Nathan ujął ją za rękę. Ich palce splotły się w uścisku.
– Masz w domu jakieś środki antykoncepcyjne? – zapytał z uśmiechem.
Erin zarumieniła się i przecząco pokręciła głową.
– Nie szkodzi, wstąpimy na stację benzynową albo do apteki.
– Widziałam coś w szafce nocnej w twoim pokoju – przypomniało się jej nagle.
– Jesteś genialna. – Ucałował ją w nos i wyskoczył z samochodu. – Zaraz wracam.
Czuła się taka szczęśliwa. Wiedziała, że dziś nic nie będzie w stanie zakłócić jej spokoju i radości, dziś jest jej dzień. Nie dopuści do siebie żadnych wątpliwości ani lęków. Na to przyjdzie czas, kiedy Nathan wyjedzie. Dopiero wtedy zacznie kurować swoje złamane serce. Chociaż raz w życiu chciała poczuć się tak beztroska jak inne zakochane kobiety.
– To nie moja wina. – Nathan z niedowierzaniem potrząsał głową. – Sally przyłapała mnie na gorącym uczynku. Nie spodziewałem się tego.
Erin ukryła twarz w dłoniach.
– O rany, naprawdę?
– Ale przesyła ci gorące pozdrowienia – dodał jakby na pocieszenie.
Erin zsunęła się w fotelu i zerknęła w stronę domu. Tak jak się spodziewała, Sally stała w oknie i machała im na pożegnanie.
– Wprost nie mogę w to uwierzyć – powiedziała, gdy ruszyli. – Dlaczego to spotyka akurat mnie?
– Nic się nie martw, będziemy robić takie rzeczy, o których jej nawet się nie śniło. – Nathan uśmiechnął się uwodzicielsko i rzucił jej ogniste spojrzenie.
Czuła, że się rumieni, a jej serce przyspieszyło biegu. Nath zawstydzał ją, ale i podniecał.
Nathan z wyrazem podziwu na twarzy oglądał przytulne mieszkanko Erin.
– A oto moja sypialnia. – Otworzyła drzwi i weszła do pokoju, a on podążył za nią.
– Bardzo tu przytulnie – powiedział. – Może jednak starczy na dziś tego zwiedzania, dobrze? – Potem zniżył głos i szepnął: – Chodź tu do mnie, słodka bibliotekarko, czekałem już dostatecznie długo. – Przyciągnął ją do siebie i wziął w ramiona. – Och, Erin, jesteś najpiękniejszym i najwspanialszym prezentem gwiazdkowym, jaki kiedykolwiek dostałem. Czy mogę cię już rozpakować?
Zamiast odpowiedzieć, pchnęła go na łóżko.
Moment, gdy ich nagie ciała zetknęły się ze sobą, był porażający. Erin czuła się tak, jakby rozpętała się w niej burza, jakby tysiące iskier parzyło jej skórę.
Nath szeptał jej do ucha czułe słowa, co jeszcze bardziej rozpalało w niej zmysły. Czasem wybuchała śmiechem, by po chwili, pod wpływem jego pieszczot, być mu jeszcze bardziej uległą i oddaną.
To była cudowna noc. Pierwsza taka noc w jej życiu. Jakże żałowała, że nie może wyznać mu miłości. Cóż, przyszłość nie należała przecież do nich.
– Erin?
Nie chciała otwierać oczu, tak cudownie było przebudzić się w łóżku pachnącym Nathanem. Ale czemu nie leżał obok niej? Dlaczego wstał? Poczuła się jak dziecko, któremu odebrano wielkiego pluszowego misia.
– Chciałbym zrobić ci zdjęcie, mogę?
– Zdjęcie? W łóżku? – Otworzyła szeroko oczy. – Żartujesz chyba? – pisnęła i przykryła się po czubek nosa.
– Nie bój się, nie nago. Wyglądasz tak pięknie, kiedy śpisz, że trudno mi się oprzeć. – Delikatnie musnął jej wargi.
Przeszyła ją fala tak silnego podniecenia, że nie mogła wydusić z siebie ani słowa. Pokiwała tylko głową.
Nathan krążył wokół łóżka i wydawał jej krótkie polecenia. Było w tym coś niezwykle ekscytującego. Bez słowa stosowała się do jego komend i myślała tylko o tym, kiedy znowu weźmie ją w ramiona.
– Co zamierzasz z nimi zrobić? – zapytała po dłuższej chwili.
