Czuła się przygnębiona. Cały wieczór spędziła przed telewizorem, ale przedtem wyłączyła telefon. Nie miała ochoty biegać wciąż w tę i z powrotem.
Około dwunastej usłyszała skrzypnięcie drzwi wejściowych. Gdy Nathan wszedł do salonu, nawet się nie odwróciła, tylko krzyknęła przez ramię:
– Dzwoniły do ciebie: Rosemary, Evelyn, Sylvie i Mary! Ciekawe, ile owieczek liczy ten twój harem i czy wszystkie mają w imieniu „y”?
Nie odezwał się, więc się odwróciła. Wtedy dopiero spostrzegła, że obok niego stoi jakaś kobieta. Jedną z brwi uniosła wysoko do góry. Jakieś wątpliwości?
Nathan najwyraźniej nie bardzo wiedział, co zrobić. Obdarzył swoją towarzyszkę wymuszonym uśmiechem.
– To Erin – wyjaśnił – z którą chwilowo łączy mnie wspólny dach nad głową. A to Linda – spojrzał na Erin.
– Miło mi. – Erin starała się trzymać fason. W końcu nie musiał wiedzieć, jak ją to wszystko irytuje i wkurza. Panna składała się głównie z nóg i jedwabistych włosów. Dokładnie tak wyobrażała sobie kobiety, które zaprzątały jego uwagę. – Rozumiem, że Lynda przez „y”? – A jednak nie do końca udało się jej nad sobą zapanować.
– Mnie też jest miło, Erin. Niestety, przez zwykłe „i” – uśmiechnęła się niby uprzejmie Linda. – Zrobiło się już dość późno – zwróciła się do Nathana. – Może poszukałbyś tych papierów i ja zaraz zmykam. – Spojrzała wymownie na Erin.
Erin zrobiło się trochę głupio i postanowiła nie mieszać się więcej do rozmowy. Odwróciła się do telewizora i pozwoliła, by wciągnęła ją akcja filmu, a usta, na wszelki wypadek, zapchała sobie popcornem, by przypadkiem nie dać się sprowokować jakąś uwagą Nathana. Miała lekkie poczucie winy. Niepotrzebnie tak opryskliwie potraktowała tę dziewczynę. To nie jej wina, że ma lepsze nogi i że on woli jej towarzystwo. Ale kto wie, może tą uwagą rozjaśniła Lindzie w głowie. Niech dziewczątko wie, że z Nathana niezły ptaszek, który nie panuje nad swymi żądzami. Mógł i powinien wynająć pokój w hotelu. Dom jego siostry nie był najwłaściwszym miejscem, by sprowadzać sobie panienki na jedną noc.
Wkrótce Linda wyszła i zostali sami. Erin kręciła się niecierpliwie na sofie, wiedząc, że trochę przeholowała. Zesztywniała, słysząc odgłos zbliżających się kroków. A więc nadzieje, że Nathan pójdzie spać bez słowa, okazały się płonne. Wziął do ręki pilota i wyłączył dźwięk. Zaraz potem uniósł bezpardonowo jej nogi, by zrobić sobie miejsce na sofie i usiąść obok. Jej stopy położył na swoich kolanach.
– I co, słodka bibliotekarko, może mi wytłumaczysz, co to wszystko miało znaczyć?
Chciała zabrać nogi z jego kolan, ale nie pozwolił, a na dodatek zaczął je masować, aż zrobiło się jej gorąco. Na jego twarzy pojawił się znowu ten szczególny półuśmieszek, a i głos miał lekko rozbawiony. Nie potrafiła go rozgryźć.
– Nie przyszło ci do głowy, że to nieprzyzwoite sprowadzać do domu siostry kobiety na szybki seks?
– A co tobie do tego? Cóż ciebie to może obchodzić? Ja nie wtrącam się w twoje życie osobiste. Chyba że… chyba że chciałabyś wziąć udział w tej zabawie? – Spojrzał na nią spod oka.
Wyrwała nogę z jego rąk i usiadła skulona w rogu sofy.
– Uprzejmie dziękuję, nie przepadam za używanym towarem.
– Uważaj! – roześmiał się jej w twarz. – W dzisiejszych czasach bardzo trudno o nieużywany.
– Nie o to chodzi. Nie mam ochoty na romans z kimś, kto umawia się z kilkoma panienkami naraz.
– Mówisz, jakbyś była zazdrosna.
Zagryzła dolną wargę. Na pewno nie o to jej chodziło, ale musiała przyznać, że jej słowa rzeczywiście tak zabrzmiały.
– No, chodź tu do mnie, słodka, nadąsana bibliotekarko. – Wziął ją za rękę i przyciągnął do siebie, tak że wylądowała w jego objęciach. – Cieszę się, że mnie lubisz. Ja też cię lubię. – Ujął jej twarz w dłonie i zmusił, by spojrzała mu w oczy.
