Выбрать главу

Za to wieczory stawały się z dnia na dzień coraz bardziej ryzykowne i stawiały pod poważnym znakiem zapytania dotychczasowe, niezłomne postanowienia. Ramiona Nathana przyciągały ją niczym magnes i było jej coraz trudniej rozstać się z nim przed snem, zwłaszcza że wiedziała, iż wystarczy przejść zaledwie kilka kroków, by znowu cieszyć się wzajemną bliskością. Nie potrafiła sobie tego odmówić. Przy Nathanie emocje zawsze brały w niej górę nad rozsądkiem. W głowie miała mętlik i mieszaninę sprzecznych uczuć. Nie za bardzo potrafiła sobie z tym poradzić. Co gorsza, przestawała już rozumieć, dlaczego właściwie koniecznie starała się trzymać go na dystans. W tej sytuacji wszystkie jej plany brały w łeb, a przecież już za siedem tygodni miała wyznaczony termin w klinice. Kiedyś ten czas wydałby się jej wiecznością, a dziś miała wrażenie, że to tuż-tuż.

Ciekawe, co powiedziałby Nathan, gdyby się dowiedział, że jestem w ciąży, pomyślała. Doskonale wie, że nie jestem związana z żadnym mężczyzną, więc z pewnością nie kupiłby historyjki o przelotnej przygodzie z jakimś przystojniakiem. Ale przecież już za dwa dni, gdy przyjedzie Tom z żoną, wszystko się skończy. Wrócę do dawnego trybu życia. Gdy już znajdę się z dala od czarodziejskiej aury Nathana, z pewnością odzyskam całkowitą jasność myślenia, pocieszała się. Nie wolno mi się teraz zakochać, co najwyżej może połączyć nas książka, nad którą mamy wspólnie pracować. Gdyby nie to, z pewnością bardzo szybko wymazałby mnie z pamięci, a ja jeszcze długo bym cierpiała, gotowa zmienić dla niego wszystkie życiowe plany. Tak to bywa z facetami. Nie, nie mogę sobie na to pozwolić, już niedługo się rozstaniemy i znowu będę myślami wyłącznie przy moim dziecku. Z Nathanem połączą mnie jedynie sprawy czysto zawodowe. Żadnych awantur i wyrzutów, tylko spokój i opanowanie, postanowiła. Nie wolno mi dopuścić do tego, by Tom i Sally zaczęli coś podejrzewać. Wówczas szybko doszliby do wniosku, że to dziecko Nathana i jeszcze zechcieliby nas nakłaniać do małżeństwa. Nie wiadomo, czym by się to skończyło, może nawet i rozbiciem rodziny, bo każdy czułby się w obowiązku wziąć stronę swojego rodzeństwa. Zamyśliła się na chwilę. Ale po co ja tu roztaczam takie wizje, jakby zbliżał się koniec świata? Po co ta panika? Nathan przez cały czas dobrze się bawi, a przecież ja nigdy nie dawałam mu odczuć, że może liczyć na coś więcej. Wręcz przeciwnie, nieustannie podkreślałam, że nie chcę i nie mogę się z nikim wiązać. W sobotę rano pojedziemy razem po Thomasa i Sally. W drodze na lotnisko wszystko mu wyjaśnię. Nie będzie miał czasu, by robić mi sceny albo czynić wyrzuty, zwłaszcza że wracać będziemy już w towarzystwie. Wkrótce potem, może nawet jeszcze tego samego dnia, wyprowadzę się i cała sprawa przycichnie. Tak, to doskonały pomysł.

Erin była zadowolona ze swojego planu i jeszcze tylko projekt napisania wspólnej książki stanowił dla niej pewien problem. Wiedziała jednak, że i z tym się upora.

ROZDZIAŁ SZÓSTY

To nasz ostatni wspólny dzień, pomyślała Erin i spojrzała na zegarek. Miała nadzieję, że Nathan wstanie dziś trochę wcześniej niż zwykle. Chciała z nim porozmawiać, zanim pójdzie do pracy. Dzisiejszy wieczór będzie zupełnie wyjątkowy, postanowiła, dziś nie czas na problemy, komplikacje i rozterki.

Skrzypnęły drzwi i do kuchni niespodziewanie zajrzał Nathan. Miał na sobie jeszcze piżamę i przeciągle ziewał. Natychmiast gdy ją zobaczył, posłał jej jeden ze swoich zniewalających uśmiechów. Zaspany, z potarganymi włosami wyglądał jak chłopiec, który zamierza coś spsocić. Mimowolnie kąciki jej ust powędrowały ku górze, ale próbowała to ukryć za kubkiem z kawą. Bezskutecznie.

– Cześć, podoba ci się moja nowa piżama? Kupiłem ją z myślą o tobie. Pamiętasz? Na początku naszej znajomości wytknęłaś mi jej brak.

