– Chciałbym tylko wiedzieć, czy jestem godzien zająć miejsce Gorama.
– W najwyższym stopniu. Ale…
– I możliwe jest przyjęcie godności elitarnego Strażnika?
Choć z pewnym wahaniem, przełożony musiał przyznać, że jest. Co prawda nie przez każdego, kto miałby na to ochotę. Trzeba spełniać wiele warunków. Dolg z rodu islandzkich czarnoksiężników odpowiada wszelkim wymaganiom. Jego czyste serce i wspaniały charakter są szeroko znane.
– W takim razie – Dolg odetchnął z ulgą. – W takim razie uwolnij Gorama od złożonej przysięgi!
– Ale nie rozumiem…
Dolg położył mu dłoń na ramieniu. Teraz nie mogę odnaleźć przejścia do wielkiego światła, tyle pojąłem. Mogę jednak próbować się tam dostać stąd, prawda? Nie mówię o Świętym Słońcu, lecz o samym jądrze, o wielkim świetle.
– Nikt nie zna drogi, która wiedzie tam z Ziemi!
– Może ja znam?
Przełożony przyglądał mu się pytająco. Nie nadążał za myślami Dolga.
Zdawało się, jakby te wymarłe przestrzenie Islandii w jakiś sposób paraliżowały przełożonego Gorama. Przywykł do przyjemnej, domowej atmosfery Królestwa Światła, z sąsiadami w pobliżu, życiem i gwarem wokół. A tutaj jest tak cicho, tak cicho; miał wrażenie, że ludzie z dawno minionych czasów nadal krążą pośród ruin. Było to uczucie, na jakie potężny Strażnik nigdy dotychczas sobie nie pozwolił.
– Zgódź się tylko, bym jeszcze odwiedził Fiordy Zachodnie – prosił wiecznie młody syn czarnoksiężnika. – A potem wszystko się ułoży.
– Chcesz lecieć tą małą gondolą?
– Nie, nie, jak już powiedziałem Lilji i Goramowi, chciałbym jeszcze raz wtopić się w ukochaną Islandię, odczuć ją całym moim jestestwem. Nie pójdę, naturalnie, piechotą. To by za długo trwało. Ani nie pojadę konno, bo droga jest zbyt niebezpieczna dla koni. Muszę zdobyć jakiegoś jeepa, z pewnością dostanę coś w Keldur, Faron wyposażył nas odpowiednio w pieniądze, będę więc mógł kupić.
Ale dlaczego musiał kupić jeepa, nie powiedział.
Naczelny Strażnik stal i wciąż rozmyślał, jak ta zamiana w elitarnym stowarzyszeniu Strażników powinna być przeprowadzona. Nie miał ochoty pójść do Gorama i powiedzieć: no to jesteś wolny. Uważał, że to by była kapitulacja w najbardziej upokarzającym stylu. Bolesna porażka.
Napotkał spojrzenie ciemnych oczu Dolga, był w nich jakiś cudowny blask, coś, czemu nie potrafił się oprzeć. I wargi młodego mężczyzny poruszały się niemal niedostrzegalnie…
Wielki Strażnik westchnął.
– No w porządku. Zgadzam się.
Cóż innego mógłby zrobić? Kiedy Dolg wypowiada zaklęcia, które podporządkowują innych jego woli, milkną wszelkie protesty.
Musiał jednak obiecać, że nie powie Goramowi o zamianie. Przełożony sam o tym poinformuje swego Strażnika w odpowiednim czasie. Kiedy Dolga już tu nie będzie.
Dolg pożegnał się z nimi serdecznie. Tulił Lilję do siebie tak długo, że aż Goram poczuł w sercu ukłucie bólu. To w jego ramionach tak powinna stać, to on powinien ją pocieszać.
Lilja przeżywała to jednak inaczej. Bardzo opanowana, powstrzymała dreszcz, ale była bliska szoku. Kiedy bowiem Dolg przytulił ją do siebie, zaczęła nieoczekiwanie patrzeć na otoczenie jego oczyma.
Czy tak on żyje przez cały czas? Czy wciąż widzi to, co minęło?
Lilja dostrzegała niewyraźne postaci na łące wokół. Spoglądały na ludzi pełnym żalu wzrokiem. Tuż obok przeszła młoda dziewczyna w staromodnym ubraniu, dźwigając bardzo ciężkie wiadro z wodą. Poślizgnęła się, uginała pod ciężarem. Lilja widziała też mężczyzn pracujących w miejscu, które teraz było zaniedbanym, porzuconym, zarośniętym bagniskiem. Kiedyś pewnie rozciągały się tu poła uprawne, w każdym razie ci ludzie posługiwali się narzędziami rolniczymi.
Owce pasły się na pobliskich zboczach, a kiedy Dolg wypuścił ją z objęć, zniknęły, wraz z nimi wszyscy ci dawno zmarli ludzie, i ziemia wyglądała dokładnie tak samo jak w chwili, kiedy tu wylądowali, z delikatną, wiosenną zielenią porastającą ruiny.
Goram też został uściskany.
– Nie przyniosę wam wstydu – powiedział Dolg cicho.
