Выбрать главу

Technik wprowadził próbkę do chromatografu gazowego sprzężonego ze spektrometrem masowym. Maszyna rozkładała związek na pierwiastki, które potem identyfikowała. Mogła analizować próbki o masie milionowej części grama, a kiedy określiła ich skład, sprawdzała informacje w bazie danych, by odnaleźć nazwę własną substancji.

Cooper przyjrzał się wynikom.

– Masz rację, Lincoln. To RDX. Do tego olej i ciekawostka – jakaś skrobia.

– Skrobia! – zawołał Rhyme. – To właśnie poczułem. Mączka guar.

Cooper roześmiał się, albowiem w tej samej chwili na ekranie komputera pojawiła się ta nazwa.

– Skąd wiedziałeś?

– Bo to wojskowy dynamit.

– Nie ma tu nitrogliceryny – zaprotestował Cooper. – Czyli aktywnego składnika dynamitu.

– Nie, to nie jest prawdziwy dynamit – powiedział Rhyme. – Mieszanka RDX, trotylu, oleju silnikowego i mączki guar. Często się tego nie spotyka.

– Materiał wojskowy? – odezwał się Sellitto. – Wskazuje na Hansena.

– Owszem.

Technik umieścił próbkę na stoliku mikroskopu. Obraz z mikroskopu ukazał się równocześnie na monitorze Rhyme’a. Jakieś kawałki włókien, przewody, skrawki, odłamki i pył.

Przypomniał mu się podobny widok sprzed roku, choć widziany w zupełnie innych okolicznościach. W ciężkim mosiężnym kalejdoskopie, który kupił na urodziny przyjaciółce. Claire Tripper była piękną i elegancką kobietą. Rhyme znalazł ten kalejdoskop w sklepie w SoHo. Oboje spędzili wieczór przy butelce merlota, próbując odgadnąć, jakie egzotyczne kryształy i kamienie tworzą niesamowite obrazy, które widzieli w okularze. Wreszcie Claire, której ciekawość naukowa dorównywała ciekawości Rhyme’a, odkręciła tylną część rury i wysypała jej zawartość na stół. Wybuchnęli śmiechem. W środku były tylko skrawki metalu, drewniane wiórki, złamany spinacz biurowy, wyrwane kawałeczki żółtych stron książki telefonicznej, pinezki.

Rhyme odłożył na bok wspomnienie i skupił się na przedmiotach, które widział na ekranie. Kawałek szarego woskowanego papieru, w który opakowany był wojskowy dynamit. Włókna – sztuczny jedwab i bawełna – z przewodu detonacyjnego, którym Trumniarz obwiązał dynamit, by się nie pokruszył. Kawałek aluminium i cienkiego kolorowego przewodu odchodzącego ze spłonki elektrycznej. Kolejny, większy kawałek przewodu i fragment elektrody węglowej z baterii, rozmiarów gumki do wycierania.

– Zegar! – zawołał Rhyme. – Pokaż mi zegar.

Cooper wziął ze stołu małą plastykową torebkę.

W środku tkwiło nieruchome, zimne serce bomby.

Urządzenie prawie zupełnie zachowało swój pierwotny kształt, co zdziwiło Rhyme’a. Aha, twoja pierwsza wpadka, powiedział w duchu do Trumniarza. Większość zamachowców opakowywała materiałem wybuchowym układ detonujący, by zniszczyć wszelkie ślady. Ale Trumniarz przypadkowo umieścił mechanizm czasowy za grubą stalową krawędzią metalowej obudowy, w której tkwiła bomba. Krawędź osłoniła mechanizm przed siłą wybuchu.

Rhyme poczuł ukłucie w szyi, gdy się wyciągnął, by jak najlepiej przyjrzeć się powyginanej tarczy zegara.

Cooper przypatrzył się urządzeniu.

– Mam numer modelu i producenta.

– Sprawdź wszystko w spisie federalnym.

Archiwum materiałów wybuchowych FBI było największą i najbardziej szczegółową bazą danych o urządzeniach wybuchowych na świecie. Zawierało informacje na temat wszystkich bomb, jakie znaleziono na terenie Stanów Zjednoczonych, a także związane z wieloma z nich dowody. Niektóre pozycje w archiwum były już historyczne i sięgały roku 1920.

Cooper zaczął stukać w klawiaturę komputera. Po pięciu sekundach modem zaczął działać przy akompaniamencie świstów i trzasków.

Kilka chwil później ich prośba została spełniona.

