Выбрать главу

– Powinieneś był natychmiast pójść do szpitala! – krzyknęła matka.

– Proszę, wybacz mi, Eileen. Wiesz, jak bardzo nie lubię szpitali. To miejsca, w których umierają ludzie.

– Ile ja mam przez ciebie kłopotu. Przecież wiesz, że…

– Nie gniewaj się, kochanie. Odpocząłem trochę i od razu poczułem się lepiej. Prosiłem Caitlin, żeby nic ci nie mówiła, bo bałem się, że będziesz się denerwować.

David musiał bardzo umiejętnie nim pokierować, pomyślała Caitlin. To wszystko, co mówił ojciec, w większości nie mijało się z prawdą. Ale sposób przedstawienia sprawy, ta pokora a zarazem elegancja, to zupełnie nie pasowało do ojca, musiało być wyreżyserowane przez Davida.

– Nie powinieneś ukrywać się przede mną, Henry.

– Kocham cię, Eileen.

– Wiem o tym, Henry.

– Zobacz, co kupiłem dla ciebie. Sięgnął po koszyk z prezentami.

– Wszystkie pieniądze, które mi dałaś, wydałem właśnie na to.

To też mogło być prawdą, pomyślała Caitlin. Matka coś burknęła o wyrzucaniu pieniędzy w błoto.

– Kupiłem to dla ciebie, bo po trzydziestu latach małżeństwa jesteś w moim sercu nadal piękna i droga jak panna młoda.

– Och, Henry! – rozłożyła ręce i rzuciła mu się w ramiona.

Ściskaniu i całowaniu nie było końca. Eileen Ross była tak wzruszona, że nawet przez chwilę nie bała się, iż mogłaby jej się rozmazać szminka.

Caitlin była pod wrażeniem. Nie o to chodziło, że David umiejętnie zaaranżował całą scenę. To były autentyczne uczucia. Rodzice kochali się, Bóg był w niebie i wszystko na świecie układało się jak należy. Mimo wszystkich przeciwieństw, matka i ojciec darzyli się wzajemnie prawdziwym uczuciem.

Popatrzyła na Davida. Uśmiechał się z satysfakcją. Pochwycił jej spojrzenie. Teraz miał minę taką, jakby chciał powiedzieć: „A co? Nie mówiłem? Potrafiłem pomóc”. Uśmiechnęła się z wdzięcznością.

I to okazało się błędem.

David natychmiast przejął inicjatywę, wstał z krzesła i ruszył w jej kierunku.

Wybaczyła mu wiele za to, że pomógł matce i ojcu, ale przecież miała świadomość, iż dla Davida znaczyło to zupełnie coś innego niż dla niej. On chciał ją sobie tym kupić, żeby mu znowu wskoczyła do łóżka. Pomyślała, że nie ma mowy. Przedtem należało ustalić nowe zasady ich związku. Nie tylko seks. Nie tylko w nocy. To wszystko musiało być inne. Problem polegał na tym, że nie wiedziała, czy David na pewno pomógł jej jedynie po to, by osiągnąć swój egoistyczny cel, czy może jednak przemyślał wszystko to, co powiedziała mu dziś rano. Może naprawdę porządnie się nad tym zastanowił.

Zerknęła znowu na rodziców. Pomyślała, że prawdziwa miłość potrafi przezwyciężyć każdy kryzys.

– Eileen! – Ojciec podniósł głowę, wyprostował się.

– Wcale nie miałem zamiaru…

W tym momencie Caitlin zaczęła kaszleć, najgłośniej, jak tylko potrafiła. Musiała powstrzymać ojca przed dokończeniem tego zdania. Znała go zbyt dobrze i doskonale wiedziała, co zamierzał powiedzieć. Znowu twarz jego przybrała wyraz buntu. Mógł w jednej chwili zepsuć dosłownie wszystko. Trzeba go było przed tym powstrzymać.

Kaszel spełnił swoją rolę. Udało się.

– Nie mam zamiaru powiedzieć nic innego, oprócz tego, że jesteś wspaniała, Eileen – dokończył niezgrabnie.

– Ale chciałbym zdjąć ci z szyi ten złoty łańcuszek, ponieważ…

Sięgnął do koszyka z prezentami.

– Eileen, na naszą trzydziestą rocznicę ślubu…

– Perły! Kupiłeś mi perły! Henry, kocham cię! Szczery zachwyt w głosie matki i znowu uśmiechnięta twarz ojca oznaczały, że krytyczny moment już przeminął. Caitlin odetchnęła z ulgą.

David podszedł do niej i objął ją w talii.

