– Spójrz, Erin – wyrwała ją z rozmyślań pani Appleton. – Tu jest dyskietka z najnowszą korespondencją. Wiesz, że komputer to nie moja specjalność, nie ufam jakoś tej skrzynce. O, co ja widzę, więc myślisz o nim poważnie? Nawet nie wiesz, jak się cieszę. To wyjątkowo uroczy mężczyzna.
Erin z przerażeniem spojrzała na leżącą przed nią kartkę papieru, na której dziesiątki razy nagryzmolone było imię Nathana. Jej ręką. Zmieszana, natychmiast zgniotła kartkę i wrzuciła do kosza.
– Erin, niepotrzebnie się wstydzisz. Od czterdziestu lat jestem mężatką i wciąż jeszcze pamiętam, jak bardzo byłam kiedyś zakochana. Tak się cieszę, że znalazłaś kogoś wyjątkowego.
Pani Appleton pogładziła ją po ramieniu i wróciła do swojego biurka.
Ja go przecież nie kocham, to tylko chwilowe zauroczenie, może nawet zakochanie, ale to nie to samo co miłość, pomyślała w popłochu Erin. Zgoda, lubię spędzać z nim czas, pociąga mnie jako mężczyzna, ale to jeszcze nie powód, bym miała się z nim wiązać i planować wspólną przyszłość. Poczuła, że palą ją policzki. Wstała i poszła do łazienki. To, co zobaczyła w lustrze, przeraziło ją na dobre. Nie sposób było zaprzeczać faktom, nie mogła się już dłużej oszukiwać. Prawdę miała wypisaną na twarzy. Wystarczył jeden rzut oka. Może i bardzo tego nie chciała, broniła się ze wszystkich sił, lecz w tej właśnie chwili zrozumiała, że to bez sensu. Nathan zdobył jej serce.
Jakimś cudem udało się jej przeżyć ten dzień. Bezskutecznie próbowała skoncentrować się na pracy. Natrętne myśli nie dawały jej spokoju. Rozum i serce toczyły ze sobą zażartą walkę.
Z pracy wyszła później niż zwykle, choć tak naprawdę nic nie zdołała zrobić. Na ulicach leżał mokry, rozjeżdżony przez samochody śnieg. Bała się wracać do domu, nie chciała stanąć oko w oko z Nathanem. Ale wizja, że zastanie dom pusty, za to pełen wspomnień, także napawała ją lękiem.
– Witaj, Erin – usłyszała za sobą.
Nath, oparty o samochód, uśmiechał się do niej.
Stanęła jak wryta. Nie była w stanie wydusić z siebie ani słowa. Wpatrywała się w niego, jakby zobaczyła zjawę. Kochała tego faceta, teraz była już tego pewna, i to było najstraszniejsze. Serce podpowiadało jej, by podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję, ale rozum doradzał ucieczkę.
– Nie spodziewałam się ciebie – wykrztusiła w końcu.
– Dziś piątek…
– Sądziłam, że nasza umowa nie ma już racji bytu…
– Wsiadaj, jest zimno – powiedział zdecydowanym głosem.
– Dokąd jedziemy? – zapytała, gdy ruszył.
– Nie wiem.
Jechali w milczeniu, aż wreszcie Nathan zjechał na pobocze. Widok był iście bajkowy – wielkie śnieżne czapy ciężko zwisały z wierzchołków drzew.
– Chciałbym, żeby to dziecko było moje – odezwał się po chwili. W jego głosie nie było ani sarkazmu, ani złośliwości. Erin czuła, że jest z nią szczery. – Dlaczego nie chcesz dać mu szansy, by miało ojca? Pomyśl, co będzie, gdy kiedyś wyjdziesz za mąż?
– Wszystko będzie normalnie. Czemu tak cię to niepokoi? – spytała zszokowana jego bezpośredniością.
– Bo bardzo chciałbym mieć rodzinę i wiem, że z tobą byłoby to możliwe.
– Nic nie rozumiesz. Cały czas staram się właśnie tego uniknąć – odparta z rozpaczą w głosie. – Mam się z tobą związać, wiedząc, jaki masz stosunek do własnej siostry?
– Nie mieszaj do tego Sally, proszę, tu chodzi o nas, o ciebie, o mnie i o nasze dziecko.
Coś ścisnęło ją za gardło.
– Zawsze uważałem – ciągnął dalej Nathan – że stałe związki to nie dla mnie, starego trapera i ciągłego tułacza. Ale nieoczekiwanie w moim życiu zdarzyło się coś zadziwiającego, dla ciebie chciałbym wszystko zmienić, jesteś dla mnie ważna, najważniejsza… Skoro nie chcesz się wiązać, a chcesz mieć dziecko, pozwól chociaż, żebym to ja był jego ojcem. Zależy mi na tym…
Wiedziała, ile go to kosztowało, jaki opór musiał w sobie przełamać, by wyznać jej to wszystko. Ale czy jeszcze niedawno nie mówił, że nikogo nie potrzebuje?