Zrobiło się jej jeszcze bardziej głupio. Poczuła się jak mała, zazdrosna dziewczynka. Lepiej by było, gdyby okazał swoją wściekłość, odpysknął coś, albo nawet na nią nawrzeszczał. A on tymczasem był taki wyrozumiały i ciepły, czym ją zupełnie rozbroił.
– Nie lubię cię! – prychnęła jak kotka i zaczęła okładać go pięściami. – Ani trochę nie lubię, słyszysz!?
– Nie? – droczył się z nią, nie wypuszczając z objęć. – A mnie się wydaje, że tak – powiedział z satysfakcją, pokrywając jej policzki drobnymi pocałunkami.
Nie chciała się przyznać sama przed sobą, ale wprost nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie dotknie jej spragnionych ust. Jednak na przekór pragnieniom oparła łokieć o jego klatkę piersiową, próbując w ten sposób zachować odpowiedni dystans. Tymczasem Nathan przyciągnął ją jeszcze bliżej, wsunął jedno ramię pod jej kolana, drugim objął ją mocno, a na koniec zaplótł obie dłonie.
– Pułapka – szepnął i uśmiechnął się, a na jego policzkach ukazały się słodkie dołeczki. Oczy błyszczały mu jak dwa szmaragdy.
Erin zacisnęła zęby. Nie chciała poddać się jego urokowi, a może urokowi chwili, choć tak bardzo ją korciło, by objąć go za szyję i dotknąć jego gorących warg. Była absolutnie przekonana, że są gorące. W tym momencie zdała sobie sprawę, że tak naprawdę wcale nie próbowała uwolnić się z uścisku. Gdyby tego chciała, już dawno byłaby w swoim pokoju. Trochę przeraził ją ten brak konsekwencji.
– Puszczę cię – powiedział Nathan po chwili – ale pod jednym warunkiem…
Spojrzała na niego pełna obawy przed własną reakcją i potrząsnęła nerwowo głową.
– O nie, na pewno nie!
– Tylko jeden, przysięgam – dodał szybko, jakby czytał w jej myślach. – Obiecuję, że nie ulegnę żadnym zwodniczym żądzom, że nie pozwolę, by sytuacja wymknęła się spod kontroli.
Erin zadrżała. Znów poczuła nieodparte pragnienie, by poczuć na sobie jego namiętne usta i silne ręce.
Jej dłonie, jakby bez udziału woli, zatopiły się we włosach Nathana. Na twarzy poczuła jego gorący oddech.
– Na co czekasz, słodka bibliotekarko, pocałuj mnie – szepnął, pochylając się jeszcze niżej.
Wstrzymała oddech, po czym powoli dotknęła jego rozpalonych ust. To było cudowne uczucie. Odpowiedział jej natychmiast gorącym pocałunkiem. Nawet nie zauważyła, gdy ich ciała przylgnęły do siebie, a jej oddech stał się głośny i urywany.
Nathan uniósł głowę. Drżała na całym ciele i niewiele brakowało, by zapomniała się zupełnie. Jego ciężki oddech mówił jej, że i on dał się ponieść emocjom.
Serce szalało w piersiach. Coś krzyczało w jej wnętrzu i wiedziała, że niepotrzebnie posunęła się tak daleko, że pora uwolnić się z jego ramion i wytyczyć jasne granice.
– Wydaje mi się, że eksperyment się powiódł – wymamrotał Nathan, pocierając nosem o jej policzek.
– To zależy od tego, jaki był jego cel – powiedziała cicho, zaciskając powieki. Nie była jeszcze w stanie popatrzeć mu prosto w oczy.
Nathan zaśmiał się, łaskocząc ją przy tym rzęsami. Erin otworzyła oczy. Dwa lśniące szmaragdy przyglądały się jej badawczo. Jego wzrok mówił wszystko, jednocześnie niczego nie zdradzając. Miał nad nią przewagę, nie było już co do tego żadnych wątpliwości.
– Po prostu udało nam się przekonać nawzajem, że się lubimy. To chyba dobrze, jak sądzę. Teraz pozostaje tylko pytanie, co będzie dalej? Co z tego wymknie?
– A co miałoby wyniknąć? – zareagowała ostrzej, niż chciała. – Chyba się nie spodziewasz, że po jednym pocałunku wskoczę z tobą do łóżka? – rzuciła z oburzeniem. Teraz otrzeźwiała już na dobre. Uwolniła się z jego ramion. Czuła, jak jej policzki robią się purpurowe. Wiedziała, że zachowuje się jak neurotyczna dziewica, którą przerosła zaistniała sytuacja. Do tego była taka nieporadna… Strasznie się zdenerwowała. Jak mógł sobie pomyśleć, że natychmiast pójdzie z nim do łóżka? Choć musiała przyznać, że właśnie na to miała największą ochotę, a to jeszcze bardziej wyprowadziło ją z równowagi.