– Nic, chciałem tylko uwiecznić ten poranek. Mogę ci je oddać, jeśli chcesz – powiedział i pstryknął jeszcze kilka razy. Potem odłożył aparat i usiadł obok niej. – To była cudowna noc – szepnął i odsunął kołdrę. Widział w jej oczach pożądanie, nie mógł tego nie zauważyć. Obsypał jej brzuch drobnymi pocałunkami, a potem pieścił ją, aż zaczęła drżeć na całym ciele.
– Chcę, byś na zawsze zapamiętała te dni. Nie myśl o niczym, tylko o tym, co się teraz dzieje. Rozkoszuj się moimi pieszczotami, pragnę cię uszczęśliwić.
To było niezwykłe uczucie leżeć tak i pozwalać, by jego gorące wargi i silne dłonie poznawały każdy centymetr jej ciała.
– Jesteś cudowna. Pragnę cię jeszcze bardziej niż na początku.
Czuła jego gorący oddech na swojej twarzy i delikatne, choć tak duże i silne, ręce na ciele. Całował namiętnie jej opuchnięte usta i sterczące, dopraszające się pieszczot piersi. Wkrótce rytmiczny, intensywny taniec doprowadził do eksplozji rozkoszy.
– Cudownie byłoby mieć z tobą dziecko – szepnął. – Taką małą, rudą dziewczynkę, podobną do ciebie.
Zakryła jego usta dłonią.
– Nie mów o tym, proszę.
– Przecież już się zgodziłaś…
– Jak to?
– No, przed chwilą, nie pamiętasz? Żeby nie być gołosłownym, przypomnę ci może. Powiedziałaś, uwaga, cytuję: „Tak, Nathan, och, Nathan, proszę, tak!”.
Patrzył na nią z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
– To manipulacja – odpowiedziała krótko, siadając na łóżku. Dziwne, że nie czuła ani wstydu, ani zażenowania.
– Wykorzystałeś moją chwilową niepoczytalność. Nie chcesz chyba powiedzieć, że ofiarujesz mi tę noc tylko po to, bym zgodziła się mieć z tobą dziecko?
– Oczywiście, że tak.
– Przecież nie chcesz stałego związku, to nie w twoim stylu, Nath. Przestań, bo pomyślę, że to jakaś obsesja. Po co komplikować sobie życie, to szaleństwo.
– Ale ja jestem szalony – skwitował z uśmiechem.
– A poza tym uważam, że jestem najlepszym kandydatem.
– Nathan, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
– Oczywiście, ale chcę cię ustrzec przed konsekwencjami twojej decyzji. Jestem gotów tu i teraz dobrze wykonać powierzone mi zadanie.
– To może ja wezmę kąpiel. – Erin wstała i ruszyła w stronę łazienki. – A ty trochę oprzytomniej – zawołała, na wszelki wypadek zamykając za sobą drzwi na klucz.
Wlała do wanny odrobinę relaksującego olejku do kąpieli i odkręciła wodę. To wspaniałe uczucie zanurzyć się po takich uniesieniach w pachnącej, spienionej wodzie. Starała się o niczym nie myśleć i prawie by jej się to udało, gdyby nie nagłe pukanie do drzwi.
– Erin, czy nie mógłbym wejść?
– Nie – ucięła krótko.
Po chwili usłyszała jakiś zgrzyt i trzask i drzwi się otworzyły.
– Nie denerwuj się, to tylko ja. – Uśmiechał się szeroko. – Stęskniłem się.
Erin wybuchła śmiechem. Nie mogła się na niego gniewać. Miał na sobie różowy, przykusy szlafrok, który dostała od mamy na urodziny, i też zanosił się śmiechem. Nagle zrzucił z siebie niedopasowane wdzianko i stanął wyczekująco koło wanny, wspierając ręce na biodrach. Wyglądał bosko, jak Apollo.
– Jeśli liczysz, że zaproszę cię do środka, to się mylisz. Tu naprawdę nie ma zbyt dużo miejsca.
– To mi w niczym nie przeszkadza – powiedział, wchodząc do wanny.
– Co ty wyprawiasz, woda się wychlapuje! – zawołała Erin.
– Powycieram, obiecuję – szepnął, wsuwając ręce pod kożuch z piany. – Lekko pociągnął ją do siebie i znalazła się na jego kolanach.
Nie wiedziała, kiedy i jak to się stało, ale po chwili poruszała się miarowo w górę i w dół, czując zbliżającą się rozkosz.
– Pozwól, by to dziecko było moje – szepnął kusząco.
– Nie mogę – odpowiedziała stłumionym głosem.
– Proszę, Erin…
– Nie…
Wyszedł z niej i pieszczotami doprowadził ją do kolejnej eksplozji.