Kiedy Erin wychyliła się, by rozpocząć kolejny atak, okazało się, że Nathan podszedł bliżej, niż sądziła. Było za późno na ucieczkę. Mimo to odwróciła się i puściła pędem przed siebie. Jednak już po chwili poczuła jego silną dłoń na swoim nadgarstku, a zaraz potem otoczył ją ramionami i szepnął:
– Mam cię, teraz już mi nie uciekniesz.
Powoli, z namaszczeniem Scałował z jej twarzy płatki śniegu. Nagle jej chichot ucichł, a miejsce dziecięcej radości zajęło całkiem inne odczucie. Spojrzała na niego i z czułością odgarnęła mu do tyłu włosy. Uśmiechnął się ciepło.
– Czy przyznasz się wreszcie, że mnie lubisz? – zapytał.
– A co będzie, jeśli to zrobię?
– Jest wiele możliwości – szepnął tuż koło jej ucha. – Można wyjść razem na kolację. Albo… – Zawiesił na chwilę głos, po czym dodał: – Kochać się gorąco na lodowatym śniegu, a potem kurować aż do świąt… – Mówiąc to, pokrywał jej twarz drobnymi pocałunkami. Z jego oczu biło prawdziwe szczęście. Na końcu potarł nosem o jej nos. – Moglibyśmy też wejść do środka i przetrząsnąć nasze ubrania w poszukiwaniu zagubionego śniegu. O Boże, moglibyśmy…
Z błogich marzeń wyrwał ich nagle przejmujący dźwięk klaksonu. Erin, brutalnie przywołana do rzeczywistości, nie wierzyła własnym oczom. Nie wiedziała, jak to się stało, ale rozanielona leżała w śniegu, w który całym swoim ciężarem wgniatał ją Nathan. Nigdy dotąd nie zdarzały się jej takie historie. Jak to się miało do jej planów na przyszłość?
Nathan, wyczuwając zmianę nastroju, zsunął się na bok i przyglądał się jej z zaciekawieniem.
Trudno jej było znieść jego spojrzenie. Coś szarpało ją za serce.
– Więc jak? – zapytał po dłuższej chwili. – Zostaniesz moją przewodniczką? – Wyjął z kieszeni kluczyki i zadzwonił nimi nad jej twarzą. – Podwieziesz mnie teraz do centrum i przyjedziesz po mnie o szóstej, a cały dzień samochód będzie do twojej dyspozycji.
Nie mogła już dłużej w sobie tego dusić, musiała go wreszcie zapytać.
– A co z tymi wszystkimi kobietami? – wypaliła, zanim zdążyła się pohamować.
– Jakimi kobietami?
– No tymi z literą „y” w imieniu, łącznie z tą, co tu przed chwilą była?
– Znowu jesteś zazdrosna?
Tego nie mogła mu darować. Sięgnęła po śnieg i jednym zwinnym ruchem wpakowała mu garść zimnego puchu za koszulę.
Aż go zatkało. Kluczyki wypadły mu z ręki. Prychając i klnąc pod nosem, zaczął wytrząsać śnieg spod ubrania.
– Chyba już na zawsze zostaniesz nieznośną chłopczycą, ale skoro pytasz – przyblokował ją nogą, gdy chciała wstać – to zostań, chętnie ci wyjaśnię. Nigdy nie było żadnego haremu. Ci wszyscy ludzie to moi znajomi i przyjaciele, także kobiety. Oni planują założyć agencję reklamową i prosili mnie o pomoc.
– Chcesz przez to powiedzieć, że nie ma w twoim życiu żadnej blondynki? – Potrzebowała tego potwierdzenia.
– Nie ma – pokręcił głową.
To niedobrze, pomyślała. Co z moimi planami? Musiała przecież myśleć o dziecku.
– Nathan…
– Tak?
Ciepło w jego oczach było nie do zniesienia.
– Nie mogę zmienić moich planów, nie powinnam była cię pytać, to nie moja sprawa. Lepiej nie umawiajmy się na żadne piątkowe negocjacje, to nic nie da – wyjąkała.
Widział jej rozterkę, więc przerwał rozmowę i zaczął szukać w śniegu kluczyków. Po chwili znowu podzwaniał nimi przed jej oczami.
– Zawrzyjmy układ, dziś pożyczam ci samochód, a jutro będziesz moją przewodniczką, zgoda?
– Umowa stoi! – Złapała kluczyki i wsunęła je do kieszeni. Doskonale zdawała sobie sprawę, że za jego na pozór niewinnym uśmieszkiem kryje się jakiś przewrotny plan, ale miałaby nie skorzystać z takiej okazji? Kto wie, czy kiedykolwiek jeszcze będzie jej dane przejechać się takim samochodem. Nie ma głupich, pomyślała. Zdążył poznać już mój pogląd na sprawę, więc nie powinien robić sobie żadnych nadziei.