– Śliczna, tylko zapomniałeś ją uprasować. – Próbowała zlekceważyć jego słowa, jednak na wspomnienie tamtej nocy jej policzki oblały się rumieńcem. Czy pamiętał, że to ich ostatni wspólny dzień? – Jutro rano odbieram Sally i Toma z lotniska, pojedziesz ze mną?

– Oczywiście, jeśli tylko mnie obudzisz.

– Musiałabym cię zbudzić o wpół do szóstej.

– To może ja cię obudzę? A może w ogóle nie będziemy kładli się spać? Może…

Nie zdołał powiedzieć nic więcej, bo Erin na wszelki wypadek wetknęła mu do ust tost z masłem. Pomogło tylko na moment, bo już w chwilę później siedziała u niego na kolanach. Jego gorące spojrzenia doprowadzały ją do szału. Nie potrafiła odmówić sobie bliskości. Od jutra koniec ze wszystkimi wybrykami, ale dziś… dziś jest zupełnie wyjątkowy dzień. Ujęła twarz Nathana w dłonie i zaczęła go namiętnie całować. Nie czekała długo na jego reakcję. Przyciągnął ją do siebie tak blisko, że czuła jego gorące, prężne ciało i mocno bijące serce. Jęknęła cicho i zamknęła oczy, by przypadkiem nie zdołał w nich wyczytać, co teraz czuje i o czym marzy. Ostatni dzień i ostatnia noc, a od jutra koniec wszystkiego… Nie będzie czułych spojrzeń zielonych oczu ani namiętnych ust, ani nawet żartów, które tak lubiła, ani… Boże, jak bardzo pragnęła spędzić z nim tę ostatnią noc. Marzyła, by kochał ją do szaleństwa, nim rozstaną się na zawsze. Przecież i tak złamała już wszystkie swoje zasady, cóż mogłaby zmienić ta jedna, ostatnia noc? Wiedziała, że wystarczy tylko jedno jej słowo i wiedziała też, że byłaby to najpiękniejsza noc w jej życiu. Nie wierzyła w miłość. Odrzucała ją. Może ze strachu przed porażką, a może bała się konfliktów, sama nie wiedziała do końca dlaczego. Czuła jednak, że to co się z nią dzieje, to coś zdecydowanie więcej niż tylko pociąg fizyczny. Nawet nie próbowała tego nazwać.

W radiu podali godzinę.

– Muszę już iść – szepnęła.

Ale Nathan nie wypuścił jej z ramion. Całował ją gorąco, trzymając w objęciach tak mocno, że unosiła się w powietrzu. W ten sposób przemierzył całą kuchnię. Dopiero przy drzwiach opuścił ją i stopy Erin dotknęły podłogi.

Jak miała odejść w takiej chwili? Skąd wziąć na to siłę i jak sprawić, by Nathan zniknął z jej życia, by zapomniała o nim na zawsze? Jutro rano wszystko mu wytłumaczy. Będzie musiał mnie zrozumieć, nie ma innego wyjścia, myślała zrozpaczona.

Pobiegła na górę, by przygotować się do pracy. Po kilkunastu minutach stała w przedpokoju i wkładała płaszcz. Gdy wyjmowała rękę z kieszeni, coś upadło jej na podłogę. Nathan schylił się i podniósł broszurkę, którą kilka tygodni temu wzięła z instytutu dla przyszłych samotnych matek. Wyrwała mu ją pospiesznie z ręki i wsunęła do torebki, panicznie poszukując jakiegoś wytłumaczenia, którym zamknęłaby mu usta. Wiedziała jednak, że jej reakcja była zbyt jednoznaczna i nie pomoże żadne banalne wyjaśnienie.

– Co to? – zapytał Nath, patrząc jej prosto w oczy. Zdążył przeczytać nagłówek na broszurze.

– Nic takiego, jakaś ulotka. Gdzieś ją znalazłam, nie pamiętam dokładnie…

– Nie okłamuj mnie, Erin. Czy to jest może ten twój wielki sekret? Chcesz się poddać sztucznemu zapłodnieniu?

– Żartujesz sobie ze mnie? – starała się go wyśmiać. – To nic nieznaczący świstek. Byłam ciekawa, to wszystko.

– Widzę przecież, że to nieprawda. – Bez pytania sięgnął do jej torebki i wyjął ulotkę. – „Klinika Nowego Życia” – przeczytał na głos.

– Oddaj to w tej chwili – zezłościła się. – To nie twoja sprawa.

– Jak to nie moja? Erin, nie mogę wprost uwierzyć, że planujesz dziecko z probówki. Właśnie teraz. I nawet nie będziesz wiedziała, kto jest jego ojcem!

– Przeciwnie, dawcę można wybrać, nie masz o tym pojęcia. Będę wiedziała o nim wszystko, od numeru butów począwszy, po jego IQ. Możesz więc być pewien, że będą to dobre geny.