Pierwsze, co prawdopodobnie zrobi jej szef, to sprawdzi, czy nie nadeszły faksem jakieś nowe informacje. Czyli najpierw wejdzie do jej gabinetu. Caitlin obserwowała z napięciem mijające minuty. Ciągle jeszcze nie miała szczegółowego planu, jak postąpić. Zastanawiała się gorączkowo, czy powinna siedzieć przy biurku, czy raczej stać, czy tak wyglądać, jakby normalnie przyszła do pracy, czy może wręcz przeciwnie.
Ósma trzydzieści. Stanęła przy biurku obok swojego krzesła, po lewej stronie miała komputer, z tyłu faks. Stała twarzą do drzwi.
Usłyszała kroki Davida. Nerwowo ścisnęła oparcie krzesła, wbijając paznokcie w obicie. Czuła, jak szybko bije jej serce, jak gwałtownie pulsuje tętnica na skroni, jak spazmatycznie kurczy się żołądek.
David nie wpadł do biura ze zwykłą sobie energią. Zaczął otwierać drzwi do jej gabinetu powoli, jakby natrafił na jakąś przeszkodę. Może chodziło o niemiłe wspomnienie o kobiecie, która jeszcze wczoraj tu pracowała i tak strasznie zawiodła jego zaufanie.
Wreszcie wszedł. Wyglądał mizernie, jakiś grymas na twarzy, oczy świadczące o braku snu.
Zamarł, gdy ją zobaczył. Nerwowo napiął mięśnie. Twarz jego przybrała twardy wyraz, oczy błysnęły wściekłością.
– Co tutaj robisz?
– Nie akceptuję pochopnych sądów. – Głos jej zadrżał, chociaż milion razy przedtem powtarzała sobie tę kwestię.
– Wyjdź stąd – powiedział. – Już tutaj nie pracujesz. To dało przeciwny efekt. Adrenalina, której nadmiar pojawił się w jej żyłach, dała jej dodatkową moc. Mózg zaczął pracować jeszcze wydajniej niż zazwyczaj. Spojrzała na niego wyzywająco, uzbrojona we własną niewinność.
– Czyżbyś zapomniała, że wczoraj złożyłaś wymówienie, które zostało przyjęte? – zapytał jadowicie.
– Tak, złożyłam wymówienie na piśmie i, jak wiesz, •zostawiłam je na moim biurku… dla jakiegoś nieproszonego gościa, żeby mógł się zapoznać z jego treścią.
Chwyciła głęboki oddech i mówiła dalej:
– Ja nie informowałam Michaela Crawleya, że zrezygnowałam z pracy. Ty też mu o tym nie mówiłeś. A przecież wczorajsza akcja Crawleya opierała się na informacji, że już u ciebie nie pracuję.
– Czyżby? – mruknął.
– Nie zamierzam donosić na żadnego z twoich pracowników – rozgniewała się. – Ale ktoś z nich szpieguje na rzecz Crawleya.
– Dlaczego miałbym sądzić, że jest to ktoś inny, a nie właśnie ty?
– Ponieważ jestem tutaj, Davidzie. Przy tobie. I jeśli mnie wyrzucisz, Crawley zwycięży. Osiągnie to, co zaplanował. On właśnie tego chciał, przysyłając mi róże i prezenty. Poza tym zamierzał wywołać jak największe zamieszanie przed spotkaniem z Niemcami.
Skrzywił się.
– Nikt z pracowników nie wie, że byliśmy kochankami. Crawley mógł uzyskać tę informację tylko od ciebie.
– Otóż, mylisz się. Crawley szpiegował cię. Przyznał się do tego wczoraj wieczorem, kiedy już pojechałeś. Powiedział mi, które noce spędziłeś u mnie w mieszkaniu i dokładną godzinę, o której wychodziłeś.
– Skąd mam wiedzieć, że nie uzyskał tych informacji właśnie od ciebie?
– Nigdy mi nie mówiłeś, co robisz po wyjściu ode mnie, Davidzie – powiedziała, pragnąc przykuć jego uwagę.
– Oczywiście jechałem do domu – stwierdził ironicznie.
– Tak. Jechałeś do domu na śniadanie ze swoją mamą… i to każdego ranka, to wiem od Crawleya. I on zamierza wykorzystać twoją mamę przeciwko tobie. Powiedział, że to jego najlepsza broń, choć oczywiście nie mam pojęcia, o co mu chodziło.
Zmarszczył brwi, po czym zamarł bez ruchu. Pomyślała, że wygląda jak skamieniały albo jakby go ktoś uderzył. Oczy miał teraz zupełnie bez wyrazu, zatopione w coś, co pochłonęło całą jego świadomość.
Caitlin poczuła, że ona też ma wszystkie nerwy napięte do granic wytrzymałości. Co spowodowało w nim taką reakcję? Co to za tajemnica związana z jego matką? Co to za broń, którą wymierzył przeciwko niemu Michael Crawley?