Ruszyli w stronę domu. Nagle Nathan przystanął i spojrzał wymownie na rodzinę bałwanów.
– Nieźle, masz zamiar mieć tyle dzieci?
– To się jeszcze zobaczy – odparła wymijająco.
– Dlaczego właściwie nie wyszłaś dotąd za mąż?
– Jakoś tak się ułożyło…
– Nie spotkałaś tego jednego jedynego?
– Nie wierzę w takie rzeczy – ucięła krótko.
– Cyniczna romantyczka?
– Nie jestem romantyczna.
– Oczywiście! Lepisz tu całe rodziny bałwanów, w całym domu palisz pachnące świece, całujesz jak anioł i co? Nie jesteś romantyczna? Chyba nie zamierzasz mieć tej gromadki z byle kim, z pierwszym lepszym, a może i gorszym.
Po co zaczął ten temat? Erin poczuła nagle, że nie może powstrzymać łez. Schyliła nieco głowę, by ukryć je przed Nathanem.
– Daj już spokój, to nie twój problem…
– Nieprawda, dziś mamy piątek.
– Idę się przebrać – oznajmiła. – Zaraz wracam i możemy ruszać.
– Świetnie, ja jeszcze zostanę i porzeźbię sobie trochę w śniegu.
W płaszczu i botkach nie wyglądała już jak dziecko. Poza tym z jej oczu znikł gdzieś bez śladu blask, a na jego miejscu pojawił się smutek.
– No, to jedziemy – zawołała, wychodząc z domu.
Wieczorem, gdy wrócili, była wściekła jak osa. Czy Nathan musiał być tak cholernie szarmancki? Czemu koniecznie chciał namieszać w jej życiu? Wiele razy jadła w tej restauracji, ale jeszcze nigdy nie było tam tak cudownie. To Nathan sprawiał, że czuła się wspaniale. Jego ciepłe spojrzenia, miłe słowa, czułe gesty – to wszystko było nie do zniesienia. Dała się zapędzić w kozi róg i strasznie ją to irytowało.
– Było wspaniale – uśmiechnął się uroczo. – Już dawno nie spędziłem tak cudownego wieczoru.
– Ja też świetnie się bawiłam, ale co do naszej umowy…
– Chcesz ją przedłużyć?
– Właśnie tak.
– W porządku, w takim razie niniejszym zostaje przedłużona do następnego piątku. – Twarda sztuka z tej bibliotekarki, pomyślał, choć musiał przyznać, że miało to swój urok. Na jej twarzy malowały się jednocześnie ulga i zawód. Dzisiejszego wieczoru przeszedł sam siebie. Tak bardzo chciał ją przekonać, że nie jest taki, za jakiego go uważa. Choć do tej pory nigdy nie myślał o małżeństwie czy rodzinie, to jednak wiedział, że przygoda na jedną noc nie wchodzi w rachubę. To by go nie satysfakcjonowało, nie w tym wypadku.
Poszedł do kuchni, a po chwili wrócił z dwoma drinkami. Usiadł obok niej.
– Więc jak to było? – zapytała, kontynuując pogawędkę, którą wcześniej przerwali. – Długo byłeś na tej wyprawie w Chinach?
– Dwa tygodnie w okresie wielkich powodzi, a potem jeszcze tydzień w górach, gdzie z kolei lawiny pogrzebały pod śniegiem całe wsie. – Nastrój wyraźnie mu się pogorszył.
– Jeśli nie masz ochoty o tym rozmawiać, nie musimy. – Erin natychmiast dostrzegła tę zmianę.
– Nie, dlaczego, to żadna tajemnica. Pogoda zupełnie oszalała. To było niesamowite przeżycie. Śnieżyce na przemian z ulewnymi deszczami i burzami.
– Jak mogłeś pracować w takich warunkach?
– Potrafię pracować w każdych warunkach – uśmiechnął się blado. – W końcu to tylko pstrykanie zdjęć i podszczypywanie panienek – dodał nieco sarkastycznie.
– Wybacz, nie chciałam, byś sądził, że nie doceniam twojej pracy. Pewnie zginęło wielu ludzi?
– Nawet bardzo wielu. Lawiny przypominają tornado, miażdżą domy i łamią drzewa jak zapałki. Świat bywa okrutny…
– Bardzo to przeżyłeś…
– Na szczęście byłem tylko widzem, a nie ofiarą. – Nic nie wspomniał o heroicznej walce, jaką toczyli ludzie, by wydostać swoich bliskich pogrzebanych żywcem pod tonami śniegu, o rozpaczy i bezsilności, które odbierały chęć do życia.