Выбрать главу

– Nie mogę się już doczekać, kiedy zobaczę wreszcie Nathana – powiedziała nagle Sally, gdy zbliżali się do domu. – Nie widziałam się z nim dwa długie lata! Czemu nie przyjechał z tobą na lotnisko?

– O, przepraszam cię bardzo, jakoś zapomniałam mu zaproponować – skłamała Erin. W duchu liczyła na to, że nie spakował jeszcze swoich rzeczy i nie wyjechał bez uprzedzenia.

Na szczęście jego samochód stał przed domem. Odetchnęła z ulgą.

Sally wzięła na ręce śpiącą córeczkę i pełna entuzjazmu niemal wbiegła do środka.

– Jest zwariowana na punkcie swego brata – skomentował z uśmiechem Tom.

– A ty go w ogóle znasz?

– Widziałem go dwa razy w życiu, ale już dawno temu. Ostatni raz, kiedy zmarła ich matka. Przenocował wtedy u nas. Wydaje się dość sympatyczny, ale nie zachowuje się jak ktoś, kto należy do rodziny. Ciekaw jestem, czy kiedykolwiek uda mi się mu dorównać – zaśmiał się nieco nerwowo. – A co ty o nim sądzisz? – zapytał niespodziewanie. – Mieszkaliście przez miesiąc razem, więc znasz go chyba nie gorzej niż Sally.

– Jest w porządku – odparła Erin, otwierając drzwi.

– Nathan! – zapiszczała Sally na widok brata schodzącego po schodach. Rzuciła mu się na szyję, a zaraz potem wcisnęła mu w ramiona Natalie, która zdążyła się obudzić.

– Witaj, siostrzyczko! – zawołał Nathan i przytulił ją do siebie. Erin rzucił krótkie, chłodne spojrzenie.

Wolała zniknąć z horyzontu, nie czuła się zbyt komfortowo w jego towarzystwie. Zeszła na dół dopiero wtedy, gdy odjechał swoim wspaniałym samochodem.

– I jak ci się z nim mieszkało? – zapytała Sally, kiedy zostały same.

– No cóż, nie sprawiał większych kłopotów, poza tym, że na początku myślałam, że to włamywacz – odparła.

– Ale czy znaleźliście wspólny język? – Zielone oczy Sally przypominały do złudzenia oczy Nathana. – Mam na myśli, no wiesz, czy nie zanosi się na żaden romans?

– Nie. – Erin pokręciła głową i udała zdziwienie.

– Szkoda, myślałam, że może coś z tego będzie – zadumała się Sally. – Tylko sobie pomyśl, dwoje ludzi po przejściach, zdecydowanych na samotność, i nagle odkrywacie, co to miłość…

– Och, Sally, czytasz za dużo romansideł. A po jakich on jest przejściach? – zaciekawiła się nagle.

– A czemu cię to interesuje?

– No powiedz, proszę, nie bądź taka.

– Dobra, chodź ze mną do kuchni, to może ci coś opowiem.

W kuchni Sally zrobiła kawę i obie usiadły przy stole. Erin czekała w milczeniu, aż przyjaciółka pozbiera myśli.

– Co tak naprawdę o nim sądzisz? – zapytała w końcu Sally.

– Jest inny, niż się spodziewałam – powiedziała Erin wymijająco i zaczerwieniła się.

– Pewnie uważałaś, że jest zimnym draniem, bo nie odwiedzał nas zbyt często…

Erin zesztywniała.

– Ale ja go rozumiem – powiedziała cicho Sally. – Po tym, co przeszedł, naprawdę mu się nie dziwię, że trzyma się z dala od tego miejsca.

Erin nie odzywała się. Czekała, co będzie dalej.

– Nie ma dobrych wspomnień z dzieciństwa – ciągnęła Sally. – Nath nie jest moim biologicznym bratem. Został adoptowany, gdy miał pięć lat.

– Adoptowany? – powtórzyła głucho Erin. – Ale przecież jesteście tacy podobni…

– To zbieg okoliczności. Rodzice byli przekonani, że nie będą mogli mieć własnych dzieci i…

– Zaadoptowali go – dokończyła Erin.

– Tak, a w trzy lata później urodziłam się ja. Byli mną tak zafascynowani, że prawie zapomnieli o swoim synku… Nie, nie traktowali go źle, ale stał się mało ważny. To musiało być dla niego straszne, tylko pomyśl, najpierw porzucili go rodzice, potem tułał się po rodzinach zastępczych, wreszcie znalazł przybranych rodziców, ale i oni go odrzucili – psychicznie…

Teraz dopiero Erin zrozumiała znaczenie słów Nathana. Wiedziała już, dlaczego tak wypytywał ją o dziecko, o plany na przyszłość. Ale czemu nie chciał utrzymywać kontaktów z Sally? Przecież ona miała kompletnego fioła na jego punkcie.

