– Zgadza się – kiwnęła głową. – Muszę sprawdzić, co robią maluchy.
Gdy weszli do gabinetu, obaj chłopcy rzucili się na Nathana, jakby był ich starym kumplem.
– Posiedź z nimi chwilę, pójdę się ubrać – poprosiła Erin.
– Jasne – uśmiechnął się do chłopców. – Jak mi dacie zagrać…
– Mamy super grę z duchami! – krzyczeli jeden przez drugiego.
– No widzisz, nie musisz się spieszyć – mrugnął do Erin.
W sumie powinnam być im wdzięczna, że przyszli akurat teraz, pomyślała Erin, wchodząc na górę. Inaczej znowu byśmy się pożarli. Ten facet jakoś dziwnie na mnie działa. Wytrąca mnie z równowagi. A przecież normalnie nigdy nie bywam kłótliwa, raczej wręcz przeciwnie, na ogół unikam konfliktów. Co mnie właściwie obchodzi, jak spędza swój wolny czas? W końcu należy do rodziny i nie z jego winy znaleźliśmy się pod jednym dachem. Ach, ta przebiegła Sally, nigdy bym jej o to nie podejrzewała. Erin była już prawie skłonna wybaczyć Nathanowi wczorajsze zajście, zwłaszcza że okoliczności były naprawdę niecodzienne. Włożyła dżinsy i białą bluzę, uczesała włosy. Wzięła do ręki jego koszulę i nim wrzuciła ją do pralki, wtuliła w nią twarz. Ten facet nie był jej całkiem obojętny i zaprzeczanie nie miało najmniejszego sensu. Bardzo nie w porę, pomyślała. Nie chciała, by teraz w jej życie wkroczył jakiś mężczyzna. Miała inne plany. Zresztą on tylko bawi się życiem, a to nie rokuje dobrze na przyszłość. Będzie więc dla niego miła ze względu na Sally, ale nic poza tym.
Gdy zeszła na dół, cała trójka pochłonięta była grą symulującą lot samolotem. Nathan odwrócił się na moment i uśmiechnął, ale najwyraźniej nie zamierzał przerywać zabawy. Usiadła wiec w fotelu i obserwowała jego i chłopców przez dłuższą chwilę. Nath bawił się jak małe dziecko, ale cóż w tym dziwnego, skoro całe życie traktował jak dobrą zabawę.
Samuel, który zakończył swoją kolejkę, zwrócił się do Nathana:
– Wiesz, Tom jest naszym starszym bratem. On jest programistą i mówi komputerowi, co ma robić. Też tak potrafisz? – zapytał po chwili zastanowienia.
– Nie, na pewno nie tak dobrze jak Tom. Jestem fotografem i robię zdjęcia.
– Robisz zdjęcia? – Sam nie był pod specjalnym wrażeniem. – Po prostu zdjęcia? – ponowił swoje pytanie.
– Tak, po prostu zdjęcia.
Erin stanęły przed oczami stosy albumów, które jej przyjaciółka zapełniła zdjęciami z różnych zakątków świata, zrobionymi przez Nathana. To nie były zwykłe zdjęcia, o nie. Odzierały ludzkie wyobrażenia z wszelkiej ułudy. Oskarżały, nie pozostawiając nawet cienia wątpliwości, jak wygląda prawdziwe życie. Nathan był mistrzem w swoim fachu, tak twierdzili wszyscy, nie tylko jego siostra.
– A znasz jakieś sztuczki? Kiedyś byliśmy z mamą u fotografa i on pokazywał nam różne sztuczki.
– Nie, nie umiem czarować, nie jestem takim fotografem…
– Nie? A jakim?
– Robię zdjęcia do gazet – wyjaśnił Nathan. – Macie aparat?
– Nie – pokręcił głową Samuel.
– To zaczekajcie – powiedział nagle. – Zaraz wracam, dobrze?
Po kilku minutach pojawił się z powrotem z opasłą torbą. Obaj chłopcy porzucili komputer i podbiegli do niego, a on zaczął ostrożnie wyciągać obiektywy i filtry.
– Tylko uważajcie, to bardzo delikatny sprzęt. Nathan, oni są za mali, nie wiem, czy powinieneś…
– Spokojnie, nic się nie stanie – puścił do niej oczko. Zwykle psotni chłopcy tym razem, ku zaskoczeniu starszej siostry, siedzieli jak zaczarowani i przysłuchiwali się w skupieniu wyjaśnieniom Nathana, jak działa aparat fotograficzny i jak robi się zdjęcia. Na koniec wykładu Nathan wyciągnął z torby dwa jednorazowe aparaty fotograficzne i wręczył je chłopcom.
– Są wodoodporne – wyjaśnił. – Jak pójdziecie z siostrą na basen, możecie robić zdjęcia nawet pod wodą.
– Hura! – zawołali zachwyceni malcy. – Super!
– Pójdę zrobić zdjęcie twojemu chłopakowi! – zawołał Daniel i popędził na górę.
– Twojemu chłopakowi? – Nathan zdawał się być nieco zakłopotany.
– Dziwisz się? Idź za nim, to zobaczysz – uśmiechnęła się tajemniczo.