– Nie, nie wyobrażam sobie tego – powiedziała i pokręciła przecząco głową. Jej serce krwawiło, ale co miała zrobić, nie mogła inaczej postąpić. Żadnego ryzyka. Dlaczego mu tak na tym zależy? Miała nadzieję, że może zechce wyjawić jej swoje powody. I choć nie bardzo wiedziała, co to zmieni, to jednak było coś, co bardzo chciała usłyszeć.
– Więc nie chcesz… – Był spokojny i poważny, żadnych krzyków czy nerwowych gestów. – Próbuję cię zrozumieć, ale powiedz mi, co znaczyły dla ciebie te wspólnie spędzone tygodnie. Bawiłaś się mną tylko?
– Nie – szepnęła, a z jej oczu popłynęły łzy. Nathan otworzył okno i do środka wpadło świeże, mroźne powietrze. To pomogło jej się uspokoić.
– Gdy zacząłeś mnie zaczepiać i o mnie zabiegać, nie mogłam ci się oprzeć. Ale wiedziałam przecież, kim jesteś, jaką wykonujesz pracę, i że już wkrótce znikniesz na długie miesiące, a może i lata. Sam mówiłeś, że chcesz tylko poflirtować…
– Ale między nami jest coś więcej, nie ma sensu temu zaprzeczać. Niestety, ty nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego. Nie chcesz dać nam szansy.
– Wynikną z tego same komplikacje – powiedziała z ciężkim sercem. – Należymy przecież do jednej rodziny. Po prostu… zostaw mnie w spokoju.
Widziała, jak napinają się mięśnie jego twarzy i jak zaciska dłonie na kierownicy. Po chwili bez słowa włączył silnik.
– Możesz zawieźć mnie z powrotem do biblioteki? – zapytała przez zaciśnięte gardło.
Gdy dojeżdżali na miejsce, popatrzyła na niego badawczo i zapytała:
– Nie zdradzisz mnie, prawda? Nie powiesz nikomu? Oni będą już jutro…
Nawet na nią nie spojrzał. Na moment otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, jednak po chwili zmienił zdanie i tylko kiwnął głową.
– Dziękuję – szepnęła, powstrzymując łzy, i wysiadła z auta.
Była przy swoim samochodzie, gdy usłyszała, jak Nathan z piskiem opon rusza z miejsca. To już koniec, pomyślała, wszystko wróciło do normy, mogę bez przeszkód realizować moje plany. Tylko dlaczego jest mi tak ciężko na sercu? Przecież powinnam poczuć ulgę.
Gdy zadzwonił budzik, wokół panowała jeszcze ciemność. Erin miała wrażenie, że zasnęła zaledwie przed chwilą. Ubrała się i zeszła na dół. Nathan nie wrócił na noc. Na kuchennym krześle nie leżała jego kurtka, a jego buty nie blokowały drzwi do przedpokoju. Erin wyjrzała przez okno. Samochodu też nie było. Szybko zrobiła sobie kawę, wypiła ją duszkiem i ruszyła na lotnisko. Sama. Starała się nie myśleć o tym, gdzie Nathan spędził noc. Thomas i Sally wyglądali na wypoczętych i szczęśliwych. Natalie spała w ramionach ojca.
– I jak tam urlop? – zapytała Erin.
– Cudownie! – wykrzyknęła Sally.
– Mokro – powiedział w tym samym momencie Thomas.
– Fakt, to nie był najbardziej słoneczny miesiąc tego roku w Grecji – zachichotała Sally. – Ale i tak było naprawdę wspaniale.
Tom uniósł jedną brew i rzucił jej groźne spojrzenie.
– Lało jak z cebra. Jeszcze nigdy w życiu tak nie przemokłem, jak tego dnia, gdy zwiedzaliśmy Akropol!
– Za to miałeś niepowtarzalną okazję chodzić śladami wielkich myślicieli – zaszczebiotała Sally. – Ach, nie słuchaj jego zrzędzenia, Erin. – Machnęła ręką. – Byliśmy też na wspaniałej wycieczce w Delfach. No wiesz, tam gdzie znajdowała się wyrocznia.
Sally ogarnęła prawdziwa euforia. Całą drogę usta jej się nie zamykały. Opowiadała dosłownie o wszystkim, począwszy od greckich bogów, a skończywszy na muzyce, restauracjach i jedzeniu. Dzięki temu Erin uniknęła trudnych pytań i jeszcze trudniejszych wyjaśnień.