Выбрать главу

Z drugiej strony przecież, nawet jeżeli David domyślił się, o czym mówił ojciec, to tak naprawdę nie ma o niczym zielonego pojęcia i zbyt długo trzeba by mu teraz wszystko wyjaśniać.

– No tak… ale zaraz może być kłótnia. Wiem, że jak tylko pokażę się żonie na oczy, ona od razu zrobi awanturę. Bardziej podoba mi się pomysł Caitlin, że porozmawia z matką i przygotuje teren.

– Jeśli pan pozwoli, chciałbym teraz ja porozmawiać z Caitlin – rzekł David zdecydowanym tonem.

– To bardzo przyzwoicie z pana strony, iż próbuje pan nam pomóc. Cieszę się niezmiernie, że moja córka pracuje w pana firmie.

– Tatku, ja już tam wcale nie pracuję i nie czuję zbytniej sympatii do tego pana – musiała wtrącić Caitlin.

– Mieliśmy takie… drobne nieporozumienie. To wszystko moja wina. Przemyślałem wszystko, co mi zarzucała i zdecydowałem się wprowadzić pewne zmiany.

Ten to potrafi gadać, pomyślała Caitlin. Jeszcze gotów tak urobić ojca, że będzie po jego stronie.

– Dobrze, macie rację – stwierdził ojciec. – Zgoda buduje, niezgoda rujnuje.

– Tatku, ja mu nie wierzę. Za późno na przeprosiny.

– Proszę bardzo, porozmawiajcie sobie spokojnie. Ja pójdę na mały spacer, nie będę wam przeszkadzał.

Caitlin spróbowała raz jeszcze powściągnąć swoje emocje. Jeżeli David zdecydował się na jakieś perfidne gierki, to zgoda, może być w drużynie i wykorzystać to wszystko do swoich celów. Pogodzenie rodziców było teraz najważniejsze. Proszę bardzo, szefie. Gramy. Szanse po obu stronach.

– To my z Davidem pojedziemy teraz do Wyong przygotować teren – zdecydowała. – I po prostu damy ci znać, kiedy będziesz mógł przyjechać.

Pocałowała ojca w nie golony od kilku dni policzek.

– Trzymaj się, tatku – powiedziała.

Rzuciła Davidowi ostrzegawcze spojrzenie, żeby nie uważał, że się poddała, ani też nie pozwolił sobie na żadną poufałość. Poszedł za nią do wyjścia.

– Co się stało z Niemcami? – zapytała.

– Użyłem twojego sposobu – zaśmiał się. – Powiedziałem, że jestem dzisiaj bardzo zajęty i niestety nie będę miał dla nich czasu. I żeby zwrócili się do mnie, jak już się wreszcie zdecydują.

– Skąd wiedziałeś, dokąd pojechałam?

– Widziałem, jak zapisywałaś adres. Zastanowiła się, czy powinna wprowadzać go dokładnie w swoje rodzinne sprawy, czy też może to nie jest konieczne.

– Po co tu przyjechałeś? – zapytała ostro.

– Kiedy wyszłaś z biura, poczułem pustkę i… poczułem, że życie bez ciebie straciłoby sens.

Pomyślała, że ona też czuje podobnie. Życie bez tej szalonej, ognistej namiętności stanie się co najmniej bezsensowne. Ale zaraz potem przypomniała sobie, iż ten cudowny taniec z demonami prowadził donikąd, nie dawał żadnej nadziei na coś więcej. Należało z tym skończyć.

– Czy domyśliłeś się, o czym mówił mój ojciec? – zapytała. – Czy w ogóle wiesz, w czym obiecałeś mi pomoc?

– To oczywiste, kryzys rodzinny, sytuacja, w której można jeszcze zapobiec tragedii.

– I na pewno chcesz mi pomóc?

– Tak.

– Nie obiecuję ci niczego w zamian. Prawdopodobnie myślisz, że uda ci się wykorzystać sytuację. W szczególności nie obiecuję seksu.

– Nie przyszło mi do głowy, żeby wykorzystywać do własnych celów twoje kłopoty.

– Kłamczuch.

– Nawet mi to przez myśl nie przeszło. Mówiłaś, że są dla ciebie inne, wyższe wartości. Doszedłem do wniosku, że masz słuszność.

Caitlin nie mogła tak po prostu mu uwierzyć. To byłoby zbyt piękne.

