Выбрать главу

– Nie używasz tych perfum, które ci kupiłem – rzekł z wyrzutem. – Przecież wiesz, że wybrałem najlepsze.

Caitlin kompletnie oniemiała z wrażenia. Trochę już zaczynała rozumieć, co się dzieje, zupełnie jednak nie mogła w to uwierzyć.

– Kupię ci jutro jeszcze inne perfumy. Coś, co na pewno polubisz – zaśmiał się rubasznie. – Jenny powiedziała, że nie wzięłaś do domu tych róż, które dostałaś ode mnie. Dlaczego, kochanie?

Jenny? Jenny Ashton? Czyżby ona była w to wmieszana? W to… to… Caitlin nie mogła znaleźć odpowiedniego określenia.

– Caitlin? – zapytał David podejrzliwie.

Patrzyła na niego zupełnie oszołomiona. Fakty, które podawał, nie budziły wątpliwości. Musiała, koniecznie musiała powiedzieć coś teraz Davidowi. Wyjaśnić… Ale co? Jedyne, o czym potrafiła myśleć, to, że była niewinna.

– Dam ci dobrą radę, chłopcze – powiedział Crawley protekcjonalnym tonem. – Pojedź teraz do domu. Nie upieraj się przy dziewczynie, która już od dawna nie należy do ciebie.

– Czy to prawda, Caitlin?

– Nie! – krzyknęła, wreszcie odzyskując głos. – Davidzie, przysięgam, że to nieprawda!

Crawley skarcił ją wzrokiem.

– Dlaczego sama mu tego nie powiesz, że przestał cię interesować? Cóż takiego ci obiecywał? Więcej pieniędzy?

– Głos Crawleya stwardniał. – Nie graj na dwa fronty, panienko. Hartley już teraz o wszystkim się dowiedział i nie masz u niego żadnych szans. On ci nie wybaczy tej drobnej nielojalności. Musisz być teraz ze mną.

– Jemu zależy na tym, żeby nas poróżnić! – krzyknęła.

– Nie słuchaj go, Davidzie.

– Próbowałaś odciągnąć mnie od spotkania z niemiecką delegacją – rzekł David lodowatym głosem.

– Nie myślałam wtedy o nich, tylko o nas!

– Sądzę, że interesowałaś się wyłącznie sobą.

Ciarki przeszły jej po plecach. Straciła Davida. Desperacko próbowała coś jeszcze uratować.

– Davidzie, nie odchodź! Nie pozwól, żeby on zepsuł to, co nas łączy!

Zimna maska wpełzła na jego twarz.

– Nic nas nie łączy.

Wyjął z kieszeni spodni kluczyki do jej samochodu. Rzucił na stoliczek z walentynkową dekoracją.

– Poproś Crawleya, żeby podrzucił cię do Yarramalong – rzekł szyderczo.

Tylko kilka kroków dzieliło go od drzwi. I odszedł, zanim Caitlin zdołała znaleźć odpowiednie słowa.

To był impuls, żeby pobiec za nim. Poderwała się do drzwi, nacisnęła klamkę… i nagle zawahała się. Nie miała żadnych szans.

David już teraz nie słuchał jej, zamknął przed nią serce. Nie mogła mu oferować żadnych słów, niczego, co mogłoby zmienić ten stan rzeczy. Odepchnąłby ją, nawet gdyby zarzuciła mu ręce na szyję i siłą przytrzymała, wczepiła paznokcie w jego skórę i w ten sposób próbowała go zatrzymać. Nie było już żadnego ratunku. Dziś rano świat zaczął się walić, a teraz już leżał w gruzach.

Usłyszała dźwięk uruchomionego silnika ferrari. David odjechał.

Oparła głowę o framugę. Zmagała się z ogarniającą ją falą słabości. Bolał ją żołądek, czuła miękkość w kolanach, jakby się miała za chwilę osunąć na podłogę. Crawley stał za nią, bacznie ją obserwując. Niewątpliwie rozkoszował się tym, jak skutecznie sprawdził się jego scenariusz. Ona i David zagrali, tak jak im kazał, wyznaczone przez niego role. Patrzył na nią z tryumfalnym wyrazem twarzy, z błyskiem dumy w ciemnych oczach.

Wyprostowała się. Na pewno nie zamierzała mdleć w obecności tego człowieka. Najnędzniejszego z rodzaju ludzkiego. Być może dałoby się wyciągnąć od niego jakieś szczegóły, które pomogłyby jej potem w zdemaskowaniu tych kłamstw. Mogłaby przedstawić je Davidowi jako dowód i uwierzyłby, że jest niewinna. I wszystko dałoby się naprawić; Trzeba przemóc falę słabości, porozmawiać z nim tak chytrze, żeby powiedział coś więcej. Skąd znał tyle faktów? Co jeszcze planował przeciwko Davidowi? Na pewno nie mogła sobie pozwolić teraz na żadne zemdlenie. On by się tylko cieszył, że udało mu się sprawić jej ból.

