Выбрать главу

– Od kiedy jesteś taka romantyczna? – Erin spojrzała na siostrę podejrzliwie.

– Zerwaliście ze sobą? – spytała Erika.

– Nie, musiał wyjechać – wyjaśniła Erin. – Ten związek nie ma szans. Nath niby obiecał, że wróci, ale ja wiem, że nie wróci, a nawet jeżeli, to na pewno nie na zawsze. Nigdy się nie ustatkuje.

– Zobaczysz, wróci…

– Skąd możesz to wiedzieć, przecież wcale go nie znasz. Zresztą to i tak nie ma znaczenia, nie chcę się z nikim wiązać.

– Jesteś tego absolutnie pewna? A co będzie, gdy wróci, kiedy będziesz już w ciąży?

– W ciągu kilku ostatnich lat był tu tylko ten jeden raz, na pewno nie wróci. Zna moje plany, wie, co sądzę o jego trybie życia.

– Erin, wybacz, ale to czyste szaleństwo! Proszę cię, błagam, nie rób tego. Czy pozwolisz, by nasi starzy i tamten nędzny studencik zmarnowali ci życie? Jeśli tylko kochasz Nathana, nie odpychaj go, to byłoby idiotyczne! Daj mu szansę…

– Myśl, co chcesz, i tak to zrobię. Zresztą Nathan nigdy nie mówił, że mnie kocha. Chce po prostu, by to było jego dziecko. Zapomnij o wszystkim, a teraz odwieź mnie już do domu, proszę.

– Kiedy to ma nastąpić? – zapytała Erika dopiero wtedy, gdy dojechały na miejsce.

– W piątek. Już za pięć dni będę w ciąży, choć niby nie ma gwarancji, że uda się za pierwszym razem.

– Chcesz, żebym pojechała z tobą? Erin uśmiechnęła się.

– Miło z twojej strony, że mi to proponujesz.

– Generalnie nie mam nic przeciwko temu, ale kiedy znalazłaś takiego faceta, to nonsens. – Coraz głośniej bębniła palcami o kierownicę.

– Nic już nie mów, wszystko postanowione.

– Nie mam do ciebie siły. Już dobrze, pojadę tam z tobą. O której?

Zaterkotał budzik. Erin otworzyła oczy. Pierwsza myśl, która przyszła jej do głowy, to że dziś będzie nosić już w sobie swoje dziecko. Nie Nathana. Przypomniała sobie chłodne, sterylne wnętrza kliniki i przeszył ją dreszcz. To jednak zupełnie co innego niż silne ramiona Nathana. Zrobiło się jej niedobrze. Wstała z łóżka i pobiegła do łazienki. Była blada jak ściana. Trochę za wcześnie na poranne mdłości, pomyślała. Zmusiła się, by zjeść śniadanie, starając się odepchnąć od siebie wszystkie złe myśli. Gdy była gotowa do wyjścia, zadzwoniła do siostry.

Kiedy dojeżdżały do instytutu, trzęsła się jak galareta. Za godzinę będzie już po wszystkim, powtarzała raz po raz w myślach, chcąc dodać sobie otuchy.

– Mogłabyś jechać trochę szybciej – zwróciła się do Eriki. – Za dziesięć minut mam wizytę.

Erika mruknęła coś o zakorkowanych ulicach i zmieniła temat.

– Miałaś jakieś wieści od Natha?

Jeden rzut oka na siostrę wystarczył za każdą odpowiedź. Włączyła radio, chcąc rozluźnić nieco atmosferę.

– Witam panie – powiedziała uprzejmie Rachel. – W czym mogę pomóc?

– Nazywam się Erin Avery. Mam umówioną wizytę na dziesiątą.

– Zgadza się, pani Avery, proszę chwilę zaczekać, zaraz panią zawołam.

Erin rzuciła siostrze ukradkowe spojrzenie, pełne strachu i obaw.

– To tylko prosty zabieg, prawda? Wszystko będzie w porządku? – zapytała ją, jakby chciała przekonać samą siebie, że nie ma się czego bać.

Erika jednak milczała.

Po co ją o cokolwiek pytam, i tak ma inne zdanie. Jest po stronie Nathana, pomyślała Erin. Była jednak bardzo wdzięczna siostrze, że przynajmniej zdecydowała się jej towarzyszyć.

Na stole w poczekalni leżał cały plik broszurek informacyjnych, dokładnie takich jak ta, która wypadła Erin tamtego ranka z kieszeni płaszcza. Powróciły wspomnienia i znowu zrobiło się jej niedobrze. Na domiar złego do poczekalni wszedł w tym samym momencie młody mężczyzna. Wlepiła w niego wzrok, choć wiedziała, że to bardzo niestosowne. A może to właśnie ojciec mojego dziecka, pomyślała z przerażeniem. Po chwili dosiadła się do niego jakaś młoda kobieta i Erin odetchnęła z ulgą.

