Выбрать главу

Przyszłość nie zapowiadała się różowo.

Caitlin jednak szybko zwalczyła ogarniającą ją lalę depresji. Powiedziała sobie, że zareagowała prawidłowo. Nie będzie sprzedawać swojej godności i za żadne pieniądze nie powinna wyprzeć się siebie. Jeżeli musi stracić samochód, to trudno. I tak będzie to mniej bolesne niż śmierć Dobbin.

Mieszkanie wspólnie z koleżankami nie powinno być straszne, to miłe dziewczyny, ucieszą się, że chce do nich wrócić.

Nie ma co się bać o jutro, kiedy i tak na dzisiaj nazbierało się wystarczająco kłopotów.

A samochód nie był aż tak niezbędny. Do pracy jeździła przecież autobusem, szczególnie w godzinach szczytu przemieszczała się znacznie szybciej. Potrzebowała samochodu głównie na weekendy.

Tak, samochód nie był konieczny. Teraz jednak wsiadła do swojej mazdy z poczuciem komfortu i ulgą, że jeszcze może to zrobić.

Pomyślała o życiu rodziców. Wszystko zmieniło się dramatycznie dwa lata temu. Pośrednik handlu nieruchomościami zaoferował rodzicom wysoką kwotę za ich farmę. Potrzebna mu była ta ziemia pod budowę domków jednorodzinnych.

Wysoka suma oferowana za farmę w Mardi zmąciła zupełnie matce umysł. Wierciła mężowi dziurę w brzuchu, dokuczała, naprzykrzała się, aż wreszcie zgodził się na sprzedaż posiadłości.

Kupili uroczy, nieduży domek z cegły w pobliskim miasteczku, na tej samej ulicy, na której mieszkała Michelle z trojgiem dzieci. Matczyne marzenia zostały spełnione z nadmiarem. Ale ojciec…

Ojciec zgodził się tylko dla świętego spokoju. Nienawidził wszelkich kłótni. Tęskni! jednak rozpaczliwie za farmą i nie umiał się pogodzić z nową rzeczywistością. Nudził się w małym domku, czuł, że się dusi, i zupełnie nie wiedział, co z sobą zrobić. Tłumiony przez dwa lata żal do matki musiał w końcu eksplodować i to dało się zrozumieć.

Zostały mu z dawnej fermy tylko konie i oczywiście Dobbin. Stajnia i pastwisko były jednakże daleko położone od ceglanego domku i nie mógł przez cały czas mieć baczenia na stadninę.

Matka Caitlin sądziła, że to mu powinno wystarczyć. Przeszli oboje na emeryturę i teraz właśnie był czas, by cieszyć się pieniędzmi za fermę, zanim nadejdzie starość. To sprawiało wrażenie sensownego argumentu. Jednakże ojciec odszedł od matki. I to właśnie dzisiaj.

Caitlin zjechała w Wyong z autostrady i przejeżdżała właśnie drogą prowadzącą przez Mardi. Poczuła ogarniające ją przygnębienie, gdy zobaczyła ziemię, na której spędziła tak szczęśliwe dzieciństwo, podzieloną na działki budowlane.

Życie to nieustanne pasmo przemian, powiedziała sobie. Jednak niektóre zmiany ranią bardzo głęboko. Na poziomie podstawowych wartości.

Zastanowiła się, czy David będzie za nią tęsknił. Czy w ogóle w jakiś sposób odczuje jej brak? I natychmiast skarciła siebie za te spekulacje. To już przeszłość, zamknięty rozdział, do którego nie warto powracać. Dla Davida życie koncentrowało się na jego własnych sprawach, a poza tym ona była kobietą wczorajszego dnia. Z pewnością szybko znajdzie następną na jej miejsce.

Trzeba go wykreślić z myśli i z serca. Na zawsze.

Znak drogowy wskazywał, że do motelu „The Last Retreat” zostały jeszcze dwa kilometry…

Potem zobaczyła szyld, informujący o atrakcjach, z jakich mogą korzystać goście hotelowi. Były to przede wszystkim jazda konna i golf. Podjechała na parking. Od razu dostrzegła starego, zniszczonego dżipa, należącego do jej ojca. Zaparkowała mazdę tuż obok.

Zdecydowanie przekroczyła próg gospody i od razu skierowała się do pokoju, w którym spodziewała się spotkać ojca. Pukała długo z całej siły, zanim otworzył jej drzwi. Wyglądał okropnie, w straszliwie wymiętej, przepoconej koszuli. Może spał w tym samym ubraniu, w którym chodził? Może nie wziął nic innego na zmianę? Nie ogolony. Nie uczesany. Doszła do wniosku, że wychodząc z domu, na pewno nie myślał o takich drobiazgach, jak grzebień albo szczoteczka do zębów. Ojciec nigdy nie przywiązywał wagi do takich rzeczy.