Nathan, nie zwlekając, ruszył na górę, a ona w ślad za nim.
Z jej pokoju dochodziły rozbawione głosy bliźniaków.
Zastali ich z rękami po łokcie zanurzonymi w akwarium i z aparatami wycelowanymi w jedną z dwóch rybek. Zresztą bardzo piękną i kolorową.
– A więc to ma być twój chłopak?
– Nie wiem, czy mój. Na początku nazwaliśmy je Romeo i Julia, potem Sally zmieniła na chłopaka i dziewczynę, no i tak jakoś wyszło, bo rybki są moje, że to mój chłopak i moja dziewczyna. Takie moje pluszaki…
– Posądzałbym cię raczej o miłość do kotów, ale rybki…
– Mam alergię na sierść, więc ani psy, ani koty nie wchodzą w rachubę.
– Ale na kurz nie masz uczulenia? – zapytał z szelmowskim uśmiechem.
– Chyba nie, inaczej zakichałabym się na śmierć pod twoim łóżkiem, a ty umarłbyś na zawał serca.
– A co robiłaś pod łóżkiem wujka Nathana? – zapytał Daniel, wdrapując się siostrze na kolana.
– Ach tak, więc już jesteś wujkiem? Widzę, że macie za sobą poważną męską umowę – powiedziała, cały czas zastanawiając się, co by tu wymyślić.
Niespodziewanie Nathan podążył jej z odsieczą.
– Bawiliśmy się w chowanego – odparł jakby nigdy nic i uśmiechnął się.
Odetchnęła z ulgą.
– No właśnie. – Kiwnęła głową. – W chowanego.
– Czy to Natalie? – sprytnie zmienił temat Nathan, sięgając po zdjęcie stojące na komodzie.
No proszę, pomyślała ze złością Erin, nawet nie poznaje własnej siostrzenicy. A już chciała być dla niego milsza.
– A jak sądzisz? – zapytała z przekąsem. Wyjęła mu zdjęcie z ręki i ostentacyjnie odstawiła na miejsce, dając raz jeszcze jednoznacznie do zrozumienia, co sądzi o jego stosunku do rodziny.
– Przykro mi – Nathan spojrzał na zegarek – ale muszę już iść. Podszedł do chłopców i poczochrał ich po czuprynach. – Miło było was poznać. Być może zobaczymy się dziś wieczorem, nim pójdziecie spać. No bo my – tu spojrzał szelmowsko na Erin – spotkamy się z pewnością, droga pani bibliotekarko, prawda? – Już wyciągnął rękę, tak jakby i ją chciał poczochrać po głowie, ale odsunęła się na bok.
– Dlaczego on nie może zostać twoim chłopakiem?
– zapytał Samuel, gdy tylko Nathan zniknął za drzwiami.
– Przecież nie może! – Daniel puknął się w głowę.
– Ludzie spokrewnieni nie mogą ze sobą chodzić.
– Nie jesteśmy ze sobą spokrewnieni – wyjaśniła Erin.
– Jak to nie? – Daniel był szczerze zaskoczony.
– Och, zwyczajnie – odparł Samuel, jakby to było całkiem oczywiste. – Nathan jest spokrewniony z Sally, a my z Tomem.
– Niezły z ciebie mądrala, co? – powiedziała Erin z uśmiechem.
Gdy Nathan wrócił do domu, było już ciemno. Wyciągnął się na sofie w salonie i wsłuchiwał się w odgłosy dochodzące z łazienki. Pisk i wrzawa świadczyły niezbicie o tym, że Erin szykuje chłopców do spania. Przypomniało mu to jego własne dzieciństwo i przywołało wspomnienia. Przymrużył oczy i potrząsnął głową, jakby chciał odpędzić od siebie obrazy z przeszłości. To nie miało sensu, dobrze o tym wiedział. Nie da się zmienić czegoś, co dawno minęło. Dlatego też tak rzadko bywał w domu i u Sally. Kiedy tu przyjeżdżał, przeszłość natychmiast wracała. Nie mógł tego znieść. Wprawdzie wierzył, że wspomnienia nie są w stanie go już dotknąć czy zranić, ale mimo to wolał ich nie wywoływać. Przynajmniej nie dręczyły go już potworne koszmary nocne i mógł w miarę spokojnie spać. Zmusił się więc do przekierowania myśli na inny tor. Uśmiechnął się, przypominając sobie Erin owiniętą ręcznikiem i balansującą na krawędzi okna. Miała go za skończonego głupka i w sumie było w tym sporo racji. Powinien bardziej troszczyć się o siostrę, wiedząc, ile to dla niej znaczy. Co gorsza, nie miał nawet szczególnych wyrzutów sumienia. Ale cóż, od dawna wolał trzymać się na uboczu, nie potrafił się zintegrować nawet z własną rodziną. Nie, nie chciał teraz o tym myśleć. Dużo milej będzie przywołać wspomnienie apetycznych okrągłości tyłeczka i smukłych ud uroczej bibliotekarki. I te wspaniałe rude włosy opadające na ramiona. I jędrne piersi, wyraźnie odznaczające się pod ręcznikiem…