Выбрать главу

Tatko zaintonował: „Gdy światła nam rozbłysną znowu…”, a goście przyłączyli się do tej starej pieśni.

Sąsiedzi przynieśli podgrzane jarzyny i też zostali zaproszeni do stołu. Drobne opóźnienie zaostrzyło wszystkim apetyt. Caitlin i Michelle podawały do stołu. Goście jedli ze smakiem.

Michelle, zazdrosna o to, że to nie ona pogodziła rodziców, opowiedziała Trevorowi, Eileen i Henry'emu o tym, co robiła Caitlin w spiżarni, kiedy zgasło światło.

Matka aż kipiała z oburzenia. Jak oni mogli?

Trevor też tak pomyślał. Niewątpliwie tak skandaliczne zachowanie nie licuje z godnością rodziny. Trevor uważał, że David należy do tych mężczyzn, którzy osiągają, co chcą, kosztem innych. Bez wątpienia był zazdrosny, że w czasie kryzysu rodzinnego on sam spełniał tylko funkcje użytkowe, podczas gdy David okazał się prawdziwą gwiazdą.

Podano ciasto i kawę. Ojciec wstał od stołu i podszedł do Caitlin.

– Chciałbym z tobą porozmawiać, jeśli można – powiedział.

– Oczywiście, tatku. A o czym?

– O Davidzie Hartleyu. Serce jej drgnęło.

– Czy to konieczne?

– Twoja matka prosiła, żebym to z tobą załatwił.

– Dobrze, lepiej, jeśli będziemy mieli to za sobą.

– Trevor powiedział, żebym ostro potraktował tę sprawę.

– To nie jego biznes – mruknęła.

– Michelle też się tego domagała. Powtórzyli to kilka razy.

– Och, tatku – westchnęła z rezygnacją.

– Rozumiem, że nie mamy wyboru.

– Nie mamy wyboru – powtórzyła.

– Może lepiej, jeśli nikt nie będzie nam w tym przeszkadzał. Chciałbym zaprosić cię do mojego gabinetu, jeśli można.

– Oczywiście, tatku.

Gabinetem nazywał pokój pełen pamiątek, miejsce, do którego uciekał, by wspominać przeszłość. Na ścianach wisiały fotografie jego najlepszych koni, które nieraz zwyciężały na pokazach. Czołowe miejsce zajmowała purpurowa rozeta, nagroda przyznana najlepszemu koniowi rasy Galloway.

Caitlin wskazała wzrokiem na zdjęcia.

– Rozumiem, jak bardzo musi ci tego brakować – rzekła ze współczuciem.

– Tak – westchnął. – Matka miała jednak rację, że sprzedała farmę. Lekarze twierdzili, iż powinienem się oszczędzać. I kiedy rano źle się poczułem…

– Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? – zdenerwowała się.

– Wiesz, jak to jest – mówił dalej. – Matka próbuje zainteresować mnie innymi rzeczami dla mojego dobra. Byłem upartym, starym głupcem, że nie chciałem z nią współpracować. Twoja matka jest wspaniałą kobietą, kochanie. Zawsze wie wszystko najlepiej.

– Tak, tatku – zgodziła się. Nie chciała mącić ich szczęścia, spierając się teraz o to, czy można decydować za innego człowieka dla jego dobra.

Ojciec lekko odchrząknął.

– Może… nie zawsze… Ale często. Popatrzył na nią badawczo.

– Czy kochasz Davida, Caitlin?

– Poniekąd – odparła, uśmiechając się ponuro.

– Rozumiem – pokiwał głową. – Nie przejmuj się tym, co mówią inni. Słuchaj głosu serca.

– Staram się, tatku.

– Chcę, żebyś była szczęśliwa.

– Wiem o tym.

– O jednej rzeczy musisz pamiętać, Caitlin. Być zawsze w zgodzie z sobą.

Ojciec raz jeszcze okazał się wspaniały. Nie zawiodła się. Podeszła i zarzuciła mu ręce na szyję.

– Dlaczego ludzie są tacy?

– Nie wiem, Caitlin.

– I nic nie mogę zrobić…

– Możesz.

– Co takiego, tatku?

– Przebacz im. Oni nie wiedzą, co czynią. Roześmiała się.

– Dziękuję, że potraktowałeś mnie tak surowo – pocałowała go w policzek.

– Niech Bóg wam błogosławi, Caitlin. Życzę wam dużo szczęścia – powiedział.

Potem ojciec zszedł na dół do matki, a Caitlin siedziała jeszcze przez chwilę, przygryzając wargi i próbując zetrzeć z twarzy uśmiech i wzruszenie. Ojciec był naprawdę wspaniały.

