I to nie była gra, nie jakieś sztuczki miłosne z jego strony. Był, podobnie jak ona, bez reszty oddany temu, co się między nimi działo.
Lilja nigdy nie przypuszczała, że można przeżywać coś takiego!
Noc nie była zresztą długa, oboje bowiem byli zmęczeni ciężką pracą. Zasnęli stosunkowo wcześnie, ale po niezwykle czułych, pełnych uniesień pieszczotach. Nie wiedzieli, która godzina, zresztą czas ich nie bardzo obchodził. Nie obchodziło ich nic, oprócz siebie nawzajem.
Lilja wierzyła, że Goram był z niej zadowolony. A jakie to miało znaczenie, że brakowało jej rutyny? Jemu przecież także, jedyne, co się liczyło, to szczere uczucie.
A ono zdawało się niewyczerpane.
– Co robisz, Goram? – zapytała cicho.
Natychmiast wstał.
– Nie śpisz? – uśmiechnął się z czułością. – Nakryłem stół do śniadania, bo wiem, że nie lubisz jadać w łóżku.
– Bardzo dziękuję!
– I ja ci dziękuję. Nawiązałem kontakt z bazą. Od dawna nie widzieli napastników, więc odważyli się przesłać nam parę słów. Martwiliśmy się, że nie mamy łączności, a oni specjalnie nie odpowiadali, żeby nie zwracać uwagi tamtych na nas i na inne załogi. Mówią, że teraz możemy wracać. Rakieta nie jest mocno uszkodzona, powinniśmy dolecieć do Królestwa Światła.
O, tak, myślała Lilja. Bardzo chętnie.
– Ale co z Dolgiem? Nie możemy opuścić po wierzchni Ziemi bez niego.
Goram pokręcił głową.
– Prosił mnie, byśmy nie czekali. Twierdził, że sam sobie poradzi. Powiedział też coś jeszcze…
– Co takiego? – spytała Lilja, gdy Goram zamyślił się głęboko, wyglądając przez okno, przez które i tak nic nie było widać. Był całkiem nieobecny myślami. Na dźwięk głosu Lilji podskoczył.
– Co? A, Dolg! Powiedział, kiedy odwiedził nas w ten niezwykle tajemniczy sposób, że mój przełożony chce ze mną rozmawiać. Dolg wiedział, czego to dotyczy, ale obiecał, że niczego mi nie powie. Dodał, że poinformuje nas w inny sposób. Ja jednak mogę sobie wyobrazić, o co chodzi. Całkowite i ostateczne zerwanie z tobą!
Jego wzrok wyrażał gorycz. Myślał pewnie o swojej tak brutalnie złamanej przysiędze. Teraz z kolei Lilja miała wyrzuty sumienia.
– Natychmiast się ubieram – mruknęła urażona.
Mała Eliveva niespokojnie krążyła po świecie.
Jeszcze raz utraciła swojego podopiecznego. Jak długo jeszcze będzie tu czekać?
Nieoczekiwanie musiała się zatrzymać. Stała przed jeziorem w jakiejś części Europy, tak jej się wydawało, ale to przecież bez znaczenia. Pierwszego dnia po zniknięciu Dolga wielokrotnie odczuwała jego bliską obecność, ale już od jakiegoś czasu nic takiego nie miało miejsca.
Mrużyła oczy i patrzyła w górę. Niebo wydawało jej się takie cudowne. Był późny wieczór, nigdzie żadnych ludzi, ale o tej wiosennej porze długo było jasno.
Chmury poruszały się dzisiaj w jakiś bardzo dziwny sposób. Wirowały z wolna, jakby miały zamiar utworzyć tunel, coś w rodzaju oka cyklonu, ale tym razem ów tunel układał się bardziej pionowo, celował w górę. Chmury wirowały i wirowały, tworząc naprawdę perfekcyjny tunel.
I nagle ukazał się w nim jakiś niezwykle jasny mężczyzna, można powiedzieć: świetlisty. Mógłby przypominać anioła, w każdym razie był istotą nie z tego świata.
– Eliveva!
Przemówił do niej! Stała jak zaczarowana.
– Nie bój się – rzekł z uśmiechem. – Jestem byłym elitarnym Strażnikiem, przychodzę, by cię przeprowadzić do innego wymiaru. Twoja służba jako ducha opiekuńczego dobiegła nareszcie końca, biedna dziewczyno, musiałaś czekać setki lat.