– Zobacz, jacy są szczęśliwi – powiedział jej do ucha. Poczuła na twarzy jego gorący, namiętny oddech.

– Jesteś piękna – szepnął.

Musnął ustami jej ucho. Kopnęła go w kostkę, żeby wiedział, że za dużo sobie pozwala.

Poszedł na drobne ustępstwo. Cofnął ręce z jej talii.

– Już wiem. Nie lubisz komplementów.

I Caitlin miała teraz dylemat. David, za to, co zrobił, zasługiwał na nagrodę. Problem polegał na tym, że to, co ona chciała mu dać, a to, co on chciał dostać, to były dwie różne rzeczy.

– Lubię komplementy, Davidzie. Oczywiście, jeżeli nie muszę za nie płacić. I dopóki mam wrażenie, że są szczere. Ale dziękuję ci z całego serca za to, co zrobiłeś dzisiaj dla mojej rodziny.

– Myślałem tylko o tobie, Caitlin. Zrobiłem to wyłącznie dla ciebie – powiedział i posłał jej gorące spojrzenie, takie, któremu trudno się oprzeć.

– Dlaczego? – zapytała.

– Chciałem, żebyś została ze mną – rzekł po prostu. Poczuła lekkie niezadowolenie z jego odpowiedzi.

Chciała usłyszeć coś więcej. Chociaż, musiała przyznać w duchu, to już dawało pewną nadzieję.

Spojrzała na rodziców. Ojciec zapinał matce naszyjnik z pereł. Trzydzieści lat, pomyślała. To okropnie długo. Czy mogłaby wytrzymać z Davidem aż trzydzieści lat?

Chciał, żeby z nim została. Ale czy na zawsze? Może na przykład tylko na tydzień? Do szóstej czterdzieści pięć rano. I w jakim celu?

ROZDZIAŁ ÓSMY

Caitlin nie mogła być bardziej zadowolona z przebiegu przyjęcia.

Matka zdawała się unosić na obłoku szczęścia, ponad szarością codziennego życia, pławić się z rozkoszą w komplementach męża. Obnosiła dumnie perły, które dostała od ojca, wszystkim gościom raz po raz pokazywała naszyjnik i kolczyki, przyjmowała gratulacje, życzenia.

Ojciec, odkrywszy na nowo swoją moc, zabiegał o względy żony z taką galanterią, że goście spoglądali na nich z nie skrywaną zazdrością.

David przyniósł niespodziewanie skrzynkę szampana i nalewał z kolejnych butelek. Ta przyjemna i nieoczekiwana ekstrawagancja dodała jeszcze blasku całej uroczystości. David pomyślał dokładnie o wszystkim. Caitlin czuła, że zrobił to dla niej i zaczynała z coraz większym optymizmem patrzyć w przyszłość.

Trevor, początkowo przytłoczony myślą o kosztującym pokaźny majątek ferrari, teraz wychodził z siebie, dwoił się i troił, żeby zaprzyjaźnić się z posiadaczem tak drogiego samochodu. Przedtem, pełniąc na przyjęciach u teściów rolę barmana, zastanawiał się często, czy to mu przystoi, czy człowiek z jego pozycją społeczną… Dręczyły go tego typu obawy. Kiedy jednak zobaczył, że David w zupełnie naturalny sposób serwuje gościom drinki, poczuł prawdziwą dumę.

Jedyną osobą, która nie potrafiła czuć się szczęśliwa, była Michelle.

– Co matka wyprawia? Zachowuje się zupełnie jak nastolatka. W jej wieku to zupełna głupota.

Michelle od początku raczyła Caitlin tego rodzaju uwagami.

– Co się ojcu stało, to zupełnie nie w jego stylu. On chyba traktuje matkę jak umysłowo chorą.

Cudze szczęście nie mogło zyskać aprobaty Michelle. Caitlin patrzyła z niechęcią na starszą siostrę, która nie potrafiła opanować zazdrości.

– Czy to jest dla ciebie jakiś problem, Michelle? Nie podoba ci się, że się pogodzili?

– Oczywiście, że jestem zadowolona. Myślę po prostu, że to jest… śmieszne. Z pewnością stoicie za tym, ty i ten David.

– Och, nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby tak było – mruknęła Caitlin.

Musiały przerwać rozmowę. Dwadzieścia osiem osób zasiadło przy długim stole. David i Trevor nalewali szampana. Michelle zajęła się podawaniem zupy dyniowej.

Spełniwszy obowiązek, Michelle powróciła do natarcia.

– Kim jest ten David Hartley? – zapytała, kierując na Caitlin swój koci wzrok.

– Przecież wiesz.