– Pani Erin Avery – usłyszała nagle przez głośnik. Wstała i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że cały czas trzymała siostrę kurczowo za rękę.

– Erin…

– Co?

– Erin, czy ty naprawdę jesteś tego absolutnie pewna? Może poczekaj z tym jeszcze trochę…

– Poczekać, ale na co? Aż pojawi się książę z bajki? I kto to mówi? – syknęła przez zęby i wyrwała dłoń z uścisku siostry. Miała tego wszystkiego powyżej uszu.

– Wychodzę za mąż…

– Za mąż? – powtórzyła jak echo. – Ty? Erika kiwnęła głową.

– Richard poprosił mnie o rękę i zgodziłam się. Kochamy się… tak jak wy. Nawet jeśli Nath jeszcze ci tego nie powiedział, z pewnością tak właśnie jest. Wstrzymaj się, proszę cię, to nie jest dobry moment na taką decyzję.

– Pani Avery? – W poczekalni pojawiła się Rachel.

– Już idę – powiedziała Erin i zdecydowanie ruszyła przed siebie.

W gabinecie czekała na nią doktor Roser. Zadała jej kilka standardowych pytań, a potem poprosiła, by przygotowała się do zabiegu. Erin, wdzięczna losowi, że choć na moment została sama, weszła za parawan i wzięła kilka głębokich oddechów. Więc Erika wychodzi za mąż, tego by się naprawdę nigdy nie spodziewała. I co gorsza miała rację w tym, co przed chwilą powiedziała. Ale skoro raz już postanowiła i stała teraz tu, w gabinecie, bez sensu byłoby odwlekać wszystko w czasie i raz jeszcze przeżywać ten horror od początku. Włożyła białą, sterylną koszulę i wyszła zza parawanu. Jej oczom ukazał się spory wózek ze sprzętem przygotowanym do zabiegu. Zrobiło się jej niedobrze, miała wrażenie, że zaraz zwymiotuje.

Doktor Roser uśmiechnęła się ciepło i wskazała ręką leżankę.

– Proszę bardzo, zapraszam.

Nogi miała jak z waty, ale wykonała polecenie lekarki. Dziecko, moje dziecko… Ta wizja dawała jej siłę i wiarę, że wszystko będzie dobrze. Małe, słodkie maleństwo… o ślicznych zielonych oczach… Nagle ogarnął ją paniczny lęk. Nie miała żadnej pewności, że jej dziecko będzie miało zielone oczy, żaden z dawców nie miał zielonych oczu. Przerażona usiadła na leżance, a z jej piersi wyrwał się krzyk:

– Nie!

Doktor Roser podeszła do niej i z niepokojem w głosie zapytała:

– Co się dzieje, pani Avery? Może jest pani zimno?

– Zimno? – powtórzyła, a zaraz potem wybuchła płaczem. W jednej chwili wszystko stało się jasne. Nie mogła tego zrobić, nie teraz, kiedy tak bardzo kochała Nathana. – Nie mogę tego zrobić, nie teraz, przepraszam, pani doktor. Mam przed oczami obraz małego dzidziusia z zielonymi oczami – zaszlochała.

– Rozumiem – pokiwała głową lekarka. – Proszę zatem poczekać, aż będzie pani całkowicie pewna.

– Ale ja przecież byłam pewna, tylko te zielone oczy… Żaden dawca nie ma zielonych oczu.

– Nie sądzę, by to rozwiązało pani problem. Wydaje mi się, że ma pani na myśli całkiem konkretnego mężczyznę, czy tak, pani Avery?

Erin rozpaczliwie przytaknęła skinieniem głowy.

– Ale on nie chce mieć dzieci…

– Chce…

– A zatem w czym problem?

Nagle drzwi gabinetu otworzyły się z impetem i rozległ się przepraszający głos Racheclass="underline"

– Prosiłam, żeby zaczekał chwilę, ale nie chciał mnie słuchać.

Erin ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się na dobre. Sama nie wiedziała, czy bardziej ze strachu, czy ze szczęścia.

– Nie wierzę własnym oczom! Jak mogłaś zrobić to potajemnie! – warknął Nathan, po czym podszedł i wziął ją w ramiona.

Nie ośmieliła się spojrzeć mu w oczy. Boże, jak potwornie głupio się czuła.

– Wnioskuję – odezwała się doktor Roser – że to jest ten zielonooki mężczyzna, o którym pani wspominała.