Goram nie bardzo zrozumiał, natomiast przełożony nie chciał go jeszcze o niczym informować. On też nie wiedział, co zamierza zrobić syn czarnoksiężnika, ten jednak działał z taką stanowczością, że Goram nie pytał o nic więcej.
– Powiedz tylko, skąd mamy cię zabrać – próbował ustalić.
Przyjaciel potrząsnął głową.
– Znikąd. Wracajcie po prostu do bazy na Grenlandii!
– A jak ty się stąd wydostaniesz? Gdzie cię szukać?
– Nie przejmuj się tym. Ja was znajdę.
Lilję przeniknął nagły łęk.
– Dolg! – zawołała. – Czy mamy cię już nie spotkać?
– Ależ spotkamy się! I to niedługo – odparł głosem pełnym czułości. – Nie martw się, wiem, co robię, i nigdy was nie opuszczę. Pozwólcie mi tylko odbyć tę podróż w samotności. Jest coś, co chciałbym jeszcze raz zobaczyć. Poza tym – dodał w zamyśleniu – poza tym w ten sposób łatwiej będę mógł pomóc memu ojcu i jego współpracownikom.
Potem odszedł między ruinami, w stronę Keldur, a oni stali i patrzyli w ślad za nim.
Lilja rozejrzała się z drżeniem wokół. Chociaż znajdowali się w bajecznie pięknym miejscu, to po odejściu Dolga zrobiło się strasznie pusto. Cała trójka wyglądała bezradnie. Jakby przeżyli wielki zawód.
Długo po tym jak sylwetka Dolga zniknęła za jednym z licznych na Islandii łańcuchów wzniesień, Goram powiedział:
– Dolg zostawił swoje szlachetne kamienie. Chociaż one otworzyłyby mu wstęp wszędzie, gdzie chciałby wejść. On jednak zostawił je nam. Powiedział, że mamy wystarczająco czyste serca, by przekazać je Shirze lub Oku Nocy, którzy przejmą za nie odpowiedzialność.
– Tak – potwierdziła Lilja, gdy Goram pogrążył się w rozmyślaniach. – Ale nie powinniśmy ich dotykać.
– Bardzo długo się z nami żegnał – westchnął przełożony Strażników. – Nie rozumiem tego, a zwykle żywimy podejrzenia w stosunku do spraw niepojętych. Ale musimy ruszać. Ja wezmę moją małą gondolę i wrócę do bazy. Wy też tam zmierzacie, prawda? Do Angmagssalik na Grenlandii? A więc pewnie się zobaczymy i razem wrócimy do Królestwa Światła. Bo wasze zadanie zostało wykonane, o ile wiem?
– No, jeśli nie przydzielą nam nowego – powiedział Goram ku wielkiemu zmartwieniu Lilji. Ona chciała już wracać razem z Goramem. Spotkanie z czarnym księciem głęboko nią wstrząsnęło, zostawiło ślady nie tylko na nadgarstku, lecz także w duszy. Była kompletnie wyczerpana, jeszcze jedno zadanie teraz, to ostatnie, czego mogła sobie życzyć.
Idąc w stronę gondoli, wciąż jeszcze patrzyli w ślad za Dolgiem. On jednak odszedł.
Przez ostatni kawałek drogi Goram prowadził Lilję za rękę.
– Miałem nadzieję, że będę już wolny – powiedział cicho. – A zamiast tego utraciliśmy Dolga. Liljo, nie odzyskam spokoju, dopóki się nie dowiem, co z nim.
– O tym samym myślałam – odparła. – Pojawiła się mała iskierka nadziei, ale zaraz zgasła, pozostawiając wielki zawód.
Wtedy Goram uśmiechnął się ciepło, choć ze smutkiem. Rozumieli się znakomicie. Gdyby tak leszcze mieli przed sobą jakąś wspólną przyszłość!
Przełożony Gorama natomiast zmagał się z wielkimi wyrzutami sumienia. Nie wiedział, czy postąpił źle czy dobrze. Dać Dolgowi prawo wstąpienia do elity Strażników? I nie powiedzieć o tym Goramowi?
W głębi duszy czuł się nędznie. Nagle Lilja zawołała:
– Patrzcie! Tam idzie Dolg! Wrócił!
Uradowani czekali na niego.
– I co, zrobiło ci się żal? – krzyknął Goram, kiedy Dolg był już tak blisko, że mógł go słyszeć.
– Trochę tak – odparł tamten. – Chyba ogarnął mnie zbyt wielki zapał. Kiedy jednak się zastanowiłem, uznałem, że bardzo stąd daleko do Fiordów Zachodnich. Wy szybciej znajdziecie się na Grenlandii, niż ja dojdę do pierwszego cypla. A może nie kupię jeepa w Keldur i musiałbym iść do Hvolsvöllur lub Helia? Więc ograniczyłem trochę swoje ambicje. Pojadę z wami jeszcze kawałek pod warunkiem, że wysadzicie mnie pod Dynjandiheidi, w pobliżu tamtejszego wspaniałego wodospadu. Zdążę się naoglądać islandzkiego krajobrazu po drodze stamtąd do cypli, poczuję ziemię pod stopami, pooddycham powietrzem znad morza…