Zbiegając ze schodów, wpadła wprost na Davida.

– Czy coś się stało? – zapytał jakimś nieprzyjemnym tonem.

– Nie. Dlaczego?

Caitlin szybko otarła łzy wzruszenia. David wyglądał śmiertelnie poważnie, coś go zirytowało, rozwścieczyło. Czyżby Michelle znowu coś namieszała za jej plecami? Serce zabiło jej na alarm. To nie był już ten namiętny kochanek, tylko ktoś bardzo nieprzyjemny, wrogo do niej nastawiony. Musiało się wydarzyć coś bardzo poważnego.

– O co chodzi, Davidzie?

Nadal kochała tego mężczyznę. Istniały pewne sprawy między nimi, które wymagały wyjaśnienia, uregulowania, zanim będzie całkowicie usatysfakcjonowana tym związkiem. Ale nie miała wątpliwości, że David Hartley jest mężczyzną jej życia, na dobre i na złe. Co się stało?

Widziała lodowate błyski w ciemnoniebieskich oczach.

– Mam pełną świadomość, Caitlin, że nie zaproszono mnie na tę uroczystość – wysyczał ze złością. – Intruz, który okazał się być użyteczny. Zbyt pomocny, by go odprawić z pogardą. Dopiero później, jak już przestał być potrzebny…

Caitlin czuła, że serce jeszcze szybciej bije na alarm. Czyżby matka coś mu powiedziała?

– Davidzie, ja ciebie nie odtrąciłam! – krzyknęła.

Na pewno pocałunek w spiżami był wystarczającym tego dowodem.

– Zrobiłaś to dziś rano. I zgadnij, jak myślisz, kto przybył tu na przyjęcie?

– Nie wiem.

– On przyszedł tutaj, Caitlin. Do domu twoich rodziców. Jest tutaj i czeka na ciebie.

– Nie wiem, o kim mówisz, Davidzie.

– Pozwól mi odświeżyć twoją pamięć, Caitlin. Człowiek, który skradł moje patenty. Ten, który za pomocą oszustwa stał się moim najgroźniejszym rywalem. Ten, który zaprosił do siebie niemiecką delegację, zanim zdążyła przybyć do mnie.

Spojrzała na niego z zaskoczeniem, usiłując zrozumieć, o co mu chodzi.

– Powiedz mi, Caitlin, do cholery, co robi Michael Crawley na trzydziestej rocznicy ślubu twoich rodziców?

Crawley jest tutaj? Nie miała o tym pojęcia. W ogóle nie przyszło jej do głowy, że Crawley może znać jej rodziców. Nigdy nie zamieniła z tym mężczyzną ani słowa. Widziała go tylko raz w życiu, kiedy towarzyszyła Davidowi w sądzie, na wstępnej rozprawie o kradzież patentów.

Podobnie jak David, Crawley niedawno przekroczył trzydziestkę. Caitlin zapamiętała go jako człowieka śliskiego jak wąż, bez cienia moralności. Był przystojnym mężczyzną i niewątpliwie całkowicie zdawał sobie z tego sprawę. Jego ciemne oczy wnikliwie obserwowały otoczenie i rozbłyskały dumą na każdy przejaw uznania dla jego urody czy też sprytu.

– No i co na to powiesz? – David domagał się od niej jakichś wyjaśnień.

Poczuła, że nie wie, co mu powiedzieć i zupełnie nie rozumie, co tu się wydarzyło. Zanim przyszło jej na myśl jakiekolwiek sensowne zdanie, które mogłaby teraz powiedzieć, usłyszała za sobą:

– Ach, Caitlin, kochanie! Wreszcie cię znalazłem!

I Caitlin spostrzegła, że faktycznie, w domu jej rodziców zjawił się Michael Crawley. Po prostu wyszedł z salonu do przedpokoju, w którym stała z Davidem. Nie wahając się ani chwili, podszedł do niej z taką poufałością, jakby łączyło ich całe mnóstwo wspólnych sekretów.

– Wszystko udało się perfekcyjnie – rzekł z lubieżnym uśmiechem. – Całe popołudnie spędziłem z niemiecką delegacją. Uprzejme wyrazy podziękowania, panienko.

– Ty draniu! – wyrwało się Davidowi.

Caitlin nigdy nie widziała Davida aż tak zdenerwowanego.

Crawley zaśmiał się.

– Panie Hartley, nigdy nie umiał pan przegrywać z godnością.

Zbliżył się do Caitlin nazbyt poufale i pociągnął nosem, jakby ją wąchał.