– Sporządź mi listę tych wszystkich wyższych wartości – zażądała z miną pełną powątpiewania. – Długą listę.

– Dobrze, nagram to wszystko na dyktafon i kiedy już wrócisz do pracy, będziesz mogła sobie z niego przepisać – powiedział.

Tere fere kuku, zakpiła w myśli, teraz będzie szukał różnych chytrych sposobów, żebym wróciła do pracy. Choć, swoją drogą, dobrze, że mu na tym zależy.

– Nic z tego – stwierdziła. – Złożyłam wymówienie i wiem, co robię.

Jemu nadal wszystko przychodziło zbyt łatwo.

– Daj mi szansę – poprosił.

– Miałeś szansę rano. Prosiłam cię kilka razy.

– Caitlin, nie mogłem.

– Zauważyłam to, Davidzie.

– Postaram się naprawić swój błąd.

– Jak?

– Jutro pójdziemy razem i wybierzemy coś ładnego dla ciebie na walentynki.

– Jak pewnie się orientujesz, walentynki są dzisiaj, a nie jutro.

– Przepraszam, było tyle zamieszania z niemiecką delegacją.

Baju baju będziesz w raju, pomyślała.

– A co mi kupisz? – zapytała z uśmiechem.

– Wszystko, czego zapragniesz.

No tak, miała rację. Jeszcze nie przemyślał tej sprawy do końca. To oznaczało, że zapomniał o walentynkach i zupełnie nie zastanawiał się nad prezentem dla niej.

– O czym w tej chwili najbardziej marzysz, Caitlin?

– zapytał.

– O koniu. Chciałabym znowu mieć własnego konia – powiedziała, zanim zdążyła pomyśleć.

– Bardziej marzysz o koniu niż o mnie?

– Możesz sobie tak myśleć.

– Dobrze, będziesz miała konia.

– Nie chcę. Dziękuję, ale nie trzeba.

– Dlaczego nie?

– Ponieważ pierwszą rzeczą, jakiej będziesz potem za to chciał, będzie to, żebym wskoczyła ci do łóżka.

– Nie, tak nie będzie.

Zdawała sobie sprawę, że bardzo się starał, żeby ją odzyskać. Bardziej, niż mogłaby przypuszczać. Zastanowiła się.

– Davidzie, jak długo wytrzymasz bez seksu? – zapytała z poważnym wyrazem twarzy.

– Jakiś tam czas na pewno – mruknął bez przekonania.

– Rok.

– Caitlin! Rok to strasznie długo. Widziała, jak bardzo był przerażony.

– Pół roku? Miesiąc?

– No, nie wiem… Spróbuję – rzekł z wahaniem.

– Tydzień?

– Dobrze, dam ci tydzień. Przez ten czas nie będę nalegać. Narzucę sobie silną wolę, dyscyplinę, rozumiesz.

Caitlin pomyślała, jak bardzo jest teraz inny. Musiał naprawdę poważnie zastanowić się nad tym, co mówiła. To mogło znaczyć, że jest dla niego ważna. Nie traktował jej już jak pogotowia seksualnego, jak przelotnej znajomości. A więc już nie chodziło tylko o zaspokojenie jego potrzeb? Poczuła, że wstępuje w nią otucha.

Doszli na parking. Jej malutka mazda wyglądała jak dziecinna zabawka przy potężnym, ekskluzywnym ferrari. Pomyślała, iż to za bardzo nasuwa skojarzenie, że i ona jest jak dziecko przy potężnym, dorosłym, przystojnym Davidzie. I teraz, być może, on zechce manipulować nią jak dzieckiem. Niedoczekanie jego!

Wyjęła z torebki kluczyki.

David wyjął z portfela swoje kluczyki.

– Podwiozę cię – powiedział. – Potem wrócimy po twój samochód.

– Nie, dziękuję. To postawiłoby mnie wobec jeszcze jednego zobowiązania względem ciebie. Jeśli chcesz, wsiadaj do mojego samochodu. Albo rób jak uważasz. – Zaczęła otwierać drzwi mazdy.

Wahał się. Widziała, jak bardzo był napięty, jak uważał na każdy swój ruch. Miała pełną świadomość, co on teraz czuje. Nienawidził bycia pod jakąkolwiek kontrolą. To niszczyło jego niezależność.