Caitlin od razu rzuciła mu się w objęcia, ściskając go serdecznie. A potem oparła głowę na jego ramieniu i rozpłakała się.

Pogłaskał ją po włosach, zupełnie jakby była jeszcze małą dziewczynką.

– Wszystko będzie dobrze, będzie dobrze – powtórzył.

– Chciałabym, żeby tak było.

– Tragedia z Dobbin na pewno by się nie wydarzyła, gdybyśmy nie sprzedali farmy – wybuchnął. – Nie mogłem mieć baczenia na konie i przez to całe nieszczęście.

– To nie twoja wina, tatku.

– Nie wiem. Niepotrzebnie zgodziłem się na to, co wymyśliła matka. Bylibyśmy szczęśliwi po dziś dzień.

Caitlin westchnęła głęboko. To był problem, który należało wreszcie ojcu uświadomić.

– Tatku, kupiliście za te pieniądze bardzo wiele rzeczy, o których ludzie marzą. Pracowaliście oboje ciężko przez całe życie. To ma swoje dobre strony, że nie musicie teraz troszczyć się o pieniądze.

– Tak, dla paru dolarów zgodziliśmy się zaprzedać diabłu nasze dusze – mruknął ojciec. – To była najbardziej urodzajna gleba w całej okolicy. Znałem każde źdźbło trawy, każdy kamyk, grudkę ziemi. Wszystko poszło na marne.

– Nie chciałeś tego sprzedawać, prawda, tatku?

– Nie chciałem, Caitlin. Bóg mi świadkiem, że nie chciałem. Jesteś dobrą dziewczynką… jedynym jasnym promykiem w moim życiu.

Pomyślała, że nie może teraz poddawać się wzruszeniu. Należało zapobiec kryzysowi jak najszybciej, by nie trzeba było odwoływać imprezy, planowanej na dziewiętnastą trzydzieści.

– Mama dzwoniła do mnie, tatku. Skrzywił się.

– Wyobrażam sobie, co mówiła.

– Była zdenerwowana. Usiadł na łóżku. Opuścił głowę.

– Nie chciałem wracać do domu po tym, jak musiałem zastrzelić Dobbin. Twoja matka chciałaby o wszystkim decydować. Ale patrzy tylko na siebie. Najważniejsze jest dla niej to, czego ona potrzebuje, nie dba o to, co czują inni.

Caitlin spojrzała na ojca ze zrozumieniem. David też nie dbał o jej uczucia. Liczyły się tylko jego potrzeby. Usiadła na krześle przy ojcu.

– Opowiedz mi o tym – poprosiła.

Potrząsnął przecząco głową, ale zaraz potem wybuchnął potokiem słów:

– Matka zrzędziła, marudziła, nie dawała mi spokoju…

Tu nastąpiła długa lista żalów. W sumie wszystko sprowadzało się do jednej rzeczy. Ojciec nie mógł dopasować się do nowego sposobu życia, który narzuciła mu matka. A także nie mógł przeboleć sprzedanej farmy.

– Zadzwoniłem do niej – kończył opowieść. – Zadzwoniłem i powiedziałem, że mam dla niej złe wieści.

– Owszem, to były dla niej złe wieści – zapewniła go Caitlin. – Matka od tej pory nie przestaje płakać.

– Niech ma za swoje – mruknął niepewnie.

– Tatku, nie można cofnąć czasu. Wszyscy musimy się dostosować. Ty, mama, ja. Każde z nas.

– Twoja matka wybrała swoją drogę, a ja mam swoją. Nie musimy iść razem przez życie. Trzydziesta rocznica zmusza człowieka do pewnych przemyśleń.

Caitlin zaczęła się obawiać, że jej pokojowa misja nie ma większych szans powodzenia. Ojcowska filozofia, dotycząca wyboru nowej drogi z okazji trzydziestolecia ślubu, mogła stanowić poważny problem.

Przez lata ubolewał nad tym, że w społeczeństwie rośnie liczba rozwodów, szczególnie wśród młodszej generacji. Uważał, że człowiek powinien osiągnąć odpowiednią dojrzałość, nim podejmie ważną, życiową decyzję, zanim będzie potrafił naprawdę z pełną świadomością wybrać swoją drogę. Z tego, jego zdaniem, wynikało, że trzydziesta rocznica ślubu, to najlepszy czas ku temu, by małżonkowie mogli podsumować swoje życie i raz jeszcze zastanowić się nad swoim wyborem.