– Nie może mieć do ciebie żalu, to nie była twoja wina…

– Jasne, ale był tylko małym chłopcem i potrzebował miłości, zrozum to. Nigdy mi nie dokuczał, jednak doskonale czuł, że nie jest już chciany i trzymał się na uboczu. Bardzo wcześnie wyprowadził się z domu. Miałam wtedy dziesięć lat, a on ledwo skończył osiemnaście.

Dlaczego nie dowiedziałam się o tym wcześniej, pomyślała z rozpaczą Erin.

– Szukał swoich biologicznych rodziców?

Sally pokiwała głową.

– I co?

– Miał wtedy siedemnaście lat. Matka rzuciła w niego butelką z piwem, krzycząc, że zrujnował jej życie. Nic się nie zmieniła od czasu, kiedy się go wyrzekła. Od tamtego dnia Nathan nigdy więcej o niej nie mówił.

– Zadziwiające, że poradził sobie z tym wszystkim i wyrósł na porządnego człowieka – wyszeptała Erin.

– Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem z niego dumna. Tak strasznie chciałabym, żeby znalazł jakąś wspaniałą kobietę, która obdarzy go miłością i urodzi mu piękne dzieci. Nath zasługuje na szczęście. Naprawdę ci się nie podoba?

Erin nic nie odpowiedziała.

– A jednak! – wykrzyknęła triumfalnie Sally. – Masz to wypisane na twarzy. – Przysunęła się bliżej i objęła szwagierkę. – Prędko, opowiadaj mi wszystko.

– Sally, tu nie ma nic do opowiadania. – Erin mimo bólu roześmiała się. I choć zabrzmiało to niezbyt naturalnie, udało się jej zmylić bratową. – Czy ty i Tom rozmawialiście już z rodzicami o świętach? – zmieniła temat.

Sally wzruszyła ramionami.

– Będzie tak, jak zechce Nathan, ale cieszyłabym się, gdyby choć raz cała rodzina spędziła święta u nas. Erika, oczywiście ty i Nathan. Czy to nie brzmi jak bajka? Naturalnie zaprosilibyśmy także rodziców…

– Byłoby wspaniale i wreszcie skończyłby się ten doroczny cyrk – wymamrotała Erin. Ale jak miała spędzić święta pod jednym dachem z Nathanem?

– Jak zwykle problemy – powiedział Tom, wchodząc do kuchni. – Rozmawiałem właśnie z mamą o świętach, no i nijak nie można się z nią dogadać. Ma zamiar i ciebie dorwać, Erin. Lepiej już teraz przygotuj się na niezły magiel. Powiedziałem, że nie ma cię w domu.

– Wielkie dzięki, braciszku, ale nie sądzisz, że rodzicom będzie przykro, jak zostaną na święta sami?

– Naturalnie zaprosiłem ich do nas, ale na razie nie dostałem odpowiedzi. Poza tym mają przecież swoje rodziny. Chodzi im tylko o zdobycie przewagi nad przeciwnikiem, wierz mi. Nie możemy pozwolić, by dyrygowali nami do końca życia.

– Będzie mi tęskno za dzieciakami – westchnęła Erin cicho.

– Nie martw się, pomyślałem i o tym – dodał Tom z dumą. – Zaprosiłem wszystkie dzieciaki zaraz po świętach na urodziny Natalie.

– Wszystkie? Jesteś naprawdę kochany! – zawołała uszczęśliwiona Erin i cmoknęła brata w policzek.

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Erin rozejrzała się po swoim mieszkaniu i odetchnęła z ulgą. Wszystko wróciło do normy, a do tego może choć raz uda im się spędzić święta w pogodnej atmosferze, bez dąsów, złośliwości i kłótni. Chyba jeszcze nigdy tak nie było, pomyślała i spojrzała przez okno. Na dworze sypał gęsty śnieg. Wprawdzie z wielkim trudem, ale w końcu udało się im przekonać rodziców, że w tym roku nie pojawią się u nich ani na Wigilii, ani na świątecznym obiedzie. Sporo ich to kosztowało, a i rachunki telefoniczne nie będą z pewnością niskie, ale liczył się efekt końcowy – wygrali batalię. Urażeni rodzice nie przyjęli zaproszenia na święta do Toma, ale tak naprawdę nikt się tym zbytnio nie zmartwił.