Z najwyższym trudem wykrztusiła:
– A więc Dolg…?
– Dolg nie może być już zaliczany do grona żyjących ludzi. Jesteś więc uwolniona od opieki nad nim.
– Dziękuję! Ale co z nim? Czy go jeszcze zobaczę?
Posłaniec uśmiechnął się.
– Zobaczysz. Za jakiś czas znajdziecie się w tym samym wymiarze. On musi tylko najpierw odszukać swego ojca.
– W takim razie idę z tobą.
Świetlista postać ujęła jej rękę i wprowadziła ją do wirującego tunelu.
Eliveva nie obejrzała się ani razu. Teraz bowiem wiedziała, że po drugiej stronie spotka Dolga znowu. W niedalekiej przyszłości, niedługo. I wtedy będą sobie równi.
Eliveva ma więc na co czekać. Nareszcie!
Goram przybył na powierzchnię w Ameryce Południowej, nie znał bazy na Grenlandii, więc Lilja musiała się zająć nawigacją. Policzki jej płonęły i od początku była pewna, że nie podoła zadaniu.
Nic takiego jednak się nie stało. Sama była najbardziej zdumiona, gdy w pewnym momencie zobaczyli bazę, daleko od ludzkich osiedli, dobrze ukrytą.
Wtedy Goram przejął sprawy nawigacji.
Lilja siedziała i gładziła palcem mały kamyk w kieszeni. W końcu zebrała się na odwagę i wyciągnęła kamyk w stronę Gorama.
– Chcesz to? – zapytała. – To ten kamyk, który znalazłam nad Morzem Karskim. Uważam, że jest wyjątkowy. Pomyślałam sobie, że… może na pamiątkę ode mnie… – Mówiła z trudem – Na pamiątkę tego, co…
Pospieszył jej na ratunek, uśmiechnął się serdecznie.
– Dziękuję ci, Liljo. Zachowam go na zawsze. Będziemy musieli się teraz rozstać i ja… bardzo chętnie wezmę go na pamiątkę najpiękniejszej doby w moim życiu. Chciałbym też coś ci dać, ale… Na pewno coś znajdę.
Żeby to mogło być dziecko, myślała na pół z płaczem. Nie wierzyła jednak w taką możliwość. Goram nigdy by jej nie zostawił z dzieckiem. Na pewno zrobił wszystko, żeby…
– Zaraz lądujemy – powiedział.
Nietrudno było zauważyć, że baza przeżyła atak z powietrza, śnieg był czarny, wszędzie pełno łusek od pocisków, ale sama rakieta nie ucierpiała specjalnie. Tylko w jednym miejscu musiał ją trafić granat lub coś w tym rodzaju. Lilja bardzo mało wiedziała na temat broni, poza tym mówiono, że uszkodzenie jest powierzchowne.
Wylądowali. Wyszło im na spotkanie dwóch Strażników oraz przełożony Gorama.
Owszem, wróg, ktokolwiek to był, wycofał się. Wszyscy byli jednak pewni, że napastnicy wrócą z cięższą bronią, zdecydowano więc, że powinni wracać do Królestwa Światła. Natychmiast.
– Czy to nie tchórzostwo? – zastanawiał się Goram.
– My przecież nie mamy żadnej broni – tłumaczyli Strażnicy. – Pamiętaj, że przybyliśmy tu w pokojowych zamiarach. A gdzie jest Dolg?
Goram i Lilja wyjaśnili, że powinni wracać bez niego. Dolg poradzi sobie sam, poza tym musi szukać zaginionego ojca.
Przełożony elitarnych Strażników przestępował z nogi na nogę, wyglądało na to, że nie czuje się dobrze.
– Sądzę, że nie musimy martwić się o Dolga – powiedział stanowczo. – Goram, chciałbym z tobą porozmawiać…
– Tak. Dolg wspomniał o tym.
Przełożony Strażników tak był zajęty swoim problemem, że nie zdziwił się, kiedy to Dolg mógł coś takiego powiedzieć.
– Czy możemy pomówić na osobności?
– To takie groźne? Ale ja nie mam tajemnic przed moimi przyjaciółmi.
Przełożony westchnął.