Widziała, jak dłonie Davida zacisnęły się w pięści. Jak potem próbował wrócić do normy, wyluzować się. Znowu włączył swoją samokontrolę. Jego oczy znowu patrzyły na nią. Było to teraz wnikliwe, badawcze spojrzenie. Chciał poznać wszystkie szczegóły.
– Czy mówił, w jaki sposób zamierza wykorzystać moją matkę? – Jego głos był pozornie spokojny, pozbawiony wszelkich emocji.
– Nie. Tego mi nie mówił – odpowiedziała spokojnie. – Śmiał się, że planuje rozpracować cię psychologicznie i kluczem do tego jest właśnie twoja matka. Mówił, że to jego główny atut przeciwko tobie. Napawał się rozkoszą, że wreszcie może cię zniszczyć. On mnie przeraża… Ten człowiek jest sadystą.
Na twarzy Davida pojawił się wyraz ogromnego bólu. Nigdy przedtem nie dał jej poznać żadnych swoich słabości. Potrząsnął głową, jakby nie dowierzał, jakby nie chciał przyjąć tego do wiadomości.
– Dziękuję, że mimo wszystko przyszłaś – powiedział zmienionym głosem. – Bóg świadkiem, iż wczorajszym zachowaniem nie zasłużyłem sobie na to.
– Zasłużyłeś. Nie zapomniałam, jak bardzo pomogłeś mi wczoraj.
I kocham cię, dodała w myśli. Być może to nieme wyznanie miłości przesłały mu jej oczy. Wiedziała, co myślał. Wczoraj prosił, żeby z nim została, a gdy przyszła pora próby, nie zaufał jej. Popełnił karygodny błąd. Z wielu powodów lepiej by było, gdyby zechciał ją wtedy wysłuchać. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
– Czy wszystko dobrze się skończyło wczoraj wieczorem? – zapytał.
– Bardzo dobrze… – Uśmiechnęła się na wspomnienie matki i ojca tańczących razem. – Zrobiłeś dobrą robotę.
Tak, to było wspaniałe, on sprawił, że mogła widzieć swoich rodziców złączonych w tańcu, wspólnie nucących piosenkę o miłości.
– Dostałem nauczkę – powiedział trochę do niej, a trochę do siebie. – To ja powinienem był kupić ci te róże.
Przyglądał jej się, tym razem nie z pożądaniem, tylko tak, jakby poznawał ją od nowa. A gdy opuścił wzrok, twarz jego znowu wyrażała wewnętrzną udrękę.
– Sądzę, że zbyt wiele oczekiwałam po naszej znajomości – rzekła, wskazując wzrokiem leżące na biurku wymówienie.
Pomyślała sobie, że niepotrzebnie dała mu poznać swoje uczucia, że tylko się wygłupiła. Przecież cały czas, mimo regularnych stosunków seksualnych, trzyma! ją na dystans. Była dla niego tylko dobrą współpracownicą i dobrą kochanką. Nikim więcej. Nigdy nawet nie zaprosił jej do siebie do domu. Nigdy nie myślał poważnie o wspólnej przyszłości. Nigdy jej takiej wspólnej przyszłości nie obiecywał. Nie miał wobec niej żadnych zobowiązań, więc bezsensem było mieć do niego jakiekolwiek pretensje.
– Tu nie ma twojej winy, Davidzie – dodała. – Po prostu chciałam zbyt wiele.
– Nie zdawałem sobie sprawy… – powiedział cicho. – Przepraszam cię.
Nie kochał jej. Dlaczego marzyła o tym, co nie mogło się spełnić? Obawiała się spojrzeć na niego, żeby w jego oczach nie wyczytać potwierdzenia swoich najgorszych domysłów. Popatrzyła na leżące na biurku pismo.
– Może ta rezygnacja z pracy to naprawdę najlepsze wyjście z sytuacji – stwierdziła, dając mu możliwość szczerego wyrażenia uczuć. – Nie powinnam ci się narzucać. To tylko przeszkadza w pracy… w wielu sytuacjach, na przykład wczoraj z delegacją niemiecką.
Cisza. Długa cisza. Dopiero po chwili odezwał się:
– Zauważyłem… wczoraj wieczorem… – słowa z wyraźnym trudem przechodziły mu przez gardło.
Caitlin wstrzymała oddech. Tylko nie pozwól mi odejść, powtarzała w myśli.
– Caitlin… daj mi… nam… jeszcze jedną szansę – poprosił, starannie dobierając słowa.
Odetchnęła z ulgą. Rozluźniła napięte mięśnie, ale musiał upłynąć pewien czas, zanim mogła zebrać się na odwagę, podnieść głowę i spojrzeć mu w oczy.