie ustami.

– Kurwa mać! – zakląłem.

Czułem, jak sztywność kolejno opuszcza inne części mojego ciała. Wreszcie udało mi się zrobić krok. Potem drugi. Jeszcze kilka kroków i doszedłem do biurka. Wsunąłem się za nie. Otworzyłem szufladę. Wyciągnąłem półlitrówkę wódki. Zdjąłem nakrętkę. Golnąłem sobie porządnie. Uznałem, że najlepiej będzie dać sobie na ten dzień spokój, a nazajutrz zacząć wszystko od nowa.

19

Nazajutrz miałem w głowie mętlik. Siedziałem w biurze i nie wiedziałem już, kto nadal jest moim klientem i co, kurwa, jest grane. Postanowiłem wyjaśnić parę rzeczy. Miałem numer do pracy Upka. Więc zadzwoniłem do niego.

– Halo – powiedział.

– Upek, mówi Belane.

– Ty skurwielu!

– Spokojnie, Upek. Mam czarny pas.

– Przyda ci się, kiedy następnym razem wparujesz do mojej sypialni.

– Al, widziałem tylko unoszący się tyłek. Nie wiedziałem, że to ty, dopóki nie odwróciłeś głowy.

– A myślałeś, że kto? Myślisz, że jakiś obcy będzie ją posuwał w moim własnym łóżku?

– Takie rzeczy zdarzały się nieraz.

– Co?!

– Nie mówię o twoim łóżku.

– A o czyim?!

– Nieważne.

– Jak to nieważne?!

– Chodziło mi o to, że takie rzeczy zdarzały się innym żonatym gościom. Dzwonię, żeby pogadać.

– O czym?

– Chcesz, żebym dalej pracował dla ciebie, czy nie?

– Na razie daleko się nie posunąłeś, jedynie sfilmowałeś moją dupę.

– Już niedługo uporam się z tą sprawą, Al.

– Gadasz.

– Chyba jestem na tropie poważnej afery.

– Co takiego?

– Mam poszlaki. I swoje domysły.

– Poszlaki? Domysły? Co ty bredzisz?

– Cindy kręci z takim jednym gościem. Znam go. Podejrzany typ. Coś razem knują.

– Nakryłeś ich w łóżku?

– Jeszcze nie.

– Dlaczego?

– Nie chcę się spieszyć. Czekam, aż wpadną w pułapkę.

– Nie możesz ich dopaść natychmiast?

– Nie, muszę czekać, żeby złapać go z grucha w ręku.

– Co takiego?

– Muszę ich złapać na gorącym uczynku.

– Nie wiem, czy do końca wiesz, co robisz, Belane.

– Dobrze wiem, co robię. Dopadnę go, jak. będzie stawiał sztosa.

– Nie lubię, jak tak mówisz.

– Świat to nie przedszkole, Al. Dopieprzę im.

– Dopieprzysz?

– Dobiorę się Cindy do tyłka. Przecież sam tego chcesz, nie?

– Dostarcz mi tylko dowodów.

– Dowody to pestka, Upek.

– Naprawdę jesteś blisko, Belane?

– Czuję ich trop, depczę im po piętach. Znam tego gościa. To Francuz. Wiesz, jacy są Francuzi, no nie?

– Nie. Jacy?

– Jak nie wiesz, Upek, to nie będę ci tłumaczył. Nie mam czasu. No więc jak, do cholery, chcesz, żebym się dalej zajmował tą sprawą?

– Mówisz, że jesteś blisko?

– Depczę Cindy po piętach, dosłownie wtykam nochala między jej pośladki!

– Co takiego?

– Chcesz, żeby dalej pracował, czy nie, Upek? Liczę do 10.

1, 2, 3, 4…

– Dobra, dobra. Rób swoje.

– W porządku, Al. Ale jest jeszcze pewna drobna sprawa…

– Jaka?

– Musisz mi zapłacić za miesiąc z góry.

– Za miesiąc? Myślałem, że już prawie ich nakryłeś.

– Muszę zastawić pułapkę. Muszę ją dobrze przygotować.

Dograć szczegóły. I kiedy facet wyciągnie gruchę…

– Dobra, dobra, wysyłam czek!

Cisnął słuchawkę na widełki. Zachowywał się, jakby był zakochany. Co za palant…

Następnie zadzwoniłem do Groversa. Też dał mi swój numer do pracy. Po 3 sygnałach Grovers podniósł słuchawkę.

– Dzień dobry – powiedział. – Tu zakład pogrzebowy SREBRNA PRZYSTAŃ.

– Jezu!

– Co? – spytał.

– Grovers, pan robi w umrzykach!

– Co?

– Zajmuje się pan truposzami, umarlakami. Mówi Nick Belane.

– O co chodzi, panie Belane?

– Pracuję dla pana nad sprawą tej kosmitki, panie Grovers.

– Tak, pamiętam.

– Niech mi pan powie, z łaski swojej, dlaczego robi pan to, co robi?