– Niedobrze – powiedział mężczyzna z łysiną, krzywiąc się odrobinę, co u technika było wyrazem ogromnych emocji. – Bomba nie ma żadnych wspólnych cech z typami w archiwum.

Niemal wszyscy zamachowcy konstruują bomby według określonego schematu – uczą się technologii i ściśle się jej trzymają. (Zważywszy na naturę materiałów, lepiej z nimi nie eksperymentować). Gdyby elementy bomby Trumniarza pasowały do jakiegoś amatorskiego ładunku, który podłożono na przykład na Florydzie czy w Kalifornii, zespół mógłby zebrać dodatkowe ślady z tamtych miejsc, które być może doprowadziłyby do miejsca pobytu Trumniarza. Z praktyki wynikało, że jeżeli dwie bomby mają przynajmniej cztery wspólne cechy konstrukcyjne – a różnią się na przykład tym, że przewody w jednej są lutowane, w drugiej sklejone taśmą albo w jednej jest analogowy, a w drugiej cyfrowy mechanizm zegarowy – to prawdopodobnie zostały wyprodukowane przez tę samą osobę lub pod jej nadzorem. Bomba podłożona przez Trumniarza kilka lat temu na Wall Street była zupełnie inna niż ta. Rhyme wiedział jednak, że tamta miała inny cel. Zadaniem bomby przy Wall Street było utrudnienie śledztwa; ta miała rozerwać na części wielki samolot. Rhyme niewiele wiedział o Tańczącym Trumniarzu, ale był pewien, że bardzo starannie dobiera narzędzia do wykonania zadania.

– Gorzej? – zapytał Rhyme, przyglądając się minie wpatrzonego w monitor Coopera.

– Zegar.

Rhyme westchnął. Zrozumiał.

– Ile ich wyprodukowano?

– Korporacja Daiwana z Seulu w zeszłym roku sprzedała ich sto czterdzieści dwa tysiące sztuk. Sklepom detalicznym, kontrahentom, posiadaczom licencji. Nie mają żadnego kodu, żeby sprawdzić, gdzie które trafiły.

– Świetnie. Po prostu świetnie.

Cooper czytał pozostałe informacje z ekranu.

– Hm, ludzie z archiwum twierdzą, że bardzo ich zainteresowała nasza bomba i mają nadzieję, że dodamy ją do ich bazy danych.

– Rzeczywiście, to nasz najważniejszy cel – rzekł zgryźliwie Rhyme.

Mięśnie jego ramienia nagle złapał kurcz, więc musiał oprzeć głowę o zagłówek wózka. Przez kilka minut głęboko oddychał, dopóki dotkliwy ból nie zelżał, a potem nie ustąpił. Sachs, która jedyna to zauważyła, chciała do niego podejść, lecz pokręcił głową, mówiąc:

– Ile widzisz przewodów, Mel?

– Wygląda na to, że były tylko dwa.

– Wielokanałowe czy światłowody?

– Nie, po prostu zwykły drut.

– Jakiś bocznik?

– Nie ma.

Bocznik był osobnym przewodem, który zamykał obwód, gdyby przy próbie rozbrojenia bomby odcięto przewód od baterii albo zegara. Wszystkie bardziej wyrafinowane bomby miały boczniki.

– To chyba dobra wiadomość, nie? – powiedział Sellitto. – Wskazuje na to, że przestaje uważać.

Jednak Rhyme był przekonany, że jest wręcz odwrotnie.

– Nie sądzę, Lon. Jednym celem bocznika jest utrudnienie rozbrojenia. Skoro nie zamontował bocznika, musiał być pewien, że nikt nie znajdzie bomby, która wybuchnie tak, jak sobie zaplanował – w powietrzu.

– Nasz chłopak musiał się zetknąć z jakimiś ludźmi, żeby zrobić coś takiego – zauważył Dellray, spoglądając na składniki bomby. – Mam informatorów, co wiedzą to i owo o dostawcach bomb.

Fred Dellray również musiał się nauczyć o bombach więcej, niż wcześniej zamierzał. Jego wieloletni partner i przyjaciel, Toby Doolittle, parę lat temu znalazł się na parterze budynku federalnego w Oklahoma City. Zginął na miejscu w wyniku eksplozji amatorskiej bomby z nawozów sztucznych.

Lecz Rhyme pokręcił głową.

– Wszystko zrobiono z rzeczy, które można kupić w każdym sklepie, Fred. Z wyjątkiem materiału wybuchowego i przewodu detonatora. Prawdopodobnie dostał to od Hansena. Niech to szlag, przecież Trumniarz mógł wszystko dostać w sklepie dla radioamatorów.