Odwróciła się tak, by zagrodzić mu drzwi. Obserwował ją z tryumfalnym uśmieszkiem na twarzy. Caitlin na ogół czuła wstręt do przemocy fizycznej, ale ogarnęła ją taka nienawiść do Crawleya, że mało brakowało, a dałaby mu w twarz.

Prawie natychmiast zdała sobie sprawę, że Crawley byłby zadowolony z takiego obrotu rzeczy. Ciemne oczy wypatrywały wrażenia, jakie na niej wywarł. Cieszyłby się, że doprowadził przeciwnika do takiej wściekłości, że ten aż stracił panowanie nad sobą. Caitlin od razu postanowiła, że nie da mu powodu do zadowolenia.

– Dlaczego pan to zrobił? – zapytała. – Jaki miał pan w tym cel?

Zaśmiał się.

– Niszczenie Hartleya sprawia mi szczególną satysfakcję. A teraz tak zdołałem mu dokopać, że naprawdę dumny jestem z siebie – uśmiechnął się z tryumfem. – Czuję się, jakbym znalazł żyłę złota.

– Ma pan dziwne wyobrażenie o żyle złota – mruknęła.

– Nie aż tak bardzo. W każdym razie moja inwestycja w walentynki opłaciła się. To, co wydałem, zwróciło mi się z nawiązką. Nagle się okazało, że ktoś inny przysyła ci kwiaty i prezenty. David musiał dziś rano szaleć z zazdrości. Z pewnością nie mógł należycie skoncentrować się na rozmowach z delegacją niemiecką. Ależ musiał być wściekły!

Chytre oczka Crawleya aż błyszczały z uciechy.

– Bzdura – stwierdziła chłodno. – Wcale się tym nie przejął.

Wyglądało na to, że Crawley jej nie uwierzył. Wycelował w nią wskazujący palec.

– Nie rób ze mnie głupka, moja droga. Nie składałaś wymówienia zupełnie bez powodu. Wiem o tobie więcej, niż ci się wydaje.

– Skąd pan wie, że składałam wymówienie?

– Przede mną nic się nie ukryje.

– Jak się panu udało dostać do domu moich rodziców?

– Och, to było dziecinnie łatwe, wprost szkoda słów. Spotkałem seksowną blondynkę, która zaprosiła mnie od razu, jak tylko powiedziałem, że przychodzę do ciebie.

Michelle. Prawdopodobnie cały czas stała gdzieś tutaj koło schodów, żeby zobaczyć, co wyniknie z rozmowy Caitlin z ojcem. I Crawley, wchodząc do domu jej rodziców, od razu natknął się na szpiegującą Michelle. I starsza siostra niemal bez wahania wpuściła go do środka. Na pewno świadomie, przynajmniej częściowo, chciała dać Caitlin nauczkę, by nie zawracała głowy aż dwóm panom jednocześnie.

– Teraz, kiedy pan już się zabawił, bardzo proszę opuścić dom moich rodziców – powiedziała Caitlin, szeroko otwierając przed nim drzwi. – Nie jest pan tutaj mile widziany.

– Dlaczego nie przyjdziesz teraz do mnie do pracy? – zaśmiał się protekcjonalnie. – Pomyśl, jak wiele moglibyśmy razem dokonać.

Caitlin znowu poczuła gwałtowną chęć, żeby uderzyć go w twarz albo zrobić coś jeszcze gorszego. Stłumiła jednak impuls. To byłoby błędem. Crawley uznałby to za swój sukces, wszak pragnął ją zdenerwować aż tak bardzo, by przestała kontrolować swoje zachowanie.

Pomyślała, że znacznie lepiej byłoby rozpracować słabe strony Michaela Crawleya. Jakie on mógł mieć słabe strony? Może przepełniające go zarozumialstwo?

– Bardzo zręcznie pan to rozegrał.

– Rzeczywiście, jestem dumny z siebie. Caitlin czuła, że żołądek podchodzi jej do gardła.

– Jakim cudem udało się panu dowiedzieć o mnie i o Davidzie, skoro przecież nikt o tym nie wie? – zapytała, próbując połechtać jego dumę.

– Owszem, do tej pory udało się wam uniknąć rozgłosu.

– A może to tylko blef? To poruszyło jego ambicję.

– Oczywiście, że nie blef ani nie przypadek.

– Zatem jak pan na to wpadł?